Kraj

Drukarz wyklęty i katolik prześladowany w Ikei, czyli jak się bawi polska prawica

Fot. Shawn Nickel, U.S. Air Force photo, CC

Pomijając fakt, że odwoływanie się dziś do zapisów Starego Testamentu jest zwyczajną głupotą, fragment zacytowany przez zwolnionego pracownika Ikei jest klasycznym przykładem mowy nienawiści, a nawet groźby.

Przepis Kodeksu wykroczeń przewidujący karę grzywny dla pracowników sektora usług, którzy bez uzasadnionej przyczyny odmawiają świadczenia, do którego są zobowiązani, jest niezgodny z Konstytucją. A konkretnie z art. 2, który mówi, że Polska „jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”.

Tak uznał Trybunał Konstytucyjny, który w ubiegłym tygodniu rozpatrywał sprawę łódzkiego drukarza skazanego za odmowę wydrukowania ulotek organizacji LGBT+. Wcześniej minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro zaskarżył do Trybunału przepis, na którego podstawie sądy niższych instancji uznały mężczyznę winnym, choć nie nałożyły na niego kary grzywny.

„Wszystko będzie Pride, drodzy”

Podobne decyzje w indywidualnych sprawach zapadały już m.in. w Stanach Zjednoczonych, Irlandii i Wielkiej Brytanii, ale nie prowadziły dotąd do wykreślenia z prawa przepisu, który zapobiegać ma dyskryminowaniu odbiorców usług. W krajach tych dość powszechnie uznaje się prawo usługodawców do odmowy wykonania świadczenia, które jest niezgodne z ich przekonaniami (np. cukiernik może odmówić napisania na torcie: „Tak dla małżeństw homoseksualnych”), a nie ze względu na cechy klienta (np. orientację seksualną).

W tym sensie wyrok polskiego Trybunału ws. drukarza nie jest sprzeczny ze światowymi standardami. Nie znaczy to, że nie jest niepokojący, ale z pewnością nie tak, jak decyzja o wykreśleniu całego artykułu zakazującego odmowy wykonania usługi bez uzasadnionej przyczyny.

Geje na bruk, Biblia w dłoń. Polska według Zofii Klepackiej

Warto przypomnieć art. 32 polskiej Konstytucji, który mówi, że „nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Polski Trybunał uznał jednak, że art. 138 Kodeksu wykroczeń jest sprzeczny z zasadą sprawiedliwości społecznej, w tym przypadku rozumianej jako prawo do odmowy wykonania świadczenia niezgodnego z przekonaniami usługodawcy, a tym samym ograniczył konstytucyjne przepisy chroniące przed dyskryminacją do dostawców usług, wykluczając z nich ich odbiorców.

Choć dyskryminacja ze względu na rasę, płeć czy wyznawaną religię wciąż jest niezgodna z polskim prawem, decyzja Trybunału Konstytucyjnego daje usługodawcom furtkę do odmawiania świadczeń według własnych upodobań – wystarczy, że nie podadzą powodu odmowy (lub podadzą powód abstrakcyjny). Niewykluczone, że w najbliższym czasie ustawodawcy zajmą się skonstruowaniem przepisu, który zakazywałby dyskryminacji odbiorców usług ze względu na ich cechy osobiste, ale zezwalał na odmowę, kiedy samo zamówienie stałaby w sprzeczności z poglądami usługodawcy. Choć znając stosunek polskiej władzy do zwalczania dyskryminacji, nie miałabym tak „wygórowanych” oczekiwań.

W ubiegłym tygodniu w prawicowych mediach mogliśmy też przeczytać o skandalu, jakim miało być zwolnienie pana Tomasza, pracownika Ikei, który na wewnętrznym forum pracowniczym potępił zaangażowanie pracodawcy w działania na rzecz walki z dyskryminacją osób LGBT+. Pod udostępnionym wszystkim pracownikom artykule pt. Włączenie LGBT+ jest obowiązkiem każdego z nas zamieścił cytaty ze Starego Testamentu. Brzmiały one dokładnie: „Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich”. A także: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich”.

Prawica ogłosiła, że mężczyzna stracił pracę dlatego, że „nie chciał promować homoseksualnej ideologii”, „głosił konserwatywne poglądy” i „ważył się cytować Pismo Święte”. Podkreślano jego wieloletnie zaangażowanie w sprzedaż mebli i dobry kontakt z klientami. Reprezentowaniem pana Tomasza zajęło się Ordo Iuris, Krzysztof Bosak pisał o prześladowaniach katolików, a Patryk Jaki zapewnił, że podniesie temat w europarlamencie, a w razie potrzeby dołączy do bojkotu firmy.

Na Twitterze swoje wsparcie dla „prześladowanego” katolika wyraziły setki osób – jedna z nich zadeklarowała nawet, że udała się do Ikei tylko po to, by spuścić wodę w toalecie 83 razy i obciążyć Ikeę kosztami. Komentujący słusznie zauważyli, że polski patriota zmarnował wodę polską, a nie szwedzką (przy czym Polska ma jeden z najmniejszych zasobów wody w Europie).

Nie ma wody w państwie z kartonu

Tymczasem wyobraźmy sobie, że Ikea organizuje wigilię dla pracowników, a jeden z nich demonstracyjnie odmawia wzięcia w niej udziału, na wewnętrznym forum firmy pisząc o katolikach jako o zwolennikach aktów pedofilskich i w podtekście życząc im śmierci.

Słowa zacytowane przez pana Tomasza pochodzą z Kodeksu Świętości, który znajduje się Księdze Kapłańskiej, części Starego Testamentu – wzywa on również do karania śmiercią kobiet, które podczas nocy poślubnej okazują się nie być dziewicami, a nawet nastolatków, którzy nie okazują szacunku rodzicom. Zabrania też jedzenia skorupiaków, łączenia ze sobą części garderoby z różnych materiałów czy tatuowania ciała.

Pomijając fakt, że odwoływanie się dziś do zapisów Starego Testamentu jest zwyczajną głupotą, fragment zacytowany przez zwolnionego pracownika Ikei jest klasycznym przykładem mowy nienawiści, a nawet groźby.

Polska wśród homofobicznych liderów UE – ranking ILGA Europe

Zwolnienie nie było przykładem dyskryminacji ze względu na wyznawaną religię – o tym mówilibyśmy, gdyby mężczyzna został zwolniony np. za noszenie w pracy komunijnego łańcuszka czy modlenie się na głos w czasie przerwy obiadowej. Byłoby to oczywiste złamanie pierwszego podpunktu art. 183a Kodeksu pracy. I nie mam wątpliwości, że w jego obronie stanęłyby – i słusznie – zarówno media prawicowe, jak i lewicowe i liberalne.

Jednak niezgoda na posługiwanie się mową nienawiści, w tym przypadku również wobec homoseksualnych współpracowników oraz klientów, nie jest formą dyskryminacji, a walki z nią. Jak zareagowałaby prawica, gdyby pracujący w tej samej firmie muzułmanin został zwolniony za to, że wyraził sprzeciw wobec obecności wieprzowiny w firmowej stołówce, nazywając obrzydliwymi osoby, które ją spożywają, i wzywając do ich zamordowania? Czy czytalibyśmy o dyskryminacji ze względu na wyznawaną religię, czy jednak pochwały na temat firmy, która „stanęła w obronie polskiej godności”?

Stary Testament zabrania też jedzenia skorupiaków, łączenia ze sobą części garderoby z różnych materiałów czy tatuowania ciała.

Czasem mam wrażenie, że katolicy zazdroszczą środowiskom LGBT bycia grupą dyskryminowaną – w końcu całe chrześcijaństwo oparte jest na kulcie cierpienia, a katolik żyje w Polsce jak pączek w maśle (choć oczywiście może doświadczać pozareligijnych form dyskryminacji, np. właśnie ze względu na nieheteroseksualną orientację lub transpłciowość).

Konstytucja zabrania dyskryminacji ze względu na wyznawaną religię, ale nie oznacza to, że należy akceptować, gdy religia ta wykorzystywana jest do dyskryminowania innych grup. Mam nadzieję, że do takiego samego wniosku dojdzie Rzecznik Praw Obywatelskich, który podjął sprawę z urzędu. W uzasadnieniu decyzji na stronie RPO czytamy: „Zgodnie z Kodeksem pracy (art. 94) pracodawca ma obowiązek przeciwdziałać dyskryminacji w zatrudnieniu oraz wpływać na kształtowanie w zakładzie pracy zasad współżycia społecznego. Podejmowanie działań mających na celu podkreślanie potrzeby poszanowania godności każdego, bez względu na różne cechy osobiste, należy uznać za wyraz dążenia do realizacji tych zobowiązań”.

I tak właśnie postąpiła Ikea. Znamienne, że kiedy Sąd Najwyższy uznał winnym drukarza katolika, na prawicy odezwały się głosy o „zamachu na wolność prywatnych przedsiębiorców”, zwolnienie zaś pracownika głoszącego poglądy dyskryminujące innych pracowników i klientów przez prywatną szwedzką firmę Ikea jest „prześladowaniem polskich katolików”.

Zamiast kolorować Madonnę

[List] Byłem narodowcem, jestem gejem

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij