Muzyka, Świat

Czas zjeść bogaczki? Na pewno przestać je podziwiać. Nawet ciebie, Taylor

Najbardziej rozpoznawalną aktywistką ruchu klimatycznego jest 19-letnia Greta Thunberg. Czołową trucicielką planety wśród celebrytek – Taylor Swift. Odrzutowiec piosenkarki emituje więcej CO2 niż niektóre afrykańskie kraje rocznie. To przygnębiające, że idolką nastolatek jest zwykle ta druga.

Powinnam się cieszyć z tego, że o katastrofie klimatycznej piszą dziś nawet portale plotkarskie. Ale nie ma niczego wesołego w fakcie, że gwiazdy latają po zakupy samolotami i w kilka miesięcy generują więcej emisji gazów cieplarnianych niż mieszkańcy niektórych krajów afrykańskich przez cały rok.

Nie tak dawno za bezmyślność w korzystaniu ze swoich ekonomicznych i szkodliwych środowiskowo przywilejów fala słusznej krytyki wylała się na Kylie Jenner, która wrzuciła zdjęcie dwóch prywatnych odrzutowców (jeden należy do jej partnera, Travisa Scotta, który jest raperem) na Instagrama z podpisem: „Bierzemy mój czy twój?”.

Potem okazało się, że jej podróż w przestworzach trwała… zaledwie 17 minut. Tym samym przyrodnia siostra równie często wybierającej transport lotniczy Kim Kardashian, zyskała nowy przydomek: klimatyczna kryminalistka. Nie wiem, jak wam, ale mnie się podoba, że nazywamy zbrodnie przeciwko ludzkości i planecie po imieniu.

Parę dni temu oburzenie wzbudziła z kolei lista opublikowana przez firmę Yard zainspirowaną działalnością twitterowego konta CelebJets. Na szczycie znanych i lubianych sław, które dorobiły się własnego jeta i korzystają z niego na potęgę, znalazła się piosenkarka Taylor Swift. Należąca do niej maszyna odbyła od początku tego roku do końca lipca 170 lotów i wygenerowała ślad węglowy wielkości 8293,54 ton. To jakieś 1184,8 razy więcej niż całkowita roczna emisja przeciętnego człowieka.

Samolot linii AirAsia z wizerunkiem amerykańskiej piosenkarki, Taylor Swift. Fot. M Radzi Desa/Wikimedia Commons

Wiecie, jak wokalistkę usprawiedliwiał jej rzecznik? Klasycznie zrzucił winę za liczbę lotów na innych, twierdząc, że odrzutowiec jest często wypożyczany, a więc nie podróżuje nim wyłącznie artystka. Aha, skoro tak, to nie ma problemu.

Ironizuję, bo oczekiwałabym raczej skruchy, a nie tanich wymówek. Ciekawe, czy równie żenujące oświadczenia wydadzą PR-owe drużyny takich gwiazd, jak Jay-Z, Oprah Winfrey czy Steven Spielberg, którzy znaleźli się w pierwszej dziesiątce rankingu Yarda.

Bogacze śmieją się nam w twarz

O tym wiadomo od dawna. Ale patrząc na to, że wciąż znajdują się osoby, które ich bronią, wierzą w sprawiedliwość wolnego rynku i uznają zaglądanie znanym ludziom do portfeli za skandal (pamiętacie, jak wszyscy zrugali Maję Staśko za to, że wytknęła Robertowi Lewandowskiemu pokazywanie się w zegarku o wartości mieszkania w czasie pandemii, gdy sporo ludzi straciło środki do życia?), muszę przypomnieć: najzamożniejsi ponoszą największą odpowiedzialność za klęskę klimatyczno-ekologiczną i emitują najwięcej gazów cieplarnianych. Ale to najbiedniejsi ucierpią na tym najbardziej.

Lewandowski jako produkt, kibice jako klienci

Nie zapraszam do dyskusji, lecz do lektury raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Klimatu (IPCC), który o tym wspomina, oraz World Equality Report, pokazującego, że również śpiący na pieniądzach Polacy coraz bardziej doganiają zagranicznych krezusów pod względem produkcji emisji na głowę.

A wy co, dalej lajkujecie zdjęcia Lewandowskich z wnętrz luksusowych wynajmowanych samolotów? Nawet mi was… no dobra, jednak mi was żal, bo wolałabym, żebyśmy wszyscy byli w stanie zatrzymać fatalne skutki zmiany klimatu, zwłaszcza że te dają o sobie znać coraz mocniej.

Ostatnio pisałam o śmiertelnych żniwach fal upałów spowodowanych skokiem globalnej temperatury, Jacek Olender z kolei na naszej stronie informował, że gorące lato i „brak opadów spowodowały suszę, która przyczyniła się do największych od czasu bombardowań z II wojny światowej pożarów w Londynie”.

Przez ogień trawione są także kolejne połacie USA, w tym również rezydencje bogaczy. Ale nie słyszałam o tym, by ktokolwiek z nich zrezygnował z latania, podczas gdy „zwykłym”, niezamożnym ludziom mówi się, że mają czelność jeździć zatruwającymi powietrze starymi samochodami, palą w piecach tym, na co ich stać, i ruga za to, że nie przestali używać słomek. W tym miejscu przypomnę tylko, że zanieczyszczenie plastikiem czy toksynami a emisje gazów cieplarnianych to dwie różne sprawy.

Ale skoro już przy słomkach jesteśmy, to dodam, że stanowią one niecały promil śmieci lądujących w morzach i oceanach. Prawie połowę natomiast sieci rybackie, co tylko przypomina nam o tym, że konsumpcja istot żyjących w wodzie jest wybitnie nieekologiczna. Tylko znów – ja nie jem ryb, osoba zarabiająca najniższą krajową nie ma za co kupić owoców morza, ale co z tego, skoro Kylie Jenner zamawia najdroższe sushi na śniadanie, a na przykład znana w Polsce publicystka, Agata Passent, śmieszkuje sobie ochoczo, że za wszystkożerność weganie już „kręcą na nią bat”.

Jak mamy wierzyć, że nasze starania mają sens? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale to nie sprawi, że zacznę znowu jeść mięso i jeździć autem.

Indywidualizacja winy za katastrofę klimatu – jeszcze większe świństwo, niż myślisz

O ile jednak obyczaje celebrytki znanej z tego, że jest znana, czy autorki wybitnie boomerskich felietonów mnie nie zaskakują, o tyle do Taylor Swift żywiłam więcej ciepła.

Wcale nie dlatego, że lubiłam jej piosenki, tylko z powodu postawy wobec seksizmu w branży rozrywkowej. Skala lotów nie sprawiła, że przestałam wierzyć w jej feministyczne aspiracje, ale pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego mam problem z popfeminizmem i jaki ma to związek z klimatem oraz ekologią. Ale zacznijmy od początku.

Popfeminizm Miss Americany

Kariera Taylor Swift jest albo spełnieniem amerykańskiego snu, albo jego staranną reżyserią – zależy, kogo spytać. Wszyscy jednak z pewnością są zgodni co do tego, że długowłosa blondynka o delikatnej urodzie, grająca coś pomiędzy country i popem to ideał, który miał zadowalać zarówno nastolatki z Nashville, jak i te z Nowego Jorku.

I faktycznie, Swift z gitarą pod pachą długo podbijała serca wszystkich, a z czasem stała się najlepiej zarabiającą wokalistką w branży, która czasami potrafiła też pokazać swój nieprzesadnie ostry, ale jednak emancypacyjny pazur, przez co do Miss Americany – jak ochrzcił ją Netflix w dokumencie o tym samym tytule – wkrótce przylgnęło też sporo skandali.

Nie z Taylor Swift takie numery

Głównie takich, w których wytykano jej niestałość w uczuciach (bo przecież kobieta powinna wziąć ślub z pierwszym facetem, w którym się zakochała), wagę i to, że jest trudna we współpracy, bo stawiała granice, np. wtedy, gdy za pośladek złapał ją nieproszony o to radiowy DJ.

Publiczna i trudna walka o godność kobiety sprzeciwiającej się molestowaniu i ocenom sprawiła, że dla niektórych piosenkarka stała się nawet ikoną feminizmu (umieszczoną pewnie w tym samym popfeministycznym ikonostasie co Beyonce), ładne sweterki zamieniła na skórzany albo lateksowy kombinezon (np. w wiele mówiącym o tej transformacji teledysku do Bad Blood), a z czasem odważyła się swój raczej ugrzeczniony i apolityczny wizerunek zmienić na taki, w którym idzie dalej i otwarcie wspiera osoby LGBT+ oraz krytykuje Donalda Trumpa.

Chciałoby się powiedzieć – anioł, nie dziewczyna. Owszem, latająca na chmurce sławy Taylor Swift jest częścią pięknego, amerykańskiego snu. Gdy jednak zejdziemy na Ziemię i odkryjemy, że nie wszystko złoto, co sygnowane znaczkiem flagi USA oraz generującej zyski popularności, american dream stanie się koszmarem odklejenia od rzeczywistości, przed którą Taylor Swift i podobne do niej gwiazdy, celebryci i inne osoby wiodące bajecznie bogate życie, starannie bronią wnętrza prywatnych odrzutowców.

Jako widzowie tego sztucznego spektaklu możemy odnieść wrażenie, że karmienie ich uwagą nie ma żadnych przykrych konsekwencji i ukrytych kosztów. Zachwycamy się ich talentami, czerpiemy przyjemną guilty pleasure, śledząc ich romanse i konflikty, chcemy stawiać pomniki, gdy od czasu do czasu zachowają się jak ludzie, zauważą coś więcej niż czubek własnego nosa, podreperują dobry PR paroma czekami na rzecz dzieci i przyczepią sobie przypinkę z tęczą lub napisem I’m a feminist. Problem w tym, że właśnie oni bezczelnie i bezmyślnie gotują nam największą z możliwych katastrof.

I niestety obawiam się, że popfeminizm w takiej formie, w jakiej lansują go znane piosenkarki, modelki czy aktorki, tego nie zmieni. Bynajmniej nie dlatego, że jest mało akademicki, mówi prostym, by nie powiedzieć: łopatologicznym językiem, czy ma słodką, dziewczęcą oprawę. Przeciwnie – chciałabym, by dążenie do równości faktycznie dotyczyło wszystkich, a nie wyłącznie zamożnych, uprzywilejowanych kobiet, zaś dziewczyńskość przestała być deprecjonowana kosztem tej „fajniejszej chłopackości”. Koleżanki i koledzy z redakcji na pewno wam też potwierdzą, że róż to mój ulubiony kolor, który najchętniej łączę z cekinami i brokatem.

Eko, a nie ezo. Kim są feministki, które ocalą świat?

Mój problem z tą odsłoną batalii o równouprawnienie polega na tym, że lansuje postawę girlboss, która nie ogląda się na słabszych od siebie, a jej styl życia jest wybitnie nieekologiczny i mało siostrzeńczy. W takim popfeminizmie więcej jest miejsca na sprzedaż produktów i lansowania nawyków konsumenckich niż na faktyczną walkę.

W jaki sposób bowiem słuchanie i opowiadanie historii sukcesów białych, pochodzących z dobrych rodzin kobiet jest inspirujące? Jak mają do nich aspirować i odnosić się młode dziewczyny, które za parę lat będą musiały walczyć o dostęp do wody? W obliczu katastrofy klimatycznej nie wyobrażam sobie feminizmu bez dostrzeżenia podmiotowości przyrody. Żadne prawo, które sobie wywalczymy, nie będzie miało racji bytu na spalonej planecie.

Kupowanie kolejnego, niepotrzebnego T-shirtu z napisem Girl power zwykle wiąże się z wyzyskiem naszych sióstr z bangladeskich czy chińskich szwalni, a przemysł modowy (obok paliwowego i spożywczego) to jedna z najbardziej wyniszczających środowisko branż. Globalne ocieplenie uderzy we wszystkich, także w najzamożniejszą część społeczeństwa, ale dotkliwość jego skutków nie ma w sobie nic z równości.

O ile ja, która nigdy nie dorobi się własnego mieszkania, a co dopiero odrzutowca, i Taylor Swift z uwagi na szczęście zamieszkiwania globalnej Północy, będziemy skutki zmian klimatu odczuwać w miarę (choć to nie jest przesądzone) łagodnie, o tyle kobiety z Południa nie mają już tyle szczęścia, bo wiele z nich od lat cierpi, choruje albo umiera z powodu braku warunków do życia w miejscach zniszczonych przez susze, ekstremalne zjawiska pogodowe, upały i wynikający z tego powodu głód, brak wody czy nasilającą się w takich okolicznościach przemoc oraz wyzysk.

Dlatego zamiast piosenek Taylor Swift bardziej polecam wam posłuchać przemówień takich aktywistek, jak Natalie Isaacs, Isra Hirsi, Flavia Nakabuye, Greta Thunberg i Penelope Lea. A już najbardziej zachęcam Wwas do obejrzenia, jak polskie działaczki klimatyczne, Wiktoria Jędroszkowiak i Dominika Lasota, masakrują wspierającego paliwa kopalne Emmanuela Macrona (widowisko lepsze niż wszystkie teledyski Taylor razem wzięte) i jeżdżą pociągami(!) po Europie, domagając się od decydentów zdecydowanej reakcji na trwający kryzys.

Kasa na klimat jest, ale rząd nie wie, jak mądrze ją wydać

Dla mnie to one są prawdziwymi gwiazdami. Nie zachęcam zatem do tego, by zjadać bogaczy, ale może warto zagłodzić ich brakiem naszej uwagi?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij