Unia Europejska

Offe: Musimy przebudować Europę

Demokracji nie zastąpi nawet najbardziej kompetentny technokrata. Z Clausem Offe rozmawia Michał Sutowski.

Michał Sutowski: Ciągle słyszymy o „deficycie demokracji” w Unii. A może mamy raczej do czynienia z kryzysem zdolności rządzenia? Z którym wyzwaniem powinniśmy zmierzyć się najpierw?

 

Claus Offe: Tych dwóch kwestii nie da się oddzielić. Jeśli chcemy odnotować postęp w sferach takich jak integracja czy pakt fiskalny, żeby kontrola banków i budżetów opierała się na stabilnych zasadach (zamiast doraźnych działań ratunkowych, przyjmowanych za zamkniętymi drzwiami), no i oczywiście jeśli chcemy wprowadzenia szeroko zakrojonych działań redystrybucyjnych (zarówno między państwami, jak i klasami społecznymi) – to z całą pewnością nie uda się tego wszystkiego osiągnąć bez poparcia wyrażonego przez obywateli Europy w drodze wyborów powszechnych lub referendów. I, jak to bywa z demokratycznymi procedurami, odpowiedź ludu europejskiego może brzmieć „tak” lub „nie”.

 

Jeżeli pragniemy, by podstawy integracji były solidne, trwałe i przewidywalne – musimy opierać się na demokratycznej legitymizacji. To jest funkcjonalny argument: chcesz być skuteczny, musisz przede wszystkim uzyskać demokratyczną legitymizację, która uprawomocni twoje decyzje i instytucje – tego nie zastąpią żadne kompetencje technokratów.

 

A zatem nie istnieje dla polityków inna droga niż „uświadamianie” wyborców, że mogą wybrać tak lub inaczej?

 

Oczywiście istnieje: w istocie często politycy oznajmiają – naśladując Thatcher (czy Merkel) – że „nie ma alternatywy”. Jest to równoznaczne z przyznaniem, że w rezultacie wcześniejszych błędnych decyzji znajdujemy się obecnie w pułapce, z której uciec można jedynie dzięki technokratycznej akcji ratunkowej. Muszę jednak zaznaczyć, że pojawia się tu pewien problem. Demokratyczne procesy decyzyjne – włączając w to zbieranie informacji, kształtowanie opinii zbiorowej, budowanie koalicji, prowadzenie kampanii itd. – są ze swej natury niesamowicie czasochłonne. To samo dotyczy budowania demokratycznych instytucji: do wdrożenia istotnej rewizji traktatów unijnych potrzeba od pięciu do dziesięciu lat. Kiedy pojawia się potrzeba podjęcia działań w kryzysowej sytuacji na rynkach finansowych, mamy na to dzień lub dwa. Czasem wręcz jest to kwestia godzin – decyzja Brukseli o sposobie łagodzenia napięć na rynkach finansowych musi zostać podjęta, zanim rozpocznie się sesja giełdy w Tokio! Podejmujący te decyzje muszą jednak umieć się z nich wytłumaczyć lub chociaż być w stanie powołać się na przyznany im mandat do prowadzenia takiej misji.

 

Habermas i Cohn-Bendit, kiedy mówią o demokratycznej legitymizacji, skupiają się na kwestii mechanizmu wyborczego. Nawołują do zwiększenia roli Parlamentu Europejskiego, bądź też bezpośredniego wybierania prezydenta Unii. Jednak, czy rzeczywiście chodzi tu o mechanizm wyborczy? Może to jednak brak realnego wyboru zagraża demokracji? Wyłaniane bezpośrednio lub nie – instytucje wprowadzają w życie te same rozwiązania, czyli radykalne cięcia wydatków…

 

Brak wyboru jest częstą przykrywką stosowaną przez polityków po to, by modelować konkretny obraz rzeczywistości politycznej i ekonomicznej wedle ich ideologicznych upodobań. Weźmy dobrze znany przykład dziury budżetowej. Technokratyczna odpowiedź na nią jest prosta – radykalne oszczędności. Zamiast ciąć wydatki, deficyt mógłby być redukowany przez podnoszenie podatków. To jednak spowodowałoby negatywną reakcję ze strony inwestorów, których opór musiałby być neutralizowany m.in. poprzez harmonizację systemu opodatkowania bezpośredniego w obrębie całej Unii. Jednakże na tego typu działania niezadowoleniem zareagowałyby nowe państwa członkowskie, które twierdzą, że aby skutecznie przyciągać inwestorów, muszą utrzymywać niskie i płaskie opodatkowanie działalności gospodarczej. I tak dalej. Mówienie o „braku alternatywy” często służy jedynie przysłonięciu prawdy o kapitulacji przed zastanymi stosunkami władzy, działającymi na rzecz utrzymania status quo. Europa składa się z państw, obywateli i klas społecznych – istnieje wiele możliwości włączania wszystkich tych sił i podmiotów w proces demokratyczny. Mówiąc ogólnie – legitymizacja pochodząca z wyborów (input legitimacy) jest niezbędna, zwłaszcza obecnie, gdy legitymizacja oparta na rezultatach sprawowania władzy (output legitimacy) znajduje się w tak fatalnej kondycji. Z tak zwanego „permisywnego konsensusu” na rzecz Europy, który dominował aż do końca minionego wieku, praktycznie nie zostało już nic. Ogromne grupy wyborców mobilizują swój gniew przeciwko „Brukseli”, „Berlinowi”, „Europie” – stąd też musimy przebudować Europę na bazie demokratycznego poparcia.

 

Debata na temat unijnych instytucji wygląda dziś inaczej niż kiedyś – jeszcze przed dekadą dyskutowano o zbyt silnej Komisji, teraz akcent położony jest na niemiecką dominację na poziomie negocjacji międzyrządowych. Które instytucje Unii, Pana zdaniem, powinny zostać wzmocnione?

 

Oczywiście Parlament Europejski. Ponadto Komisja powinna zostać przekształcona w coś na wzór rządu parlamentarnego. Ostatnią sprzecznością, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest to, że najbardziej wyłączone spod demokratycznej kontroli są instytucje, które mają największy wpływ na życie codzienne ludzi – Europejski Bank Centralny, Europejski Trybunał Sprawiedliwości i Komisja Europejska. Wszystkie one są całkowicie odpolitycznione i dzięki temu mogą działać w warunkach wyniosłego oderwania od preferencji obywateli, partii czy parlamentów. Mamy do czynienia z głębokim rozdźwiękiem. Z jednej strony – populistyczna polityka masowa (włączając w to tożsamościowe „wojny kulturowe”), która nie ma żadnego zauważalnego wpływu na rozwiązania w zakresie kluczowych interesów obywateli i spraw życia codziennego. Po drugiej stronie funkcjonuje z kolei kreowanie rozwiązań politycznych pozbawione politycznego zakorzenienia i politycznej legitymizacji. Na tym polega ów rozdźwięk pomiędzy tymi dwiema sferami.

 

Powiedział Pan, że Habermas jest w błędzie, gdy nawołuje, by to partie polityczne zabrały się za uświadamianie opinii publicznej. Jeśli nie one, to kto?

 

Nie powiedziałbym, że jest w błędzie – po prostu różnimy się co do oceny szans powodzenia takiego scenariusza. Moim zdaniem idealnie by było, gdyby partie zapełniały przestrzeń między tym, czego ludzie potrzebują i oczekują, a rozwiązaniami wprowadzanymi w życie przez elity polityczne. Jednakże partie zazwyczaj na pierwszym miejscu stawiają wygraną w wyborach. Jeśli mogą uczynić to poprzez korumpowanie pewnej grupy w obrębie elektoratu specjalnymi przywilejami (a więc stosując klientelizm), odwołanie się do lęków, czy też poprzez wprowadzanie wyborców w błąd i zakłamywanie kluczowych kwestii politycznych – to będą z tych narzędzi korzystać. Jürgen Habermas toczy swój heroiczny bój o Europę i chce w pojedynkę zastąpić całą nieobecną klasę intelektualną. Mimo swoich 83 lat stanowi najbardziej imponujący przykład postawy, jaką przyjmować powinny setki osób. Myślę też jednak, że nie docenia wagi problemu. W polityce potrzeba bowiem sił instytucjonalnych, które chcą i są w stanie sprawować przywództwo – raczej poprzez perswazję i reprezentowanie alternatywnych poglądów, niż w rezultacie wyborczego sukcesu osiągniętego dzięki partykularnym rozgrywkom.

 

A jeśli ratowanie euro się nie powiedzie? Co wtedy nas czeka? Czy możliwa jest jakaś forma „kontrolowanej” dezintegracji Unii Europejskiej, czy też bylibyśmy wówczas skazani na chaos?

 

Jestem pewny, że szuflady w wielu rządowych biurkach pełne są planów awaryjnych na wypadek, gdyby okazało się, że wszystkie dotychczasowe pomysły zawiodły. Jednak ani ja, ani nikt kogo znam, nie miał ich przed oczami. Czy Unia rozpadnie się w sposób „kontrolowany”, czy nie, to i tak rozpocznie się gigantyczna gra, w której wszyscy będą tracić. W tej kwestii panuje powszechna zgoda. Kluczowy problem związany z ratowaniem euro polega na tym, że kryzys bankowy przeistoczył się w kryzys budżetowy, który z kolei przerodził się w kryzys integracji. Przejawia się on w renacjonalizacji perspektywy solidarnościowej oraz w tym, że bogate kraje Europy narzucają biedniejszym zaciskanie pasa jako sposób na odbudowanie zaufania sektora finansowego. Czynią tak mimo wszystkich dowodów na to, że polityka radykalnych oszczędności to wysoce szkodliwe lekarstwo, którego przedawkowanie może spowodować śmierć pacjenta (zamiast stymulować wzrost gospodarczy i prowadzić do powiększenia bazy podatkowej). W takiej sytuacji najsłabsze państwa strefy euro (a ostatecznie także reszta) stałyby się jeszcze bardziej zależne od swoich wierzycieli, pozwalając im na narzucanie obciążeń coraz trudniejszych do zaakceptowania. Coraz ciężej też wyobrazić sobie jakiś wewnętrzny przełom, dzięki któremu europejskie elity polityczne mogłyby wyrwać się z tego zaklętego kręgu. Myślę, że w końcu niezbędne będą protesty i opór ze strony tych, którzy najbardziej cierpią na kryzysie, aby politycy zaczęli prowadzić sprawy w bardziej obiecującym kierunku. Dziś jednak nikt nie jest w stanie zadeklarować, że wie, jaki to kierunek, nie ma też nikogo, kto mógłby wziąć na siebie rolę przewodnika.

 

Claus Offe – niemiecki socjolog polityki, uczeń Jürgena Habermasa, zaliczany do drugiego pokolenia Szkoły Frankfurckiej.

 

Całość rozmowy w jednym z kolejnych numerów kwartalnika „Krytyka Polityczna” 

5.11.2012, Łódź, Czyja solidarność czyj egoizm? Kryzys i wspólnota europejska
Goście: prof. Elżbieta Mączyńska (PTE), Dionisios Sturis (TOK FM), Adam Ostolski (Zielone Wiadomości). Debatę poprowadzi: Michał Sutowski (KP)

19.11.2012, Łódź, Jesteśmy wkurzeni! Rozmowa o europejskim kryzysie
Goście: Vasyl Cherepanyn, Paolo Do, Héctor Huerga González, Michał Gałza (Krytyka Polityczna, Łódź), Marek Jedliński (Krytyka Polityczna, Łódź), Maria Klaman (Krytyka Polityczna, Trójmiasto).

21.11.2012, Gdańsk, People of Europe, rise up! / Ludu Europy, powstań!

Goście: Vasyl Cherepanyn, Paolo Do, Héctor Huerga González, Maria Klaman (Krytyka Polityczna, Trójmiasto), Igor Stokfiszewski (Krytyka Polityczna, Warszawa)

22.11.2012, Warszawa, To my jesteśmy ludem! Ruchy społeczne w Europie
Goście: Oleksiy Radynski (Krytyka Polityczna, Centrum Badań nad Kulturą Wizualną, Kijów, Ukraina), Paolo Do (ESC, Rzym, Włochy), Héctor Huerga González (Indignados, Barcelona, Hiszpania), Igor Stokfiszewski (Krytyka Polityczna, Warszawa).

28.11.2012, Warszawa, Czy wszyscy staniemy się Niemcami?
Goście: Wolfgang Templin, Marek Cichocki, Karolina Wigura, Piotr Buras. Prowadzenie: Michał Sutowski


Debaty są częścią międzynarodowego cyklu „Co złego stało się z Europą? Jaka jest jej przyszłość? Kryzys europejski i nowe ruchy społeczne” realizowanego we współpracy z Red House Center for Culture and Dialogue w Sofii.

Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij