Prezydent Duda snuje się za prezydentem Bidenem po korytarzach NATO. Ten smutny obrazek jest symbolem tego, gdzie znajduje się dziś polska polityka zagraniczna.
PiS zapowiada od kilku lat, że w polityce zagranicznej Polska powstanie z kolan. Dziś prezydent z PiS snuje się za prezydentem Bidenem po korytarzach szczytu NATO, a minister spraw zagranicznych narzeka w prasie, że Amerykanie nie odbierają od nas telefonów. Oczywiście, znaleźliśmy się w tym smutnym miejscu częściowo ze względu na krótkowzroczne zachowanie prezydenta Dudy i jego zwłokę przy składaniu gratulacji Bidenowi, ale sprawa jest głębsza. Totalną klęskę ponosi bowiem cały pisowski model polityki zagranicznej.
Po pierwsze, współpracę nawiązuje się głównie z tymi politykami, do których pisowcom blisko jest ideowo. Wielkim przyjacielem był zatem Donald Trump, serdecznym przyjacielem jest Viktor Orbán, a bliskim przyjacielem jest Recep Tayyip Erdoğan.
Zandberg: Nawet jak PiS się skończy, w Brukseli nie przywitają nas torcikiem i szampanem Piccolo
czytaj także
Wszyscy w tym towarzystwie są przekonani, że wygrane wybory pozwalają samodzielnie wyznaczać granice i standardy demokracji, że centralizacja władzy jest najlepszym sposobem rządzenia i że ich rolą jest przeciwstawienie się zgniłym, liberalnym tendencjom panującym w cywilizacji Zachodu. W takim gronie miło się rozmawia i załatwia interesy – przynajmniej na pokaz – przycierając jednocześnie nosa różnym „postępowcom”. Kłopot pojawia się jednak, gdy zmienia się polityczny wiatr. Tak stało się z USA i oto właśnie polityka Polski pt. „stawiamy wszystko na Trumpa” okazała się mieć nogi równie krótkie jak jego kadencja.
Drugi filar pisowskiej polityki zagranicznej to jej całkowite podporządkowanie polityce krajowej. Rządzący czynią to przede wszystkim, wskazując wyraźnych wrogów zewnętrznych. Czasem nie trzeba ich zbytnio diabolizować, patrz: Rosja, czasem jednak trzeba nieco podkręcić sytuację, jak w przypadku Niemiec oskarżanych o skryte kierowanie całą Unią Europejską, bezwzględne realizowanie swoich interesów i konszachty z Putinem ponad naszymi głowami.
Spisek niemiecko-brukselski, czyli… Czesi zamknęli nam kopalnię
czytaj także
Rząd zaś jest dobry, bo nie oddaje pola ani Putinowi, ani Merkel i tego samego domaga się od opozycji. A gdy tylko ktoś zaczyna go krytykować za niedomagania polityki zagranicznej, usłyszy, że ulega obcym wpływom i ma mentalność zdrajcy sprawy narodowej. W ten sposób można skutecznie mobilizować część swoich wyborców, ale przy okazji nieźle samego siebie ogłupić.
Skandalicznym symbolem polityki zagranicznej uprawianej dla polityki wewnętrznej był wpis marszałka Terleckiego krytykujący Cichanouską za „współpracę z opozycją” i odsyłający ją do Moskwy. Tu pewnych strat nie da się już niestety odrobić.
Terlecki nie napisał niczego, co nie byłoby akceptowane przez główny nurt PiS
czytaj także
Po trzecie, polityka PiS-u robiona jest często doraźnie i punktowo w przekonaniu, że inni – i partnerzy, i przeciwnicy – są głupi i nie potrafią łączyć faktów. Polska w sprawach międzynarodowych występuje zatem ostro i kategorycznie, nie dostrzegając, jak słaba jest jej wiarygodność. Zacznijmy od Nord Stream 2 – inwestycji rzeczywiście zagrażającej stabilności międzynarodowej w regionie.
Rząd grzmi, że Niemcy wspierają Putinowską dyktaturę, gdy tymczasem cały czas kupuje węgiel z Rosji (tylko w 2020 roku prawie 10 milionów ton!) i trzyma sztamę z Viktorem Orbánem, kupującym od tej samej Rosji gaz prowadzony rurociągiem TurkStream pod Morzem Czarnym, który dopełnia system omijający Ukrainę.
Z kolei w przypadku Białorusi apelujemy o przestrzeganie praw człowieka, co jest oczywiście słuszne, ale jednocześnie cały świat widzi, że w Polsce powstały „strefy wolne od LGBT”, a policja biła demonstrantki protestujące przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Własny elektorat może tych sprzeczności nie dostrzegać, ale za granicą na rządy PiS i tym samym Polskę nie spoglądają już tak bezkrytycznie.
Po sześciu latach u władzy ten model polityki zaczął eksplodować kolejnymi kryzysami, których rząd nie potrafi już opanować.
Mamy więc zawalone relacje z USA – nie tylko przez spóźnione gratulacje, ale także przez zakup dronów od Turcji współpracującej teraz chętnie z Rosją. Mamy położone negocjacje z Czechami w sprawie Turowa, mamy wpadkę z nieudzieleniem azylu i ochrony Pratasiewiczowi, co ostatecznie znalazło finał w jego aresztowaniu przez Łukaszenkę. Do tego opóźnienia w inwestycji budowy rurociągu Baltic Pipe, brak planu (od)budowy relacji z Niemcami po prawdopodobnym fiasku zatrzymania budowy Nord Stream 2.
Sierakowski: Czy polskie służby zrobiły wszystko, żeby chronić białoruskich opozycjonistów?
czytaj także
Do tego wszystkiego niedawno przeprowadzono przez Sejm, jak zawsze w ekspresowym tempie, nowelizację ustawy o Służbie Zagranicznej. Jeden z jej przepisów pozwala na swobodne powoływanie pracowników dyplomacji – bez odpowiedniego doświadczenia i znajomości języków – jeśli tylko zajdą „wyjątkowe okoliczności”. Wadliwą wizję realizować będą zatem wierni partii amatorzy.
Reforma MSZ według PiS: Ręczne sterowanie, nowy feudalizm i nowe BMW
czytaj także
To po prostu musi wypalić! Nam wszystkim w twarz.