Czytaj dalej

Chutnik: Marek ratuje seksem

Raczkowski czuje się nie tylko orędownikiem prostytutek, ale również ich mentorem czy opiekunem. Tylko co z tego wynika dla samych kobiet?

Marek Raczkowski wydał książkę, na którą składa się wywiad-rzeka z nim samym oraz zbiór prywatnych zdjęć i rysunków. Tytuł szokuje strasznym szokiem: „Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki”. To powinien być bestseller, bo kto nie sięgnie zaintrygowany, jakież to skarby mieszczą się między czarno-białą okładką. I kto się tak łapczywie rzuca na dobra tego świata i sępi od nas całe 39,90 złotych na używki i dziwki? Achaś! To artysta, i to jeszcze w wieku średnim, zatem wybaczamy. Poza tym to autor najlepszych na świecie rysunków, które od lat możemy znaleźć w „Przekroju”. Wybaczamy, bo geniusze mogą więcej. 

Dobrze, nie będę kpiła, ponieważ szacunek do twórczości Raczkowskiego mam, i to w ogóle jest za mało powiedziane. Ale co innego zabawne kreski w tygodniku, a co innego publiczne wypowiedzi. 

Sam tytuł książki jest mylący, bo Raczkowski jej nie napisał i w związku z tym nie powinien mieć ani na dziwki, ani na narkotyki – całą robotę zrobiła za niego dziennikarka Magda Żakowska. Ale dobrze, niech mu będą te tantiemy. W każdym razie jego wypowiedzi mogą przyczynić się do wygasającej już debaty na temat prostytucji. Aż nie wiadomo, z której strony ugryźć, żeby nie wyjść na purystkę: Raczkowski prostytutki kocha, zaprasza je do siebie (bo w burdelach brzydzi się brudu) i ich słucha, pociesza je oraz edukuje. Czasami robi im nawet przedstawienia, a potem karmi i za wszystko płaci. Bo: „straszne jest to, że większość z nich ma wyrzuty sumienia i poczucie, że robi coś złego”. Poza tym: „problemem nie są same prostytutki, tylko klienci, to oni są potworami w tym układzie”.  

Trudno się z tym nie zgodzić, ale coś mi nie pozwala przestać kpić z tej jego dobroci i popularnego wśród klasy średniej poczucia, że jak komuś zapłacimy, to zbawimy świat. Że jeśli pouczymy i przyjaźnie poklepiemy po ramieniu, to los tej osoby zmieni się diametralnie, a przynajmniej odnajdzie ona sens życia. Znam taką pułapkę myślenia, sama w nią czasem wpadam, rozrzewniając się na myśl, jak to ofiarnie pomagam matkom w Polsce.

Raczkowski zwraca uwagę na dwie ważne kwestie: że to klient jest katem, a prostytutka ofiarą i że zawód ten jest deprecjonowany (również przez same kobiety), ponieważ jest postrzegany jako grzeszny i wstydliwy. Właściwie nie jest w ogóle traktowany jako zawód, ponieważ analizuje się go głównie z poziomu obyczajowo-moralnego, a nie ekonomicznego. Co prawda jest tutaj utrzymana forma usługi-płacy, ale nie ma żadnej oficjalnej umowy, a płaca nie w całości trafia do wykonującego usługi. Zamiast podatku mamy mafię lub indywidualnych, samozwańczych „ochroniarzy”, którzy z chęcią odbierają sobie wyimaginowane długi w naturze. Szara strefa przychodów kontrolowana jest przez underground zajmujący się również narkotykami – wydaje się więc, że Raczkowski jest jej wymarzonym klientem. Wszystko, co lubi, u jednego dystrybutora.

Według raportu Sex work in Europe opublikowanego przez sieć TAMPEP, która zrzesza ponad trzysta osiemdziesiąt organizacji pomagających prostytutkom w 25 krajach Unii, ponad połowa prostytutek pochodzących z zagranicy i 46 proc. Polek dzieli się pieniędzmi z sutenerami. Oznacza to wzrost „niezależności” prostytutek w ostatnim dziesięcioleciu, na co wpływ ma indywidualne świadczenie usług (na przykład umawianie się z klientami przez Internet). Chociaż amerykańskie tancerki z klubów go-go zakładają związki zawodowe, a niektóre z nich swoją pracę uważają za feministyczną wywrotowość, to jednak w krajach Europy Wschodniej prostytucja przybiera głównie barwy czarne. Z jednej strony to efekt katolickiego dogmatu o monogamii i czystości współżycia seksualnego, z  drugiej strony to kwestia obserwacji realnego rynku usług erotycznych. Seks za pieniądze kojarzy się głównie z obleśną budą wciśniętą między warzywniak i pasmanterię, gdzie haruje się za głodową pensję. Dodatkowo łączy się często z handlem ludźmi i przemocą. Nie ma tu miejsca na emancypację w obrębie „wolnego wyboru”, zostaje raczej niepokój i stygma.

Wywód Raczkowskiego o niedocenianiu pracy prostytutek opiera się na ukazaniu hipokryzji społeczeństwa. „Pokaż mi kogoś, kto nie był w burdelu”. Czyli wszyscy robimy coś po kryjomu, ale na zewnątrz cicho sza. Oczywiście istnieją wolnościowe argumenty broniące prostytucji, zwracające uwagę na fakt, że to taka sama praca jak każda inna. Że korpo-świat jest jeszcze gorszy, bo tam mamy szefa i przekręty firmy, a umowy też nie zawsze są korzystne. Jest to między innymi stanowisko frakcji wyzwoleńczej, kojarzonej z feministkami sex-positive (pojęcie zaczerpnięte z osławionych „sex-wars” w latach 80.). Kobieta wykorzystuje swoje ciało i na zasadach jawnej wymiany proponuje je w zamian za wynagrodzenie. Rynek to rynek – wszędzie taki sam. Mężczyzna jest konsumentem, kobieta świadczy usługi. Czasem dochodzi do tego również argument o wyzwoleniu seksualnym i czerpaniu przyjemności z wielości partnerów.

Raczkowski czuje się nie tylko orędownikiem prostytutek, ale również ich mentorem czy opiekunem. Tylko co z tego wynika dla samych kobiet? To trochę tak, jak kilka lat temu prawicowe środowiska zorganizowały akcję noszenia koszulek przedstawiających panie w wyzywających pozach z napisem „Dziewczyny czekają na twoją modlitwę 24 h/na dobę”, co tłumaczone było między innymi troską o kobiety „lekkich obyczajów”. Hm, co środowisko, to obyczaj, jedni chcą się za kogoś modlić, inni wolą mówić o prawach człowieka, jak czyni to Raczkowski. Tylko że niewiele to zmienia w nierównej ekonomicznie i społecznie relacji. Nie wystarczy wyznać, że zanim skorzysta się z usługi prostytutki, to się ją zapyta, czy pracuje z wyboru, czy z przymusu, bo co to za wybór między nędzą gdzieś na Ukrainie a jakąkolwiek kasą w Polsce. 

Zbawianie seksem to nie taka prosta sprawa, nawet kiedy się za ten seks płaci. I tu widzę pułapkę myślenia Marka Raczkowskiego.

Marek Raczkowski, Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki. Magda Żakowska zadawała pytania i nagrywała odpowiedzi, Wydawnictwo Czerwone i Czarne 2013.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij