Wyciągając nieprzychylne dla polskiego rządu i prezydenta wnioski, Jan Grabowski pomija kluczowy kontekst całej sprawy, który z historią, pamięcią i prawdą historyczną nie ma nic wspólnego.
Profesor Jan Grabowski w tekście na łamach „Krytyki Politycznej” piętnuje błędy merytoryczne i co najmniej niezręczne sformułowania w ostatnich wypowiedziach prezydenta Dudy à propos Światowego Forum Holokaustu organizowanego w Jerozolimie z okazji rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau.
Duda nie ma żadnej moralnej legitymacji do przemawiania w Yad Vashem
czytaj także
Grabowski przypomina przy okazji – podpisany przez prezydenta RP – haniebny projekt zeszłorocznej ustawy o IPN, de facto penalizujący krytyczną debatę o polskiej historii, zwłaszcza stosunkach polsko-żydowskich. Wskazuje, że dotychczas uprawiana przez polski rząd polityka historyczna odbiera politykom obozu rządzącego prawo do wypowiadania się na te tematy z pozycji moralnej wyższości.
Na pierwszy rzut oka z wieloma z jego tez w zasadzie można by się zgodzić, abstrahując od niezrozumiałej dla mnie wypowiedzi o „słowiańskiej hucpie” (jak gdyby taki czy inny stosunek do historii miał zabarwienie etniczne, a nie był pochodną wyborów ideologicznych). Oraz, dodajmy, niefortunnej frazy o polskich Żydach, którzy jakoby „do polskiej wspólnoty narodowej nie należeli”. Grabowski słusznie wskazuje na fakt ich wykluczenia w dyskursie (nie tylko skrajnej) prawicy międzywojnia, ale istotna część tych obywateli II RP w oczywisty sposób się do przynależności poczuwała (nawet jeśli bardzo często im tego odmawiano), czy to w sensie lojalności politycznej, czy wprost – tożsamości kulturowej.
Chcieliście polskich obozów koncentracyjnych, no to je macie
czytaj także
Niestety, wyciągając nieprzychylne dla polskiego rządu i prezydenta wnioski, wybitny historyk Zagłady pomija przy tym kluczowy kontekst całej sprawy, który z historią, pamięcią i prawdą historyczną nie ma nic wspólnego. Wiele za to z planowanym działaniem Rosji na rzecz rozbicia europejskiej wspólnoty politycznej, której najsłabszym ogniwem i tym samym celem medialnej operacji Kremla – o zgrozo – najwyraźniej staje się Polska.
Bezpośredni kontekst to oczywiście niedawne wypowiedzi prezydenta Władimira Putina à propos okoliczności rozpoczęcia II wojny światowej oraz paktu Ribbentrop-Mołotow, w których to Polska staje się krajem współwinnym wybuchu konfliktu i planowania Holokaustu, udział zaś ZSRR sprowadzony zostaje – zgodnie z duchem i literą stalinowskiej propagandy – do działań ochronnych wobec ludności na gruzach upadłego reżimu polskiego. Wypowiedzi te nie mają charakteru przypadkowego, lecz służą wzmocnieniu antagonizmów i wzajemnych resentymentów wśród państw i narodów wspólnoty europejskiej; pośrednio wzmacniają przede wszystkim nurty nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie w poszczególnych krajach. Wszystko to, by podważyć liberalną aksjologię, ale także poczucie wspólnoty interesów krajów członkowskich UE.
Polska jest tu przypadkiem szczególnym o tyle, że w warunkach postępującej – także z winy obecnego rządu – izolacji na arenie europejskiej podsycanie nastrojów antysemickich w kraju jednocześnie osłabia pozycję przetargową Polski w relacjach z USA. Kreowany przez propagandę rosyjską wizerunek naszego kraju jako państwa-sprawcy II wojny światowej oraz kraju antysemickiego pełni rolę podwójną – legitymizuje i wzmacnia politycznie realnie istniejące w Polsce siły i głosy antysemickie oraz nacjonalistyczne; z drugiej zaś strony dezawuuje stanowisko polskie między innymi w sprawach polityki wschodniej czy innych tematach istotnych z punktu widzenia polityki rosyjskiej.
Obóz rządzący obecnie Polską ma w kwestii antysemityzmu i ksenofobii wiele za uszami; brutalny autokrata i guru faszyzujących nacjonalistów różnych nacji Władimir Putin znajduje się jednak na końcu listy uprawnionych do moralizowania w tej sprawie. Także powiązania sponsorów wydarzenia w Jerozolimie (zwłaszcza bliskiego Kremlowi oligarchy Wiaczesława Mosze Kantora) wskazują, że to nie grzechy i zaniedbania w obszarze pamięci, lecz twarde interesy geopolityczne stoją za dyplomatycznym ostracyzmem wobec Polski. Oczywiście, Światowe Forum Holokaustu odbywa się pod auspicjami prezydenta Izraela – w tym sensie nie jest to „wydarzenie prywatne”, jak próbował twierdzić prezydent RP. To jednak groźny sygnał na temat naszego statusu w świecie gry wielkich mocarstw, a nie dowód, że międzynarodowa wspólnota reaguje na jakieś nasze błędy czy zaniechania w materii historycznej prawdy.