Retoryka Dudy skupia się na wykluczaniu kolejnych grup mniejszościowych i narzucaniu Polsce czegoś na kształt katoszariatu. Zagłosujmy w niedzielę przeciwko niej.
Pierwsza kadencja pokazała, że Andrzej Duda jako samodzielny polityk w ogóle nie istnieje. Podpisując wszystko, co Nowogrodzka podsunie mu na biurko, Duda dowiódł, że nie zależy mu ani na samodzielności, ani na dialogu, ani na pojednaniu w Polsce. Jego rolą jest zaś podporządkowanie ludzi zasadom i regułom życia ustalanym przez władze Prawa i Sprawiedliwości.
O co toczy się więc gra w drugiej turze wyborów prezydenckich?
O to, że kolejne pięć lat udawania przez Andrzeja Dudę, że jest prezydentem Polski, nie będzie tylko czasem straconym. Będzie to coraz śmielsze wprowadzanie kolejnych ograniczeń i represji w zasadzie dla każdego spoza ideologii jednego państwa, jednego narodu i jednego wodza z partii PiS.
Cztery lata temu z okazji rocznicy pogromu kieleckiego Duda zapewniał, że „w wolnej, suwerennej i niepodległej Polsce nie ma miejsca na jakiekolwiek uprzedzenia: na rasizm, ksenofobię, nie ma miejsca na antysemityzm. Takie zachowania, choćby w najdrobniejszym przejawie, muszą być w Polsce w sposób zdecydowany piętnowane, bo tylko wtedy Polska będzie prawdziwie wolnym państwem dla wszystkich swoich obywateli”.
W styczniu 2017 roku, podczas wizyty w Izraelu, Duda po obejrzeniu wystawy w Instytucie Yad Vashem powiedział, że „nigdy nie może być, nie tylko wśród polityków, ale także i wśród zwykłych ludzi, obywateli świata, zgody na nienawiść, zgody na antysemityzm. Nigdy nie może być przejścia obojętnie wobec tych wszystkich ideologii, które prowadzą do takiej nienawiści. To wielka lekcja dla ludzkości, z której ludzkość, mam nadzieję, na zawsze wyciągnie wnioski”.
Duda nie ma żadnej moralnej legitymacji do przemawiania w Yad Vashem
czytaj także
Czyżby? Ludzkość – jak widzimy – wniosków nie wyciąga wcale. Nie udaje się też to samemu Dudzie.
„Ideologia PiS”
Prezydent z PiS najwyraźniej zapomniał o swoich słowach sprzed lat, bo dziś jego retoryka skupia się na wykluczaniu kolejnych grup mniejszościowych i narzucaniu Polsce czegoś na kształt katoszariatu, ramię w ramię z organizacjami ultrakatolickimi, promowaniu członków tych organizacji i oddawaniu władzy i instytucji państwa polskiego w ich ręce. A ręce te będą siłą zmuszać wszystkich nas do poddania się nowym, surowym zasadom.
Duda mówi dużo o „ideologii LGBT”, która jest wymysłem jego wyobraźni. Jeśli jakaś ideologia Polsce faktycznie zagraża, to jest to „ideologia PiS” – wykluczająca, wsobna i niebezpieczna dla każdego, kto nie należy do plemienia PiS.
czytaj także
Czołowi politycy PiS raczej nie są antysemitami, ale doskonale wiedzą, że – ujmijmy to łagodnie – niechęć do Żydów nie jest obca wielu ich wyborcom. I decydują się te emocje wykorzystywać, a nawet je wzmacniać.
Kiedy nacjonaliści z Konfederacji złożyli w Sejmie projekt ustawy dotyczącej tzw. majątków bezdziedzicznych (czyli takich, których właściciele i spadkobiercy zginęli w czasie wojny, a obecnie należą one do Skarbu Państwa; narodowcy chcą zablokować ich przekazanie organizacjom żydowskim, chociaż takiego niebezpieczeństwa nie ma), PiS pozwolił na to, by propozycja ta była dalej procedowana. A gdy jeden z narodowców grzmiał z mównicy sejmowej o „tak zwanym Holokauście”, nikt nie zareagował. Partia rządząca wie, jak bawić się takimi emocjami i do czego mogą się jej przydać.
W 2017 roku po Marszu Niepodległości Andrzej Duda krytykował media zagraniczne za nazywanie jego uczestników nazistami. Podkreślał wtedy, że impreza została zakłócona przez „osoby nieodpowiedzialne”, a większość uczestników chciała świętować niepodległość.
Zaznaczył jednocześnie, że podczas swoich licznych spotkań nigdy nikogo nie pyta, skąd pochodzi, lecz „czy jest lojalnym członkiem naszej wielkiej wspólnoty. Polskiej wspólnoty ludzi mieszkających w Rzeczypospolitej, co do których Prezydent RP ma tylko jedno wielkie oczekiwanie i prośbę, żeby byli wobec polskiego państwa lojalni”. Zdaniem Dudy Polakiem jest więc ta osoba, która „chce pracować dla Polski, chce, aby była ona na mapie jako silne państwo realizujące potrzeby mieszkańców”.
czytaj także
Tutaj prezydent zastosował, być może nieświadomie, endecką kalkę z lat 30. ubiegłego wieku. Polakiem można było zostać wówczas, gdy ktoś z polskiej wspólnoty za takiego nas uznał. Ale nie za darmo, rzecz jasna. Za konkretne zasługi na rzecz ojczyzny.
Jednak nawet najlepsze zasługi najszlachetniejszych ludzi szybko odchodziły w niepamięć, gdy okazało się, że na antysemityzmie można zyskać politycznie. Już w 1934 roku narodowcy wywiesili w niewielkiej podlaskiej wsi Telaki plakat, na którym informowali, że miejscowym „Izraelitom” dają 15 dni na wyjazd „z manatkami” do Palestyny. W tym czasie w Telakach mieszkało zaledwie sześć żydowskich rodzin. Wszystkie one z powodu lokalnych działań ONR-u – bojkotu handlowego, wybijania szyb, przemocy słownej i fizycznej – rzeczywiście wyjechały.
Kolejna kadencja Andrzeja Dudy oznacza, że wiele osób będzie musiało taki wyjazd rozważyć. To już nie będą Żydzi, bo ich w zasadzie w Polsce dziś nie ma. Ale są osoby nieheteronormatywne, dziennikarze niektórych niezależnych mediów, część sędziów, prawników, naukowców, kłopotliwych historyków. Także nauczycieli, którzy nie zgodzą się na ingerencję prawicowych ideologów w plany nauczania. Lekarzy, którzy będą ciągani po sądach ze zwykłej zemsty (swoją drogą procesy pokazowe lekarzy to coś, co historia również przerabiała). Nie będzie się czuł bezpiecznie nikt, kto nie jest członkiem, współpracownikiem, wyznawcą lub krewnym kogoś z PiS.
Grabowski: Polscy policjanci często mordowali Żydów. Na własną rękę i z ogromną inicjatywą
czytaj także
To nie jest czas na bojkot wyborów
Kiedy więc kolejne słyszę głosy o zbojkotowaniu drugiej tury wyborów, bo nie ma w niej wystarczająco „naszego” kandydata, to zastanawiam się, czy osoby je wypowiadające naprawdę nie dostrzegają, w jak niebezpieczny zaułek zabrnęła Polska?
Owszem – żaden z możliwych kandydatów nie jest idealny. Obaj w kampanii kłaniają się prawicy i skrajnej prawicy. Ale symetryzm i odpuszczenie sobie tych wyborów lub lekkomyślny pseudoprotest poprzez głos oddany na Dudę to zaciskanie pętli na własnej szyi. Ten człowiek od pięciu lat każdego dnia udowadnia nam, że zależy mu wyłącznie na szczęściu i interesie własnej partii, a nie na sprawiedliwości społecznej czy równości wobec prawa.
Wolność obywateli, w tym wolność słowa i niezależność mediów, to jest coś, co obozowi PiS przeszkadza dziś może najmocniej. Ewentualne zwycięstwo Dudy w drugiej turze da partii Kaczyńskiego potężne mechanizmy, by się z tym raz na zawsze uporać.
Już dziś po sądach ciągani są społecznicy, historycy i dziennikarki, którym nie po drodze z PiS-owskim reżimem. Jutro traficie tam i wy: za wpisy na Twitterze lub Facebooku czy zdjęcia na Instagramie. Kolejnego dnia kobiety zostaną zmuszone do rodzenia dzieci, które nie przeżyją nawet kilku godzin. Całkowity brak możliwości dokonania aborcji to przecież chory sen nacjonalistów z PiS. Podobnie jak zideologizowane i ureligijnione szkoły, instytucje publiczne, państwowa propaganda. Naprawdę chcecie, żeby ten sen się spełnił?
Dziś może się to ciągle wydawać niewiarygodne, ale ostatni rok pokazał, że rzeczywistość potrafi nas wziąć z zaskoczenia. Warto się nad tym zastanowić – chociażby przez chwilę – idąc na wybory tej niedzieli.
**
Katarzyna Markusz – dziennikarka portalu Jewish.pl, polska korespondentka Jewish Telegraphic Agency, publicystka „The Times of Israel”, badaczka historii polsko-żydowskiej.