Świat

Musk, Trump i buhaj Ilon, czyli powrót hordy pierwotnej

Być może tradycyjny model rodziny, do której odwołują się Korwin, Musk i Trump, to nie żadna rodzina atomowa, ale coś w rodzaju „hordy pierwotnej”, w której pater familias może mieć tych „familias”, ile sobie zechce, pod warunkiem że jest wystarczająco bogaty czy politycznie potężny.

Kiedy ostatnio zaczął wiralować schemat drzewa genealogicznego potomstwa i partnerek Elona Muska (wsparty czasem drugim, analogicznym, dla Donalda Trumpa), podniosły się klasycznie ironiczne libleftowe głosy – że hehe, oto te tradycyjne wartości, które chce promować prawica.

Powierzchownie jest to zrozumiała reakcja. Bombardowani jesteśmy przecież obrazami cukierkowej familii przy wigilijnym stole, hasłami takimi jak „normalna rodzina – chłopak i dziewczyna”, wywodami księży o nierozerwalności więzów, straszeni gejem, transem i lesbijką, którzy lgną, szukają i jeszcze tego drugiego człowieka zaraz wyłuskają z objęć heteromałżonka albo „zseksualizują” nam potomstwo. Rodzina to überfetysz w świecie, w którym niewiele zostało rzeczy stałych, dających bezpieczeństwo i uspokajających.

Elon Musk w Białym Domu

Trump i Musk wypadają umiarkowanie wiarygodnie jako prorocy odrodzenia tradycyjnych wartości i piewcy idei świętości rodziny,. Jeden zabawiał się z gwiazdką porno, oskarżany był o gwałt, został skazany za wykorzystanie seksualne, trzykrotnie się rozwodził i miał dziesiątki romansów. Drugi z licznymi partnerkami schodził się i rozwodził, zmieniał modelki i piosenkarki, korzystał z surogatek, romansował z tradwives, a dzieci ponazywał X, Exa Dark Sideræl i Techno Mechanicus. Jednak skupianie się na ich życiu seksualnym i romantycznym odciąga nas od osi zjawiska, o którym mowa.

„Wartości rodzinne” jako opium dla mas?

Krytyka, która zatrzymuje się na czynionych przez Muska i Trumpa przekroczeniach mieszczańskiej moralności, popaść może albo w niegroźne dla nikogo ironizowanie, albo zbliżyć się asymptotycznie do rejestrów Klubów Inteligencji Katolickiej. Owszem, hipokryzja jest dość paskudną cechą, ale czy brakuje jej księżom-homoseksualistom, socjalistom-landlordom czy liberałom-nepotom? Cecha jest to, co może smutne, dość powszechna. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wymaga od polityków świętości i bycia idealnym ucieleśnieniem wyznawanych wartości, bo przy takim modus operandi ma się 1,2 proc. w sondażach i jest się Markiem Jurkiem.

Patriarchat zasłania się kobietami i dziećmi

czytaj także

A co, jeśli postępowanie Muska i Trumpa jest właśnie realizowaniem tradycyjnego modelu rodziny, a to śmieszki z internetów są w tej kwestii w błędzie? Dlaczego mielibyśmy utożsamiać tradycyjny model rodziny z atomową familią charakterystyczną dla społeczeństwa przemysłowego? Tylko dlatego, że jest to powielane w przeznaczonych dla mas fantazjach? Przecież w tych samych popkulturowych opowieściach ubogi Kopciuszek znajduje swojego księcia z bajki, miłość zwycięża wszelkie przeciwności, a zdolny chłopak z biednej rodziny zostaje milionerem dzięki świetnym pomysłom, wybitnej inteligencji i wstawaniu o 5 rano. Wiadomo przecież, że w 99 proc. są to tylko fantazje. Dlaczego w przypadku opowieści o rodzinie miałoby być inaczej?

A co, jeśli „family values” to tylko opium dla mas, kolejne po teorii skapywania i wolnej konkurencji, które ma sprawić, że rozwibrowany niestabilnościami życia w zderegulowanym rynku człowiek popłynie ku majaczącemu na horyzoncie obrazowi arkadyjskiej idylli? Promowanej, co zabawne, przez te same środowiska, które wielbią krzywą Laffera i niskie składki.

Od buhaja Ilona po króla Arabii Saudyjskiej

Co więc jest esencją tej wyżej opisanej sytuacji? To, co widać gołym okiem.

Starszy, bardzo bogaty mężczyzna uprawiający poligamię, z rojem krążącego wokół niego potomstwa, które tylko czeka na dedykowany mu sezon Sukcesji. Efektem jest futurystyczna wersja feudalnej opowieści dynastycznej.

Algorytmy nakręcają redpillową maszynkę do mielenia facetom mózgów

Cóż wam ta struktura narracyjna przypomina? Grę o tron? The Crown? Ród Smoka? Mnie, pewnie z racji zbieżności imion, przyszedł na myśl byk Ilon i jego pomnik w miejscowości Osowa Sień w gminie Wschowa. Buhaj był rozpłodowcem rasy holsztyno-fryzyjskiej i dumą Hodowli Zwierząt Zarodowych Osowa Sień. Na tyle zasłużonym, że jego podobizna  zastąpiła na cokole Ottona von Bismarcka. Trochę jak Elon Musk ze swoją wizją rodziny i państwa powoli zastępuje mieszczański model epoki przemysłowej, z jej rodziną nuklearną, oszczędnością, etosem pracy i masową konsumpcją powtarzanych obiektów i wzorców.

Wraz z rozwarstwieniem finansowym, które osiągnęło niespotykane wcześniej rejestry, idzie kolejna fala. Najbogatszym nie wystarczy już wolność konsumpcji usług i rzeczy, bo i ta ma pewne granice. Czemu jednak kobieta nie miałaby stać się towarem czy „dobytkiem” – jak to określił „integralny tradycjonalista” Ronald Lasecki na konferencji Fundacji Patriarchat? Przecież my też mamy w Polsce „proroka” tego trendu, który w duchu Trumpa i Muska śmieszył, tumanił, przestraszał, romansując, molestując, płodząc kolejnych synów i córki, a od niektórych zgarniając nawet kosę pod żebra. Janusz Korwin-Mikke to zawodnik tej samej, co nadmieni „patriarchowie” konkurencji, tyle że gra w lidze lokalnej. Jego partie także przez wiele lat gromiły manify i „homosiów” w imię rodzinnych, konserwatywnych wartości. Zaś sam prezes sprowadzał kobiety do czegoś pomiędzy dzieckiem a gumową sekslalką, która przecież i tak przesiąknie poglądami mężczyzny, z którym sypia, więc po co jej jakieś tam prawa wyborcze.

Ekspresowa likwidacja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej

Jeśli macie wrażenie, że to zbiór przypadkowych tez i czynów, które wynikają tylko z przypadkowej trajektorii pracy mózgów starszych panów, jest to, moim zdaniem, wrażenie błędne. Totalna dominacja finansowa i polityczna rodzi bowiem jeszcze jedną pokusę – aby identyczną pozycję, jak w pracy i parlamencie, zajmować w związkowych relacjach. Arabia Saudyjska może być tu jakimś wzorcem paradygmatycznym. Kraj, w którym cała, licząca kilkanaście tysięcy osób dynastia panująca pochodzi od jednego mężczyzny, a kolejni królowie władający od lat 30. XX wieku to owego ibn Sauda kolejni synowie, których miał czterdziestu pięciu. Żon dwadzieścia dwie, a konkubin i kochanek sam nie zdołałby zliczyć. I w Arabii Saudyjskiej, tak jak by sobie życzył integralny tradycjonalizm, panuje tzw. święty porządek. Taki, w którym państwo i religia łączą się w nierozerwalne jedno i zarazem taki, który zupełnie przypadkiem jest świętym porządkiem bogatych, poligamicznych mężczyzn.

Nastanie bunt synów

Być może więc tradycyjny model rodziny, do której odwołują się Korwin, Musk i Trump, to nie żadna rodzina atomowa, ale coś w rodzaju „hordy pierwotnej”, w której pater familias może mieć tych „familias”, ile sobie zechce, pod warunkiem że jest wystarczająco bogaty czy politycznie potężny. Przecież Korwin wprost mówił i mówi o zabraniu kobietom praw wyborczych. Jeśli dodamy do tego jakiś skutecznie egzekwowalny zakaz aborcji, który zwiększy ekonomiczną zależność samotnej matki od oferty rynku pracy czy ojca potomka i zabierze jej władzę nad swoim własnym ciałem, to wizja z Opowieści Podręcznej przestaje być zupełnie nierealna.

Na drodze stanąć tu może naszym neopatriarchom jeszcze jeden problem. Im więcej wysoko postawionych w hierarchii mężczyzn będzie stawiać na coś w rodzaju poligamii, idąc czy to w ilość, czy to w atrakcyjność, jawnie czy w ukryciu, tym bardziej zmniejszać się będzie liczba potencjalnych partnerek dostępnych mężczyznom biednym, mniej atrakcyjnym, nieznanym, spoza dużych ośrodków. Już dziś widać ten trend, będący w dużym stopniu wynikiem dysproporcji w migracji z prowincji do metropolii. Programy typu Rolnik szuka żony nie wzięły się znikąd – to popkulturowy wyraz tego zjawiska. Incele są kolejnym.

Andrew Tate: Nie jesteś samcem alfa? To na pewno wina feministek

Załóżmy, że opisane procesy będą postępować. Już dziś znacząco wzrasta liczba żyjących samotnie mężczyzn. Jak to wpłynie na owych młodych, sfrustrowanych chłopaków? Do jakiegoś stopnia są w stanie znieść życie w wykluczeniu ekonomicznym, trzymając się fantazji o byciu częścią „wielkiego narodu”, „imperium”, wiary, albo nienawidząc „komuny”, „pedałów” czy „feminazistek”. Ile jednak wytrzymają na samym porno? Panowie ze szczytów hierarchii, którym marzy się figura ojca hordy, muszą pamiętać, że końcem tej opowieści jest bunt synów, którzy mordują i pożerają rodzicieli, ponownie instalując ograniczenia na tym rynku, m.in. w postaci małżeństw oraz sublimacji popędów.

No chyba że wojenny kombajn wykosi niepotrzebnych najbogatszym sfrustrowanych, pozbawionych celu i familii samców.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Przemysław Witkowski – poeta, dziennikarz i publicysta; dwukrotny stypendysta Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu; absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; opublikował „Lekkie czasy ciężkich chorób” (2009); „Preparaty” (2010); „Taniec i akwizycja” (2017), jego wiersze tłumaczono na angielski, czeski, francuski, serbski, słowacki, węgierski i ukraiński.
Zamknij