Świat

Chile: kolejna przegrana rewolucja

Alterglobaliści, Arabska Wiosna, Oburzeni w Europie i ruch Occupy w USA – od początku wieku każdy ludowy bunt kończy się klęską. Teraz przyszła kolej na Chile, gdzie żeby posłać dziecko do szkoły, trzeba wziąć kredyt w banku. Jak to możliwe, że Chilijczycy odrzucili obywatelski projekt nowej konstytucji?

6 września miał być kamieniem milowym w nowoczesnej historii Chile, ukoronowaniem trwającego trzy lata procesu transformacji kraju, który miał na zawsze zerwać z krwawym dziedzictwem wojskowej dyktatury Augusto Pinocheta. Zakładano, że historyczne referendum konstytucyjne odmieni oblicze Chile i przekształci w kraj, w którym to godność człowieka będzie wyznacznikiem politycznego kierunku i priorytetem dla rządzących.

Niestety, 62 proc. głosujących w referendum opowiedziało się przeciwko zaproponowanym rewolucyjnym zmianom. Dlaczego?

To nie 30 pesos, to 30 lat

Historia chilijskiego przebudzenia ma swój początek 6 października 2019 roku, kiedy studenci z Santiago rozpoczęli bunt przeciwko podwyżce biletów na przejazd stołecznym metrem. 30 pesos, około 15 groszy, okazało się ostatnią kroplą, która ostatecznie przepełniła czarę goryczy społecznego niezadowolenia i spowodowała wybuch rewolucji, która błyskawicznie rozlała się po całym kraju. Na wiele miesięcy ulice zapełniły się manifestantami żądającymi głębokich reform społecznych.

Głównym powodem wybuchu zamieszek były głębokie nierówności społeczno-ekonomiczne, których źródłem jest konstytucja z 1980 roku. Dokument spisany za czasów dyktatorskich rządów Augusto Pinocheta był klejnotem koronnym neoliberalnego eksperymentu gospodarczego, którego ofiarą padło Chile po przejęciu władzy przez wojskową juntę w 1973 roku. Skrajnie kapitalistyczna Karta Praw zakładała minimalną ingerencję państwa w wewnętrzny rynek kraju, co spowodowało powszechną prywatyzację najważniejszych gałęzi gospodarki i przekazanie w prywatne ręce krajowych i zagranicznych inwestorów, m.in. ochrony zdrowia, edukacji, systemu emerytalnego, transportu i źródeł wody pitnej.

Tu narodził się neoliberalizm i tutaj umiera

Wprowadzona przez Pinocheta konstytucja mimo serii kosmetycznych zmian i przekształceń obowiązuje do dziś, co sprawia, że społeczeństwo chilijskie jest obecnie jednym z najbardziej nierównych pod względem przychodów na świecie. Według danych Krajowego Instytutu Statystycznego 80 proc. Chilijczyków nie jest w stanie pokryć wydatków swoją comiesięczną wypłatą.

Wysokie koszty życia skazują ich na dobieranie kolejnych kredytów. Według danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która zrzesza 37 najbardziej rozwiniętych demokratycznych państw świata, Chile zajmuje pierwsze miejsce pod względem nierówności ekonomicznych spośród wszystkich członków grupy.

Idzie nowe

W wyniku wielomiesięcznego paraliżu kraju ówczesny prezydent Sebastian Piñera rozpoczął proces, który miał zaowocować spisaniem nowej konstytucji. 25 października 2020 roku przeprowadzono ogólnokrajowe referendum, w którym prawie 80 proc. społeczeństwa opowiedziało się za zmianą ustawy zasadniczej.

Do przygotowania nowej oddelegowano wyłonionych w powszechnych wyborach specjalistów i działaczy społecznych, tworzących specjalne Zgromadzenie Konstytucyjne. Nowy dokument miał powstawać z udziałem osób świadomych potrzeb społeczeństwa, a bez udziału skorumpowanych polityków i powiązanych z obecną władzą rządowych ekspertów.

Projekt nowej konstytucji miał łączyć w sobie szereg postulatów, o które walczyło chilijskie społeczeństwo. Gwarantował swobodny, darmowy dostęp do edukacji i powszechnej opieki zdrowotnej, równość płci i legalizację aborcji. Zwiększał uprawnienia w dziedzinie ochrony przyrody, zakazując m.in. działalności górniczej na obszarach prawnie chronionych oraz oddawał sprywatyzowane wcześniej źródła wody pitnej w ręce narodu. Przekształcał kraj w Republikę Parytetową, co gwarantowało równe zatrudnienie kobiet i mężczyzn w organach państwowych.

Chile miało przyjąć status państwa wielonarodowego, co gwarantowało specjalne prawa zamieszkującym je 11 grupom etnicznym (15 proc. społeczeństwa) – autonomia miała dotyczyć np. sądownictwa, nadania ich językom lokalnego statusu urzędowego czy prawa własności do surowców naturalnych znajdujących się na ich ziemiach.

W Chile podział na lepszych i gorszych jest nie tylko ekonomiczny, ale też rasowy

Scentralizowany senat miała zastąpić Izba Regionów działająca we współpracy ze stołecznym Kongresem złożonym ze 155 deputowanych, w którym swe przedstawicielstwo miały otrzymać mniejszości etniczne i seksualne.

Wraz z przyjęciem nowej konstytucji Chile miało się stać socjalno-demokratycznym państwem prawa, którego zadaniem będzie dbanie o powszechne dobro wszystkich obywateli, zapewnienie im równego startu w życiu, niezależnie od obecnej sytuacji socjoekonomicznej.

Klęska konstytuanty

Wynik niedzielnego referendum, przy rekordowej frekwencji (99 proc. – udział w referendum był obowiązkowy), nie pozostawia jednak złudzeń: większość elektoratu podeszła krytycznie do propozycji sformułowanej przez lewicowy Konwent Konstytucyjny. Projekt rewolucyjnego dokumentu został odrzucony we wszystkich 15 okręgach Chile.

Szeroko zakrojona kampania w środkach masowego przekazu, takich jak telewizja, radio czy media społecznościowe, nie pozostawiła na projekcie suchej nitki. Pojawiały się hasła o powrocie komunizmu i nowej Wenezueli, oskarżenia o chęć odbierania prywatnych domów czy ziemi i przekazywania ich zagranicznym imigrantom, a proaborcyjne hasła i postulaty edukacji seksualnej utożsamiano z zamachem na wiarę w Boga i tradycyjny model rodziny.

Przeciwko nowej konstytucji opowiedziały się nie tylko kręgi konserwatywnej prawicy (należy pamiętać, że Kościoły katolicki i ewangeliczny posiadają bardzo duże wpływy w chilijskim społeczeństwie i mają niezwykle konserwatywny charakter), lecz także środowiska związane z centrum i umiarkowaną lewicą. Powszechną obawę budził projekt decentralizacji kraju oraz przekazania nadmiernej autonomii w ręce mniejszości etnicznych.

Winą za taki odbiór dokumentu można z pewnością obarczyć źle przygotowaną kampanię promującą referendum, polegającą głównie na dosłownym cytowaniu wybranych fragmentów projektu. Znaczna część społeczeństwa nie rozumiała ich właściwego znaczenia – dały o sobie znać głębokie braki w edukacji. Skomplikowany prawniczy język zdecydowanie przegrywał z propagandowymi hasłami przeciwników konstytucji, którzy w populistyczny sposób, używając kłamstw, dezinformacji i manipulacji, stawiali poszczególne postulaty w negatywnym świetle.

Bronią ziemi przed najazdem koncernów. Państwo nazywa ich terrorystami

Ogromny wpływ na odbiór projektu miał fakt, że większość mediów w Chile znajduje się w prywatnych rękach wąskiej garstki oligarchów powiązanych z poprzednim rządem, którzy są bezpośrednim beneficjentem obecnego porządku. Chile rozciąga się na przestrzeni 5 tys. kilometrów i wiele rejonów kraju nie ma dostępu do więcej niż jednego źródła informacji. Mieszkańcy górskich rejonów południa i pustynnej północy mają dostęp wyłącznie do lokalnych, prywatnych stacji radiowo-telewizyjnych, z których stale płynął jednostronny przekaz: nowa konstytucja to zamach na wolność, narodową integralność i wielowiekową, katolicką tradycję kraju.

Co przyniesie jutro?

Upolityczniona kampania prowadzona przez skrajnie prawicowe środowiska i porażka referendum rzuciła cień na słuszność działań 35-letniego Gabriela Borica – najmłodszego prezydenta w historii Ameryki Łacińskiej. Jego zwycięstwo w ubiegłorocznych wyborach oraz sformowanie rewolucyjnego rządu niezwiązanych z wielką polityką ekspertów – 14 z 24 ministrów to kobiety, a siedem osób nie miało ukończonych 40 lat – uznano za wolę narodu zmęczonego skostniałym systemem, w którym o losach kraju decyduje grupa starszych biznesmenów w garniturach, niemających pojęcia o realnych problemach większości społeczeństwa.

Dzień po referendalnej klęsce Boric wymienił sześciu ministrów ze swojego rządu i ogłosił natychmiastowe przystąpienie do pracy nad nową, bardziej umiarkowaną wersją konstytucji. Ze względu na rozdrobnienie sił w kongresie i największą polityczną polaryzację w najnowszej historii nadchodząca konfrontacja porewolucyjnych postulatów z potrzebą wypracowania licznych kompromisów może sprawić, że proces powstawania kolejnego projektu wydłuży się o kolejne lata.

35-letni lewicowiec prezydentem Chile

czytaj także

35-letni lewicowiec prezydentem Chile

Magdalena Krysińska-Kałużna

Mając świadomość, że sondaże od dawna zapowiadały odrzucenie proponowanego dokumentu, chilijski kongres zatwierdził kilka tygodni temu obniżenie kworum niezbędnego do przyjęcia nowej propozycji konstytucji do czterech siódmych głosujących ustawodawców. Społeczno-ekonomiczny kryzys wywołany najpierw rewolucją, a potem epidemią koronawirusa może spowodować przekazanie prac nad nowym dokumentem w ręce autorytetów ze świata nauki i doświadczonych polityków, którzy z pewnością zrezygnują z najbardziej kontrowersyjnych postulatów dotyczących państwa wielonarodowego czy własnego sądownictwa dla mniejszości etnicznych.

Rewolucja traci impet

Nowa konstytucja miała być zwieńczeniem długiego i brutalnego procesu, który spowodował śmierć ponad 30 osób i na wiele miesięcy zapełnił chilijskie szpitale tysiącami rannych. Wysoki komisarz ONZ, który przybył w listopadzie 2019 roku do Chile badać doniesienia o łamaniu praw człowieka przez agentów rządowych, oskarżył policję o stosowanie tortur, gwałty i nieuzasadnioną brutalność względem pokojowo manifestujących ludzi.

Do podobnych wniosków doszli przedstawiciele Amnesty International, którzy jasno stwierdzili, że przyzwolenie na użycie przemocy na tak szeroką skalę miało stanowić element instytucjonalnej polityki rządu, który starał się ponad wszystko rozpędzić manifestacje i przywrócić porządek w kraju, nawet za cenę naruszenia nietykalności cielesnej obywateli, których poprzysiągł chronić.

Chile: krach wolnorynkowej dystopii

Celem konstytuanty była poprawa jakości życia wszystkich obywateli kraju, w którym każdy uzależniony jest od kredytów bankowych branych po to, by zyskać dostęp do edukacji czy otrzymać podstawową pomoc medyczną. Być może odrzucony właśnie projekt nie był tym najlepszym, demokratycznie doskonałym dokumentem, z pewnością jednak był bezprecedensową próbą poprawy warunków bytowych osób najbardziej poszkodowanych przez polityczną rzeczywistość, która nie gwarantuje wszystkim równego startu i sprawiedliwości społecznej.

Coraz częściej słyszy się, że rewolucja traci impet. Ludzie, którzy utworzyli nowy rząd i weszli do polityki z ideami zmiany szkodliwego, niesprawiedliwego systemu, będą teraz zmuszeni do szukania konsensusów ze światem politycznych układów, biznesu i globalnej finansjery. Czy walka o wpływy i międzypartyjne podziały spowoduje, że hasła walki o godną przyszłość dla narodu pozostaną jedynie frazesami z rewolucyjnych sztandarów? To pokaże przyszłość. Dziś w Chile coraz częściej mówi się, że w niedzielnym referendum nie ma zwycięzców – są tylko przegrani.

**
Daniel Brusiło – fotograf, antropolog kulturowy, podróżnik. Zafascynowany krajami Ameryki Łacińskiej i relacją, która łączy teraźniejszość z ich przeszłością.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij