Świat

Czekając na fight club. Zuckerberg kontra Musk, republikanie kontra demokraci

Spodziewana fizyczna walka między dwoma globalnymi kogutami – Elonem Muskiem i Markiem Zuckerbergiem – jest dobrą metaforą sporu między republikanami a demokratami. Kibicujemy mniejszemu złu, dziwiąc się, jak nisko upadliśmy.

Podczas gdy szef Facebooka, Instagrama i Threads („nowego Twittera”) oraz szef „starego” Twittera i Tesli dogadują, gdzie będą się napierdalać – w Koloseum czy w amerykańskim koloseum (Vegas), w Waszyngtonie parno i niewesoło. Temperatury biją historyczne rekordy, a Nowy Jork nie może oddychać, zaczadzony dymem z płonących lasów Kanady.

Jednym z najciekawszych zjawisk ostatnich dni są medialne próby wylansowania nowej partii, która ma być środkiem pomiędzy demokratami i republikanami. Powszechnie panuje opinia, że polaryzacja polityczna w Stanach jest ogromnym problemem. Ja uważam, że różnica między demokratami a republikanami jest za mała. Nie ma w czym wybierać.

Nowa partia, jeśli zyska widoczność, stanie się solą w oku zarówno demokratów, jak i republikanów. Ale mało kto wierzy, że jakakolwiek „trzecia droga” ma szansę na wygraną w USA. Wielu już próbowało, a udało się tylko raz – w 1854 zwyciężyła Partia Republikańska, po tym, jak Partia Wigów po prostu zdechła w konwulsjach.

USA: 50 lat odbierania prawa do aborcji

„Trzecia droga” może za to poważnie zaszkodzić kandydatom obydwu głównych partii i przyczynić się do wygranej kogoś, kto nie wygrałby w starciu jeden na jeden – tak było np. w przypadku Rossa Perota w latach 90. ubiegłego wieku.

Nowy projekt polityczny nazywa się Forward (Naprzód) i nie wiadomo o nim zupełnie nic, bo twórcy uważają, że to za wcześnie, by zabierać głos w sprawie programu. Twarzami partii są póki co Andrew Yang (były kandydat na prezydenta USA i na burmistrza Nowego Jorku) oraz była gubernatorka stanu New Jersey, Christine Todd Whitman.

Partia Forward nie ogłosiła jeszcze swojego kandydata na prezydenta, więc nie wiadomo, czy np. popiera aborcję albo powszechny dostęp do broni. Rzecznicy zapewniają za to, że posiada „zdrowy rozsądek”.

Tuberville i „zaraza aborcji”

W Waszyngtonie jednym z głównych zmartwień jest obecnie blokada wojskowych awansów przez jednego z senatorów z Alabamy, Tommy’ego Tuberville, który trzyma w szachu setki karier, próbując walczyć z „zarazą aborcji”. Sprzeciwia się wprowadzonym przez amerykańskie siły zbrojne (po obaleniu konstytucyjnego prawa do przerywania ciąży w 2022 roku) reguł, które pozwalają wojskowym planującym aborcję na wzięcie płatnego urlopu. Wojsko pokrywa koszty podróży do innego stanu, ale nie płaci za zabieg – Tuberville uważa, że przyczynia się do mordowania niewinnych dzieci. Wśród samych wojskowych słychać głosy, że podczas moralnej i finansowej wojny z Rosją takie zagrania ze strony republikanina i patrioty są po prostu nie do pomyślenia.

W USA konserwa trzyma się mocno

Już wcześniej Tuberville zabłysnął kilkoma interesującymi wypowiedziami w mediach, między innymi oświadczając, że „biały nacjonalista” to po prostu dobry Amerykanin, a przy innej okazji ubolewając nad ideologicznymi czystkami w siłach zbrojnych, gdzie za pomocą rozmaitych programów próbuje się wyłapać – i zreformować – potencjalne ciągoty faszystowskie i rasistowskie.

Republikanin rozmawia z „wrogimi mediami”

Kongres przygotowuje się na kolejną rundę walki o budżet, która wystartuje pod koniec września. Kością niezgody będzie krytykowana przez niektórych republikanów pomoc finansowa dla Ukrainy, ale też – po drugiej stronie – planowane przez republikanów dalsze restrykcje uderzające w środowiska LGBT i dostęp do aborcji.

Prawybory w Partii Republikańskiej, które stanowią pierwszą fazę wyborów prezydenckich, idą bardzo opornie. Mimo ogromnych pieniędzy, które za nim stoją, Ron DeSantis, gubernator Florydy, unika potyczek z Donaldem Trumpem, z dnia na dzień kurcząc się w oczach walecznych prawicowych populistów. W ostatnich tygodniach zaczął zmieniać strategię i odbył pierwszą długą rozmowę ze znienawidzonymi przez siebie mediami – reprezentowaną przez Jake’a Tappera stacją CNN.

„Zagrożenie numer jeden, jeśli chodzi o stosunki zagraniczne, to Chiny” – powiedział DeSantis, gdy Tapper zapytał go o Rosję i Ukrainę. I dodał: „Zagrożeniem jest także to, że nie jesteśmy w stanie obronić swojej własnej granicy (południowej – przyp. aut.), przez którą kartele pchają fentanyl. Jeśli chcesz być silny za granicą, najpierw musisz być silny u siebie w domu”.

Prawa kobiet w USA: znikąd nadziei?

DeSantis powiedział, że Europą muszą się zająć Europejczycy, zaś USA skupić na Chinach i Pacyfiku. Zapewnił, że może pomóc w zakończeniu tego konfliktu, ale nie będzie opróżniał amerykańskich zasobów wojskowych, wysyłając je do Ukrainy czy Tajwanu. Można się domyślać, że Trump stoi w tej sprawie na podobnym stanowisku.

Gubernator Florydy zasugerował też, że jeśli demokraci wygrają następne wybory prezydenckie, „unarodowią” aborcję. DeSantis poparł Tuberville’a i zapowiedział, że nie pozwoli na „aborcyjny turyzm” w amerykańskich siłach zbrojnych.

Amerykanie wybierają zwycięstwo

We wtorek 18 lipca specjalna komisja przy Kongresie ogłosiła kolejne oskarżenia wobec Trumpa, tym razem związane z niesłynnym atakiem na Kapitol. Wydaje się jednak, że wszelkie działania wymierzone w byłego prezydenta w oczach republikańskich wyborców umacniają jego pozycję jako męczennika.

Na razie nie wiadomo, czy stanie do pierwszej debaty w republikańskich prawyborach (23 sierpnia). Jednym z maluczkich, którzy – choć nie mają żadnych czas – starają się dopchać do koryta, jest wygadany koleś nazwiskiem Vivek Ramaswamy.

Sądne dni w USA. Afroamerykanie tracą punkty w rekrutacjach, studenci muszą spłacić pożyczki

Ten dobiegający czterdziestki konserwatysta z indyjskimi korzeniami, pochodzący z Chicago, uważa, że USA to najlepszy i najważniejszy kraj na świecie. Jest żonatym i dzieciatym prawnikiem po Harvardzie i Yale oraz założycielem firmy biofarmaceutycznej Roivant Sciences. Ramaswamy bazuje przede wszystkim na swoim własnym majątku, próbując przyciągać wyborców. „Amerykanie nie wybierają bycia ofiarami. Amerykanie wybierają zwycięstwo. I dlatego zwyciężymy w tych wyborach” – przekonuje.

„Wypierdalaj z samochodu”

Tymczasem prawica przestała się podniecać Hunterem Bidenem i zaczęła się podniecać siódmym, nieoficjalnym wnukiem Bidena. Albo wnuczką. W każdym razie dzieckiem, którego podobno nie uznaje.

Jednocześnie w mediach pojawił się materiał audio, w którym słyszymy „wiązanki”, jakimi obecny prezydent raczy – czy też raczył – swoich przełożonych. Gdy młody pomocnik przypomniał mu, że według terminarza czas wykonać parę telefonów do politycznych sponsorów (lwia część kalendarza amerykańskich polityków), Biden odparł: „Get the fuck out of the car” (wypierdalaj z samochodu – tłum. red.). Rozmowa datowana jest na 2008 rok i pokazuje, że wbrew pozorom politycy nienawidzą notorycznego żebrania o kasę, wpisanego w amerykański system, tak samo jak amerykańscy wyborcy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij