Problemy psychiczne dzieci i młodzieży w większości przypadków nie są chorobami psychicznymi w tradycyjnym psychiatrycznym rozumieniu, stanowią zaburzenia psychiczne ściśle związane z systemem rodzinnym, w którym na co dzień pacjenci funkcjonują. Dlatego procesu terapeutycznego nie da się sprowadzić do „naprawienia” dziecka.
Gdy spotykamy się codziennie rano na zebraniu społeczności terapeutycznej, niełatwo jest o spokój. Co prawda część depresyjnych dzieci siedzi cicho w kącie, ale też zawsze któryś z nadpobudliwych pacjentów to przekrzykuje, to obrzuca wyzwiskami innych, prowokując konflikt. Emocje sięgają zenitu. Osoba prowadząca zebranie musi wspiąć się na wyżyny swojej odporności psychicznej i empatii, żeby przywrócić porządek, a przy tym odpowiednio poprowadzić terapię, tak by skorzystał z niej każdy mały pacjent. Później jest trochę czasu na zabawę. To też forma terapii, pomaga rozładować emocje. A przede wszystkim zabawa się dzieciom należy. Jest to czas, w którym mogą się oderwać od swojego problemu i skupić np. na odbijaniu czerwonego balonika. Chociaż na chwilę albo dwie spróbować zapomnieć, z jakiego powodu są tutaj: stan po ciężkiej próbie samobójczej, nasilone samookaleczenia, celowe zatrucie lekami, przemoc seksualna, odrzucenie przez rodziców, alkoholizm opiekunów lub własne problemy z uzależnieniem.
Oto psychiatria dziecięca i młodzieżowa AD 2019: oddział, na którym wszystkie łóżka są zawsze zapełnione, a kilka dostawionych materacy skutecznie utrudnia przejście korytarzem. Często jedna jednostka na cale województwo. Na planowe przyjęcie czeka kolejka pacjentów rozpisana praktycznie na cały następny rok, a dodatkowo co kilka dni przywożony jest karetką pogotowia na izbę przyjęć nastolatek/nastolatka po próbie samobójczej.
Sekielski: Księża wykorzystują seksualnie dzieci. Ludzie to wiedzą, a mimo tego milczą. Dlaczego?
czytaj także
Ponieważ placówek jest zbyt mało i chronicznie brakuje miejsc, pacjenci trafiają nierzadko do oddziałów oddalonych o dziesiątki kilometrów od miejsca zamieszkania, nawet do innego województwa. Szpitalna opieka psychiatryczna jest przeciążona, bo wybuchł kryzys, bo cały system, w tym również przedszpitalny, jest niewydolny.
Jak słusznie zauważa dr hab. Lidia Popek, ordynator Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, „przyczyna leży w braku zaplecza psychologicznego, pedagogicznego, psychiatrycznego w środowisku pacjenta, czyli braku pomocy na różnych etapach rozwoju dziecka”. Przy braku adekwatnej i sprawnej opieki w najbliższym otoczeniu małego pacjenta rodzice zgłaszają się z dzieckiem do szpitala dopiero wtedy, kiedy jego stan psychiczny jest już bardzo poważny i np. dojdzie do próby samobójczej.
Drastyczne liczby
Każdego roku jeden nastolatek na pięcioro doświadcza zaburzenia psychicznego. Samobójstwa stanowią trzecią najczęstszą przyczynę zgonu w wieku 0–19 lat, a w wieku 15–19 nawet drugą. Wśród krajów OECD Polska znajduje się na wysokim 6. miejscu pod względem współczynnika samobójstw w grupie młodzieży (15–19 lat), wyprzedzając prawie wszystkie kraje europejskie prócz Islandii i krajów nadbałtyckich. W naszym kraju w 2017 było 117 takich zgonów, ale liczba prób samobójczych jest wielokrotnie wyższa. Nawet 16% dzieci samookalecza się, a 7% podjęło próbę samobójczą – wynika z raportu fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Co można zrobić, żeby Polacy rzadziej odbierali sobie życie?
czytaj także
Tymczasem nijak nie udaje się odpowiedzieć na te rosnące potrzeby. Praktykujących psychiatrów dziecięco-młodzieżowych jest w Polsce raptem 415, a ich średni wiek to 52 lata. Te oddziały, które są czynne – są przepełnione, niektóre zostały zamknięte, innym grozi podobny los.
Kształtujące się osobowości
Przemocowi rodzice to skrajność, ale problemy psychiczne u dzieci wynikają również z innych zakłóceń relacji z opiekunami. Rodzice stanowią dla dziecka cały wszechświat, dlatego doświadczają szczególnego kryzysu psychicznego, gdy któregoś z opiekunów zabraknie. Niezależnie od tego, czy chodzi o utratę fizyczną (śmierć rodzica, definitywne rozstanie) czy funkcjonalną (ciężka choroba, nałóg), utrata opiekuna jest jak zniszczenie fundamentu, na którym dopiero rozwija się osobowość. Współczesny model nuklearnej rodziny często nie daje dziecku drugiej szansy na zbudowanie znaczącej relacji z innym obiektem, np. babcią lub dziadkiem, tylko pogłębia jego problem.
czytaj także
Czynnik relacji rodzinnych jest kluczowy w niemal wszystkich problemach psychicznych, nawet tych często niesłusznie redukowanych wyłącznie do biologii, jak schizofrenia. Z poważnie zaburzonych relacji domowych mogą wyrosnąć jednostki nieprawidłowo funkcjonujące, zmagające się z licznymi problemami natury psychicznej. Dorastanie w patologicznej atmosferze awantur, przemocy, braku uwagi, stałej niepewności lub wręcz odwrotnie (i to przypadek wielu tzw. dobrych domów): w upozorowanej iluzji idealnej rodziny, w której jednak unika się rozmowy o emocjach i okazywania uczuć – w obu wariantach poważnie zaburza rozwój dziecka. Tłumienie przykrych emocji nie sprawi, że znikną. W pewnym momencie skumulowana złość i smutek mogą wybuchnąć całą siłą w postaci samookaleczeń, próby samobójczej, nasilonych postaw opozycyjno-buntowniczych lub agresji w szkole.
Rodzina jest wszystkim
Dysfunkcyjne warunki domowe poważnie zakłócają również proces prawidłowego kształtowania dziecięcej, a później nastoletniej osobowości. Ludzie narażeni na dysfunkcje w rodzinie mogą mieć problem z prawidłowym sposobem poszerzania poczucia siebie poprzez dbanie o innych. Mogą mieć problemy z autentycznym zaangażowaniem w zdrowe i intymne relacje bez zazdrości i chęci posiadania na wyłączność. Nie czują się emocjonalnie bezpieczni, rzadko potrafią ocenić siebie realistycznie, zrozumieć swoje potrzeby i wynikające z nich zachowania. Te braki stanowią podstawę do występowania kolejnych zaburzeń psychicznych. Nieradzenie sobie z własnymi emocjami powoduje depresyjne zaburzenia zachowania, problemy z lękiem itd.
czytaj także
Problemy psychiczne dzieci i młodzieży w większości przypadków nie są chorobami psychicznymi w tradycyjnym psychiatrycznym rozumieniu (jak schizofrenia czy ciężka depresja – choć i te się zdarzają), za to stanowią zaburzenia psychiczne ściśle związane z systemem rodzinnym, w którym na co dzień pacjenci funkcjonują. Problemy takie jak zaburzenia więzi, zaburzenia zachowania i emocji są przede wszystkim wskazaniem do pracy u podstaw – psychoterapii, terapii zajęciowej, a w szczególności terapii rodzinnej (systemowej) – i znalezienia oraz leczenia przyczyn, które je spowodowały. Nie może się to odbyć bez aktywnej roli rodziców, jako że to właśnie system, w którym funkcjonuje dziecko, jest dla niego całym światem. Często problem psychiczny dziecka staje się pierwszą manifestacją tego, że coś jest źle z całością relacji w rodzinie lub między partnerami/rodzicami. Dlatego procesu terapeutycznego nie da się sprowadzić do „naprawienia” dziecka.
czytaj także
W wielu wypadkach leczenie farmakologiczne jest niezbędne, przynajmniej na którymś etapie. Niemniej zaskakujący jest fakt, że użycie leków, nawet przeciwpsychotycznych, w grupie 0–17 lat nieustannie wzrasta, szczególnie wśród najmłodszych. Po części podyktowane jest to dramatyczną kondycją psychiatrii dzieci i młodzieży w naszym kraju (zwłaszcza brakiem psychologów i, co za tym idzie, psychoterapii). Istotne również wydaje się nastawienie rodziców, że łatwiej, taniej i szybciej poprosić o lek, niż udać się na długotrwałą terapię, która w jakimś sensie mogłaby być odebrana jako porażka wychowawcza. Oczywiście nie chodzi o to, by pokazać, że zawsze rodzice są wszystkiemu winni. Potrzebne jest natomiast ukierunkowanie uwagi na fakt, że nie będzie „wyzdrowienia” dziecka bez „wyzdrowienia” całej rodziny.
czytaj także
W tym sensie zagadnienie jest wymagające, bo wielopłaszczyznowe, niedające się zredukować do prostych odpowiedzi. Zrozumienie tej siatki zależności nie jest łatwą sztuką nawet dla najwyższych instytucji, o czym przekonało się Ministerstwo Edukacji, swojego czasu przykładając cegiełkę do rozpowszechnienia fake newsa o „niebieskim wielorybie”.
Nowa nadzieja?
Czy wstanie kiedyś słońce dla psychiatrii dziecięco-młodzieżowej? Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zebrała prawie 9 milionów złotych na ten cel w 2018 roku, liczni darczyńcy także coraz częściej dostrzegają problem, swoją pomoc zaoferował niedawno nawet Tom Hanks. Czy pociągnie to za sobą również uruchomienie systemowego wsparcia dla placówek szpitalnych i poradni zdrowia psychicznego oraz stworzenie bardziej zachęcających warunków do pracy i specjalizowania się w tej dziedzinie? Czas jest najwyższy, bowiem trudno sobie wyobrazić dalsze funkcjonowanie tego systemu przy obciążeniu 200%, jak ma to miejsce obecnie.
czytaj także
Nie można oczekiwać, że zaangażowany personel będzie dalej wszystko dźwigał na swoich barkach, bez względu na osobiste koszty i ryzyko wypalenia zawodowego. Wreszcie, bez całościowej poprawy warunków w psychiatrii dziecięco-młodzieżowej nie będziemy mogli spojrzeć sobie w twarz jako społeczeństwo. Ktoś wreszcie odgórnie i systemowo powinien udowodnić tym ciężko doświadczonym przez życie młodym ludziom, że chce o nich zadbać i że ich przyszłość jest ważna. Pokazać, że ministerstwo i Narodowy Fundusz Zdrowia to nie następni dorośli, którzy ich znowu po prostu opuszczą. Dbanie o prawidłowy rozwój tych dzieci to inwestycja w dobrą przyszłość naszego społeczeństwa.
**
Tekst ten chciałbym dedykować personelowi Oddziału Dziecięcego i Młodzieżowego (nr 21) Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku oraz Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 9 w Gdańsku za życzliwość, poświęcenie i energię, którą wkładają w swoją codzienną pracę.