Triumfująca opozycja liberalna szybko przeszła od radości do wprost formułowanych gróźb. Szymon Hołownia nie poczekał nawet chwili – już w trakcie wieczoru wyborczego ogłosił zakończenie epoki kłótni (fantastycznie) i rozdawnictwa (?).
Trudno tu mówić o zaskoczeniu. Hołownia już podczas tak zwanej debaty w TVP zapowiadał „koniec rozdawnictwa”. Co prawda kilka sekund wcześniej zagwarantował utrzymanie dotychczasowych świadczeń socjalnych, ale zrobił to czysto rytualnie.
Prawdopodobnie wpadliśmy więc z deszczu pod rynnę. Początkowo można było się jeszcze łudzić, że wracająca po 18 latach do rządu lewica przystopuje wolnorynkowe ambicje Trzeciej Drogi i Koalicji Obywatelskiej. Niestety oficjalne wyniki wyborów brutalnie rozwiały te nadzieje. Lewica zdobyła ledwie 26 mandatów sejmowych, dzięki czemu otrzyma zapewne fotel ministry edukacji i coś jeszcze – być może tradycyjną nagrodę pocieszenia, czyli Ministerstwo Gospodarki Morskiej, co da jej możliwość wprowadzania równości w obszarze rybołówstwa.
Koalicja Obywatelska wspólnie z Trzecią Drogą zgarniają 222 mandaty, więc nawet zakładając, że wszyscy deputowani Lewicy będą zgodnie reprezentować postawę socjaldemokratyczną, to do jej ominięcia trzeba będzie skaptować ledwie kilku liberałów gospodarczych spoza KO i TD. Na przykład z Konfederacji. Zresztą w głosowaniach sejmowych zwykle nie biorą udziału wszyscy, więc większość szkodliwych ustaw będzie można przepchnąć, nawet mając 222 mandaty.
Finalnie może się okazać, że najsilniejszym obrońcą świadczeń socjalnych nie będzie wcale klub Lewicy, tylko prezydent Andrzej Duda.
czytaj także
Pod względem programów ekonomicznych KO i Trzecia Droga są sobie bardzo bliskie. 12 gwarancji Trzeciej Drogi to takie 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej, tylko że w wersji skróconej. Oba ugrupowania są zafiksowane na sytuacji przedsiębiorców, których w ostatnich latach rzekomo gnębiono – choć ja, jako samozatrudniony, zauważyłem coś dokładnie odwrotnego. Kluczową kwestią dla KO i TD jest przywrócenie ryczałtowej składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, co pozbawi system ochrony zdrowia kilku miliardów złotych. Od budżetu NFZ ważniejsza okazuje się jednak sytuacja finansowa informatyków, którzy muszą płacić na zdrowie ogromne kwoty, co demoluje ich domowe budżety. Zawsze mi się wydawało, że wysoka składka to bezpośredni efekt wysokich dochodów – tak przecież działają procenty – ale pewnie znowu coś pokręciłem.
Jedną z kluczowych osób odpowiedzialnych za sprawy ekonomiczne w Koalicji Obywatelskiej będzie świeżo upieczony poseł Andrzej Domański. Na początku października udzielił wywiadu „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, w którym opowiadał zupełnie niestworzone historie. Gdy opisywał psucie gospodarki przez PiS, skonkludował to zdaniem: „Nic dziwnego, że odsetek Polaków, którzy myślą o założeniu własnej działalności, spadł z 20 proc. w 2015 roku do poniżej 3 proc. obecnie”. Wskaźnik obrazujący radykalną poprawę na rynku pracy, jaka zaszła po 2015 roku, jest według Domańskiego powodem do zmartwienia.
Zapowiedzi powrotu do nieprzyjemnych czasów, gdy co piąty obywatel musiał rozważać założenie firmy, to jawne groźby. Wysoki odsetek samozatrudnienia to objaw zacofania, a nie postępu – najwyższy jest w Afryce Subsaharyjskiej (ponad 90 proc.).
„Albo jesteśmy ofiarą, albo czarnym charakterem”, czyli mindfuck na Woronicza
czytaj także
W tym samym wywiadzie Domański użalał się nad ciężkim losem przedsiębiorców po 2015 roku. „Państwo wypowiedziało polskim przedsiębiorcom wojnę i z tym trzeba skończyć” – przekonywał polityk KO. Największym koszmarem okazała się właśnie ta proporcjonalna do dochodu składka zdrowotna. „Na razie mówimy o przywróceniu ryczałtu, tak aby składka nie była podatkiem. Przedsiębiorcy muszą dokładać się do finansowania ochrony zdrowia, ale składka nie może być nieograniczonym kwotowo podatkiem” – stwierdził.
Domański zakwestionował cały polski model finansowania publicznej opieki zdrowotnej, który od dekad opiera się na proporcjonalnej i nieograniczonej kwotowo składce płaconej przez kilkanaście milionów pracowników. Przed Polskim Ładem prowadzący działalność gospodarczą mieli po prostu nieuzasadniony przywilej płacenia ryczałtu bez związku z ich realnymi zarobkami. Skoro składka proporcjonalna jest tak niesprawiedliwa, to, jak rozumiem, ryczałt obejmie również etatowców (?). Przecież to zdemoluje publiczną ochronę zdrowia. Tym bardziej że Trzecia Droga obiecała refundację z budżetu NFZ prywatnych wizyt u lekarzy, co samo w sobie byłoby bardzo szkodliwe, a w połączeniu z powszechną ryczałtową składką – zupełnie niewyobrażalne.
Oczywiście przyszły poseł Domański zakłada wprowadzenie zmian dotyczących składek jedynie dla przedsiębiorców, co będzie oznaczać uprzywilejowanie – statystycznie rzecz biorąc – najzamożniejszej grupy społecznej. Owszem, wśród prowadzących działalność gospodarczą znajdziemy również osoby, których dochody są mizerne, tylko że dla nich akurat przywrócenie ryczałtu będzie niekorzystne, bo znów będą musiały płacić składkę wyższą od realnych dochodów.
czytaj także
Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga oficjalnie więc deklarują, że będą bronić interesów silniejszych kosztem słabszych. Według liberałów termin „rozdawnictwo” nie odnosi się do całej polityki społecznej, tylko do transferów pieniężnych – usługi publiczne już zaakceptowali, przynajmniej w deklaracjach. Jednak nawet transfery pieniężne nie są w Polsce szczególnie duże. Według Eurostatu wydatki socjalne z pominięciem świadczeń „w naturze” wyniosły w 2021 roku równe 16 proc. PKB. Średnia unijna to 17,3 proc.
Do 2015 roku transfery socjalne faktycznie były istotnie niższe – wynosiły ponad 14 proc. PKB. Tylko że skutkiem ubocznym były miliony osób szukających pomocy w MOPS-ach. Według danych GUS po 2015 roku liczba beneficjentów opieki społecznej spadła z trzech do półtora miliona w 2021 roku. Wzrost wydatków socjalnych nie zniechęcił też ludzi do pracy. Mamy obecnie rekordowy wskaźnik zatrudnienia, a udział świadczeń społecznych w dochodzie rozporządzalnym przeciętnego gospodarstwa domowego to tylko 8,2 proc., przy czym 7,8 proc. to świadczenia na dzieci.
Błędem polityki społecznej PiS nie było „rozdawnictwo”, tylko podnoszenie transferów przy równoczesnym obniżaniu podatków. Tak, tak, obniżaniu podatków – PIT obniżono do 12 proc., osoby do 26. roku życia w ogóle z niego zwolniono, zaś CIT dla mniejszych spółek do ledwie 9 proc. Odbywało się to kosztem usług publicznych i pracowników sektora budżetowego. „800 plus” jest niemądrym pomysłem nie samo w sobie, ale w szerszym kontekście, jakim jest cały polski sektor finansów publicznych.
W jaki sposób ledwie 26 posłów i posłanek Lewicy miałoby zatrzymać rozpędzających się dopiero szkodników w rodzaju Andrzeja Domańskiego, Izabeli Leszczyny czy Sławomira Dudka? Raczej trzeba będzie organizować pielgrzymki do Pałacu Prezydenckiego. Na szczęście akurat w kwestii polityki społecznej Andrzej Duda wydaje się znacznie mądrzejszy niż eksperci ekonomiczni KO i TD.
Siegień: Wicepremier z Podlasia? Nadzieje, jakie wiążemy z nowym rządem
czytaj także
Jako bezdzietny samozatrudniony powinienem się właściwie cieszyć. Osobiście na rządach liberałów niewątpliwie skorzystam. Wolałbym jednak nawet i stracić, ale na co dzień funkcjonować w egalitarnym, sprawiedliwym i solidarnym kraju, przypominającym zachodnie socjaldemokracje, a nie w systemie przypominającym powiększoną do 40 milionów mieszkańców Łotwę.