Piotr stracił przecież wszystko. Tułał się szpitalach – jako mężczyzna. Mieszkał w przybudówce – ciągle jako mężczyzna. A w spektaklu o swoim życiu został kobietą. O przedstawieniu Komornicka. Biografia pozorna Bartka Frąckowiaka i Weroniki Szczawińskiej pisze Błażej Warkocki.
To jest naprawdę dobry spektakl. I zasłużenie zbiera dobre recenzje. Komornicka. Biografia pozorna Bartka Frąckowiaka i Weroniki Szczawińskiej (grany najpierw w Lublinie, potem w Bydgoszczy). Dobre pomysły dramatyczne i sceniczne; dopracowanie estetyczne; niezła gra Anity Sokołowskiej, która uniosła dwugodzinny monodram. Wszystko było naprawdę poprawne. Problem jedynie w tym, że ten spektakl powinien wyglądać zupełnie inaczej.
Przypomnijmy krótko kilka faktów. Postać znana z historii literatury jako Maria Komornicka w 1907 roku, mając 31 lat, decyduje się ogłosić najpierw matce, a potem całemu światu, że jest mężczyzną i nazywa się Piotr Odmieniec Włast. Robi wszystko, co może, żeby inni to uznali: nosi męskie ciuchy, w rozmowach i listach używa rodzaju męskiego. Jego statement nie zostaje przyjęty ze zrozumieniem. Piotr naprzemiennie błąka się po szpitalach psychiatrycznych bądź funkcjonuje jako emblematyczny „wariat na strychu” (a dokładniej jako wariat w przybudówce rodzinnej posiadłości). Umiera w 1949 roku, zatem przez 42 lata próbuje zmusić otoczenie do uznania, że jest mężczyzną (stawiając na szali wszystko – w tym własną karierę literacką).
Niestety okazuje się, że nawet pośmiertnie poniósł klęskę. Biograficzny spektakl to świadectwo jego klęski w walce o bycie mężczyzną. Piotr pozostał kobietą.
Wychodząc z bydgoskiego Teatru Polskiego, byłem pewien, że główną rolę powinien zagrać mężczyzna bądź osoba płci dowolnej, która umiałaby wiarygodnie odegrać jakiś typ transmęskości. Wtedy spektakl wyglądałby zupełnie inaczej i nie mógłby ułożyć się aż tak gładko w wypisy z życia „Marii Komornickiej”. A tak niestety się stało. Przy okazji okazało się, że wszyscy postrzegają Piotra jako kobietę, choć ten bardzo wiele zrobił, by inni uznali go za mężczyznę. Poświęcił temu niemal trzy czwarte życia. A jednak twórcy spektaklu w to nie uwierzyli. Szkoda. O ile Anita Sokołowska na początku próbuje eksperymentować z ruchami à la drag king, o tyle potem to zupełnie zanika. Piotr jest kobietą w spodniach. Więcej: pod koniec spektaklu o Piotrze mówi się wręcz jako o staruszce. Piotr Odmieniec, innymi słowy transPiotr, pozostał (wbrew swej woli) kobietą.
Pomyślmy. Czy jeśli ktoś za pięćdziesiąt lat będzie robił sztukę o Annie Grodzkiej, to zdecyduje się na opowieść o Ryszardzie, który (ujmująco bądź tajemniczo) zwariował? Na pewno nie. Dlaczego właściwie w wypadku Piotra Własta jest inaczej? Dlaczego nie szanujemy jego stanowczej decyzji? Dlaczego upieramy się, że Piotr był kobietą? Bo nie brał hormonów i nie dokonał operacji na genitaliach? Ejże! Wiele współczesnych osób transpłciowych również nie decyduje się na operację genitaliów. Może należało zakreślić w spektaklu jakiś historyczny łuk łączący nowe i stare czasy?
Otrzymaliśmy poprawny, estetycznie dopracowany spektakl, który właściwie wyrzucił za burtę najważniejsze kwestie dotyczące Piotra Własta. Zwłaszcza dotyczące przemocy, którą heteronormatywna kultura zadaje tym, którzy nie chcą podążać wedle jej ideałów. Oglądaliśmy zatem metaforę trawionego szaleństwem mózgu (świetna scena z orzechami), ale nie dowiedzieliśmy się nic na temat tego, ile przejść muszą ludzie kwestionujący płciowe binarne dogmaty. Piotr stracił przecież wszystko: karierę, pieniądze, wszystko. Tułał się szpitalach – jako mężczyzna. Mieszkał w przybudówce – ciągle jako mężczyzna. A w spektaklu o swoim życiu został kobietą.
Być może zawiniła zapewne ślepa wiara w autorytety. W którymś momencie spektaklu pojawia się nawet spis tych autorytetów, pod postacią bibliografii: Janion, Filipiak, Ritz, Podraza-Kwiatkowska. Każda z prac wymienionych autorów jest fenomenalna i na swój sposób tłumaczy transgresję, która tak bardzo fascynuje. Ale każda też wpisana jest w swój język teoretyczny a także – po prostu – w swoje czasy (nawet jeśli całkiem nieodległe). Może należało porzucić autorytety (co w spektaklu się deklaruje, ale czego się nie dokonuje). W gruncie rzeczy spektakl ten pokazuje, jak bardzo brakuje sensownej humanistycznej refleksji nad transpłciowością. Jesteśmy zdaje się dopiero u początku tej drogi.
KOMORNICKA. BIOGRAFIA POZORNA
Reżyseria: Bartek Frąckowiak
Dramaturgia: Weronika Szczawińska
Występuje: Anita Sokołowska
Premiera w Lublinie: 24 lutego 2012, Scena Prapremier InVitro, Warsztaty Kultury
Premiera w Bydgoszczy: 9 marca 2012, Teatr Polski