Przez 150 lat Polacy nie doczekali się odszkodowań za pracę niewolniczą. Najwyższy czas to zmienić.
W tym roku mija 150. rocznica wyzwolenia. 2 marca 1864 roku na terenach zaboru rosyjskiego, jako ostatniego spośród zaborów, została zniesiona pańszczyzna. Prawie 4 mln. ludności, 80 procent mieszkańców Królestwa Polskiego, uzyskało wolność i na paradoks historii zakrawa, że wyzwolenie Polaków nie było dziełem państwa polskiego, ale zaborców. Jeżeli jest w tym roku jakaś rocznica, którą bezdyskusyjnie należałoby świętować, to właśnie ta.
Nie będę się tu rozpisywał nad położeniem chłopa polskiego w wieku XIX i w wiekach wcześniejszych. Wielu uczyniło to przede mną. Zajmę się tu inną kwestią: jak świętować rocznicę wyzwolenia od niemal pięciowiekowego niewolnictwa? Niedawno Hanna Gil-Piątek żartowała, że należy wypłacać odszkodowanie za pańszczyznę. Pomysł nierealny? Dlaczego? Jeżeli chcemy godnie uczcić zniesienie pańszczyzny, zacznijmy od wyrównywania wielowiekowych krzywd.
Dlaczego należy wypłacać odszkodowania za pańszczyznę?
Jest ku temu pięć głównych powodów. Po pierwsze to moralny obowiązek. Nie wydaje się kontrowersyjne twierdzenie, że pańszczyzna, której początki datuje się na wiek XIV, a której ostatnie formy, tzw. żelarkę, zniosła dopiero ustawa sejmowa z 30 stycznia 1931 roku, była krzywdą wyrządzoną narodowi polskiemu. Krzywdą tym bardziej bolesną, że dokonaną rękami Polaków. Chłopi byli przymuszani do pracy, za jej odmowę karano śmiercią, byli przywiązani do ziemi. Nie sposób oszacować wysokości strat. Wystarczy powiedzieć, że tą formą niewolnictwa objęte było od 80 do 90 procent mieszkańców Rzeczypospolitej. W wyniku pańszczyzny została zniszczona gospodarka wiejska. Chłopska ziemia leżała odłogiem, nie inwestowano w nowe technologie upraw i w bydło. Nic więc dziwnego, że chłopi, jak piszą historycy, przez 1/3 roku cierpieli głód.
Opinia o ciężkim losie polskiego chłopa była zresztą dość powszechna. Encyklopedyści twierdzili przykładowo, że chłopi w Polsce znajdują się w gorszym położeniu niż lud w Mongolii. Często pisano, że szlachcic obchodzi się ze swoimi niewolnikami jak z bydłem, sprzedając je niczym zwierzęta domowe. Jak pisał Wolter, chłopa „w Polsce można sprzedać albo zarżnąć razem z bydłem”, a Bernardin de Saint-Pierre twierdził, że nędza chłopów w Polsce „przekracza wszystko, co można o tym powiedzieć”. Cesarz Józef II w zapiskach z podróży po Galicji twierdził, że nie da się wyobrazić nędzy polskiego chłopa, złego stanu bydła i wielkiej biedy. Podobna opinia panowała przynajmniej u jakiejś części Polaków. Na przykład Wincenty Skrzetuski pisał, że poddanie słabszych pod panowanie mocniejszym to „rzecz przeciwna w kraju wolnym, w chrześcijańskim niegodziwa”.
Po drugie do tej pory nie wyrównano rachunku krzywd.
Odszkodowania za pańszczyznę były wypłacane przez państwa zaborcze, jednak nie chłopom, którzy zostali dodatkowo obciążeni podatkiem gruntowym, ale panom, którzy utracili darmowych pracowników.
Zresztą przynajmniej w zaborze pruskimi i austriackim panowie silnie protestowali przeciwko zniesieniu pańszczyzny i lobbowali za ustawą zachowującą ją na dawnych ziemiach polskich. Jedną z pierwszych spraw, o którą wystąpiła szlachta polska w zaborze austriackim, było przywrócenie jej prawa do cielesnego karania chłopa, które to prawo odzyskała zresztą na początku XIX wieku.
Za częściową rekompensatę można byłoby uznać uwłaszczenie, ale w wieku XIX i w II RP dokonywało się ono za odszkodowaniem dla szlachty i Kościoła katolickiego. Poza tym często podnosi się zarzut, że ziemie przekazywane przez szlachtę do uwłaszczenia stanowiły gleby pośledniej jakości i nieużytki, przez co nawet uwłaszczonym chłopom groziło wtórne popadnięcie w zależność od pana, jak to miało miejsce np. w Galicji. Z podobną sytuacją mieliśmy zresztą do czynienia z uwalnianymi niewolnikami w Stanach Zjednoczonych, którzy z braku środków do życia popadali we wtórną zależność od swoich byłych właścicieli. Wreszcie za częściową rekompensatę za pańszczyznę można byłoby uznać reformę rolną i tzw. Dekret Bieruta. Jeżeli jednak przykładowo potomkowie Radziwiłłów uważają za nieważne odebranie im majątku w Balicach, a Braniccy chcą odzyskać pałac w Wilanowie, jeżeli Kościół katolicki ubiega się o zwrot majątków odebranych przez cara po powstaniu styczniowym (za które zresztą odszkodowanie wypłacała już II RP), jeżeli wreszcie III RP zwraca własność odebraną z ramienia Dekretu, a minister Kalemba uznaje nieważność Reformy Rolnej z 1948 roku i anuluje decyzje o nacjonalizacji majątku, to należy uznać, że za nieważne uznaje się również odszkodowanie za pięć wieków pańszczyzny.
Po trzecie pomysł odszkodowań za pańszczyznę może wydawać się nierealny, ale w świecie zdarzały się już podobne precedensy. Przykładowo Niemcy wypłacają odszkodowania za pracę przymusową oraz za konfiskatę żydowskiego majątku pomimo tego, że były one zgodne z ówczesnym ustawodawstwem. Japonia płaciła Koreańczykom za zbrodnie dokonane podczas II wojny światowej. Wielka Brytania wypłacała odszkodowania Nowej Zelandii oraz Kenii za zbrodnie dokonane w czasach kolonializmu. Stany Zjednoczone płacą odszkodowania rdzennym mieszkańcom Ameryki oraz w ramach rekompensaty za niewolnictwo powołały specjalne instytucje uniwersyteckie (tzw. HBCU) przeznaczone dla członków społeczności afroamerykańskiej i finansowane z funduszy federalnych. Co roku na konto HBCU wpływa ponad miliard dolarów. Od wielu lat debatowana jest również sprawa ewentualnych odszkodowań dla potomków niewolników. Nie widać więc dobrego powodu, dla którego nie rozmawiać o odszkodowaniach za niewolnictwo w Polsce.
Po czwarte rodziny szlacheckie oraz Kościół katolicki wciąż pośrednio czerpią zyski z pańszczyzny.
Chłopska darmowa praca była podstawą przychodu zarówno szlachty, jak i Kościoła katolickiego. To dzięki niej jedni i drudzy mogli pomnażać swoją własność, którą teraz odzyskują w postępowaniach reprywatyzacyjnych.
Nie ma nic kontrowersyjnego w stwierdzeniu, że majątek szlachty i Kościoła został zbudowany na tragedii naszych przodków. Ten sam majątek, czyli ziemie i posiadłości, które teraz podlegają zbyciu, handlowi i które można spieniężyć. Jeżeli więc dobrobyt szlachty i Kościoła został zbudowany na nędzy i niewolniczej pracy polskiego chłopa, to potomkowie szlachty wciąż czerpią zyski z nędzy i pracy naszych dziadów. Co więcej – z pracy, za którą nigdy nie zapłacono. Jeżeli potomkowie szlachty i przedstawiciele Kościoła katolickiego chcą sprawiedliwości i zwrotu majątków, niech najpierw zapłacą za wykonaną dla nich pracę.
Po piąte wreszcie współczesne zapóźnienie polskiej wsi jest konsekwencją wielowiekowej nędzy i niewolnictwa. Potomkowie byłych chłopów pańszczyźnianych są wciąż w gorszej pozycji ekonomicznej i społecznej niż potomkowie szlachty. Jeżeli zatem chcemy dążyć do równości szans, to należy stworzyć mieszkańcom wsi warunki wynagradzające im wielowiekowe krzywdy i pomagające im wyjść z wielowiekowego i niezawinionego zapóźnienia cywilizacyjnego. Odpowiednim narzędziem mogą być środki finansowe pochodzące z wypłaty odszkodowań za pańszczyznę.
Odszkodowania za pańszczyznę – czemu nie?
Przedstawionym przeze mnie powodom, dla których powinno wypłacać się odszkodowanie za pańszczyznę, przeciwstawia się zazwyczaj dwa argumenty. Z jednej strony nie do końca wiadomo, kto i komu miałby takowe odszkodowania wypłacać. Nawet jeśli uwzględnić odszkodowania za żelarkę, to została ona zniesiona już prawie 100 lat temu.
Nie jest to jednak dobry argument z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że wciąż istnieje ciągłość majątkowa i prawna pomiędzy tymi, którzy z pańszczyzny korzystali a ich potomkami. Jeżeli Radziwiłłowie ubiegają się o zwrot XV-wiecznego pałacu w Balicach, to ubiegają się właśnie dlatego, że istnieje ciągłość pomiędzy potomkami Radziwiłłów, a rodziną, która zapisała się w historii ciemiężeniem chłopstwa. Jeżeli Kościół katolicki ubiega się o zwrot majątku odebranego przez cara, to znaczy to tyle, że jest to ten sam Kościół, który przed zniesieniem pańszczyzny z tej pańszczyzny korzystał. Istnieją więc co najmniej dwie grupy, które odszkodowania za pańszczyznę mogłyby wypłacać – Kościół katolicki oraz potomkowie rodzin szlacheckich, które ubiegają się o swój majątek wypracowany przed zniesieniem pańszczyzny, a odebrany np. przez Dekret Bieruta.
Jeżeli zaś chodzi o to, że nie ma komu takich odszkodowań wypłacać, to również jest to zarzut fałszywy.
Nie musimy postulować wypłacania odszkodowań indywidualnych. Wystarczy, wzorem Stanów Zjednoczonych, ze środków pochodzących z odszkodowań powołać fundusz mający na celu poprawę warunków życia osób wywodzących się ze wsi lub mieszkających na wsi, np. poprzez stypendia i rozwój infrastruktury wiejskiej.
Dzięki temu przynajmniej w małym stopniu przyczynimy się do wyrównania rachunku krzywd.
Z drugiej strony twierdzi się, że z prawnego punktu widzenia nie da się tego zrobić. Nic bardziej mylnego. Owszem, pańszczyzna była zgodna z ówczesnym prawem. Tak samo jednak zgodna z ówczesnym prawem była praca niewolnicza w okresie III Rzeszy. W tym wypadku orzecznictwo prawne powołuje się niekiedy na tzw. formułę Radbrucha, która mówi, że prawo drastycznie łamiące zasady moralne nie jest prawem. Nie mamy chyba wątpliwości, że zniewolenie chłopów takim łamiącym zasady moralne prawem było, o czym wiedzieli już zresztą współcześni.
Poza tym nigdy nie wypłacano odszkodowań za pańszczyznę ani nie uregulowano kwestii chłopskiej odrębną ustawą. Jak pisałem, odszkodowania wypłacane były szlachcie i Kościołowi, a nie chłopom. Nie ma więc przeciwwskazań, żeby o takie odszkodowanie się ubiegać.
W obecnym systemie prawnym są co najmniej dwie drogi, żeby takie odszkodowanie uzyskać. Może to być zbiorowy pozew cywilny na wzór pozwu, jaki 36-letnia aktywistka Dedria Farmer-Paelman skierowała w 2002 roku przeciwko trzem amerykańskim firmy, oskarżając je o czerpanie korzyści z niewolnictwa. W Polsce są co najmniej dwa podmioty, przeciwko którym można skierować takie oskarżenie – Kościół katolicki i podmioty ubiegające się o zwrot majątku wypracowanego przed rokiem 1864 w Królestwie Polskim. Po drugie, choć do tego trzeba odpowiedniej woli politycznej, sprawę może rozwiązać odpowiednia uchwała. Taka sama, jaką państwo polskie podjęło w sprawie odszkodowań za mienie zabużańskie oraz za pracę niewolniczą w III Rzeszy. Nie ma więc przeszkód prawnych, aby o odpowiednie odszkodowanie za pańszczyznę wystąpić.
Wyobraźmy sobie, jaki byłby to wspaniały gest, gdyby Sejm III RP w 150. rocznicę wyzwolenia Polaków uchwalił odszkodowania za niewolnictwo!
Marzenie? Być może. Ale to marzenie słuszne i możliwe do realizacji.