Unia Europejska

Grillowanie Tsiprasa

Plan upokorzenia Syrizy – w przeciwieństwie do planu oszczędnościowego – zdaje się przynosić skutki.

Grexitowe negocjacje zakończyły się czymś na kształt porozumienia. Wygląda na to, że ostateczne warunki, na jakie zgodził się rząd Tsiprasa, nie odbiegają znacznie od propozycji instytucji finansowych sprzed referendum. Z jedną istotną różnicą: tym razem Grecja może liczyć na zdjęcie części ciężaru długu. To lepiej niż nic. Ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który otworzył do tego drogę, nie wydaje się już aktywnym uczestnikiem gry. Dziś o wszystkim decydują raczej eurokraci. A ci chcą przede wszystkim jednego: upadku rządu Tsiprasa.

Nie chodzi nawet o to, że Tuskowi, Merkel, Dijsselbloemowi, Stubbowi i Schäublemu grecki premier śni się jako wampir po nocach, choć to bardzo możliwe. Ta niechęć nie jest już personalna. Do jakiegoś stopnia wszystkim wyżej wymienionym zależy przecież na trwałości eurogrupy i uniknięciu najgorszego z możliwych scenariuszy, czyli utraty finansowej stabilności, a za nią instytucjonalnej spójności, która trzyma jeszcze siłą przyzwyczajenia Unię. Czy chcą tego z Grecją czy bez, to inne pytanie. Jednak – rozumuje Bruksela – aby udał się długodystansowy cel utrzymania euro, trzeba najpierw pokonać przeszkody, które są najbliżej. Czyli Tsiprasa.

Upadek greckiego rządu nie jest w tym scenariuszu pobocznym skutkiem negocjacji, ale jednym z zamierzonych celów.

Grillowanie trwa, i cała ferajna – z Tuskiem, jakże w grillowaniu doświadczonym – dokłada żywo do ognia.

Jak to wygląda w praktyce? Jednym z najistotniejszych nowych punktów osiągniętego właśnie porozumienia jest koniecznosć przeprowadzenia go przez parlamenty krajowe, w tym grecki. Wydawałoby się: nic prostszego. Wszystkie greckie partie, poza neofaszystowskim Złotym Świtem, już udzieliły Tsiprasowi poparcia przy negocjacjach. Lider opozycyjnej Nowej Demokracji odszedł po przegranej kampanii referendalnej, w której wzywał do głosowania na „tak”. Mało kto w Grecji wątpi, że to właśnie Tsipras i Tsakalotos muszą dokończyć te negocjacje – jakkolwiek niewygodne by one były.

Bruksela sądzi jednak inaczej. Konieczność ponownego głosowania w parlamencie, w którym Syriza jest największą partią, nad propozycjami, przeciwko którym jest sama Syriza i większość greckiego społeczeństwa, najprawdopodobniej doprowadzi do rozłamu w partii. I, w dalszej kolejności, do nowych wyborów. W najbliższych dniach lewicowe skrzydło partii powie po raz kolejny „nie” austerity, Tsipras wyjdzie na zdrajcę, a sam deal – przepychany przez parlament – może utknąć. Co dostarczy świetnego dowodu na nieudolność Tsiprasa – godzi się na coś, czego właściwie nikt nie chce, a potem i tak nie może przepchnąć tego we własnym kraju.

Brawo, Bruksela – gdyby tylko był to scenariusz Gry o tron, a nie sprawa, w której stawką jest życie milionów ludzi, byłbym pod wielkim wrażeniem.

Wśród przeciwników szybkiego przyjęcia kolejnego pakietu austerity jest nie tylko ruch studencki, emeryci i antykapitalistyczna lewica, ale też niemała część gabinetu Tsiprasa oraz marszałkini parlamentu Zoi Konstantopoulou. I nic dziwnego. Tsipras jest zdeterminowany, by – nawet za cenę utraty twarzy – zgodzić się na jakikolwiek rozsądny pakiet, który umożliwi restrukturyzację długu. Problem w tym, że „rozsądnego” pakietu już nie ma. Bruksela dokłada kolejne warunki, z których – jak się wydawało – wcześniej zrezygnowała, wiedząc że nie wspomogą wzrostu w Grecji. Część zaś pozostawia bez zmian, ale nakłada niemożliwe do zrealizowania terminy.

Podwyżka VAT-u na prąd, ale i prywatyzacja sieci przesyłowej. Wprowadzenie „automatycznych” mechanizmów cięcia – cokolwiek to znaczy, bo w Europie mało kto testował je w praktyce. Bilans systemu świadczeń społecznych, przy jednoczesnym konsekwentnym utrzymywaniu nadwyżki pierwotnej. Aha, no i wszystko to do… środy. W kolejnych tygodniach Ateny mają jeszcze zawalczyć ze związkami zawodowymi i zgodzić się na przyspieszoną prywatyzację kolejnych aktywów przez zewnętrzny, ale działający – to element „kompromisu” – już nie w Luksemburgu, tylko w Atenach, fundusz.

Nawet skrajni liberałowie zgodzą się chyba, że przyspieszona prywatyzacja jest mniej opłacalna niż rozłożony w czasie plan – ale opłacalność przestała chyba dla Brukseli grać rolę.

Nie mówiąc już o tym, że poprzednie prywatyzacje przeprowadzone przez greckie rządy nie były sukcesem, ani pod względem uczciwości ich przeprowadzenia, ani długoterminowych zysków dla kogokolwiek prócz kupujących. Ale zapomnijmy o tym, przecież chodzi o wymuszenie jak największych ustępstw w jak najkrótszym czasie.

Problem w tym, że żaden rząd nie utrzymałby się przy takim tempie cięcia. Nie wiem, czy sam Leszek Balcerowicz dałby radę sprywatyzować 50 miliardów euro w miesiąc; wiem, że Syrizie raczej nie uda się wprowadzać drakońskich recept i jednocześnie skutecznie rządzić. Tak więc – jeśli utrzyma się dynamika, którą obserwowaliśmy w weekend – rząd Syrizy upadnie. Ewentualny Grexit, który po nim nastąpi, będzie efektem długotrwałych starań eurogrupy – nie Greków.

Na grobie Tsiprasa tańczy już Guy Verhofstadt, przewodniczący liberałów w Parlamencie Europejskim. Niedawno opublikował wideo, w którym pokrzykuje na Tsiprasa, po czym wykupił usługę promowania filmu na Facebooku, aby nikt nie przeoczył tego wystąpienia. A może inaczej: po to, aby więcej osób przeoczyło, że w niedawnym raporcie Corporate Europe to Verhofstadt jest (obok Michała Boniego i Dariusza Rosatiego) jednym z europosłów, którym zarzuca się konflikt interesów i zbyt bliskie związki z biznesem. W przypadku belgijskiego polityka są to związki szczególne, bo według raportu zasiada w radzie nadzorczej funduszu Sofina, który ma interes w… prywatyzacji wodociągów w Salonikach. Przypadek?

Nie wszyscy w eurogrupie mają aż tak bezpośredni interes w upadku greckiego rządu. Ale wszyscy zgodnie chcą go upokorzyć, aby żadna z kolejnych sprzeciwiających się polityce oszczędności partii nie miała podobnych do Tsiprasa pomysłów na walkę z kryzysem. Biorąc pod uwagę konsekwencję w grillowaniu Tsiprasa, ten plan – w przeciwieństwie do planu oszczędnościowego – zdaje się przynosić skutki.

***

CZYTAJ O GREXIT W DZIENNIKU OPINII:

Panagiotis Sotiris: Porzućmy fantazję o „dobrym kompromisie” z Brukselą

Slavoj Żiżek: Dlaczego Varoufakis drażnił europejskich technokratów?

Thomas Piketty, Jeffrey Sachs, Dani Rodrik, Henier Flassbeck i Simon Wren-Lewis: Żelazna kanclerko, historia widzi i ocenia

Igor Stokfiszewski: Europa solidarna z Grecją

Simom Wren-Lewis: Czego nie wiecie o greckim długu

Aleksis Tsipras: Grecy właśnie powiedzieli, jakiej Europy pragną

Dionisios Sturis: Greckie „nie” to głos odwagi i dojrzałości

Piotr Kuczyński: Troika gra w durnia

Judith Butler, Slavoj Żiżek, Immanuel Wallerstein i inni: Grecy, nie poddawajcie się!

List ekonomistów: Nie twórzcie nam złej historii!

Michał Sutowski o Grexit: Samobójstwo z rozsądku

Jakub Dymek: Odpieprzcie się od Grecji!

 

**Dziennik Opinii nr 194/2015 (978)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Dymek
Jakub Dymek
publicysta, komentator polityczny
Kulturoznawca, dziennikarz, publicysta. Absolwent MISH na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował Gender Studies w IBL PAN i nauki polityczne na Uniwersytecie Północnej Karoliny w USA. Publikował m.in w magazynie "Dissent", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Tygodniku Powszechnym", Dwutygodniku, gazecie.pl. Za publikacje o tajnych więzieniach CIA w Polsce nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press. 27 listopada 2017 r. Krytyka Polityczna zawiesiła z nim współpracę.
Zamknij