PiS używa kryzysu uchodźczego do wzmocnienia swojej władzy, a przy okazji szarga naszą opinię międzynarodową. Jednak nie uwierzę w to, że Polacy będą tolerowali życie w nienawiści i pielęgnowanie strachu na dłużej. Rozmowa z posłanką Joanną Muchą.
Katarzyna Przyborska: Doszło do przedłużenia stanu wyjątkowego. Pytała pani w czasie debaty poprzedzającej głosowanie: „Do jakich poziomów zdziczenia i barbarzyństwa posuniecie się, żeby chronić własną władzę” i głosowała pani przeciwko. Dlaczego?
Joanna Mucha: Głosowałam przeciw przedłużeniu, ale i przeciw wprowadzeniu stanu wyjątkowego, dlatego że rząd ma w zasięgu ręki wystarczające narzędzia, by trudną sytuację na granicy utrzymać pod kontrolą. Nawet wtedy, kiedy trwały manewry Zapad i białoruska Operacja Śluza. Nie ma czegoś takiego jak wybór między człowieczeństwem a bezpieczeństwem. Można obie te wartości wypełniać jednocześnie. A dziś mamy coś dokładnie odwrotnego: i stan wyjątkowy, czyli ograniczenie naszych praw, i przeciekającą granicę.
czytaj także
Jakie mamy narzędzia? Co możemy zrobić?
Ustawa o wojewodzie i administracji rządowej w województwie daje możliwość wprowadzenia daleko idących ograniczeń, niemal takich jak te, które daje stan wyjątkowy. Poza jednym − poza możliwością wyprowadzenia ze strefy dziennikarzy. Przypomnę, nawet na wojnach są korespondenci wojenni. Cały ten stan wyjątkowy jest wprowadzony albo właśnie po to, żeby dziennikarze nie widzieli, co się tam dzieje, albo po to, żeby bronić pana Kamińskiego przed zarzutami dotyczącymi jakichś mafijnych spraw.
Mafijnych, czyli czego dokładnie?
Odnoszę się do materiału Człowiek Kamińskiego i wielki przemyt Łukasza Frątczaka i Jakuba Stachowiaka, opublikowanego ostatnio w stacji TVN24. Tymczasem jest wiele rzeczy, które rząd polski powinien był zrobić, a które całkowicie zaniedbał.
To znaczy?
Negocjacje z krajami, z których dzisiaj Łukaszenka przywozi ludzi, by potem zawieźć ich pod granicę. Kampania informacyjna w telewizji Al-Dżazira i innych tamtejszych mediach, również społecznościowych, tak by ludzie w Iraku, Syrii nie dawali się nabrać na tanie loty i obietnicę szybkiej podróży przez Mińsk do Niemiec. Postawienie tej sprawy w centrum debaty europejskiej. Frontex. Powinniśmy głośno o tym mówić, że to jest operacja Łukaszenki, że używa on ludzi do destabilizacji Europy, że wpuszcza ich do lasów, daleko od przejść granicznych. Tego nie zrobiono, bo ta sytuacja jest rządowi na rękę.
Czemu?
Każdy stan zagrożenia konsoliduje ludzi wokół władzy, mówienie o niebezpieczeństwie, potrzebie obrony konsoliduje, bo jednak wyłącznie władza − a nie opozycja − ma narzędzia w ręku, by to bezpieczeństwo zapewnić.
„Co to za kraj, który zasłaniając się stanem wyjątkowym, torturuje dzieci?”
czytaj także
Czy jednak rządzący nie przesadzają? W świat idą obrazki dzieci wpychanych nocą do lasów, na zimno i głód. Czy to społeczeństwo nie pomyśli: kurczę, w co my brniemy? A jeśli już nie chcemy za dużo mówić o moralności, to czy się przypadkiem po prostu nie ośmieszamy?
Wydaje mi się, że część opinii publicznej odwróci się od rządzących, bo to już jest jednak za wiele. Ale też jest jakaś grupa, która zamknie na te dzieci oczy. Pytanie: jakie są proporcje między jedną i drugą grupą?
Radnym z Michałowa właśnie udało się otworzyć punkt pomocy dla uchodźców. Może się zaraz okazać, że ten „suweren” myśli inaczej, niż to sobie wyobrażają niektórzy politycy. Ale jednocześnie do niedawna granicę próbowało przekroczyć w sposób nielegalny do około 200 osób rocznie, a teraz od sierpnia około 9 tysięcy. Co mamy zrobić? Czy mamy infrastrukturę i sprzęt, żeby sobie z tym radzić?
Rząd nas skąpo informuje, ale mamy wrażenie, że nie, nie jesteśmy przygotowani. A to nie jest żadne rocket science. Mieliśmy wiadomości o operacji „Śluza” od wielu miesięcy i okazuje się, że w najmniejszym stopniu się do niej nie przygotowaliśmy. Ten prowizoryczny płot stawiany na granicy bardziej nas ośmiesza, niż nam pomaga. Nie zostały podjęte działania dyplomatyczne, a jeśli tak, to były nieskutecznie. Mam na myśli nacisk na samego Łukaszenkę i akcja informacyjna w krajach, z których Białoruś werbuje ludzi.
To są wszystko rzeczy, których nie zrobiliśmy. A co powinniśmy zrobić teraz? Wpuszczać czy nie wpuszczać?
Granica musi być szczelna. Jesteśmy granicą Unii Europejskiej i to też nas zobowiązuje.
Czyli mur?
To już za daleko. Myślę raczej o strzeżeniu granic za pomocą nowocześniejszej technologii. Natomiast jeśli ktoś już się przedrze przez tę granicę, powinien otrzymać doraźną pomoc, być traktowany jak człowiek, powinien móc złożyć dokumenty azylowe i przejść weryfikację.
Dziś największym dramatem jest to, że uchodźcy nie są traktowani jak ludzie. Jednocześnie ostrzegam, musimy być ostrożni w formułowaniu ogólnych tez. Fala migrantów to jest coś, co nas dopiero czeka wraz z nasilaniem się zmian klimatycznych. Dzisiaj to jest operacja Łukaszenki, a za chwilę będzie to potrzeba ich życia. Musimy naprawdę zastanowić się, jak sobie z tą sytuacją poradzić.
Unia trochę mówi o tym, że współczuje, ale pozwala na pushbacki w basenie Morza Śródziemnego. Czy nie ma lepszego wyjścia?
Powinniśmy odbyć świadomą i dogłębną dyskusję na poziomie unijnym, zderzyć się z prognozami, które przygotowują dla nas demografowie. Dzisiaj zamykamy na to oczy. To nas nie ominie, a mogą to być nie tysiące, ale miliony ludzi. Co jako Europejczycy możemy zrobić, żeby opóźniać ten moment, i jak sobie poradzić, kiedy się wydarzy? Musimy podjąć szereg działań, więcej ze sobą współpracować, lepiej rozumieć się wzajemnie, lepiej widzieć odrębne perspektywy. No i działania w obszarze klimatu − nie możemy nadal być emitentami na taką skalę i nie widzieć skutków tych emisji w odległych częściach globu.
Ale też chyba dyplomatycznych, bo ludzie uciekają nie tylko ze względu na zmiany klimatyczne, ale dlatego, że Zachód i Rosja prowadzą na ich terenach wojny, sprzedają broń.
To prawda, dlatego jestem przekonana, że nie poradzimy sobie bez olbrzymiej międzynarodowej współpracy, znacznie lepiej działającej niż dzisiejsze ciała takie jak ONZ.
Unia tu nie pomoże. Na granicy z Białorusią PiS realizuje jej politykę
czytaj także
Gdyby Łukaszenka teraz zaproponował: nie będę wam sprowadzał uchodźców, ale mi zapłaćcie. Iść na to?
W ogóle nie biorę pod uwagę podjęcia tego typu targów.
Ale Europa płaci Erdoğanowi za to, żeby trzymał uchodźców u siebie.
Proszę mnie zwolnić z odpowiedzi na to pytanie. Jestem cały czas przekonana, że polityka i międzynarodowe relacje nie mogą wyglądać w taki sposób.
Pogranicznicy ze strony białoruskiej na pewno nagrywają te wszystkie sceny z lasów, z psami szczekającymi na ludzi brnących przez błota, z płaczącymi dziećmi, z polskimi żołnierzami krzyczącymi: Go back! Pokazują to, mówiąc: zobaczcie, to jest wasza wymarzona Europa i jej wielkie wartości. Sami sobie fundujemy taki propagandowy bumerang. Co z tym zrobić?
Od sześciu lat dewastujemy opinię o nas na świecie. Od sześciu lat mam wrażenie, że rządzi ktoś, kto odbiera mi mój życiorys.
Czy myśli pani, że gdybyśmy podczas pierwszej fali migracji z 2015−2016 roku zachowali się inaczej, otworzyli np. korytarz humanitarny, choćby dla matek z dziećmi, to teraz mielibyśmy większy arsenał środków?
Mówią nam to nasi partnerzy w Brukseli, kiedy z nimi rozmawiamy. Przypominają, że powtarzali wtedy Polsce: uważajcie, bo też macie zewnętrzną granicę Unii i was też to kiedyś czeka, też będziecie potrzebować pomocy Wspólnoty i wtedy my możemy się zachować wobec was, tak jak wy teraz wobec nas. Ten argument jest na stole. Unia jednak wie również, że za chwilę, jeśli my sobie nie poradzimy, operacja Łukaszenki będzie problemem unijnym. Na razie mamy niestety do czynienia z rządem, który używa tej sytuacji do wzmocnienia swojej władzy, bo utrzymanie władzy jest podstawowym celem Zjednoczonej Prawicy. Przy okazji szarga naszą opinię międzynarodową.
[LIST] Na granicy nie ma obcych żołnierzy. Polskie wojsko walczy z umęczonymi, zdesperowanymi ludźmi
czytaj także
Jestem zdruzgotana tym, że wszystko, co myśleliśmy o sobie, o naszym patriotyzmie, moralności − wyparowuje. Nie jest patriotą ten, kto pozwala, by dziecko w jego kraju umierało z zimna na bagnach. Polska nie jest takim krajem, a Polacy nie są ludźmi, którzy mogą się na to godzić. Byliśmy znani z gościnności i tolerancji i z takiej tolerancyjnej gościnności korzystaliśmy wielokrotnie w ciągu historii. I nagle wychodzi z nas jakaś bestia. Powiem pani, PiS z nas wychodzi. Z tym trudno sobie poradzić. Pocieszające jest tylko to, że ten PiS z nas w końcu wyjdzie, bo nie uwierzę w to, że Polacy będą tolerowali na dłużej życie w nienawiści i pielęgnowanie strachu.
**
Joanna Mucha − posłanka Polski 2050, doktor ekonomii z zakresu ekonomii zdrowia. Od 2007 roku jest posłanką na Sejm. W latach 2011−2013 ministra sportu i turystyki, członkini Rady Programowej Kongresu Kobiet oraz Komitetu Obrony Demokracji.
***
Materiał powstał dzięki wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg.