Prawdziwa żałoba po katastrofie trwała około dwóch dni. Przez tyle czasu byliśmy w stanie czuć jedność.
3 września 2016 roku wysiadam w Smoleńsku z pociągu relacji Warszawa – Moskwa. Chcę przywieźć ziemię z miejsca katastrofy rządowego samolotu. Zginęło w niej 96 osób, reprezentujących różne poglądy polityczne. Dokumentacja z podróży będzie pokazana na wystawie Kości wszystkich ludzi, poświęconej twórczości Jacka Kryszkowskiego. Tytuł wystawy nawiązuje do grafiki Hansa Holbeina Młodszego o tym samym tytule. Przedstawia orkiestrę złożoną z ludzkich szkieletów. Średniowieczne przedstawienia tańca śmierci to przypomnienie nieuchronnego losu i wyraz rozczarowania światem.
„(…) Postawa Jacka Kryszkowskiego rysuje się jako konsekwentnie realizowana przez artystę strategia. Sprowadzała się ona do zderzenia dwóch postaw – momentami wzajemnie się wykluczających, a zawartych w głoszonych przez artystę hasłach: «Tylko tam, gdzie jestem», utożsamiającym życie z aktywnością artystyczną, oraz drugim: «Sztuka zanieczyszcza środowisko», wyrażającym zwątpienie w materialną produkcję dzieł sztuki. W zderzeniu tym klaruje się powolna rezygnacja z tworzenia przedmiotów na rzecz intencji i słów. Działania Kryszkowskiego ku odrzuceniu instytucjonalnego systemu kultury nakierowane zostały na próby budowy więzi społecznych. Gdy te zawiodły, rezygnacja z kultury stała się jedynym możliwym aktem obecności, co też artysta zadeklarował pod koniec lat 80.” – fragment tekstu kuratorskiego Piotra Lisowskiego towarzyszący wystawie.
W Smoleńsku czeka na mnie Edward Kulemin, artysta, który pomaga mi dojechać na miejsce katastrofy i zrobić dokumentację performansu.
Czytam fragmenty Żałoby, książki wydanej przez Krytykę Polityczną. Wybieram fragment tekstu Sebastiana Dudy Polski mesjanizm i nowa lewica. Książkę zostawiam pomiędzy kwiatami na miejscu tragedii do poczytania dla innych.
Książkę zostawiam pomiędzy kwiatami na miejscu tragedii do poczytania dla innych.
Wykopuję ponad 8 kg ziemi i przywożę do Polski. Z Edwardem idziemy na miejsce, w którym samolot zahaczył o brzozę. Brzozy już nie ma. Ścięto ją. Został pień w ziemi i kupka drewna. Montuję dwa filmy pod wspólnym tytułem: Żyjąc nurzamy się w śmierci, będące dokumentacją podróży i moich dwóch performansów.
Prawdziwa żałoba po katastrofie trwała około dwóch dni. Przez tyle czasu byliśmy w stanie czuć jedność. Zresztą nawet wtedy pojawiały się ironiczne głosy, które wskazywały na to, że katastrofa szybko nas podzieli. Mieliśmy już liczne podobne doświadczenia krótkich narodowych uniesień i momentów solidarności, jak choćby to, co nastąpiło po śmierci Jana Pawła II.
Ciągłe uruchamianie w narodzie starej i wyświechtanej romantyczno-mesjanistycznej wizji prowadzi do zasklepienia się w podziałach, o czym napisała w liście odczytanym na otwarciu Kongresu Kultury Maria Janion: „Dziś obserwujemy oczywisty, centralnie planowany zwrot ku kulturze upadłego, epigońskiego romantyzmu – kanon stereotypów bogoojczyźnianych i Smoleńsk jako nowy mesjanistyczny mit mają scalać i koić skrzywdzonych i poniżonych przez poprzednią władzę. Jakże niewydolny i szkodliwy jest dominujący w Polsce wzorzec martyrologiczny!”.
Czuję przeciążenie, towarzyszące wykorzystywaniu narodowych tragedii i ludzkich prochów do eskalowania konfliktów, podczas gdy w innych miejscach świata, tragedie potrafią zostać przetworzone w coś twórczego, wyzwalającego, nadającego nowe kierunki rozwoju społeczeństwa i relacji w nim panujących.
Przywiezioną ziemię rozdawałam podczas performansu Ziemia jak narkotyk na wernisażu wystawy Kości wszystkich ludzi. 10 kwietnia w dzień 7. rocznicy powtórzę performans podczas głównych uroczystości smoleńskich.
Janion: Szczerze nienawidzę naszego mesjanizmu! [List do Kongresu Kultury]