Więzy towarzyskie, mające początek w kręgach opozycji antypeerelowskiej lat 80. XX wieku, a dziś idące często w poprzek partyjnych afiliacji, są jednym z ważniejszych czynników decydujących o kwestiach personalnych, wpływają na kształt wielu polityk miejskich i tworzą specyficzny kształt lokalnego życia publicznego.
Wrocławska scena polityczna przypomina kocioł, w którym od niemal trzech dekad gotują się wciąż te same składniki. Na przestrzeni lat zmieniały się tylko opakowania owych produktów (Komitety Obywatelskie, AWS, UW, PO, PiS, Nowoczesna oraz – na zasadzie dodatku – SLD), ale ich skład pozostawał w zasadzie bez zmian. Co najwyżej niektórzy zmieniali spożywczą markę, ale wciąż pozostawali w politycznym menu.
Hegemonię w kuchni sprawowało środowisko wywodzące z kręgów opozycji antypeerelowskiej z lat 80. ubiegłego wieku. Więzy towarzyskie, mające początek w tamtych czasach, a dziś idące często w poprzek partyjnych afiliacji, są jednym z ważniejszych czynników decydujących o kwestiach personalnych, wpływają na kształt wielu polityk miejskich i tworzą specyficzny kształt lokalnego życia publicznego.
W 2002 r. przy wsparciu PO i PiS prezydentem został Rafał Dutkiewicz i od tamtej pory to on nadawał smak całej potrawie. Niektóre składniki opuszczały wspólny garnek, inne były dodawane. Ogłoszenie przez Dutkiewicza decyzji, że nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję, było jak potężne machnięcie chochlą. W kotle zrobił się chaos. Z tego chaosu wyłonił się po świętach wielkanocnych Kazimierz Michał Ujazdowski.
Były wiceprezes PiS zastąpił w sztafecie ogłoszonych dotychczas przez Platformę Obywatelską kandydatur prof. Alicję Chybicką. Na scenie ogólnokrajowej posłanka PO zasłynęła wyjęciem karty podczas głosowania nad obywatelskim projektem „Ratujmy kobiety!” i tłumaczeniem: „Nie myślałam […], że mój głos może cokolwiek znaczyć”. Na poziomie lokalnym zarzucano jej z kolei, że niewiele wie o zarządzaniu miastem i tematyki tej w ogóle nie czuje. Te zarzuty są już zresztą formułowane pod adresem Ujazdowskiego, który na stałe mieszka w Warszawie.
Wiśniewska: Na Nowoczesną i PO nie możemy liczyć. Czas zjednoczyć lewicę
czytaj także
Wiemy, że zgłoszonej przez Grzegorza Schetynę kandydatury Kazimierza Michała Ujazdowskiego nie poprze Rafał Dutkiewicz, choć razem z Ujazdowskim i Janem Rokitą w 2008 r. tworzył Polskę XXI, konserwatywno-liberalny ruch polityczny mający być kontynuacją idei POPiSu.
Obecny włodarz stolicy Dolnego Śląska nie poprze też posła Michała Jarosa, który po wyborze Schetyny na lidera PO przeniósł się do Nowoczesnej i dziś jest jej kandydatem do ratusza. Młody parlamentarzysta był stronnikiem Jacka Protasiewicza oraz zwolennikiem bliskiej współpracy z Dutkiewiczem. Wewnętrzny spór w PO o relacje z ratuszem spowodował, że do Nowoczesnej przeszło sześciu radnych Platformy, którzy od razu zawarli koalicję z prezydentem. W międzyczasie z partii Petru w ramach protestu przeciw temu transferowi odeszła grupka działaczy zakładających tę formację w mieście, a Grzegorz Schetyna przeciągnął na swoją stronę posłankę wybraną z listy .N Joannę Augustynowską.
Z @kmujazdowski połączyło nas to, co cenne w wolnej Polsce. Będziemy współpracować w #GabinetCieni. Zarekomenduję również strukturom @Platforma_org jego kandydaturę na prezydenta #Wrocław. To czas współpracy na rzecz przyszłej Polski ✌️ pic.twitter.com/fanoFiZNIi
— Grzegorz Schetyna (@SchetynadlaPO) April 3, 2018
O prezydenturę chce powalczyć Jerzy Michalak, były radny miejski z komitetu Rafała Dutkiewicza i wicemarszałek województwa z ramienia Dolnośląskiego Ruchu Samorządowego. Wspierające go środowisko tzw. bezpartyjnych samorządowców uważało Dutkiewicza za swojego naturalnego lidera i liczyło, że prezydent poprze Michalaka. Prezydent Wrocławia jednak odmówił i skłania się raczej ku promowaniu na swego następcę Jacka Sutryka, dyrektora w urzędzie miejskim.
Wszystko wskazuje na to, że z ramienia PiS ponownie powalczy posłanka Mirosława Stachowiak-Różecka. Cztery lata temu sprawiła niespodziankę wchodząc do drugiej tury i uzyskując 45 proc. poparcia (do głosowania na nią zachęcał wtedy Kazimierz M. Ujazdowski). Wynik ten miał otworzyć jej drzwi do pierwszej ligi politycznej na poziomie ogólnokrajowym. Twarzą partii Kaczyńskiego się nie stała, a w dodatku na lokalnym podwórku zaczęto podważać jej pozycję. Jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się, że ochotę na start w wyścigu prezydenckim ma lider lokalnych struktur PiS Piotr Babiarz. Jednak kilka tygodni temu ten mało znany poseł został zmuszony do opuszczenia szeregów partii z powodu afery dotyczącej wyprowadzania pieniędzy z wrocławskiego PCK.
Stachowiak-Różecka kojarzona jest z Adamem Lipińskim, który niegdyś był mentorem Adama Hoffmana. Z byłym rzecznikiem prasowym PiS kojarzeni są Dawid Jackiewicz – w przeszłości zastępca Rafała Dutkiewicza w ratuszu – oraz Robert Pietryszyn, który był radnym z komitetu Dutkiewicza, a następnie prezesem miejskiej spółki Stadion Wrocław.
Jak widać, Wrocław to taka restauracja, w której serwowane są potrawy gotowane na okrągło z tych samych składników, ale smak jest zawsze prawicowy. Czy jest szansa, by to menu urozmaicić?
Być może kuchenną rewolucję nieświadomie zaserwuje nam Grzegorz Schetyna. Nominacją dla Ujazdowskiego nie tylko ujawnił słabość Platformy polegającą na tym, że partia w jednym ze swoich wyborczych bastionów nie jest w stanie znaleźć we własnych szeregach popularnej osoby znającej się na mieście. Lider PO przyjął też ryzykowny kurs na prawo uznając, że najlepszą zaporą dla PiS we Wrocławiu będzie polityk silnie kojarzący się z tą partią i jej kulturowym konserwatyzmem. W 2007 i 2011 r. Donald Tusk zdołał pokonać partię Kaczyńskiego zwracając się do części elektoratu lewicy. Trudno stwierdzić, jakimi kalkulacjami kieruje się Schetyna porzucając tę strategię. Jej rezultaty poznamy dopiero jesienią.
Skutkiem nominacji Ujazdowskiego będzie próba konsolidacji środowisk liberalno-lewicowych, które w czwartek ogłosiły wspólny apel o stworzenie samorządowej alternatywy dla PiS i PO. Wysunięcie wspólnego kandydata lub kandydatki na prezydenta oraz stworzenie wspólnych list do rady miejskiej będzie swoistym testem na polityczną dojrzałość liderek i liderów środowisk progresywnych. Z ulicznych kontestatorów polityki rządu PiS będą musieli wskoczyć w buty osób, które mają zdolność do przekonywania do własnych postulatów i zawierania kompromisów. Wizerunek sympatycznych i czasem gniewnych happenerów będą musieli uzupełnić o cechy osób zdolnych do objęcia władzy i skutecznego zarządzania 600-tysięcznym miastem.
czytaj także
Wielu komentatorów zarzuca aktywistkom i aktywistom lewicy, że krytykują liberalno-konserwatywną Platformę za bycie formacją liberalno-konserwatywną i jednocześnie nie są w stanie zaproponować własnej oferty politycznej. Przypadek wrocławski będzie więc ciekawym sprawdzianem przed rokiem 2019.