Organizacje pozarządowe oczywiście nie zastąpią państwa, aktywiści po godzinach pracy nie zagwarantują dobrze funkcjonującego systemu, oddolny ruch obywatelek i obywateli nie zastąpi sprawnego działania instytucji. Ale podwyższają stawkę: aktywność obywatelek to wyżej zawieszona poprzeczka dla polityków i inne uczestniczenie w demokracji.
Aktywizm dwadzieścia lat temu nazywał się wolontariatem i jego miejsce było dość kłopotliwe. Już od jakiegoś czasu stawało się jasne, że kapitalizm to ideologia, która podobnie jak inne wymaga przymykania oka na niepasującą do niego rzeczywistość. Mariaż demokracji z liberalnym kapitalizmem też nie okazał się zapowiadanym końcem historii, jednak zaklęcia i dogmaty o niewidzialnej ręce wolnego rynku, która ma rozwiązać wszystkie bolączki, w 2002 roku wciąż obowiązywały. Aktywizm w tej układance był więc niemal zbędny albo traktowany nieufnie, bo identyfikował problemy, których przecież miało nie być.
czytaj także
Praca na rzecz dobra wspólnego, w modelu stawiającym na indywidualizm, a nie na wspólnotowość, stała się podejrzana i „nienaturalna” do tego stopnia, że osobom ją wykonującym zarzucano, że na pewno pracują dla zysku. Oczekiwano, że będą to robić wolontaryjnie, w wolnym czasie, albo poświęcając się, samowyzyskując. Zarazem praca społeczna w kraju na dorobku, którego obywatele walczyli powszechnie o wcześniej niedostępne materialne dobra, zyskiwała uznanie dość ograniczonego kręgu. Praca na rzecz społeczności wydawała się dziwniejsza niż niechęć do płacenia podatków.
Zresztą niechęć do płacenia podatków uzasadniano filantropią: wolną wolą bogatych, oczekujących, że państwo da im się rozwijać, nie będzie obciążać ich „daninami”, a oni być może, jak będą mieli taką chęć, postawią na przykład Atlas Sztuki.
Z tego samego powodu, czyli ponadpartyjnie przyjętego dogmatu, zupełnie niepotrzebny wydawał się i aktywizm polityczny. Działanie dla sprawy wydawało się podejrzane, trącące komunizmem, a działalność społeczna miała być apolityczna. To słowo klucz, zapewniające o dobrych intencjach i niewinności. Dlatego domeną działalności społecznej, organizacji obywatelskich na długie lata stały się w założeniu apolityczne obszary sportu, edukacji i kultury.
Na tym tle, na przekór i pod prąd, powstała Krytyka Polityczna, otwarcie pokazująca polityczne aspekty kultury, nauki i gospodarki.
czytaj także
Misja, która karmi
Organizacje pozarządowe, wtedy nazywane powszechniej NGO-sami, należące do trzeciego – po państwowym i biznesowym – sektora, skupiać miały, zgodnie z przyjętym z Zachodu wzorcem, aktywistów: pomagaczy, pięknoduchów, wolontariuszy, tych, których stać i mogą oddać się jakiejś szlachetnej działalności (nie wymyślam tych wszystkich pompatycznych albo pejoratywnych określeń, tylko je pamiętam), wchodzić w obszary, z których państwo bez wstydu chciało się wycofać, zgodnie z przekonaniem, że im mniej państwa, tym lepiej; miały kanalizować aktywność społeczną.
Solidarność, potężny ruch społeczny, który umożliwił zmianę ustroju, była też dla rządzących przestrogą. Związki zawodowe zostały więc ośmieszone jako wsteczne, obywateli zastąpili konsumenci, a organizacje społeczne trzymane były na kroplówkach, by nikomu nie przyszło do głowy, że coś z naszym myśleniem o ekonomii troski jest nie tak.
Jak czytamy w raporcie Kondycja organizacji pozarządowych. Trendy 2002–2022 Stowarzyszenia Klon/Jawor, „w 2002 roku 55 proc. stowarzyszeń i fundacji w ogóle nie opłacało pracy wykonywanej na rzecz organizacji. W kolejnych latach grupa tych organizacji powiększyła się, aby w 2006 roku osiągnąć rekordową wartość: wtedy 74 proc., czyli niemal trzy czwarte organizacji pozarządowych, działało wyłącznie w oparciu o bezpłatne zaangażowanie osób”.
Wiele z nich nie było w stanie przetrwać próby czasu. Nie da się oprzeć długoterminowej, przewidywalnej, dającej się zaplanować działalności na pracy nieodpłatnej, z założenia możliwej tylko w wolnym czasie zaangażowanych osób, które mają jakieś inne źródło utrzymania i spełnione życiowe potrzeby.
Z kolei założenie i prowadzenie stabilnej instytucji non-profit, która może zatrudniać pracowników etatowych, nie było i nie jest łatwe, bo finansowane są krótkotrwałe projekty. Trzeba prosić i ubiegać się o środki finansowe, granty od innych, większych organizacji pozarządowych, przedsiębiorstw i rządu. Stąd powszechna prekaryzacja trzeciego sektora: wciąż mniej więcej jeden na trzech pracowników nie ma długoterminowej umowy. Powszechny jest też wyzysk i samowyzysk pracowniczek i pracowników, wypalenie, mobbing, szefowie przekonani, że można najeść się misją i ideą, a wolny czas nie jest potrzebny. Trend pracy nieodpłatnej w organizacjach zaczął się więc odwracać. W 2021 roku organizacji, które działały tylko dzięki pracy nieodpłatnej, było 35 proc.
czytaj także
Taki model działania sprawia, że zamiast organizacji angażujących szeroko i sięgających daleko mamy NGO-sy nieduże, nerwowe, niepewne. Badaczki organizacji pozarządowych punktowały biurokratyzację, uzależnienie od dotacji, a w efekcie – zamykanie się na inne pokolenia i grupy aktywistów, długie lekceważenie aktywizmu na przykład ruchów kobiecych, pielęgniarek, osób zmobilizowanych wokół sprawy funduszu alimentacyjnego, grup gospodyń wiejskich, aktywistów miejskich.
Do tych problemów doszły kolejne, kiedy do władzy doszedł PiS, oskarżający organizacje liberalne i lewicowe o działalność antypaństwową, „konszachty” z Niemcami czy Unią Europejską. Za ich rządów dotacje trafiają głównie do organizacji prawicowych i katolickich.
Te trudne czasy Krytyka Polityczna przetrwała, znowu, wbrew trendom, wypracowując model utrzymania pozwalający na stałe zatrudnienie pracowniczek i pracowników.
Ruch i nowe instytucje
Z czasem okazało się jednak, że ci podejrzani, czepiający się i szukający dziury w całym aktywiści cieszą się dużo większym zaufaniem niż np. politycy, którzy przez dłuższy czas też usiłowali schować barwy, udawać apolityczność i przyczepić się do jakiegoś oddolnego ruchu społecznego, który by ich w opinii publicznej uwiarygadniał. Jeszcze całkiem niedawno Borys Budka chciał budować ruch społeczny na głosach złożonych w wyborach prezydenckich na Rafała Trzaskowskiego, nie wiedział jednak, czym go wypełnić. PiS-owi zresztą też rosło, gdy zaczął wykorzystywać prawicowe ruchy rodziców sprzeciwiających się posyłaniu do szkół sześciolatków czy osoby zgromadzone wokół organizacji Tadeusza Rydzyka.
Postulaty organizacji pozarządowych, choć wyprzedzały mainstreamowe przekonania i z tego powodu pozostawały niszowe, z czasem zaczęły cieszyć się coraz większym zaufaniem. Agenda Krytyki Politycznej: walka o klimat, krytyka neoliberalnej gospodarki, nieobecności kobiet i osób LGBT w życiu publicznym, umów śmieciowych, ograniczeń nakładanych na związki zawodowe i sprywatyzowanego mieszkalnictwa, troska o prawa człowieka, zwane sprawami obyczajowymi, odchodzenie od przywilejów Kościoła katolickiego, postulat silnych usług publicznych, państwa i instytucji − to wszystko w ciągu ostatnich kilku lat znalazło się w programach wyborczych nawet konserwatywnych partii politycznych.
Z kolei wywrócenie demokratycznego stolika przez Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że aktywność obywatelska jest dla utrzymania demokracji nieodzowna. Jest też polityczna. Być może nie udało się całkowicie zatrzymać autorytarnego pochodu, destrukcji instytucji, być może wielotysięczne marsze i protesty pod sądami nie zatrzymały PiS – ale z pewnością spowolniły.
To działalność aktywistek ogranicza bezprawie i okrucieństwo, którego państwo dopuszcza się pod rządami PiS: wspierając kobiety, które potrzebują aborcji, działając na granicy polsko-białoruskiej, gdzie polskie służby dopuściły się już niemal 50 tysięcy bezprawnych wywózek.
czytaj także
Działalność niezależnych mediów, organizacji sędziowskich, prawniczych, nauczycielskich, kolejnych grup zawodowych, wreszcie protesty kobiet – te największe, najliczniejsze protesty III RP – pokazały, że aktywność obywatelska to siła, z którą trzeba się liczyć.
Sieci zawiązane w czasie protestów kobiet okazały się przydatne przy kolejnej mobilizacji, kiedy do Polski zaczęły przyjeżdżać uchodźczynie z Ukrainy. To właśnie organizacje pozarządowe jako pierwsze odpowiedziały na organizacyjne potrzeby na dworcach w kolejnych miastach, punktach pomocowych, przesiadkowych, w szukaniu mieszkań i łączeniu rodzin, kiedy państwo wydawało się bezradne.
Organizacje pozarządowe oczywiście nie zastąpią państwa, aktywiści po godzinach pracy nie zagwarantują dobrze funkcjonującego systemu, oddolny ruch obywatelek i obywateli nie zastąpi sprawnego działania instytucji. Ale podwyższają stawkę: aktywność obywatelek to wyżej zawieszona poprzeczka dla polityków i inne uczestniczenie w demokracji. Nie raz na cztery lata, ale na co dzień, poprzez debaty, panele obywatelskie, udział w samorządach, ciałach doradczych.
Służby chciały zastraszyć aktywistów, urządziły wjazd na chatę. Trafili na katolików
czytaj także
Zarazem te organizacje, którym udaje się trwać i działać, zaczynają tak jak Krytyka Polityczna stawać się nowymi instytucjami, nie tyle zajętymi reprodukcją własnych struktur, ile organizmami żywymi, przekształcającymi się w zależności od potrzeb i okoliczności, które mogą podsycać ruch społeczny, dawać wsparcie merytoryczne i finansowe, od których mogą czerpać kolejne pokolenia aktywistów, bo zawsze patrzą dalej niż na siebie.
Fascynujący czas, te ostatnie dwadzieścia lat. Taka rozgrzewka, dzięki której przypomnieliśmy sobie, że ludzie, ze swoimi potrzebami, pragnieniami, pomysłami i umiejętnością współpracy, potrafią, jak tylko nadarzy się okazja, przekształcać systemy i znajdować nowe rozwiązania.
**
Wspieraj Krytykę Polityczną we wspólnej skutecznej pracy na rzecz Polski otwartej, solidarnej, zielonej. Podziel się swoją energią. Potrzebujemy jej. Wpłać teraz dowolną kwotę z okazji dwudziestej rocznicy KP lub zacznij nas wspierać regularnie. Liczy się każda złotówka. Dla wspólnego dobra pojedynczego człowieka. Dla ludzi takich jak Ty. Przepisujemy idee na rzeczywistość. Krytyka Polityczna.