Do nas mało osób się zgłasza, jeśli chodzi o mobbing. Wiem, że są jakieś sprawy sądowe, tam gdzie jest za dużo zadań, tam jest też nacisk na pracowników i mobbing – mówi Beata Wójcik ze Związku Zawodowego Pracowników ZUS.
Do niedawna grożącym strajkiem w ZUS-ie związkowcom chodziło o 60 proc. podwyżki dla pracowniczek i przywrócenie dodatku stażowego. Teraz chcą jeszcze przywrócenia do pracy zwolnionej działaczki Ilony Garczyńskiej i dymisji prezes ZUS, Gertrudy Uścińskiej. Napisali w tej sprawie do premiera, apelują też o wsparcie instytucji związanych z prof. Uścińską, PAN-u i UW. Zarzucają jej niszczenie dialogu społecznego, pogardliwe traktowanie pracowniczek, nieprzestrzeganie prawa i postępowanie sprzeczne z kodeksem etycznym. Ogólnopolski, bezterminowy strajk Związkowa Alternatywa zapowiada na 27 czerwca.
Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski przekonuje jednak, że strajk bez przeprowadzonego wcześniej referendum jest nielegalny. Obowiązku referendum nie znosi też w jego opinii zwolnienie przewodniczącej związku Ilony Garczyńskiej. „Wynika to bezpośrednio z artykułu ustawy, zgodnie z którym strajk jest środkiem ostatecznym i nie może być ogłoszony bez uprzedniego wyczerpania możliwości rozwiązania sporu według zasad określonych w tej ustawie” − mówił Żebrowski.
Przewodniczący Związkowej Alternatywy Piotr Szumlewicz jest innego zdania. − Przewodniczącą Alternatywy w ZUS-ie Ilonę Garczyńską zwolniono wtedy, kiedy wydawało się, że możemy przystąpić do rozmów, czyli po tym, jak zmuszony przez prokuraturę ZUS wreszcie uznał nasz związek − mówi.
Garczyńskiej wraz z dyscyplinarnym zwolnieniem natychmiast zamknięto konto mailowe i odebrano służbowy telefon, co, jak przekonuje Szumlewicz, uniemożliwia przeprowadzenie referendum. − Garczyńska nie ma możliwości porozumienia się z pracownikami. Przeprowadzenie referendum w mediach społecznościowych nie będzie wiążące − tłumaczy Szumlewicz. − Uniemożliwienie przeprowadzenia referendum przez pracodawcę jest wbrew prawu. Naszym zdaniem, łamiąc ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, pracodawca daje zielone światło do strajku bez referendum. Uważamy, że w tym kontekście art. 17 ustawy można interpretować tak, że w przypadku całkowitego zerwania rozmów przez pracodawcę i zwolnienia głównej negocjatorki związkowej w sporze, pracownicy mają prawo zastrajkować z pominięciem nie tylko mediacji, ale też referendum strajkowego − podkreśla.
Czy będzie strajk?
We wrześniu w 2021 roku kilka związków zawodowych szykowało się do strajku, teraz strajkować chce tylko Związkowa Alternatywa. − Dziwi mnie to, że tylko Alternatywa weszła w fazę strajku − mówi Ilona Garczyńska. − Chcemy strajkować nie tylko dlatego, że mnie zwolniono, ale też dlatego, że my nie rzucamy słów na wiatr. Nie obiecujemy: „zrobimy strajk, wytrzymajcie jeszcze chwilę, bo jeszcze trzeba spotkać się z pracodawcą”. Czas na spotkania z pracodawcą już był. Wysłaliśmy setki pism, również do posłów, do senatorów, ale bez skutku. Związki zawodowe są w ZUS-ie od trzydziestu lat i wciąż nikt nie ma odwagi, żeby ten strajk zrobić, kiedy pracownicy tego naprawdę potrzebują i oczekują − przekonuje.
Związków zawodowych w ZUS-ie jest jedenaście. − Największy w OPZZ-ecie Związek Zawodowy Pracowników ZUS jest zblatowany z zarządem do tego stopnia, że ostrzega przed działaniami protestacyjnymi − mówi Szumlewicz. Straszył pracowników, że jesteśmy awanturniczą centralą. Przekazywali, że strajk w Locie był nielegalny, choć Sąd Najwyższy stwierdził jego legalność, a w dodatku go wygraliśmy, bo ludzie dostali podwyżki. Odkąd ogłosiliśmy decyzję o strajku, inne związki całkowicie zamilkły. Żadnych komunikatów, żadnych wiadomości na forach − mówi Szumlewicz.
czytaj także
Beata Wójcik ze Związku Zawodowego Pracowników ZUS mówi, że o strajku Alternatywy dowiedziała się z prasy, a mail od Ilony Garczyńskiej był ogólny i właściwie to nie wiadomo, jakie są cele Alternatywy. W sporze zbiorowym Związek Zawodowy Pracowników ZUS jest od lipca ubiegłego roku. − 10 czerwca mamy spotkanie online z pracodawcą. Dopóki piłka jest w grze, nie możemy mówić nie. Natomiast jeśli będzie taka potrzeba, jesteśmy gotowi zorganizować pikietę lub strajk, ale chcemy to robić zgodnie z prawem – mówi Wójcik.
− Pani Garczyńska mówiła nieprawdę i za to też została zwolniona z pracy − mówi Beata Wójcik. − Wysuwała w mediach społecznościowych sugestie na temat związków zawodowych, własne opinie, absolutnie nieprawdziwe, np. że utrzymują nas związkowcy ze swoich składek. To strajk w obronie zwolnionej pracowniczki, nie słyszałam, żeby pan Szumlewicz mówił, że to strajk o podwyżkę. Najpierw pluje na związki, obrzuca błotem, że chodzą na układy z pracodawcą, że nic nie robią. A teraz wypada zaprosić tych nierobów do współpracy? − kończy Beata Wójcik.
Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski przekazał mediom, że Alternatywa ma zaledwie 160 związkowców i że strajk nie wpłynie na pracę urzędów.
− Bardzo mnie bawią słowa pana rzecznika − mówi Ilona Garczyńska. − Jeśli tak uważają, to bardzo dobrze, zdziwią się, że Alternatywa jest jednak trochę większa. Podejrzewam też pracodawcę o sprawdzanie, kto należy do Alternatywy.
Garczyńska przekonuje też, że chętnych do strajku jest więcej, w tym osoby niezrzeszone lub należące do innych związków. – Ich członkowie zaczynają widzieć, na czyją korzyść związki zawodowe działają, stąd też ich nagły odpływ. Nie wszyscy przychodzą do nas, ale jednak wiele osób zyskaliśmy dzięki bierności pozostałych. Część się przygląda, nie ufają już żadnemu związkowi zawodowemu i ja im się nie dziwię. Przez lata płacili składki i nie widzą, na co te pieniądze szły, czemu nie ma protestów, kiedy dochodzi do tragedii ludzkich? − tłumaczy Garczyńska.
Piszemy do premiera z żądaniem interwencji w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Domagamy się natychmiastowego, znacznego wzrostu płac, przywrócenia do pracy Ilony Garczyńskiej i dymisji Gertrudy Uścińskiej. pic.twitter.com/2nPj5Znd9c
— Związkowa Alternatywa (@zwiazkowa) May 30, 2022
− W interesie związków zawodowych jest bronić teraz Garczyńskiej, bo za pół roku pracodawca może zwolnić kolejnych liderów − mówi Szumlewicz. − Spory zbiorowe, które związki w ZUS-ie prowadzą już od wielu lat, są fikcyjne lub pozorowane. Albo udaje się coś uzyskać, albo spisujemy protokół rozbieżności, robimy demonstrację, protesty, akcję strajkową. Kiedy nic się nie dzieje i spór trwa siedem lat, rodzi się podejrzenie, że jest on fikcyjny.
Było źle, jest coraz gorzej
W ZUS-ie od dawna jest źle. Pracowniczki skarżą się na niskie zarobki, teraz faktycznie jeszcze niższe z powodu inflacji. Ogromnym problemem są przymusowe i nieopłacane nadgodziny, wynikające z coraz większej liczby obowiązków. Do tego dochodzi arbitralność systemu premii, powszechny mobbing, fatalne warunki pracy: stary sprzęt, brak klimatyzacji. Latem w biurach temperatura dochodziła do 35 st. C.
czytaj także
Pracowniczki powszechnie zmagają się też z wypaleniem zawodowym, depresją.
− Jest jeszcze gorzej niż przed rokiem − mówi Ilona Garczyńska, dyscyplinarnie zwolniona z pracy przewodnicząca Związkowej Alternatywy. − Szczególnie pod względem gnębienia psychicznego, no i zarobków. Inflacja rośnie, wynagrodzenia stoją. Wrocław, Gdańsk, Augustów, Warszawa, w całej Polsce pracownicy ZUS są gnębieni, leczą się psychiatrycznie, szukają pomocy w terapii.
Pewną poprawę zauważa natomiast Beata Wójcik, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników ZUS. − Pokoje są stopniowo wyposażane w klimatyzatory, są za to trudności z tonerami, ze sprzętem, bo z powodu inflacji firmy nie wywiązują się z umów, wolą płacić kary i nie mamy tonerów do drukarek − opowiada Wójcik. A co z mobbingiem? − Do nas mało osób się zgłasza, jeśli chodzi o mobbing. Wiem, że są jakieś sprawy sądowe, tam gdzie jest za dużo zadań, tam jest też nacisk na pracowników i mobbing.
W porównaniu z zeszłym rokiem zadań jest faktycznie więcej. Od pierwszego stycznia doszła obsługa programu 500 plus i reforma Polskiego Ładu, kiedy pracownicy ZUS dyżurowali razem z pracownikami skarbówki, żeby tłumaczyć jej zawiłości. Pracownicy ZUS mają też przejąć obsługę uchodźców z Ukrainy.
− 500 plus obsługiwali wcześniej pracownicy socjalni, było ich około 10 tysięcy, a prezes Uścińska publicznie deklaruje, że obsługą 500 plus zajmuje się zaledwie 50 pracowników ZUS − mówi Piotr Szumlewicz ze Związkowej Alternatywy. − Ludzie się przeprowadzają, rozwodzą, wyjeżdżają za granicę − to wszystko musi być weryfikowane, dlatego program był obsługiwany przez pracowników socjalnych. Celem PiS-u jest centralizacja systemu, dlatego zadania pracowników społecznych samorządowych przejmuje ZUS − dodaje Szumlewicz.
Dodatkowe obowiązki oznaczają nadgodziny, bo ZUS nie zwiększył zatrudnienia, by sprostać nowym wyzwaniom. − Oficjalnie nadgodzin w skali roku jest milion sześćset tysięcy − mówi Piotr Szumlewicz. − Mamy też sygnały od pracowników, że są zmuszani wpisywać nadgodziny, jakby to były zwykłe godziny pracy, więc realnie nadgodzin jest znacznie więcej.
Wydawać by się mogło, że taka liczba nadgodzin to okazja do dorobienia czy premii. Niestety, jak opowiada Szumlewicz, takie dodatki przyznawane są arbitralnie i często pracujący najwięcej nie mogą liczyć na awans.
− Jesteśmy oceniani jak w szkole, literkami − mówi Ilona Garczyńska. − Pracownicy nie wiedzą, jak te premie są wyliczane i pracownik do dnia wypłaty nie wie, na jakie pieniądze może liczyć. Dlatego żądamy powrotu do systemu nagród, który jest bardziej przejrzysty i korzystniejszy.
Jak tłumaczy Szumlewicz, problem z premiami i awansami nie jest nowy, ale za rządów PiS fakt upolitycznienia kanałów awansu stał się bardzo wyraźny. − Gertruda Uścińska, przez lata szanowana profesor zajmująca się polityką społeczną, stała się polityczką i związała się z PiS-em nawet wizerunkowo, występuje w telewizji Trwam. Weszła ekipa, która ma dobre kontakty z władzą, co przekłada się na politykę regionalnych ZUS-ów, które też premiują ludzi związanych z obozem rządzącym − mówi Szumlewicz.
Ile zarabiają pracowniczki ZUS?
Pracowniczki ZUS domagały się od pracodawcy w zeszłym roku ujawnienia wysokości pensji. Czy to się udało?
− O tym ciągle rozmawiamy − mówi Beata Wójcik. − Do tej pory nie możemy zgodzić się z tym, co pokazuje pracodawca. Jednak na ostatnim spotkaniu na temat funduszu wynagrodzeń usłyszeliśmy, że 60 proc. załogi nie osiąga średniego wynagrodzenia.
5 spraw, które nie powinny wam umknąć w czasie stanu wyjątkowego
czytaj także
A średnie wynagrodzenie według pracodawcy to ponad 6 tys. zł.
− Zrobiliśmy badania ankietowe w podziale na grupy. Ponad 5 tysięcy zarabiają osoby z długim stażem pracy, na stanowiskach kierowniczych albo specjaliści. Pozostali brutto zarabiali 4 tysiące i 3 tysiące. 3 100 zł dostaje osoba rozpoczynająca pracę i po roku podwyżka 300 zł. To skąd pracownik ma mieć te 6 tysięcy? − pyta retorycznie Beata Wójcik.
To samo mówi Ilona Garczyńska. − Pracodawca nie chce tych danych ujawnić. Na spotkaniach z pracodawcami prosiłam: skoro uważacie, że w ZUS-ie jest tak dobrze, to pokażcie dane. Niestety do dziś ich nie dostałam. Według moich wyliczeń pracownicy zarabiają 3600 do 3800 zł brutto. Przy dzisiejszych cenach to może starczyć na jedną osobę, ale nie na utrzymanie rodziny. Ludzie są na skraju ubóstwa. Jedna z pracowniczek pisała na forum wewnętrznym, że załapała się na zasiłek w MOPS-ie. Pracowniczka państwowej instytucji, która kreuje się na instytucję nowoczesną, informatyzowaną − dostała zasiłek − oburza się Garczyńska.
Podwyżki w budżetówce zostały jednak przez prezydenta podpisane na początku roku. − To podwyżki o 4,4 proc. przy zakładanej inflacji 3,3 proc. − zauważa Szumlewicz. − Przy inflacji 13,9 proc. realne płace ZUS-u i całej budżetówki spadły o około 10 proc.
Ale nawet te podwyżki nie przekładają się według lidera Alternatywy na rzeczywistą zmianę na kontach pracowniczych. − W dużych firmach, jak Amazon czy Solaris, kiedy pracodawca proponuje 5 proc. podwyżki, to od stycznia pracownicy mają 5 proc. podwyżki. A w budżetówce rząd wpisuje w budżet, że płace wzrosną o 4,4 proc., ale ani w styczniu, ani w lutym, marcu i kwietniu nic nie ma, bo podwyżki wchodzą dopiero na przełomie maja i czerwca. I to nie równe dla wszystkich, bo to fundusz płac rośnie o 4,4 proc., i jeden pracownik może dostać zero, a drugi dziesięć − tłumaczy Szumlewicz.
czytaj także
Tego problemu w ogóle nie widzi przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników ZUS Beata Wójcik. − W każdych rozmowach na temat płac uczestniczę i o niczym takim jak wspólny fundusz i podwyżki od lutego nie słyszałam. Dostaliśmy dodatkowe 300 zł, które stanowiło częściową realizację porozumienia płacowego, kiedy w zeszłym roku wystąpiliśmy o tysiąc złotych. To było w tamtym roku i każdy pracownik ZUS-u dostał trzysta złotych podwyżki − przekonuje Wójcik.
***
Pracowników sfery budżetowej jest 1,6 mln, części z nich, przede wszystkim grupom sfeminizowanym, przy rosnącej inflacji grozi realne ubóstwo: nauczycielkom, pracowniczkom opieki społecznej, domów dziecka, pracownicom urzędów skarbowych, które nie mają prawa do strajku, pielęgniarkom. Pensje 70 proc. pielęgniarek − jak pisze Joanna Solska w „Polityce” − nie przekroczą minimalnej, a pensja nauczyciela stażysty będzie od minimalnej wyższa zaledwie o 69 zł.
Politycy, którzy wyraźnie rozpoczęli kampanię wyborczą i ruszyli w Polskę, kieszenie mają pełne obietnic. Czy związki zawodowe budżetówki wykorzystają ten moment?