Dla wielu mieszkańców krajów arabskich istnienie demonów jest niemal jak istnienie pór roku.
Kończąc spotkania z czytelnikami, Hanna Krall prosi zgromadzonych o historie. – Opowiedzcie mi coś – mówi. – Opowiedzcie historię. Prawdziwą… Ważną… Cudzą albo o sobie…
Tak powstały m.in. reportaże Literatura faktu i Miłość. Jakiś czas temu, kierowana ciekawością, i ja zaczęłam prosić ludzi o historie. Ci z Jordanii, Maroka i Palestyny chętnie opowiadali mi o demonach…
Dla większości poznanych przeze mnie mieszkańców krajów arabskich istnienie demonów jest niemal takim samym faktem jak istnienie pór roku. Opowiadają więc o nich z pełną powagą, czasem trwogą. Objaśniają hierarchię, upewniając się, że rozumiem rozróżnienia jakie poczynają.
Kiedyś w tekście Kolorowe sukienki i szare cierpienie pisałam o domu, w którego kuchni zawsze coś się gotuje. Opisałam zapach tego domu, wspomniałam o meblach w salonie i zwróciłam uwagę na zawsze włączony telewizor. Nie napisałam jednak o soli znajdującej się na podłodze, rozsypanej po kątach właśnie ze względu na demony. Ponoć demony nie lubią soli, więc ma ona działać na nie odstraszająco. Ale uwaga: jak twierdzą znawcy, jeśli demony już są w mieszkaniu, sól może je tylko rozdrażnić. Dlatego też zamiast soli niektórzy umieszczają w mieszkaniu kulki ze słodkiego ciasta. Demony lubią słodkie. Karmiąc je, ludzie pragną zademonstrować swoje dobre intencje. W palestyńskim Betlejem dobrze znana jest historia kobiety, która codziennie rano wystawiała na swój ganek słodkie ciasto dla demonów. Ponoć ludzie widzieli poruszające się samoistnie łyżki…
Historie demonów ignorowałam przez prawie dwa lata. Z perspektywy czasu widzę jednak, jak mocno wiara w nadprzyrodzone siły jest zakorzeniona w arabskiej kulturze i jak naturalnie przeplata się z dniem codziennym. Niezauważalna na pierwszy rzut oka – wypływa na wierzch przy wielu prozaicznych rozmowach. W końcu postanowiłam się temu przyjrzeć i oddać głos tym, którzy doświadczyli niewytłumaczalnego. Oto trzy opowieści z Jordanii, Maroka i Palestyny.
Historia z Jordanii
Rami jest potężnym, młodym mężczyzną. Urodził się w Al-Karak, ale studiuje w Ammanie. Jest jedynym synem zamożnych rodziców, którzy nie szczędzą na niego pieniędzy. Wynajęli dla niego duże trzypokojowe mieszkanie i co miesiąc wysyłają pieniądze na wydatki – te niezbędne i te będące efektem jedynie jego kaprysów.
– Żyłem sam, ale ponieważ jako jeden z nielicznych w moim towarzystwie miałem mieszkanie do własnej dyspozycji, często odwiedzali mnie kumple. Zwykle przed imprezami. Zamawialiśmy jedzenie, piliśmy, a potem razem szliśmy do baru. Historia, którą chcę opowiedzieć, zaczęła się w jeden z takich dni. Ponieważ nie lubiłem zmywać, cała kuchnia, umywalka w łazience oraz wanna pełne były brudnych naczyń. Umówiliśmy się więc z kumplami, że najpierw pozmywamy, potem coś zjemy, a dopiero potem pójdziemy zaszaleć. Było nas trzech. Zaczęliśmy po 22, oni w toalecie, ja w kuchni. Najpierw chcieliśmy to wszystko namoczyć. Odkręciliśmy więc gorącą wodę, napełniliśmy zlew, umywalkę i wannę, a następnie przystąpiliśmy do pracy. Kolega wziął do ręki kubek. Zauważył, że jest przepołowiony. Wyrzucił go i wziął kolejny. Po chwili w jego ręku zostało tylko ucho, a kubek rozbił się o ścianę. Trzeci kubek pękł w jego ręku a on zaczął krwawić. To było dziwne, ale pomyśleliśmy, że to ta gorąca woda tak podziałała na ceramikę…
Postanowiliśmy zmywać dalej. Nic dziwnego się nie działo. Skończyliśmy ok. 1:30. Ja i jeden z chłopaków poszliśmy po alkohol i jedzenie. Drugi kumpel został u mnie w mieszkaniu, chciał wziąć prysznic, więc zamknęliśmy go w środku. Po 15 minutach zadzwonił, krzycząc, byśmy wrócili. Błagał o pomoc. Gdy otworzyliśmy drzwi do mieszkania, siedział na kanapie. Jego twarz była trupio biała. Był w szoku, ledwie mówił. W końcu wydusił z siebie, że kiedy poszedł do łazienki, żeby wziąć prysznic, toaleta zaczęła się sama spłukiwać, a kran odkręcać i zakręcać wodę. Wszedłem do łazienki i zobaczyłem mocz w sedesie. Zacząłem na niego krzyczeć, że sobie żarty stroi. Gdy tak stałem i krzyczałem, usłyszałem spłuczkę. Po chwili kran się odkręcił i zaczęła lecieć z niego woda. Byłem przerażony! Zaczęliśmy uciekać. W biegu złapałem komórkę i ładowarkę, ale gdy stanąłem przy drzwiach, moje dłonie były puste. Otworzyliśmy drzwi do samochodu i wtedy zobaczyliśmy je w środku. To przeraziło nas jeszcze bardziej. Wzięliśmy taksówkę.
Tego wieczoru Rami wraz z kolegami nie poszli na imprezę. Pojechali do znajomego, siedzieli do 4 rano i gadali. W końcu zmęczeni postanowili rozejść się do siebie. Ramiemu doradzili, by włączył w domu telewizor i ustawił na kanał, na którym mężczyzna przez 24h czyta Koran. Tak też zrobił. W myślach przez całą noc mówił do siebie, próbując się przekonać, że wszystko, co widział, było tylko halucynacjami. A jednak wciąż słyszał głosy i ruchy. W końcu zaczął tym głosom odpowiadać. Mówił: część, salam malejkum…
Przez większość następnego dnia nie wydarzyło się nic dziwnego. Rami siedział na kanapie i oglądał telewizję. Tym razem nie był to już mężczyzna czytający Koran. Po północy zaniepokoił go dziwny kształt, który przesunął się po ścianie. – Pomyślałem, że to cień, więc poszedłem sprawdzić okna. Były zamknięte, a rolety pozaciągane. Wróciłem i zobaczyłem, że znowu coś się rusza. Poszedłem po broń. Pomyślałem, że jak się ruszy, to strzelę. Bałem się, otworzyłem drzwi do mieszkania i siedziałem w środku, ale przy samych drzwiach. Wtedy znów to zobaczyłem. Trudno opisać co to było. Wspinało się po ścianie. Strzeliłem i wybiegłem z mieszkania w samej bieliźnie. Zadzwoniłem do znajomych, opowiedziałem co się stało, chciałem, żeby przyjechali i mnie stąd zabrali. Najpierw odmówili. Wszyscy się bali. W końcu jednak przyjechali.
Rami namówił znajomych, żeby weszli z nim do mieszkania. Był jedynie w bokserkach i koszulce więc chciał zabrać jakieś ubranie. Było ich czterech. Poruszali się po mieszkaniu zbici w jedną bryłę. Osłaniali się wzajemnie niczym agenci SWAT z jakiegoś mało ambitnego amerykańskiego filmu.
– Rozumiem, że po tym co powiedziałem, możesz wziąć nas za mięczaków, ale my tacy nie byliśmy. Jeden z moich kumpli był w więzieniu, inny był policjantem, wszyscy jesteśmy dobrze zbudowani, chodzimy na siłownię, znamy sztuki walki, biliśmy się setki razy… Wtedy jednak byliśmy przerażeni. Wzięliśmy dla mnie spodnie i zwialiśmy. Następnego dnia zadzwoniłem do mamy…
Przez kilka kolejnych dni Rami nie spał w domu. Kiedy zadzwonił do mamy i opowiedział o swoich przeżyciach z ostatnich dni, ta od razu zapowiedziała swój przyjazd z egzorcystą. Przyjechała po 2 dniach z księdzem. Ksiądz modlił się a następnie orzekł: ktoś rzucił zły urok. Wziął pieniądze i poszedł.
– Pomyślałem, że nie ma dla mnie ratunku. Muszę się do tego przyzwyczaić. Starałem się żyć, jak gdyby nigdy nic, ale to było trudne. Pamiętam na przykład, jak pewnego dnia szedłem spać. Zdjąłem swój sygnet i wsadziłem do schowka na złoto. Gdy zasnąłem, przyśniło mi się, że ktoś go ukradł. Obudziłem się, sprawdziłem schowek – sygnet był. Sprawdziłem drzwi i okna – wszystko pozamykane. Poszedłem spać. Kiedy się obudziłem sygnetu nie było.
Po jakimś czasie od tych wydarzeń rodzina Ramiego wyjechała na wakacje do Egiptu. Pewnego dnia, na hotelowym korytarzu, mama Ramiego spotkała mężczyznę zmieniającego pościel w pokojach. Mężczyzna podszedł do niej i powiedział: masz trójkę dzieci; Hala i Hanan mają się dobrze, ale twój syn Rami ma kłopoty. Ktoś go przeklął.
– Byłam zszokowana – mówi mama Ramiego. Skąd ten mężczyzna znał imiona moich dzieci? Skąd wiedział, że Rami ma kłopoty?
Kiedy Rami usłyszał o przekleństwie zaczął szukać ludzi, którzy zajmują się szeroko pojętą magią. W końcu trafił na dziewczynę z Maroka.
– Dowiedziałem się o niej od dozorcy budynku, w którym mieszkałem. Poszedłem do niej i powiedziałem: słyszałem, że zajmujesz się magią, udowodnij mi. Dunia rozłożyła karty tarota, a następnie powiedziała mi, że mam przy sobie 40 dinarów – dwa banknoty po 20. Tym zdobyła moją uwagę. Potem powiedziała, także wiele innych rzeczy… Uwierzyłem jej i opowiedziałem o mojej sytuacji. Powiedziała, że mi pomoże.
Kiedy Dunia weszła do mieszkania Ramiego, od razu wyczuła złą energię. Powiedziała, że zostały rzucone dwie klątwy. Bardzo szybko znalazła sakiewkę z krwią menstruacyjną na kawałku materiału wyciętym z ubrania Ramiego, którą wepchnięto w sofę w salonie oraz sakiewkę z różnymi kamieniami i roślinami w kuchni, za szufladą. Powiedziała, że klątwy to tylko jeden problem. Innym jest skrzywdzenie demonów, które teraz odgrywają się poprzez dokuczanie.
– Prawdopodobnie podczas zmywania, kiedy użyliśmy mnóstwo gorącej wody, skrzywdziliśmy któregoś demona. Tak powiedziała Dunia. Dlatego teraz musimy załagodzić sytuację.
Dunia wróciła do mieszkania Ramiego z 7-letnią, specjalnie do tego przygotowaną kozieradką, położyła ją na węglu i zaczęła odymiać całe mieszkanie. Podczas odymiana wypowiadała słowa w niezrozumiałym dla Ramiego języku. Następnie przygotowała ciasto z oliwy z oliwek, mąki i cukru. Przyrządziła z niego słodkie kulki, które rozłożyła po kątach mieszkania. Następnego dnia rano kulek już nie było. Dunia powróciła po śniadaniu. Przyniosła wodę różaną i świeczkę. Wodę różaną wlała do sedesu. Świeczkę zapaliła w łazience, a następnie zaczęła czytać coś ze starej księgi. Kiedy świeczka się wypaliła, nie pozostał po niej nawet najmniejszy ślad.
– To pomogło na rok, ale po roku znów zacząłem wyczuwać czyjąś obecność. Zwykle, gdy spałem, czułem, że ktoś śpi przytulony do mojego boku, czasem też zabierał mi kołdrę. Pewnego dnia gdy spał u mnie kolega, obudził się uderzony kocem. Spojrzał na stojącą przy łóżku szafę, na jej górze leżały koce. Nagle zaczęły spadać, ale wyglądało to tak, jakby ktoś rzucał nimi w jego kierunku. Leciały z dużą siłą. Wtedy poprosiłem Dunię, by znów mi pomogła. Powtórzyła rytuały i demony zniknęły na dobre. Przynajmniej taką mam nadzieję…
Historia Dunii z Maroka
Dunia urodziła się w 1988 roku w Maroku. Jej imię oznacza „życie”. Jest tęgą kobietą o kręconych włosach i ciemnych oczach. Zjawiskami nadprzyrodzonymi zajmuje się od trzynastego roku życia. Od piętnastego roku życia mieszka w Jordanii.
– Gdy miałam 13 lat, weszłam do mieszkania sąsiadów, w którym kobieta właśnie wywoływała demony – mówi Dunia. Jeden z nich opętał mnie. Od tego czasu żyję z demonem. Widzę go. Czasem siedzi ze mną na kanapie. Czasem jest we mnie. Karmię go, raz w roku poświęcam dla niego zwierzę. Staram się żyć w nim z zgodzie. To dobry demon.
Jak wytłumaczyła mi Dunia, magii używa tylko do dobrych celów i tylko wtedy, gdy uważa, że to ważne. Nic bowiem nie ma za darmo. – Jeśli chciałabym wykorzystać magię na przykład do tego, żeby się wzbogacić, potem musiałabym za to zapłacić, robiąc coś złego. Oczywiście nigdy nie wiesz, jakiej zapłaty zażądają demony. Nie chcę się w to bawić…
– Po tym jak Dunia pomogła mi z klątwami oraz demonami w moim mieszkaniu, zaprzyjaźniliśmy się – mówi mi Rami. – Kiedy słyszeliśmy o ludziach, którzy zarabiają na magii, zawsze jechaliśmy to sprawdzić. Oczywiście w 90% to byli naciągacze. Dunia ich nienawidziła.
– Nie masz pojęcia, ilu ludzi udaje znawców magii, żeby wyciągnąć od ludzi kasę – mówi Dunia. I to nieważne czy ci, których naciągają, są biedni czy bogaci, zdrowi czy chorzy, czy ich na te kilka dinarów czy dirhamów stać, czy nie…
Pewnego dnia Dunia wraz Ramim poszli do człowieka, który za pomocą magii podobno umiał rozwiązać wszystkie ludzkie problemy. Za spotkanie z nim każdy musiał zapłacić 5 dinarów. Kolejka była ogromna. Większość osób stanowili ludzie chorzy, biedni i starzy. Kiedy Dunia wraz z Ramim doczekali się swojej kolejki, zadali mu kilka pytań, by sprawdzić, czy jest w stanie odgadnąć, kim są. Nie był. Myślał, że są małżeństwem i przyszli, ponieważ nie mogą mieć dziecka. Udający magika mężczyzna mówił w różnych językach i udawał, że rozmawia z demonami. To rozzłościło Dunię, która zaczęła coś szeptać. Mężczyzna zaczął się trząść, a następnie uskarżać na ból w klatce piersiowej. Dunia powiedziała mu, że jest oszustem i musi z tym skończyć. Wtedy ból odejdzie. Mężczyzna nie dawał jednak za wygraną. Będąc pod wrażeniem jej umiejętności, zaczął namawiać ją na wspólny biznes. To rozzłościło ją jeszcze bardziej. Zapowiedziała, że jeśli nie zniknie, zniszczy go. Podobno następnego dnia mężczyzna opuścił miasto.
– Pamiętam, jak w dniu urodzin Dunii miałem jechać do Syrii – mówi mi chłopak Dunii, Tarek. Przyszedłem do niej rano złożyć życzenia. Dunia właśnie gotowała. Powiedziała, żebym nie jechał, bo nie przejdę dziś przez granicę. Zdziwiłem się, nigdy nie miałem problemów, więc się uparłem, że pojadę. Powiedziała, żebym robił, jak chcę, a ona poczeka na mnie z posiłkiem. Oczywiście nie przeszedłem. Kiedy po powrocie otworzyłem drzwi do jej mieszkania, właśnie odpalała ostatnią świeczkę na torcie. Wszystko było przygotowane idealnie na moje wejście, wszystko gorące, dopiero co wyłożone, niemal co do sekundy…
Innego ze swoich przyjaciół Dunia zaskoczyła specjalnie dla niego przygotowanym zaklęciem na atrakcyjność. Zaklęcie, jak objaśniła, podobnie jak klątwa, jest miksturą specjalnych składników, odpowiednio przygotowanych i zaklętych odpowiednimi zaklęciami. Przyjaciel, dla którego szykowała zaklęcie, jest podobno niezwykle dobrym człowiekiem. Jego problem polegał jednak na tym, że w wyniku wypadku jego fizyczność zaczęła mu mocno utrudniać kontakty damsko-męskie. Dunia postanowiła mu pomóc.
– Najpierw postanowiłem sprawdzić czy to w ogóle działa. Poszedłem na uniwersytet, na którym wiele kobiet nosiło nikab. Zwykle chodzę tamtymi korytarzami, jakbym był niewidzialny. Teraz chodziłem, jakbym był ciastkiem, stekiem, portfelem… Kobiety się we mnie wpatrywały jak w obraz, chciały ze mną rozmawiać. To było niesamowite! Niestety zaledwie kilka dni później, kiedy moja mama robiła pranie, znalazła sakiewkę z zaklęciem. Strasznie na mnie nakrzyczała, że korzystam z magii. Wydaje mi się, że zniszczyła zaklęcie, w każdym razie już mi go nie oddała.
Czy magia często jest stosowana w sprawach sercowych? – pytam Dunię. W Maroku kobiety używają magii głównie do tego – odpowiada. Po czym podaje przykłady konkretnych działań.
– Jeśli kobieta chce, żeby dany mężczyzna należał tylko do niej, po stosunku z nim zabiera chusteczki, którymi się wytarli, a następnie poddaje je specjalnej obróbce, wypowiada odpowiednie zaklęcia i przyrządza w kawie. Mężczyzna musi tę kawę wypić i gotowe. Takie chusteczki z płynami przydają się także, jeśli chcemy zniszczyć relację. Wówczas należy je wsadzić do pyska zwierzęcia – zwykle bezdomnego kota lub psa – a następnie zaszyć zwierzęciu pysk. Tak długo, jak cierpi zwierzę, tak długo też cierpi para.
Jeśli kobiety mają problem z mężem, bo na przykład czepia się, że wydają za dużo pieniędzy, wówczas gotują dla niego świeżo obcięty język osła, zaklinają, a następnie podają mężowi, który po zjedzeniu zamienia się w osła. Nie dosłownie oczywiście, ale na kilka dni staje się otępiały, nic go nie obchodzi, a one mogą robić, co chcą. Najpopularniejszym składnikiem zaklęć, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, jest świeży mózg hieny, suszony w odpowiedni sposób z cukrem. Wraz ze złotem, szafranem i rtęcią, oczywiście także odpowiednio zaklinany, używany jest przez kobiety w formie tuszu do rzęs. Mężczyźni zwykle noszą go we wnętrzu sygnetu. To zaklęcie działa na wszystko. Dla ludzi stajesz się bardziej atrakcyjny, zaczynają cię słuchać, chcą z tobą współpracować, ufają ci, łatwiej jest robić biznesy itd. Magia to siła, która pomaga w codziennym życiu. To także siła, która w codziennym życiu przeszkadza.
Historia z Palestyny
– Kilka lat temu w Bajt Dżala mieszkała stara kobieta – zaczyna swoją opowieść urodzony w Palestynie Samer. Kobieta była bardzo wierząca. Miała księgę, zawierającą psalmy, które nie weszły w skład Pisma Świętego. Pracowała w ośrodku położniczym, który za małe pieniądze przyjmował porody. Korzystały z niego zwłaszcza ubogie rodziny, których nie było stać na szpital. Mój wuj był w tym ośrodku lekarzem, ale nie spędzał w nim całych dni, bowiem miał także własną praktykę. Pewnego dnia, gdy był w swoim gabinecie, przerwał badanie, przeprosił wszystkie klientki, zamknął gabinet i pobiegł do ośrodka. Kobieta, której poród przyjmowała staruszka, umierała. Wuj uratował ją. Kiedy sytuacja pacjentki była stabilna, staruszka poprosiła wuja na bok i przeprosiła za przywołanie go w taki sposób. Mówiła, że nie miała wyboru.
– Jestem głuchy – mówi Hanna, wuj Samera. Nie da się do mnie zadzwonić. W sytuacjach awaryjnych należy liczyć na cud (śmiech). – Jak jednak taki „cud” działa? Co się stało, że pan pobiegł do tego ośrodka? – pytam. – Po prostu nagle poczułem, że muszę. I tyle.
Żeby przywołać wuja Samera, kobieta skorzystała z księgi – pierwszy i ostatni raz. Sama mówiła o tym zdarzeniu, że wysłała po niego anioły. Tuż przed śmiercią księgę przekazała Hannie.
– Wuj skorzystał z tej księgi dwa razy. Raz, żeby ją wypróbować. Drugi raz, żeby uratować życie mojej matki.
– Pamiętam to jak dziś – mówi mi syn Hanny. Siedzieliśmy na kanapie, mama trzymała biblię, na Biblii leżał stary wielki klucz. Tata czytał coś z księgi, a mama mogła zadawać pytania. Jeśli odpowiedź na pytanie będzie twierdząca, klucz miał się poruszyć zgodnie ze wskazówkami zegara. Jeśli przecząca w przeciwną stronę. Nigdy nie zapomnę tego wirującego klucza… Wszyscy byliśmy zszokowani.
– Moja mama miała guz piersi, była przerażona – mówi mi Samer. Byłem z nią kiedy poszła do wuja. Wuj wyciągnął księgę i zaczął z niej czytać. Pamiętam, jak powiedział, że dla nikogo innego by tego nie zrobił. Przy następnym badaniu guza już nie było.
– Mama Samera miała bardzo ciężkie życie. Jej mąż pił, bił ją i przegrywał rodzinny majątek przez hazard. Robił burdy, zwłaszcza po pijaku na rodzinnych imprezach. Wciąż ją upokarzał. Kiedy dowiedziała się, że ma guza, była załamana. Ojciec uznał, że trzeba jej pomóc.
Nigdy później Hanna nawet nie dotknął księgi. – Pomogła uratować dwa życia. Czy można prosić o więcej? – mówi.
**Dziennik Opinii nr 91/2016 (1241)