Kinga Dunin czyta

Dunin: Harlequiny zawsze są dla tamagotchi

Powieść Ingi Iwasiów to taki harlequin dla kobiet bardziej „nowoczesnych”.

Powieść Ingi Iwasiów – ze względu na temat i znane zainteresowania autorki – może wyglądać na taką, która domaga się krytyki feministycznej. Czy opowiada o wyjątkowym kobiecym jouissance? Czy jeśli pisana jest „jak w transie lub orgazmowo-nostalgicznym ciągu”, to jest to ecriture feminine? A może rozszyfrowuje ona specyfikę kobiecego biseksualizmu? Jeśli naprawdę się domaga, to i takie głosy się pojawią. Jedno można powiedzieć: rzeczywiście wykracza ona poza heteronormatywne i tradycjonalne schematy, ale do tego w zasadzie jesteśmy już przyzwyczajeni. Dziś trudno jest naprawdę naruszyć jakieś tabu.

 

Bohaterka tej napisanej w stylu konfesyjnym powiastki nosi w sobie tamagotchi, stworzonko pragnące, wręcz żądające, seksu, miłości, przyjemności, słodyczy, wolności. Id, libido, wewnętrzne dziecko? Nazywane także potworkiem, a potem już przyjaźniej – stworkiem.

 

Przypomnijmy jednak, że tamagotchi to stworek elektroniczno-wirtualny, a więc wytwór kultury. Nie potrafię powiedzieć, na ile świadomie autorka użyła tej metafory. W każdym razie – czy to z kultury, czy z natury – jakieś tamagotchi w nas istnieje i trzeba z nim negocjować. Niezaspokojone, inaczej niż to z oryginalnej zabawki, które w takim wypadku po kilku dniach umiera, może domagać się swego znacznie dłużej i zatruwać nam życie. Okaleczamy je wtedy na rozmaite sposoby. Szykanujemy kulturowymi zakazami, medykalizujemy (nimfomania, seksoholizm) albo „psychologizujemy”, mówiąc np. o neurotycznej potrzebie miłości. W powietrzu opowiada o tym, jak je oswoić, polubić i zaspokoić. Do tego potrzebne są coraz to nowe obiekty, podniety i doświadczenia. Ich powieściowa lista jest całkiem długa. Erotyzowanie szkolnych koleżanek, uwiedzenie przez czternastoletnią bohaterkę nauczyciela, otwarte związki, trójkąty i większe figury. Kobiety i mężczyźni. Fascynacje, miłostki i miłości. Ból i wanilia. Nie wszyscy zostali stworzeni do monogamii, a może nawet mało kto – nie jest to wielką tajemnicą.

 

Romanse, rozmaite „harlequiny”, w gruncie rzeczy opowiadają o tym samym, tylko tam tamagotchi jest zaprogramowane na monogamię. Ewentualnie monogamię seryjną – po nieudanym związku cały cykl zakochania prowadzącego do szczęśliwego happy endu wolno powtórzyć. No i kobiety wciąż raczej bywają zdobywane, rezygnują z roli aktywnego podmiotu.

 

Czemu kobiety czytają harlequiny? Żeby zastępczo coś przeżyć, poczuć; identyfikując się z bohaterką, dostać to, czego nie dostają od życia.

 

Wydaje mi się, że powieść Iwasiów to taki harlequin dla kobiet bardziej „nowoczesnych”. Ich tamagotchi już ma odwagę pragnąć czegoś więcej. A nawet dużo więcej. Poza seksem, erotycznymi zauroczeniami, łatwością porzucania zobowiązań, kiedy staną się one obciążeniem, mają też inne potrzeby – dom, idealne dziecko, bo skoro można mieć dziecko, to czemu z niego rezygnować, praca zgodna z zainteresowaniami i przynosząca odpowiednie dochody, kariera zawodowa, zagraniczne podróże.

 

Bohaterka wszystko to dostaje – wbrew zasadzie rzeczywistości. Najbardziej wzruszyło mnie, że potrafi nawet pismo literackie, specjalizujące się w poezji!, zamienić w lukratywny interes. Ech, pomarzyć… Realistyczne opisy obyczajowe kontrastujące PRL z nowo narodzonym kapitalizmem, które początkowo uwiarygodniają przygody bohaterki, pod koniec zostają wyparte przez całkiem fantastyczne pomysły fabularne, np. rodzina szyjąca w celach zarobkowych ubranka dla tamagotchi.

 

W każdym razie ani wiek, ani sytuacja materialna czy usytuowanie społeczne nie stanowią bariery utrudniającej realizację pragnień. Bariera jest tylko w nas, bo nie chcemy zaakceptować swoich potrzeb, nie dbamy o swoje tamagotchi. A można przecież mieć wszystko albo przynajmniej bardzo długo mieć wszystko i nie bać się utraty. Na końcu powieści bohaterka ma dwie dopełniające się relacje – z kobietą i z mężczyzną, satysfakcjonujące erotycznie i emocjonalnie, umiejscowione poza domem, więc niezagrażające jej autonomii i w razie czego nieograniczające możliwości skoku w bok. Ma też własny dom, pozycję społeczną, pieniądze, dorosłą córkę mieszkającą za granicą… I jest szczęśliwa, żadne napięcia między id a superego albo pragnieniem a możliwością jego realizacji jej nie dręczą. To rozkoszne, chociaż trochę nieludzkie. Jako marzenie sprawdza się jednak równie dobrze jak to o cudownej miłości, sukni ślubnej i małżeńskiej rutynie aż do śmierci.

 

Czy jest to zatem powieść dla kobiet, które mają odwagę chcieć wszystkiego? Oczywiście, że nie wszystkiego. Ten gatunek tamagotchi został z kolei zaprojektowany przez współczesną kulturę liberalną.

 

Mówi nam ona, że seks jest dobry, orientacja seksualna nie ma znaczenia, wszelkie relacje (z ludźmi, a nie np. zwierzątkami, między osobami niespokrewnionymi, za zgodą zainteresowanych i dopiero po piętnastym roku życia) są dozwolone. Bohaterka jest więc wyzwolona dokładnie na miarę tej, powtórzę, liberalnej kultury. W powietrzu uszyte jest na miarę wyzwolonych, bezpruderyjnych kobiet z klasy średniej i o właściwych tej kasie aspiracjach. Kobiet, które już przerobiły feministyczną lekcję, że trzeba być podmiotem i dbać o własną karierę. Oraz o przyjemność, na którą przecież każda zasługuje. Mają one też bardziej wyrobiony gust literacki – bo nie jest to ledwie poprawne pisanie, jakie dominuje w popularnych romansach. To dobrze napisana książka. I chyba z dystansem, dla czytelniczek i czytelników, którzy może i lubią harlequiny, ale przecież nie dadzą się na to nabrać.

 

Tu przypomnę, że jestem zwolenniczką literatury popularnej, ale oczekuje od niej, żeby nie była w nudny i przewidywalny sposób konserwatywna. Moje tamagotchi po lekturze W powietrzu jest raczej zadowolone i trochę rozbawione.

 

 

Inga Iwasiów, „W powietrzu”, Wielka Litera 2014

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij