Unia Europejska

Sutowski: Jak Merkel pozostała oszczędną gospodynią domową

A miała szansę wejść do panteonu wielkich europejskich konserwatystów.

Kanclerz Merkel może już „z pełnym przekonaniem” zalecić Bundestagowi podjęcie rozmów o pakiecie pomocowym dla Grecji. Minister Trzaskowski się cieszy (choć ubolewa, że „szkoda tylu zmarnowanych miesięcy”), a Donald Tusk obwieszcza, że „najtrudniejszy krok jest za nami”.

Czy faktycznie mamy się z czego cieszyć? Chyba niespecjalnie. Nikt się tak bardzo nie pomylił w ocenie sytuacji jak premier Malty, który stwierdził: „Porozumienie to mały krok dla Grecji, ale wielki dla eurogrupy”. A przecież jest dokładnie odwrotnie. Premier Tsipras został postawiony pod ścianą, a niemiecki rząd przeforsował swoją opcję niemal w całości – i marne to dla Greków pocieszenie, że „tymczasowy Grexit” okazał się raczej chwytem negocjacyjnym niż realną propozycją, a fundusz prywatyzacyjny będzie miał siedzibę w Atenach zamiast w Luksemburgu.

Przebieg negocjacji wskazuje wyraźnie, że celem liderów UE było zgniecenie oporu Greków, a nie kompromis.

Eliminacja Varoufakisa z rozmów miała wymiar nie tylko symboliczny (poświęcono „radykała”), ale i pragmatyczny – poprzedni minister finansów Grecji, mimo ostrej retoryki, był bowiem „euroidealistą”. Pragnął utrzymania swego kraju w strefie euro, ale przy założeniu, że powinna ona ulec transformacji – w zgodzie z logiką optymalnej unii walutowej, tzn. obejmując uwspólnotowienie długów oraz wspólny nadzór bankowy i finansowy. Autor Globalnego minotaura chciał zatem strefę euro zmieniać; jego następcy bliższa jest opcja take it, or leave it. I oto, jak się zdaje, chodzi właśnie „opcji niemieckiej”.

Wolfgang Schäuble jest zapewne gotów pogodzić się z faktem, że grecki dług w obecnej formie jest niespłacalny i jakieś jego „przeprofilowanie” (słowo „restrukturyzacja” nie przechodzi już politykom unijnym przez gardło) będzie nieuniknione. Jego szefowa zaznacza przy tym, że „nominalna redukcja długu jest poza dyskusją”, co oznacza, że w grę wchodzi ewentualnie wydłużenie terminu spłaty i, być może, ograniczenie wysokości odsetek. Nie wchodzą za to w grę zmiany paradygmatu europejskiej ekonomii politycznej – a już szczególnie pod naciskiem dłużników i przed wyborami w Hiszpanii i Portugalii.

Warunki kolejnego pakietu pomocowego oznaczają „więcej tego samego”, to znaczy politykę gospodarczą sprzed dojścia do władzy Syrizy.

Rytualne zastrzeżenia, że część funduszu prywatyzacyjnego, utworzonego z wyprzedawanych aktywów państwa greckiego (12,5 mld euro), będzie przeznaczona na „inicjatywy prowzrostowe”, nie unieważniają ogólnej logiki reform, tzn. logiki cięć i oszczędności.

Po pierwsze wymuszona, pospieszna prywatyzacja majątku publicznego nie przynosiła dotychczas dużych wpływów do greckiego budżetu, za to krocie zarabiali najsprytniejsi nabywcy – niedawno mechanizm ten świetnie opisał na łamach „Rzeczpospolitej” Hubert Kozieł. Można się zatem spodziewać, że zarząd „ekspertów” decydujących o prywatyzacji przyniesie kolejne kuriozalne wyprzedaże (w rodzaju przejęcia sieci gazowej DESFEA przez Socar, państwowy koncern z Azerbejdżanu, któremu nabytek zwrócił się w rok, czy sprzedania wycenianych na 3 miliardy euro złóż węgla brunatnego w Vevi za… 171 mln euro). Po drugie wymagane „reformy” mają często charakter quasi-recesyjny – na przykład niemal dwukrotne podniesienie VAT-u dla gastronomii uderza w kluczowy dla gospodarczej odbudowy sektor (turystyka!), i to bynajmniej nie tylko w wielki biznes, ale także najdrobniejszych przedsiębiorców. Liberalizacja rynku pracy oznacza przerzucenie kosztów kryzysu na pracowników (kłania się polski przykład), a poza tym ich efekt ekonomiczny może być wątpliwy – ułatwienie masowych zwolnień i ogólna prekaryzacja nie będą sprzyjały zatrudnieniu dobrej jakości, a w konsekwencji uderzą w popyt krajowy. Ustawy antymonopolowe mogą się okazać furtką do przejęcia lokalnego rynku przez wielkie podmioty zagraniczne.

Wielką niewiadomą będzie udział Międzynarodowego Funduszu Walutowego w monitoringu greckiej sytuacji do 2016 roku. MFW znany jest z nieustępliwości w kwestii egzekucji zadłużenia; z drugiej strony to właśnie opracowany przez tę instytucję tuż przed referendum raport potwierdzał słuszność części argumentacji greckiego premiera. Na współudział MFW naciskali Niemcy, Tsipras chciał tego uniknąć – trudno dziś jednak powiedzieć, komu to wyjdzie na dobre, bo Christine Lagarde przynajmniej werbalnie bywała w analizie greckich problemów bardziej elastyczna od dogmatyków z Berlina.

Racjonalne jądro żądań liderów strefy euro dotyczy z pewnością generalnego poszerzenia greckiej bazy podatkowej. Nigdy dość powtarzać, że unikanie opodatkowania było greckim sportem narodowym, a niektóre zwolnienia z danin publicznych Grecja ma zapisane w konstytucji – trudno w tej sytuacji odmówić słuszności tezie Alexandra von Lambsdorffa. Zasugerował on niedawno rządowi w Atenach zainteresowanie się tamtejszym Kościołem prawosławnym jako największym posiadaczem ziemskim, zwolnionym oczywiście z partycypacji we wpływach do budżetu. Skuteczna egzekucja (poprzedzona zmianą prawa, bo wiele z ulg i zwolnień ma w Grecji sankcję ustawową) należności od prywatnych telewizji, wielkich deweloperów czy gigantycznej floty handlowej mogłaby wydatnie zmienić strukturę wpływów do budżetu i uczynić obsługę długu (po restrukturyzacji!) nieco bardziej znośną.

Tego wszystkiego nie ma jednak w przedłożonym – czy raczej wymuszonym na Grecji – programie reform. Tylko więc od determinacji rządu w Atenach (Syrizy bądź jej następców) zależeć będzie los istotnej części potencjalnych przychodów państwa.

Co czeka Grecję w najbliższym czasie? Delegitymizacja Syrizy przed negocjatorami z UE (jeśli wymagane ustawy do środy nie przejdą głosowania w greckim parlamencie) lub potężny cios wizerunkowy w kraju (jeśli ustawy przejdą głosami opozycji i tylko umiarkowanego skrzydła partii Tsiprasa).

W pierwszym przypadku wyjście Grecji ze strefy euro wydaje się niemal pewne, a chaos społeczny i katastrofa humanitarna – przez jakiś czas nieuniknione. W drugim przypadku Greków czekają kolejne lata kontrproduktywnej polityki oszczędności duszącej wzrost, a partie w rodzaju Podemos – podcięcie skrzydeł przed wyborami (choć pierwszy scenariusz też im nie pomoże…).

Do tego wszystkiego pole negocjacji bardzo się Grekom zawęziło: wygląda na to, że uzyskać mogą co najwyżej wydłużenie okresu spłaty i obniżenie odsetek od zadłużenia. Nawet jeśli je jakimś cudem udźwigną, gnębionemu permanentnym kryzysem, uległemu wobec trojki rządowi zabraknie demokratycznej legitymizacji do reform naprawdę potrzebnych – oznaczających przecież wojnę z rodzimą oligarchią.

Angela Merkel miała wielką szansę dołączyć do panteonu wielkich, na swój sposób „postępowych” konserwatystów europejskich. Gdyby przeforsowała, wbrew niemieckiej prasie i własnemu ministrowi finansów, cywilizowany pakiet reform w zamian za ścięcie części zadłużenia, stanęłaby w jednym szeregu z Otto von Bismarckiem i Benjaminem Disraelim. Wygląda na to, że postanowiła jednak zostać „oszczędną gospodynią domową”.

***

CZYTAJ O GREXIT W DZIENNIKU OPINII:

Jakub Dymek: Grillowanie Tsiprasa

Panagiotis Sotiris: Porzućmy fantazję o „dobrym kompromisie” z Brukselą

Slavoj Żiżek: Dlaczego Varoufakis drażnił europejskich technokratów?

Thomas Piketty, Jeffrey Sachs, Dani Rodrik, Henier Flassbeck i Simon Wren-Lewis: Żelazna kanclerko, historia widzi i ocenia

Igor Stokfiszewski: Europa solidarna z Grecją

Simom Wren-Lewis: Czego nie wiecie o greckim długu

Aleksis Tsipras: Grecy właśnie powiedzieli, jakiej Europy pragną

Dionisios Sturis: Greckie „nie” to głos odwagi i dojrzałości

Piotr Kuczyński: Troika gra w durnia

Judith Butler, Slavoj Żiżek, Immanuel Wallerstein i inni: Grecy, nie poddawajcie się!

List ekonomistów: Nie twórzcie nam złej historii!

Michał Sutowski o Grexit: Samobójstwo z rozsądku

Jakub Dymek: Odpieprzcie się od Grecji!

**Dziennik Opinii nr 194/2015 (978)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij