Świat

Dobro wspólne: co to takiego?

Przy realizacji zbiorowych celów, które uznajemy za dobro wspólne, liczy się nie tylko to, jakie cele sobie wyznaczamy. Równie ważne jest, jaką drogą zamierzamy je osiągnąć i kto uczestniczy w tym procesie na równych prawach.

Po spotkaniu przywódców i przywódczyń państw, biznesu i społeczeństwa obywatelskiego na tegorocznej konferencji Światowego Forum Ekonomicznego w Davos rozpowszechniło się stwierdzenie, że żyjemy w dobie „polikryzysu”. Cały dzisiejszy klimat socjoekonomiczny i geopolityczny wynika z jednoczesnego wystąpienia wielu katastrofalnych wydarzeń.

Wobec wyzwań tak ogromnych jak globalne ocieplenie, niedziałające systemy opieki zdrowotnej, coraz większa przepaść w dostępie do nowych technologii oraz sfinansjalizowane modele biznesowe, powodujące dalsze pogłębienie nierówności dochodowych i majątkowych, nikogo nie zaskakuje coraz powszechniejsze rozczarowanie polityką. A to są idealne warunki dla populistów obiecujących cudowne recepty. Tymczasem prawdziwe rozwiązania są skomplikowane. Wymagają inwestycji i regulacji, a także innowacji społecznych, organizacyjnych oraz technicznych, nie tylko ze strony rządu czy przedsiębiorstw, lecz także jednostek i organizacji społeczeństwa obywatelskiego.

Macie dość polityki? O to chodziło

czytaj także

Wierząc, że polityka może co najwyżej korygować niedociągnięcia rynku, władze państwa często działają za słabo i za późno. Nawet dobra publiczne, takie jak finansowanie badań podstawowych i rozwoju naukowo-technicznego, uważa się jedynie za sposób na poprawienie wizerunku kraju na zewnątrz. Natomiast kroki takie jak opodatkowanie emisji związków węgla postrzega się jako naprawianie negatywnych efektów przychodzących z zewnątrz. Do prawdziwej transformacji, która przyniesie powszechny i zrównoważony wzrost, potrzeba mniej naprawiania, a więcej kształtowania i tworzenia rynków. To z kolei wymaga uzupełnienia pojęcia dóbr publicznych pojęciem dóbr wspólnych – dotyczącym nie tylko tego, co za takie dobra uznajemy, lecz także tego, jak będziemy je realizować.

Dobro wspólne stanowi cel do wspólnego osiągnięcia dzięki inteligencji zbiorowej i podziałowi korzyści. Pojęcie to wywodzi się od wspólnoty własności. Idzie ono jednak dalej, skupiając się na tym, jak projektować inwestycje, innowację i współpracę potrzebne do osiągnięcia wspólnego celu.

Markiewka: Dobro wspólne potrzebne na wczoraj!

Dobra wspólne to wytwory zbiorowych interakcji i inwestycji, wymagające wypracowania modeli wspólnej własności i wspólnego zarządzania. Korzyści płynące z takich działań muszą więc również być równomiernie rozdzielone wśród zbiorowości. Pojęcie dobra wspólnego odnosi się także do potrzeby skutecznego zarządzania międzynarodowego, podkreślonej zwłaszcza w opracowanej przez moją wybitną koleżankę, niedawno zmarłą Inge Kaul, idei globalnych dóbr publicznych, przyświecającej pracy naszej Globalnej Komisji do spraw Ekonomii Wody.

W encyklice Laudato si’: w trosce o nasz wspólny dom, ogłoszonej w maju 2015 roku, papież Franciszek elokwentnie argumentuje za myśleniem o dobru wspólnym we wciąż zmieniającym się świecie. Nie sprowadza się to do abstrakcyjnego idealizmu. Pojęcie dobra wspólnego dostarcza przydatnych ram do wytyczania zarówno wspólnych celów, jak i dróg do ich osiągnięcia. Franciszek pisze o zasadzie subsydiarności (mówiącej, że konkretnymi problemami najlepiej zajmować się na maksymalnym możliwym poziomie lokalności) oraz o tym, abyśmy patrzyli na świat oczami najsłabszych.

Zdaniem Franciszka priorytetem wszelkiej zmiany społecznej, ekonomicznej i politycznej powinna być ochrona podstawowych warunków podtrzymania ludzkiego życia. Podejmowanie decyzji na rzecz dobra wspólnego oznacza obronę godności grup zmarginalizowanych społecznie, politycznie i gospodarczo – nie tylko za pomocą słów, lecz także polityk i nowych form współpracy. Oznacza też budowę sieci solidarności, dzięki której niewysłuchani będą mogli brać udział w najważniejszych procesach decyzyjnych.

Znamy już przyszłość. To wielopiętrowy kryzys

Do celów tych można dążyć dzięki nowemu modelowi wzrostu, realizowanemu razem z osobami dotychczas wykluczonymi, a nie tylko w ich imieniu. Na przykład organizacje spółdzielcze skutecznie zrzeszają ludzi o ograniczonych możliwościach finansowych, nadając im sprawczość, której w przeciwnym razie by nie mieli.

Franciszek rozumie też, że skoro pewne sektory gospodarki sprawują nad niektórymi sferami kontrolę większą niż rządy, państwo ma obowiązek bronić dobra wspólnego w imieniu nas wszystkich. Odwrócenie tego trendu i pokonanie największych przeszkód będzie wymagać fundamentalnej transformacji ekonomii politycznej. Podczas gdy obecnie zasadę dobra wspólnego uważa się ledwie za korektę ekscesów obecnego systemu, powinna ona stać się jego naczelnym celem.

Pieniądze nie wystarczą. Równie ważny jest kultywowany typ współpracy. W przypadku COVID-19 dokonaliśmy bardzo udanych zbiorowych inwestycji w badania nad szczepionkami. Nie zagwarantowaliśmy jednak, że ostateczny wynik przełoży się na dobro wspólne, czyli na pełne wyszczepienie globalnej populacji.

Bogaci już się zaszczepili. Pandemia szaleje wśród biednych

Zbyt często odpuszczamy przy partnerstwach. To, że zawiązano jakieś partnerstwo, nie oznacza automatycznie pomyślnej współpracy na rzecz dobra wspólnego, które przecież wymaga również wspólnego wyznaczenia celów oraz podziału ryzyka i nagród. Wszystkie strony muszą zgadzać się i na „co”, i na „jak”. W ten sposób nie tylko wynajduje się szczepionki, lecz także zapewnia ich dostępność każdemu.

Przy podejściu uwzględniającym dobro wspólne każdy krok procesu staje się niemal tak ważny jak wynik. Rząd Stanów Zjednoczonych dorocznie przeznacza miliardy dolarów z inwestycji publicznych na badania i rozwój związane ze zdrowiem (w samym 2022 roku Narodowe Instytuty Zdrowia wydały na ten cel 45 miliardów dolarów) tylko po to, by pozostawić zyski w prywatnych rękach. Kiedy pojawi się „nagroda” za działanie zbiorowe – często w postaci zysków dla firm albo cennej wiedzy – powinna ona zostać rozdzielona tak samo, jak dzielone było ryzyko.

Jak pokazuję w swojej książce Mission Economy, można to zrobić na wiele sposobów. Ze wsparciem publicznym można powiązać własność intelektualną czy warunki cenowe; można też wymagać podziału zysków, na przykład w jakimś konkretnym modelu udziałowym. Struktury własności zbiorowej mogą również pomóc w bardziej równomiernym podziale wartości wśród wszystkich członków społeczeństwa. Tego typu ustalenia pozwolą zmniejszyć nadmierną koncentrację władzy w rękach nielicznych, uprzywilejowanych jednostek i firm.

Problemy dobra wspólnego nie ograniczają się do zdrowia. Od wielu lat na fundamentach gigantycznych inwestycji publicznych rośnie gospodarka cyfrowa. Ponieważ większość danych kontrolują potężne firmy, w najważniejszych technologiach takich jak sztuczna inteligencja powielane zostają istniejące uprzedzenia i niesprawiedliwość. Aby temu przeciwdziałać, potrzebujemy ram prawnych sprzyjających inkluzywności i transparencji, na przykład wymagających, aby regulaminy usług cyfrowych podlegały pewnym standardom etycznym.

Społeczna, ale nie antysystemowa. Taka powinna być transformacja energetyczna

Wreszcie musimy pobudzać uznanie dla potęgi inteligencji zbiorowej. W raportach dotyczących kultury organizacyjnej firmy stosują wskaźniki ESG (Environmental, Social and Corporate Governance – środowisko naturalne, społeczeństwo i ład korporacyjny). Według podejścia uwzględniającego dobro wspólne należałoby dołożyć więcej miar dynamiki pomiędzy organizacjami oraz prywatno-publicznej, mogących uchwycić cały system współpracy (albo, jak może się zdarzyć, pasożytnictwa).

W dobru wspólnym chodzi o intensywną współpracę, zbiorową inteligencję, współtworzenie środków i celów oraz odpowiednie dzielenie ryzyka i nagród. Zasady te można wprowadzić w życie za pomocą zorientowanych na misję polityk innowacji i przemysłowych. Rząd państwa czy organ międzynarodowy ustanawiają jasny cel – często w porozumieniu z innymi interesariuszami – a następnie tworzą warunki intensywnej współpracy prywatno-publicznej, mające do tego celu doprowadzić. Co istotne, tego typu proces opiera się na metodzie prób i błędów. Choć kierunek ruchu powinien być jasny, należy pozostawić dużo przestrzeni na oddolne eksperymenty.

W gospodarce nie chodzi o pieniądze. Chodzi o to, żeby było co jeść

Dobro wspólne – jak sama nazwa wskazuje – stanowi więc wspólny cel zbiorowości. Kładąc taki sam nacisk na „jak” i na „co”, tworzy możliwości promowania solidarności między ludźmi, podziału wiedzy oraz zbiorowej dystrybucji nagród. To najlepszy – a przy tym jedyny – sposób zapewnienia wszystkim ludziom przyzwoitej jakości życia na tej planecie wzajemnych połączeń.

**
Mariana Mazzucato jest założycielką i dyrektorką ośrodka Institute for Innovation and Public Purpose na londyńskiej uczelni UCL oraz prezeską rady Council on the Economics of Health for All pod egidą Światowej Organizacji Zdrowia.

Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij