To był przeskok z homofobicznej, zapyziałej dziury do kraju, gdzie małżeństwa jednopłciowe są legalne. Byłem tam z mamą tylko na rok i bardzo nie chciałem wracać. A gdy już przyjechałem do Nawojowej to pierwszego dnia usłyszałem: „pedał wrócił”.
Siadamy naprzeciw siebie albo widzimy się na kilkucalowych ekranach i jesteśmy zestresowani. Oni wiedzą, że będą mówić o trudnych rzeczach, a ja czuję, że dotkną mnie one jak nigdy wcześniej. Spoglądam w oczy młodym ludziom i pytam, jak im się żyje w Polsce, która już tysiące razy pokazała, jak bardzo ich nienawidzi.
Według raportu Kampanii Przeciw Homofobii z lat 2019–2020 Polskę chciało opuścić ponad 140 tysięcy osób LGBTQ+. Z badania wynika także, że młode osoby, dopiero wchodzące w dorosłość, decydują się wyjechać do dużych miast. Chęć wyjazdu z rodzinnych stron motywowana jest doświadczeniem dyskryminacji, relacjami z rodziną, ale też niskim poziomem edukacji. Aż 20,6 proc. osób LGBTQ+ twierdzi, że straciło bliskich przez swoją tożsamość, a 55 proc. tej społeczności miewa myśli samobójcze. Osoby LGBTQ+ w Polsce często żyją w poczuciu, że nie mogą oddychać pełną piersią.
„Czasem jedyna ucieczka z pożaru prowadzi przez ogień”. Pamiętniki osób LGBT+
czytaj także
Ernest pochodzi z Nawojowej, 3,5 tysięcznej wsi w województwie małopolskim. Studiuje w Poznaniu, uwielbia ludzi, muzykę i tenisa ziemnego. Rodzinnych stron się wstydzi, choć kocha naturę i piękne krajobrazy wsi. Ludzie sprawili, że nie czuje się tam bezpiecznie.
Ernest
Wiesz, ile razy wyzywali mnie od pedałów i straszyli, że mnie pobiją? Do domu nigdy nie wracałem sam, bo bałem się, że ktoś mi wpierdoli. Byłem czarną owcą, którą się gnębiło, więc próbowałem się podporządkować i dopierdalałem innym. Był taki jeden chłopak, którego też gnębili. Do dziś pamiętam, jak kiedyś oblałem go wodą. Miałem nadzieję, że skupią się bardziej na nim niż na mnie.
„Biednie, ale godnie”? Gminy ze strefami anty-LGBT nie dostaną od UE nawet złotówki
czytaj także
Inna sytuacja. To była piękna trasa przy parku, w którym toczyły się bójki i ustawki. No i wszyscy chodzili tam palić. Zawsze szedłem wzdłuż parku, a potem drogą na skróty, żeby omijać punkty, gdzie ktoś mógłby mnie zaczepić. Kiedyś szło za mną dwóch chłopaków. Zaczęli krzyczeć coś w stylu „ej, ty pedale, nie pedale”, nie pamiętam nawet dokładnie. Zacząłem biec przed siebie. Może tak naprawdę nie chcieli mi niczego zrobić, ale próbowałem się chronić.
Tuż przed wyjazdem na Islandię uległem poważnemu wypadkowi, w zasadzie ledwo przeżyłem. Miałem 33 szwy. To tylko bardziej mnie stresowało – nie dość, że nowi ludzie, nowa szkoła, nowe otoczenie, to ja nie jestem w pełni sprawny. Ale to był jeden z milszych momentów w moim życiu.
Przyszedłem na pierwszą lekcję troszkę spóźniony, siedziałem i obserwowałem. Gdy lekcja się skończyła, cała klasa ustawiła się w rzędzie. Zaczęli się przedstawiać, pytali, co mi się stało w rękę. Mówili, że pokażą mi szkołę. Myślałem sobie „kurwa, gdzie ja jestem? Co to są za ludzie?”. Nie byłem w stanie tego pojąć. Odwróciłem sobie w głowie sytuację – jestem Islandczykiem, który przyjeżdża do szkoły w Nawojowej. To nie wyglądałoby tak samo.
To był przeskok z homofobicznej, zapyziałej dziury do kraju, gdzie małżeństwa jednopłciowe są legalne. Widziałem na ulicach pary lesbijek i gejów trzymające się za ręce. Byłem tam z mamą tylko na rok i bardzo nie chciałem wracać. A gdy już przyjechałem do Nawojowej, to pierwszego dnia usłyszałem: „pedał wrócił”.
czytaj także
Zanim się wyoutowałem, musiałem udawać przed rodziną. Uważałem z ubiorem i unikałem tematów związanych z LGBTQ+. Gdy w telewizji transmitowano parady równości, starałem się w ogóle o tym nie mówić. Wiedziałem, jakie rodzina ma zdanie. Bałem się, że powiedzą coś, co mnie zaboli. Ale czasami byłem zmuszony o tym rozmawiać. Mówiłem wtedy, że to też są ludzie, ale zdarzało się, że przytakiwałem. Mówiłem – „tak, macie racje, bycie homo jest złe”. Robiłem to wiedząc, że jestem gejem.
Gdy się wyoutowałem, rodzice byli przerażeni tym, co ludzie powiedzą. Mówili, że ja stąd wyjadę, a oni będą musieli tu zostać. A ja się po prostu bałem, bo wszystko było dla mnie takie nieznane. Były momenty, w których nie chciałem żyć. Nie widziałem perspektyw, musiałem czekać, by uwolnić się od Nawojowej. Minęło tyle lat, a ja nadal nie umiem powstrzymać łez.
W końcu udało mi się uciec. Mieszkałem w Londynie, w Krakowie, teraz jestem w Poznaniu. Wiedziałem, że Poznań jest otwarty, że jest tolerancyjny. To smutne, ale cieszyłem się, że nie będę musiał zbyt często odwiedzać domu, bo to w końcu tak daleko.
Co prawda mieszkam w tolerancyjnym Poznaniu, ale trudno jest żyć w kraju, który jest homofobem Europy i jednocześnie moją ojczyzną. Jestem patriotą, bo płacę podatki, dbam o środowisko, szanuję innych. Pokazuję, że może być lepiej. Chciałbym słyszeć dobre słowa o Polsce, nie musieć się wstydzić.
Zostawiając już te strefy, bardziej mnie boli to, że Andrzej Duda zrobił swoją kampanię na nienawiści w stosunku do społeczności LGBTQ+. Gdy powiedział, że nie jesteśmy ludźmi, tylko ideologią, to było uderzające. Jędraszewski za to nazwał nas zarazą.
Wiesz, ja uważam, że lesbijki i geje, a właściwie cała ta społeczność. mają większe szanse, by pójść do nieba niż wielu katolików. Jeśli tylko Bóg istnieje, to kocha każdego po równo. To, że weźmiesz komunię i dasz księdzu na tacę, nie znaczy, że jesteś superkatolikiem i pójdziesz do nieba, zwłaszcza gdy potem spuścisz wpierdol rodzinie w czterech ścianach. Byłoby mi bardzo ciężko, gdybym był teraz w gimnazjum, prześladowaliby mnie, a dodatkowo słyszałbym z ust prezydenta, że nie jestem człowiekiem. Nie chcę tego mówić na głos, ale mogłoby skończyć się różnie.
czytaj także
Wracam do miejsca, w którym się wychowywałam
Wracam do rodzinnego miasta na weekend, by spotkać się z siostrami, z którymi dzieliłam licealne mury. Słyszę dzwonek do drzwi i czuję stres, bo wiem, że usłyszę o miejscu, w którym się wychowywałam. Siedzimy w pokoju mojej babci, na jednym łóżku. Nad nami wisi duży obraz Matki Boskiej, przy wejściu do pokoju krzyż. Wszystkie bierzemy głęboki oddech.
Zuzia i Zosia kochają się nad życie. Są siostrami, ale Zuzia momentami czuje się jak rodzic. Na plecach ma wytatuowaną wieżę ciśnień, symbol Śremu. Choć Zosia jest 13 lat młodsza, rozumieją się bez słów.
Zuzia
Jestem tutaj razem z moją młodszą siostrą, jestem lesbijką. Czuję się dziwnie, gdy to mówię, słowo lesbijka cały czas kojarzy mi się z jakimś piętnem, mimo że mam już 30 lat. Gdy to piszę, to jest okej, a jak mówię, to czuję się dziwnie.
Zosia
Ja chodzę do drugiej klasy liceum w Śremie. Moją bratnią duszą jest moja kotka, Penelopka. No i mam super starszą siostrę, na którą zawsze mogę liczyć. Wiem, że mogę do niej pojechać, poprosić o radę i jest chyba najważniejszą osobą w moim życiu. Zawsze jak o tym mówię, to się wzruszam.
Rodzinne strony
Zuzia opuściła rodzinne strony, gdy wyjechała na studia do stolicy. Obecnie mieszka w Poznaniu.
Zuzia
Miałam coś takiego, że jak mieszkałam w Warszawie, to dziwiłam się, gdy ktoś przedstawiał się mówiąc, że jest spod Białegostoku. Dla mnie zawsze ważne było to, żeby powiedzieć, że jestem ze Śremu. Nawet jeśli nikt nie wiedział gdzie to jest. Lubiłam o tym mówić, bo dobrze mi się to miasto kojarzyło. Chyba nawet trochę je idealizowałam, jak się wyprowadziłam.
Zosia
Nie jestem w stanie spojrzeć na to tak jak moja starsza siostra, bo mieszkam tu całe życie. Nie znam dużego miasta, a w Śremie czuję się ograniczona. Czekam, aż skończę liceum i będę mogła wyjechać na studia. Wiem, że idealizuję duże miasto, bo mam w głowie tylko dobre rzeczy, które mogą się tam wydarzyć. Chcę jednak odciąć się od tej społeczności, od tego, że ludzie mnie znają. Fajna jest idea, że gdzieś mam czystą kartę.
Czuję się uprzywilejowana. Mam Instagrama, mam TikToka, szybko wiedziałam, że to jest okej. Wiem, że mam czas, żeby siebie odkrywać. Zuza tego nie miała. Dla mnie to nie było aż tak ciężkie, czy traumatyczne. Gdy uświadomiłam sobie, że podobają mi się nie tylko chłopcy, ale też dziewczyny, to nie do końca wiedziałam, co robić dalej. Nie umiałam poukładać sobie tego w głowie. Stwierdziłam, że od razu napiszę do Zuzy.
To była dziewczyna w autobusie. Wtedy pierwszy raz pomyślałam „kurde, a co jeśli podobają mi się dziewczyny?”. To nie był dla mnie temat tabu, nie wstydziłam się powiedzieć siostrze. Zuza uspokajała mnie, że wszystko jest okej, że jeszcze mam czas. To było super. Jak słyszę opowieści o coming oucie Zuzy, to mam łzy w oczach. Gdy myślę o tym, jak musiała się czuć, to łamie mi się serce. Nie zrobiłam jeszcze coming outu przed rodzicami i rodziną, ale jeszcze mam czas na takie… Jak by to, Zuza, powiedzieć?
– Traumy – mówi Zuzia.
Traumy i słabsze przeżycia. Cały czas odkrywam siebie. Czuję się uprzywilejowana, bo zaczynając rozumieć to, kim jestem, dostałam wsparcie. A Zuza tego nie miała.
Zuzia
Chciałabym uchronić młodszą siostrę przed całym światem. To moja siostra, ale też trochę mój dzieciak, i nie wolno jej ruszać. A gdy rozmawialiśmy o tej dziewczynie w autobusie, to mówiłam jej to, co ja chciałabym usłyszeć. Próbowałam dać jej wsparcie, którego sama nie dostałam.
Choć była we mnie wtedy lekka panika, czuję ją nawet teraz. Bałam się, że ktoś może powiedzieć, że wiesz, że ja Zosi coś… Że czymś ją zaraziłam. Z jednej strony jestem z niej bardzo dumna, że tyle o sobie wie, a z drugiej – nawet dziś – czuję lęk przed tym, co ktoś może powiedzieć.
Konserwatywna mniejszość szykuje kobietom piekło – i nie tylko im
czytaj także
A u mnie coming outu nie było – było przesłuchanie. Wspominam to fatalnie, jedna z cięższych rzeczy w życiu. Czułam się jak jakieś dzikie zwierzątko zapędzone pod skraj ściany. Mama powiedziała mi, że nie będzie mnie przytulać, bo jeszcze się w niej zakocham. A u ojca poszło to w drugą stronę – przychodził codziennie do mojego pokoju, siadał na podłodze i szlochał. Wtedy myślałam, że to jest lepsze. Teraz wiem, że zwalał na mnie swoje emocje. Musiałam przekonywać go, że będzie okej. A to ja potrzebowałam, by ktoś mi to powiedział, że wszystko jest w porządku.
Zosia nie mogła się o niczym dowiedzieć. Rodzice uznali, że na pewno podzieli się z kimś w szkole, a wtedy inne dzieci będą się z niej śmiać. A ja nie chciałam, żeby ktoś śmiał się z Zosi. A z drugiej strony poznawała moje dziewczyny i byłam przekonana, że wie, kim dla mnie są. Tak naprawdę chciałam opowiadać jej o osobach, które kocham. Wciąż jednak miałam w głowie, że gdy to zrobię, ktoś będzie się z niej śmiał.
Zosia
Pamiętam, jak zerwała z tobą dziewczyna i czułaś się gorzej. Zastanawiałam się, czy serio tak mocno przeżywałabyś stratę przyjaciółki. Miałam dziewięć lat, nie umiałam tego nazwać, ale wiedziałam, że to coś więcej niż przyjaźń.
Pamiętam, gdy siedziałyśmy na kanapie i powiedziałaś mi, że jesteś lesbijką. Strasznie się wkurwiłam, ale nie na ciebie – na rodziców. Poczułam, że duża część Zuzi była przede mną ukryta. Pamiętam ten wkurw, nie rozumiałam tego. Czułam się gorsza, mniej ważna. Rodzice mówili, żebym nikomu o tym nie wspominała, bo mi się jakąś łatkę w szkole przyczepi. Do dziś nie mogę tego pojąć, że byli w stanie powiedzieć swojemu dziecku, że ma nie mówić, kim jest jego siostra.
Zuzia była pierwszą otwarcie queerową osobą w naszej rodzinie. Dzięki temu w jakiś sposób utorowała mi drogę, wiem, że coming out będzie dla mnie łatwiejszy. Ale gdy o tym myślę, to jest we mnie strach. Chciałabym móc powiedzieć mamie, że podoba mi się jakaś dziewczyna i dostać wsparcie.
Zuzia
Trudno mi mówić o tym, czy boję się być sobą w Śremie, bo nie ma mnie tu na co dzień. Gdy jestem, to niczego nie ukrywam. Chodzę z dziewczyną za rękę, ale to nigdy nie jest neutralne, luźne. Nie robię tego bezwiednie. Cały czas jestem gotowa. Myślę o tym, że ktoś krzywo na mnie spojrzy, że będzie przejeżdżał rowerem i coś do mnie krzyknie. Czuję, że wystawiam się na jakieś niebezpieczeństwo. Mam wrażenie, że dopóki osoby LGBTQ+ nie wyjadą na jakiś czas z Polski, to nie dowiedzą się, jak bardzo są straumatyzowane.
Zosia
A dla mnie Śrem trochę jest strefą wolną od LGBTQ+. Co prawda w naszym liceum jest dużo osób queerowych, wiem o związkach dwóch dziewczyn, o trans chłopaku, co bardzo mnie cieszy, ale to jest zamknięta społeczność. Wydaje mi się, że bycie osobą otwarcie queerową nie jest tu możliwe.
Patrzę na to trochę inaczej niż Zuza, ja chodziłabym za rękę z dziewczyną na przekór. Żeby jak ktoś się przyczepi, powiedzieć: „idę z nią za rękę, bo mogę to robić”. Chciałabym, żeby ktoś mi zwrócił uwagę, by móc powiedzieć: „tak, mogę to robić”. Śrem budzi we mnie jakąś wolę walki, ale tak nie powinno być. Myślę, że w dużym mieście byłabym spokojniejsza.
Zuzia
Nigdy nie mieszkałam na stałe za granicą, ale spędziłam trochę czasu na wsi w kraju skandynawskim. Zawsze myślę o wyjeździe, ale nigdy na stałe. Nie chciałam zostawiać Zosi. Jak wracałam ze Śremu na studia do Warszawy, to Zosia mówiła mi, że mam powiedzieć na uczelni, że mam raka i zostać z nią.
Zastanawiam się, ile razy jeszcze Polska będzie musiała napluć mi w twarz, żebym powiedziała: spierdalam stąd. Nie boję się wyjechać. Nie mam ochoty umierać za Polskę w Polsce. Ale mam coś takiego, że tutaj jestem swoja. Lubię żonglowanie słowem, żarty typu 2137, które rozumiemy tylko my. Ta słowiańskość, spuścizna PRL-u. Ciężko byłoby mi wpaść w coś zupełnie nowego, ale jak poczuję, że mam dość, to ucieknę.
Zosia
U mnie już długo jest myśl ucieczki. Nigdy nie czułam przywiązania do Polski, patriotyzmu. Polska kojarzy mi się z nieustającą walką o swoje prawa. Chcę wyjechać, chciałabym studiować za granicą. Chcę poznać spokojne życie, a nie biegać po protestach. Czuję powiązanie z osobami z Polski, które dzielą ze mną ból i wkurzenie.
Jeśli chodzi o sam kraj, nigdy tego nie czułam. Polska zrobiła dużo złego mnie i moim bliskim. Nie wiem, czy jestem w stanie to wybaczyć. Na razie mam siłę, żeby walczyć o siebie i innych, ale ile można? Czy chcę się wyczerpać, walcząc o dobro państwa, które zrobiło mi tyle złego? Chcę wyjechać, jak najszybciej.
Margot: Niech granice wytyczają osoby krzywdzone, nie rząd czy opinia publiczna
czytaj także
W Bolechówku zbudował domek z europalet
Sławek mieszka w Owińskach, niespełna 2,5-tysięcznej wsi pod Poznaniem. Zajmuje się projektowaniem ogrodów, lubi media społecznościowe. Działał na TikToku wcielając się w Engrechtę, postać na pograniczu dragu. Robił mocny makijaż, wkładał sukienki, wysokie buty i tworzył zabawne filmiki. W Bolechówku zbudował domek z europalet, który stał się przestrzenią Engrechty.
Rozmawiamy przez kamerkę. Sławek siedzi na środku pola, co jakiś czas mamy problemy z zasięgiem. Nieustannie się uśmiecha, jest w swoim miejscu.
Sławek
Jeśli chodzi o Owińska, nie jestem do nich przywiązany. Większość moich znajomych jest z Poznania i większych miast w Polsce. Związek czuję z terenami w okolicy Puszczy Zielonki. Uwielbiam wieś i tereny zielone, bardzo mi się tu podoba. Kocham to miejsce przede wszystkim za jego spokój.
Popatrz sama, obrócę kamerę – tylko lasy i pola.
To miejsce, w którym żyję, sprawiło, że jestem, kim jestem. Tutaj rozwinąłem swoją pasję do ogrodnictwa, mogłem myśleć bardziej kreatywnie. Nie chcę uciekać ze wsi. Źle czuję się w mieście – przytłaczają mnie obce osoby, których jest dużo, widzę nieidealność świata.
Siedzę na polu 15 kilometrów od centrum – jeśli potrzebuję miasta, to po prostu do niego jadę. Szybko zacząłem zadawać się z osobami, które rozumieją, że nie każdy jest hetero. Nie mówiłem o sobie otwarcie, myślę, że na to też wpłynęła wieś. Gdy moi znajomi wsparli mnie w show, które tworzyłem na TikToku, trafiałem już tylko na otwarte osoby. Chyba nie zdążyłem mieć przemyśleń, że wieś mi coś zabrała, właśnie dlatego, że tak szybko w moim życiu pojawiły się osoby tolerancyjne i podobne do mnie.
Pracuję u wielu ludzi ze wsi w okolicy Owińsk – gdy spędzam z nimi czas, trudno jest znaleźć osobę nietolerancyjną. Nawet u kilku z nich na balkonie wisi tęczowa flaga. Czuję się tu dobrze.
Robiłem drag i wiele osób nie było świadomych, że to może łączyć się z moją orientacją. Byłem specyficzną osobą, nie zachowywałem się jak „hetero byczek”. Wielu osobom to pasowało. Robiłem z siebie pośmiewisko, akceptowano to, jaki jestem. Znam osoby, które mówiły, że jestem głupim pedałem, a gdy się poznawaliśmy, stwierdzały, że jestem spoko. Raczej mnie lubiono, bo byłem zabawny. Nikt nie utożsamiał mojego zachowania z tożsamością i orientacją.
Nadal nie mówię o orientacji jakoś otwarcie, nie jestem wyoutowany przed rodziną – stwierdziłem, że może przyjdzie na to czas, gdy zamieszkam sam. Wiedzą, że robiłem drag na TikToku. Mama nieustannie powtarzała mi, że robię z siebie debila i będą się ze mnie śmiać.
Z tego też bierze się mój strach przed wyoutowaniem. Moja mama nie do końca mnie rozumie, ale próbuje, a tata nie rozumie i nie próbuje. Wystarczy, że słyszę, co mówi, gdy w telewizji leci coś o osobach nieheteronormatywnych. Od rodziców wiele razy słyszałem przykre rzeczy. Mama mówiła, że mam nie machać tak tymi łapami, że zachowuję się jak pedał – to było już w podstawówce. Teraz może trochę bardziej się stara, bo postawiłem granice.
ktoś zapyta mnie o orientacje – powiem prawdę. Na razie nie zdobyłem się jednak na coming out przed rodziną, choć myślę, że to głupie. Chcę jednak czuć, że to dobry moment.
Nigdy nie czułem, żeby ze mną było coś nie tak. Jestem szczery wobec siebie i innych. Zawsze akceptowałem, że jestem, jaki jestem, a nawet jeśli coś jest ze mną nie tak, to nie jest to nic wielkiego. Wiedziałem, że się wyróżniam, ale nie sądziłem, że jestem dziwny. Od dzieciństwa wiedziałem, że świat nie jest czarno-biały. Zawsze starałem się być sobą, zresztą nie potrafiłbym udawać.
czytaj także
Na szczęście nigdy nie zostałem poszkodowany ze względu na moją orientację. Nie odczułem na własnej skórze braku tolerancji. Wiem jednak, że na drugim końcu Polski sytuacja może wyglądać odwrotnie.
Widzę nadzieję w młodych ludziach, mają zupełnie inne podejście. Liczę na to, że będzie tylko lepiej. Chciałbym tu mieszkać, choć marzę, by żyć na kompletnym odludziu. Mam nawet upatrzoną działkę na wsi, gdzie jest 10 domów. Nie wyobrażam sobie mieszkać poza Polską. Chyba nie umiałbym się tam odnaleźć. Tutaj widzę moją przyszłość, mam nadzieję, że ten kraj stworzy jakąś dla mnie.
A ludzie coraz częściej wyprowadzają się z miast na wieś – wartości, którymi żyją miasta, również mogą się przenosić na wsie. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Cała nadzieja w pokoleniu Z
Rozmawiałam jeszcze z kilkoma osobami queerowymi, które opowiadały mi o emigracji. Część z nich jest już za granicą, a reszta czeka na moment, w którym będzie mogła uciec.
Agresywna polityka PiS-u sprawia, że czują się tutaj coraz gorzej, choć w końcu są widoczni. Państwo nie podejmuje z nimi dyskusji, woli straszyć nieistniejącą ideologią. Boją się mówić o sobie rodzinie, muszą słuchać obrzydliwych słów płynących z ambon i mediów. Są zdane na siebie, własną społeczność i osoby sojusznicze.
Gevisser: Represje wobec osób queer to represje wobec wszystkich ludzi
czytaj także
Mówią, że jedyną szansą na zmianę jest dojście młodych do władzy. Pokładają ogromne nadzieje w pokoleniu Z, które nie boi się mówić, co myśli i zażarcie walczy o swoje prawa. Chcą, by było lepiej, i marzą o tym, by mówiąc o Polsce, nie czuć strachu. Wiedzą, że nadejdzie zmiana. Są tylko cholernie zmęczone czekaniem.
Niektóre imiona i detale zostały zmienione, by pozwolić osobom czuć się bezpiecznie i anonimowo.
*
Artykuł powstał w ramach Szkoły Dziennikarstwa Rozwiązań. Jest ona częścią projektu “To działa! Dobre rozwiązania na rzecz antydyskryminacji finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny. Więcej informacji o Szkole.
**
Materiał powstał dzięki wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg.
***
Olga Rydzewska – urodzona w 2001 roku w Śremie. Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, działaczka społeczna oraz artystka. Członkini inicjatywy studenckiej Globalna Wioska, uczestniczka projektu Szkoła Dziennikarstwa Rozwiązań. Osoba wysoko wrażliwa i idealistka, która wierzy, że świat może być lepszym miejscem.