Sprawa Romanowskiego: kto by tam wierzył w praworządność?

Jeżeli w rozliczeniach Donald Tusk postawi tylko na Giertycha, to musi zmniejszyć stawkę, o którą walczy. Do więzień powsadza, ale nie przywróci praworządności.
Roman Giertych i Donald Tusk. Fot. Wikimedia Commons, Jakub Szafrański, ed. KP

Kiedy widać, jak silne są interesy, zależności, tajne międzynarodowe organizacje potrafiące działać bezwzględnie, kiedy wiemy już, jak są finansowane, przekonanie, że ktoś będzie się kierował po prostu praworządnością, wydaje się naiwne.

Marcin Romanowski piastował urząd wiceministra sprawiedliwości od 2019 roku do końca rządów PiS, czyli do grudnia 2023. W związku z pełnioną funkcją nadzorował wydatki z Funduszu Sprawiedliwości, powołanego do pomocy ofiarom przestępstw. Śledztwo, które prowadzi Prokuratura Krajowa, przyniosło aż jedenaście prokuratorskich zarzutów. Większość dotyczy ustawiania konkursów, w wyniku czego miało dojść do defraudacji ponad 100 mln złotych. Jest też zarzut przynależności do grupy przestępczej, działającej w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Kiedy sąd stwierdził, że immunitet zastępcy delegata do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy stoi na przeszkodzie aresztowania Romanowskiego, wszyscy rzucili się sprawdzać, co to za sędzia go wypuścił.

Romanowski bez immunitetu. Czas na nową konserwatywną partię

Bo przecież nie ma przypadków. Nauczyły nas tego rządy PiS – ludzi, którzy prowadzą politykę według swoich najgorszych wyobrażeń na jej temat. Widzą ją na sposób autorytarny, jako narzędzie nie konsensusu, ale dominacji. A tu klops. Okazało się, że sędzią jest Agata Pomianowska, związana ze stowarzyszeniem Iustitia, tym samym, którego członkowie byli przez PiS szykanowani, bo sprzeciwiali się „reformie” Ziobry.

Prokurator wysłał zażalenie na decyzję sądu o niezastosowanie aresztu. Według Prokuratury Krajowej immunitet zastępcy członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nie dawał powodu do zwolnienia Romanowskiego. Z kolei jego pełnomocnik złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości przekroczenia uprawnień i bezprawnego pozbawienia wolności.

Uwierzyć w praworządność

Ten czas jest przez polityków Suwerennej Polski skwapliwie wykorzystywany do dalszego psucia praworządności. Michał Wójcik opowiada o „łapance na parlamentarzystów SP”, która wynika z „nienawiści Donalda Tuska”. „Może chodzi o to, że osobom z najbliższego otoczenia Donalda Tuska postawiono zarzuty w czasach, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro” – snuje domysły Wójcik.

Motyw o „zemście politycznej” powtarzają kolejni politycy Zjednoczonej Prawicy.

Nie ma w tej wizji praworządności. Nie jest istotne, czy coś rzeczywiście było zgodne z prawem, czy nie. Prawo jest tylko narzędziem w rękach konkretnych ludzi, którzy mają wystarczająco dużo władzy, żeby tego narzędzia użyć. A powody są czysto osobiste. To na przykład zemsta albo nienawiść. Tak było w czasach PiS i Suwerennej/Solidarnej Polski, na tym polegała „reforma sądownictwa” i za to Polska została ukarana przez Komisję Europejską z procedury z artykułu 7.

Jak politycy Suwerennej Polski bronią funduszu niesprawiedliwości

Czy jesteśmy gotowi, by przyjąć do wiadomości, że motywacją Adama Bodnara jest praworządność? Michał Romanowski jest jeszcze wolny, bo tak zdecydował niezawisły sąd. Niezawisły, czyli niebędący na sznurku ministra albo prokuratora generalnego. Obrońca Romanowskiego ma prawo podważać i zaskarżać decyzje prokuratury. Sędzia, nawet jeśli wydała wyrok, którego opinia publiczna się nie spodziewała, a na pewno nie spodziewała się prokuratura, nie została nigdzie zesłana, nie nastąpiła „reasumpcja” postanowienia.

Spiski i interesy

Adam Bodnar i sędzia Pomianowska być może kierują się tylko przepisami prawa, ale co z pozostałymi bohaterami serialu? Afera z defraudacją publicznych pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości przez polityków Suwerennej Polski jest zawiła, ma licznych aktorów, a nitki w węźle zasupłanym przez ziobrystów prowadzą do rozmaitych ośrodków władzy. Śledzenie tego sprawia, że coraz lepiej rozumiem tych, którzy wierzą w teorie spiskowe.

Za sprawą Marcina Romanowskiego miliony płynęły do rozmaitych katolickich „dzieł”, więc biorąc pod uwagę, że jest on członkiem, a nawet numerariuszem Opus Dei i zapewne uważa, że prawo boskie jest ponad prawem ludzkim, a lojalność winien jest przede wszystkim swojej organizacji, a nie państwu, w którym był zaledwie urzędnikiem – śmiało może rozgrywać kartę męczennika i oczekiwać wsparcia od innych członków Opus Dei i stowarzyszonych organizacji.

Fundusz Sprawiedliwości – zemsta marionetek?

Tomasz Piątek uważa, że Romanowski został uwolniony, bo ze wsparciem pospieszył Przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Theodoros Rossopoulos, który kiedy ABW weszła do domu Romanowskiego, przysłał list poświadczający istnienie immunitetu. Piątek wskazuje, że Rossopoulos to minister, który „musiał odejść z rządu Grecji, gdyż był zamieszany w kościelny przekręt. Nieruchomości za 1 mld euro trafiły w ręce proputinowskiego opata Efrema”.

Wnioski Piątka rozsądnym ludziom wydają się czasem przesadzone, ale czy przegrał jakiś proces? Skala przekrętów PiS też z trudem mieści się rozsądnym ludziom w głowach. Ale proszę, o istnieniu immunitetu powinno było powiadomić polskie organy krajowe przedstawicielstwo przy Radzie Europy. Jego urzędniczka Magdalena Marcinkowska wybrała jednak Rossopoulusa. Zaś sama Marcinkowska to współpracowniczka Piotra Glińskiego. Choć immunitet zastępcy delegata do RE nie broni przed prowadzeniem postępowania w kraju, ważna okazała się kolejność działania prokuratury, która powinna powiadomić Radę Europy o planowanym aresztowaniu. Nie dochowano rzetelności. Przypadkiem albo celowo.

Jest też adwokat Romanowskiego – nieprzypadkowy. Bartosz Lewandowski, związany z Ordo Iuris (o którym nie wolno mówić, skąd bierze pieniądze), jest dziekanem wydziału prawa Collegium Intermarium, które chce wzorować się na konserwatywnych uczelniach brytyjskich, gdzie pracuje jego kolega z Ordo Iuris – Jerzy Kwaśniewski. Celem Collegium Intermarium jest wychowanie nowych elit. Elity, wiadomo, na wzór brytyjski, będą się popierać, będą znać się ze szkół, będą mieć podobne doświadczenia, będą związane lojalnością. Tak sobie przecież każdy wyobraża elity – ekskluzywne, wrażliwe na dystynkcje, zaangażowane w teatr dla wyborców, w którym niby to pokazują konflikt, ale władzę przekazują sobie z rąk do rąk, i ostatecznie nikomu nie będzie przykro.

Kolejny bohater to Roman Giertych, były prezes Ligi Polskich Rodzin, reaktywator Młodzieży Wszechpolskiej, organizacji o ugruntowanych antysemickich tradycjach. To dzięki niemu śledztwo, które rozpoczęło się w lutym, znacznie przyspieszyło przed wyborami do europarlamentu, bo to on sprowadził na przesłuchanie świadka koronnego Tomasza Mraza, który pełnił funkcję dyrektora funduszu przez dwa lata i który nagrywał swoich przełożonych. Giertych, obrońca Mraza, na rozliczaniu podejrzanych o przestępstwa polityków Zjednoczonej Prawicy robi karierę i, jak się zdaje, chce zasłużyć na posadę prokuratora generalnego.

Marzy mu się zamknięcie wszystkich rozliczeń nadużyć pisowskiej władzy w jednym budynku, oddelegowanym specjalnie do tego zadania, i dość wyraźnie nastaje na ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara, ponaglając i wytykając opieszałość. Giertych ma wielkie ambicje polityczne. W tym ambicje urażone, bo przecież karierę najpierw chciał robić w kręgach bardziej prawicowych niż te, z którymi współpracuje teraz. Poglądy i ambicje wciąż wydają się w nim walczyć o pierwszeństwo, bo przecież nie biorąc udziału w głosowaniu w sprawie dekryminalizacji pomocy w aborcji, nie ułatwił sobie zadania.

Państwo pod wezwaniem. Kto w Polsce może rozliczać członków Opus Dei?

Giertych występuje jako obrońca nie tylko Tomasza Mraza, ale być może i Tadeusza Romańczuka z PiS, przeciw któremu, jak wyśledzili Szymon Jadczak i Paweł Figurski, toczy się śledztwo w sprawie o milionowe nieprawidłowości w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa. Czyli śledzi i chroni, a może wyłuskuje „sygnalistów”.

Ma być też supernumerariuszem Opus Dei.

A, jest jeszcze Szymon Hołownia! Prokuratura postawiła Romanowskiemu 11 zarzutów i 19 czerwca złożyła do Sejmu wniosek o uchylenie mu immunitetu. Hołownia nie znalazł jednak – mimo że prokuratura zgłaszała, że areszt jest potrzebny z uwagi na możliwość mataczenia – miejsca w grafiku najbliższego sejmowego posiedzenia, ale dał Romanowskiemu niemal cały miesiąc więcej. Może zrobił to, by obniżyć temperaturę sporu politycznego – flagowego pomysłu Polski 2050 (nie udało się) – albo żeby odsunąć zarzuty Zjednoczonej Prawicy, że to polityczna zemsta (też się nie udało). A może Szymon Hołownia, niedoszły ksiądz, był wrażliwy na tytuł numerariusza?

Przestępcy muszą siedzieć

Afera związana z defraudacją publicznych pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości przez polityków Suwerennej Polski walczy o naszą uwagę z aferą dotyczącą defraudacji publicznych pieniędzy z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych przez otoczenie Mateusza Morawieckiego. A w tle gdzieś być może wypłynie sprawa Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. W międzyczasie staje się jasne, że koalicja się rozpada, PSL odjeżdża, wyborcy nie są usatysfakcjonowani, rządy demokratów okazują się mniej skuteczne niż rządy ZP, kiedy Sejm, Senat, TK i prezydent pracowały jak manufaktura.

Patrioci z Ordo Iuris eksmitowani przez Polskie Państwo Podziemne

PiS wciąż cieszy się olbrzymim poparciem swoich fanatycznych, aferoodpornych wyborców, zagrożenie prawicowym autorytaryzmem wcale nie zniknęło. Jeżeli PSL wejdzie w jakiś układ z politykami popisowymi jeszcze przed wyborami prezydenckimi, nowy prezydent może okazać się równie trudny jak obecny, a wtedy – kto wie – rządy demokratów mogą ograniczyć się do jednej kadencji.

Co w tej sytuacji pozostaje Donaldowi Tuskowi, skoro wie, że rządu dusz nie utrzyma, a przecież jego celem jest odsunięcie od Polski widma autorytaryzmu na stałe, nie na jedną kadencję? Wie, że błędem było nierozliczenie nadużyć z okresu pierwszych rządów PiS, z Samoobroną i LPR-em. Gdyby wtedy do rozliczeń doszło, nie wróciliby do władzy – a przynajmniej nie po kilku latach – Ziobro, Wójcik, Kamiński, Kaczyński.

Jeżeli teraz nie zostaną rozliczeni, znowu wrócą. Silniejsi i jeszcze bardziej bezczelni.

Czy ta determinacja Tuska jest zatem osobista? A determinacja Giertycha? Bodnara? Jeżeli w rozliczeniach Tusk postawi tylko na tego pierwszego, to musi zmniejszyć stawkę, o którą walczy. Powsadza, ale nie przywróci praworządności. To może uczynić tylko mniej zapalczywy, mniej osobiście uwikłany Bodnar. Bo nie chodzi tylko o to, by przestępców posadzić. Chodzi też o to, byśmy wszyscy wiedzieli, że siedzą, bo popełnili przestępstwa, a nie dlatego, że ktoś jest biegły w prawie i zdobył odpowiednią władzę, by się mścić.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij