Uporczywa niealimentacja jest przemocą ekonomiczną. W ponad 70% badanych rodzin z jednym rodzicem, w których występował problem niealimentacji, przed rozstaniem dochodziło do przemocy psychicznej, a w blisko 46% – również fizycznej – mówi Justyna Żukowska-Gołębiewska.
Katarzyna Przyborska: Właśnie został podwyższony próg dochodowy uprawniający do pobierania zasiłku z funduszu alimentacyjnego. Dlaczego?
Justyna Żukowska: Próg został podwyższony o 75 zł, tj. z 725 zł do 800 zł na członka rodziny, ponieważ jest systematycznie podnoszone najniższe wynagrodzenie. Dotychczas rodzic z jednym dzieckiem zarabiający pensję minimalną najczęściej nie otrzymywał żadnego wsparcia z funduszu, gdyż przekraczał próg.
Czyli jest to dobra wiadomość?
Podwyższenie progu jest ruchem w dobrym kierunku. Natomiast oburzająca jest wysokość tej podwyżki. Nasze stowarzyszenie [Stowarzyszenie Poprawy Spraw Alimentacyjnych Dla Naszych Dzieci] od wielu lat postuluje podwyższenie, a wręcz zniesienie progu. Jego istnienie jest dla nas niezrozumiałe i nieuczciwe. Nie jest to bowiem zasiłek, ale świadczenie zastępcze, tyle że kredytowane przez budżet państwa.
Zatem nie udało się?
Nie do końca. Próg nie był zmieniany przez 11 lat, a podwyższenie go o 75 zł uważamy za zmianę pozorowaną i żenującą. Skoro już ten próg musi istnieć, postulowaliśmy procentowe powiązanie go z pensją minimalną. Niech wynosi 100% pensji minimalnej − wtedy nie byłoby potrzeby dostosowywać progu co roku, byłby waloryzowany automatycznie.
Teraz rodzicowi z jednym dzieckiem świadczenie z funduszu będzie przysługiwało tylko przez rok, ponieważ za rok, w nowym okresie rozliczeniowym, do oceny wniosków o świadczenie z funduszu będą brane pod uwagę oświadczenia o dochodzie za rok 2019. Wzrost pensji minimalnej wyłączy całą grupę rodziców z możliwości korzystania z funduszu alimentacyjnego, bo ponownie przekroczą próg dochodowy.
We współdziałaniu z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przez blisko dwa lata pracowałyśmy nad pakietem alimentacyjnym. Nieustannie przekonywałyśmy o zasadności zniesienia tego progu. Niestety, otrzymałyśmy informację, że ze względu na niską skuteczność egzekucji należności od dłużników alimentacyjnych próg musi być zachowany. Jeśli poprawi się egzekucja, próg dochodowy również ulegnie zwiększeniu.
Państwo nie radzi sobie z dłużnikami i prywatyzuje problem?
Dokładnie. Problem niealimentacji przerzucony jest na samodzielnych rodziców. Jeśli słuchać deklaracji państwa, sprawa alimentów przestała być sprawą prywatną, tak jak przemoc – ale w rzeczywistości jest to nadal problem rodziców. To oni muszą często bawić się w prywatnych detektywów, ustalać miejsce pobytu drugiego rodzica, pozyskiwać informacje o jego miejscu pracy i dochodach, sprawdzać, czy nie pracuje w szarej strefie, i przekazywać te informacje komornikom. Odpowiedzialność za egzekucję alimentów spada na barki rodzica wychowującego dziecko.
Nie powinno być odwrotnie? Państwo dysponuje większą siłą perswazji niż zapracowana, przemęczona matka.
My to wiemy. Jeśli państwo jest w stanie egzekwować zobowiązania np. wobec Urzędu Skarbowego, to alimenty też może ściągnąć. Potrzeba woli politycznej, której nie ma. Samodzielna matka nie jest obecnie atrakcyjnym elektoratem, gdyż nie wpisuje się w ideologiczny wzorzec prawdziwej polskiej rodziny. Czasami wspieranie rodzin z jednym rodzicem uznaje się niemal za propagowanie samotnego macierzyństwa.
Czy w rozmowach o funduszu nie jest czasem przywoływany argument o 500+? Że skoro państwo łoży już na dzieci, to po co fundusz?
W argumentacji polityków i ekspertów współpracujących z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w sprawie funduszu alimentacyjnego bardzo często łączy się 500+ i fundusz alimentacyjny.
czytaj także
Ja zawsze, czy to na komisjach sejmowych, czy senackich, powtarzam, że 500+ jest świadczeniem, które należy się wszystkim dzieciom niezależnie od statusu materialnego rodziny, z której pochodzi. W rodzinach z jednym rodzicem to nie 500+ sprawia, że dziecko będzie miało taki sam start jak w innych rodzinach − to sprawia fundusz alimentacyjny, gdyż jest „protezą” zastępującą nieobecnego rodzica.
Podwyższenie progu to tylko jedna ze zmian, które zostały ostatnio przeprowadzone.
Tak, są też i świetne posunięcia: znowelizowanie artykułu 209 Kodeksu karnego, przyspieszenie przepływu informacji z ZUS-u, egzekucja alimentów z diet czy kary dla pracodawców.
Wprowadzenie pakietu alimentacyjnego jest głównie zasługą byłego podsekretarza stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Bartosza Marczuka. Nasze stowarzyszenie uczestniczy w obradach niemal każdej komisji, która pracuje nad jakimikolwiek zmianami w sprawie alimentacji w prawie rodzinnym. Monitorujemy i konsultujemy projekty, i mamy poczucie, że organy władzy i instytucje publiczne coraz bardziej liczą się z naszą opinią. Trzeba przyznać, że jest to od lat pierwszy rząd, który zainteresował się problemem niealimentacji.
Tuż po rozwodzie walka o alimenty niekoniecznie jest łatwa.
To nie jest łatwe ani przed rozwodem, ani w trakcie, ani też bezpośrednio po nim. W procesie rozstawania się ludzie na ogół pozostają w konflikcie.
czytaj także
Według opinii psychologów proces wzmożonego konfliktu w sytuacji rozstania dwojga ludzi trwa średnio około dwóch lat. Człowiek, który się rozwodzi, przeżywa stratę i potrzebuje czasu, żeby emocje się wyciszyły, a on sam mógł wrócić do stabilizacji. W tym czasie powinno się minimalizować sprawy konfliktogenne, odciążać ludzi, którzy przechodzą taki kryzys. Tymczasem konieczność walki o alimenty znacząco ten okres wydłuża i wzmacnia konflikt.
Może powinno się rozszerzyć kompetencje funduszu? To znaczy sąd, który alimenty zasądza, być może powinien kierować sprawę do funduszu, który pośredniczyłby w ściąganiu alimentów.
Dobrym rozwiązaniem mogłoby być ustanowienie instytucji, która pośredniczyłaby w przekazywaniu dzieciom alimentów i wzięłaby na siebie egzekucję zobowiązań alimentacyjnych. W Europie takie rozwiązania już funkcjonują. Pisała o tym dr Agata Chełstowska w raporcie Alimenty na dzieci − diagnoza polskiego systemu i przegląd praktyk zagranicznych. W Danii np. niepłacenie alimentów w ogóle nie jest przestępstwem kodeksowym, a egzekucją alimentów zajmuje się od razu urząd skarbowy i ubezpieczyciel, bez angażowania sądów. Obowiązuje tam powszechne świadczenie alimentacyjne na dzieci, co oznacza, że każde dziecko otrzymuje alimenty i problem egzekucji przeniesiony jest z relacji rodzic−rodzic na relację rodzic−państwo.
Ideał. Sprawdza się?
Skandynawowie zazwyczaj w ogóle sobie nie wyobrażają niepłacenia alimentów. Natomiast jeśli już taka sytuacja ma miejsce, państwo bierze ten ciężar na siebie. Z góry zakłada, że nie chce obciążać tą sprawą rodziców, żeby nie narastał między nimi konflikt.
czytaj także
Nie gloryfikowałabym jednak tego duńskiego systemu, bo w stosunku do wynagrodzenia alimenty są tam dość niskie. Tym samym jednak bardziej skuteczna jest też ich egzekucja.
Jakiej wysokości alimenty są zasądzane w Polsce?
Statystyki mówią, że średnio ok 600 zł. Opiniowałyśmy projekt Ministerstwa Sprawiedliwości, który zakłada ustanowienie alimentów natychmiastowych lub, jak kto woli, podstawowych, które będą zasądzane szybciej, w kwocie 496 zł na jedno dziecko, a na dwoje 900 zł. Ustalane miałyby być na podstawie dość skomplikowanego algorytmu, który jest pomysłem Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka. Do określenia wysokości alimentów podstawowych nie byłyby brane pod uwagę uzasadnione potrzeby dzieci, a sądy miałyby je uchwalać w ciągu dwóch tygodni.
Niestety, projekt utknął w sejmie, a do końca jego kadencji zostały tylko dwa posiedzenia. Jeśli na jednym z nich nie zostanie przegłosowany, to trafi do niszczarki. Nie mamy pewności, czy kolejny rząd zechce się nim zająć.
Prześledźmy czynności, które musi wykonać rodzic, żeby otrzymać zasądzone alimenty, jeśli drugi rodzic nie płaci.
Przede wszystkim potrzebujemy wyroku alimentacyjnego opatrzonego klauzulą natychmiastowej wykonalności.
Czemu klauzula nie jest nadawana automatycznie?
Zakłada się przy wyrokowaniu dobrą wolę.
I chociaż w przypadku alimentów sąd powinien nadać tę klauzulę z urzędu, zdarza się, że są wydawane wyroki alimentacyjne bez tej klauzuli, a wówczas rodzice muszą wnosić o jej nadanie przez sąd. Warto podkreślić, że jest ona warunkiem koniecznym przekazania wyroku do egzekucji komornikowi.
Kiedy?
Wystarczy, że termin zapłaty alimentów upływa piętnastego dnia miesiąca, a pieniądze nie wpłynęły − możemy od razu skierować sprawę do komornika. Czasami komornicy, zanim podejmą czynności, upewniają się, czy w takiej sytuacji jednorazowego braku wpłaty pieniądze nie wpłynęły w międzyczasie. Jeśli nie są to oczywiście sprawy pilne, gdy już nie ma co dać dziecku jeść, zawsze w przypadku jednorazowego opóźnienia w zapłacie alimentów sugerujemy samodzielnym matkom współpracę z rodzicem zobowiązanym. Może warto się skontaktować, zapytać, co się dzieje; wiadomo, że zdarzają się sytuacje losowe.
Nie chcemy utrwalać stereotypu, że matki chcą bezwzględnie tylko alimentów i egzekwują je bez mediacji, bez starania o właściwe relacje.
Mówi pani: matki, a wcześniej mówiła pani: rodzice. Ustalmy, jakie są procenty dłużników alimentacyjnych.
Ponad 97% dłużników alimentacyjnych to mężczyźni. W stowarzyszeniu mówimy jednak o rodzicach, gdyż zgłasza się do nas o wsparcie coraz więcej samodzielnych ojców.
Ponad 97% dłużników alimentacyjnych to mężczyźni.
Niestety liczba tych ojców potwierdza dane statystyczne. To nadal kilku mężczyzn na kilka tysięcy kobiet.
Do jakiego komornika się idzie? Do najbliższego czy do najbliższego miejsca zamieszkania dłużnika?
Wcześniej nie obowiązywała właściwość miejscowa − można było iść do dowolnie wybranego komornika. Obecnie należy udać się do komornika właściwego dla miejsca zamieszkania dłużnika.
Płacimy mu coś?
Nie. Przekazujemy orzeczenie sądu z nadaną klauzulą natychmiastowej wykonalności.
Kto płaci komornikowi?
Komornik pobiera opłatę z tego, co wyegzekwuje od dłużnika.
Dolicza kwotę do alimentów?
Rozlicza z kwoty, którą otrzymuje od dłużnika alimentacyjnego. Komornik pobiera swoją należność z każdego zajęcia, czy to będzie zajęcie rachunku bankowego, czy wynagrodzenia u pracodawcy, czy zajęcia ruchomości lub nieruchomości.
czytaj także
Może być i jedno, i drugie. Z każdego zajęcia pobiera opłatę, zgodnie z opłatą egzekucyjną zawartą w ustawie o komornikach. Każda czynność: wyjazd w teren, korespondencja (opłata za znaczek) itp., jest ujęta w tabelach. Z każdego przelewu komornik najpierw pobiera opłatę komorniczą i dopiero reszta przekazywana jest wierzycielowi.
Dziecko nie dostaje całości?
To zależy od tego, ile wyegzekwuje komornik. Jeśli wysokość zajętych środków zaspokaja wysokość zobowiązania alimentacyjnego i koszty egzekucji, to dziecko dostaje całość. Jednak najczęściej tak nie jest, bo zajęte środki są na ogół mniejsze niż dług.
Rozumiem, że informacje o dłużniku musi dostarczyć wierzyciel?
Komornik przeprowadza wywiad z wierzycielem. Czy znane jest mu miejsce zamieszkania, zameldowania dłużnika, czy wie, gdzie pracuje, czy ma wiedzę o ruchomościach i nieruchomościach, które można zająć. Jeśli się okaże, że nie ma z czego dokonać egzekucji lub dłużnika nie można namierzyć, komornik ma też inne możliwości zdobycia tych informacji. We wprowadzanym właśnie pakiecie alimentacyjnym jest zmiana dotycząca otrzymywania przez komornika informacji z ZUS-u. ZUS ma być zobowiązany do przesyłania komornikowi informacji na bieżąco.
Elektronicznie.
Tak. Poprzednio komornik mógł otrzymać taką informację raz na pół roku. Dłużnik w tym czasie mógł pracować w kilku miejscach. Komornik wysyłał zajęcie tam, gdzie dłużnik już nie pracował. Teraz informacje o każdym zatrudnieniu mają być przekazywane szybciej. Ta zmiana wejdzie w życie na koniec grudnia tego roku.
czytaj także
Można też zająć 50% diety przysługującej z tytułu podróży służbowej, w tym kosztów podróży i wyjazdów. Ta zmiana weszła w życie w styczniu, przedtem diety były wyłączone z zajęcia komorniczego. Pracodawca nie może już twierdzić, że dłużnik zarabia najniższą krajową, a resztę dostaje w dietach. To dotyczy głównie zawodowych kierowców.
Dłużnik jest nienamierzalny, alimenty nie spływają, co robić?
Wystarczą dwa miesiące bezskutecznej egzekucji. Po tym czasie idziemy po zaświadczenie od komornika, następnie do funduszu alimentacyjnego (najczęściej są to wyodrębnione pomieszczenia ośrodka pomocy społecznej), składamy wniosek, dołączamy zaświadczenie od komornika i oświadczenie o osiąganym wynagrodzeniu. Ten wniosek jest weryfikowany. Niezależnie od wysokości alimentów przyznanych przez sąd wysokość wsparcia z funduszu wynosi maksymalnie 500 zł.
Kolejnym elementem pakietu alimentacyjnego są kary dla pracodawcy zatrudniającego na czarno osobę, która ma dług alimentacyjny.
To zagrożenie karą grzywny od 1500 zł do 45 tysięcy. Zdarzało się, że komornik, który udawał się do zakładu pracy, gdzie zastawał dłużnika, słyszał od pracodawcy, że „to jego znajomy, który przyjechał na kawę”.
Dlaczego pracodawca tak robi? Rzeczywiście jest tak, że dłużnik alimentacyjny zawsze znajduje pracę u kolegi?
Raczej jest tak, że pracodawcy mówią: „Trzeba chłopu pomóc, tym kobietom tylko na kasie zależy, lecą na kasę, samochody, domy, krwawicę mężczyzny”.
czytaj także
Blisko 92% Polek i Polaków negatywnie ocenia osoby niepłacące alimentów, ale aż 40%, pomimo że zna taką osobę, nie próbowało wpływać na zmianę jej zachowania. Wiemy to z badania Kantar Millward Brown. Polacy oceniają niepłacenie alimentów jako coś złego, nieakceptowalnego. Alimenty na dzieci trzeba płacić.
Podobnie jest, gdy pytamy Polaków, co myślą o przemocy w domu. Zdecydowana większość twierdzi, że jest to absolutnie złe, przemoc jest okropna. Ale proszę zobaczyć, ile osób faktycznie dzwoni na policję, kiedy zza ściany dochodzą odgłosy świadczące o przemocy. Nadal niewiele.
Skąd się bierze taka dziwna lojalność wobec sprawcy?
Zadaję czasami pytanie swoim znajomym: co byś zrobił, gdyby nasz wspólny kumpel, z którym się spotykasz od czasu do czasu na przysłowiowe piwo, chwalił się, jak to oszukał ostatnio komornika? Bo ta jego była, oczywiście „wredna baba”, zażądała od niego „okupu za dziecko” w wysokości tych nieszczęsnych sześciuset złotych. A on tak się dogadał, że na umowie będzie miał najniższą krajową, bo komornik może ściągnąć do 60%, a całą resztę będzie dostawał pod stołem. Powiedziałbyś mu otwarcie: słuchaj stary, nie będę chodził z tobą na piwo, bo zwyczajnie złodziej jesteś, okradasz swoje własne dziecko?
czytaj także
Bardzo często ci mężczyźni mówią: no, to jest świństwo, ale ja nie wiem, czy ja bym mu to powiedział, bo wydaje mi się, że to mimo wszystko są jego prywatne sprawy. Alimenty nadal postrzegane są jako sprawa prywatna.
„Okup za dziecko”. Skąd takie wyrażenie?
To jest wyrażenie wymyślone przez jedną z organizacji ojcowskich. Stoi za tym przekonanie, że sędziowie są w zmowie z matkami, bo według nich mamy sfeminizowane sądy rodzinne. I to jest „okup”, jaki muszą płacić za widywanie się z dzieckiem. Są to marginalne sytuacje, ale wokół nich niektórzy ojcowie zbudowali całą ideologię opieki naprzemiennej, oczywiście ze szkodą dla tego typu opieki.
Fakt, że miejscem zamieszkania dziecka jest mieszkanie matki, i wobec tego to właśnie do jej rąk należy płacić alimenty dla dziecka, stał się argumentem dla pewnej grupy ojców, którzy lobbują za wprowadzeniem opieki naprzemiennej, która jakoby miałaby znosić alimenty. Tyle że tu nie chodzi tak naprawdę o dobro dziecka, a o sposób na niepłacenie alimentów. Niemniej ojcowie często bardzo silnie łączą płacenie alimentów z kontaktami z dzieckiem.
Czyli potrzebują natychmiastowej korzyści, chcą wiedzieć, co kupują?
Niektórzy ojcowie często muszą mieć wyraźną korzyść z tego, że dają pieniądze. Nie mają poczucia odpowiedzialności za decyzję o sprowadzeniu dziecka na świat. Za to część z nich czuje, że zostali pozbawieni praw i pewnego statusu społecznego, czują się porzuceni, ośmieszeni przez kobietę, nawet gdy to oni odchodzą.
czytaj także
Mają poczucie krzywdy i chcą je sobie skompensować przez gnębienie byłej partnerki, na przykład przez niepłacenie alimentów. To często wydatek na ostatnim miejscu ich listy zobowiązań. Wolą wyjechać na wczasy, niż zapłacić dziecku alimenty, bo to ich potrzeby, nie dziecka, mają być zaspokojone w pierwszej kolejności. Może zapłacą, jeśli była partnerka będzie dla nich miła i ugotuje obiad, kiedy przyjdą zobaczyć się z dzieckiem; albo zapłacą, jeśli będą mogli przychodzić, kiedy tylko zechcą, a kiedy nie będą mieli ochoty, to nie będą przychodzić ani się z tego tłumaczyć. A jeśli kobieta będzie ich z tego „rozliczać” i się „czepiać”, to nie zapłacą w ogóle.
Brzmi jak przemoc.
Tak, bo to jest przemoc. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Uporczywa niealimentacja jest przemocą ekonomiczną. Wobec dziecka i wobec byłej partnerki lub byłego partnera. Z badania przeprowadzonego w ubiegłym roku przez nasze stowarzyszenie pt. Postrzeganie osób niewywiązujących się z obowiązku alimentacji. Przyczyny niealimentacji w modelu psychospołecznym, którego jestem autorką, wynika, że w ponad 70% badanych rodzin z jednym rodzicem, w których występował problem niealimentacji, przed rozstaniem dochodziło do przemocy psychicznej, a w blisko 46% – również fizycznej. Niealimentacja jest więc kontynuacją tej przemocy.
„Okup za dziecko” to wyrażenie wymyślone przez jedną z organizacji ojcowskich. Może zapłacą, jeśli była partnerka będzie dla nich miła i ugotuje obiad.
Konieczne jest zatem wprowadzenie do prawodawstwa pojęcia przemocy ekonomicznej. Tylko że chociaż ratyfikowaliśmy konwencję antyprzemocową, nadal nie wdrożyliśmy wyznaczonych przez nią międzynarodowych standardów przeciwdziałania przemocy, m.in. ekonomicznej. Dlatego sprawcom przemocy, również tej ekonomicznej, żyje się w naszym kraju lepiej niż osobom jej doświadczającym.
Dopiero gdy komornik kilkakrotnie podejmie interwencję u osoby niepłacącej alimentów, pojawia się dyskomfort i tylko ten dyskomfort mobilizuje czasami te osoby do zapłaty.
W Polsce mężczyźni wykształcili wszelkie możliwe mechanizmy radzenia sobie z niepłaceniem zobowiązań alimentacyjnych. Niekiedy są to skomplikowane działania podejmowane po to, by całkiem satysfakcjonująco żyć z dużym długiem, wynoszącym często po kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych. Nie mogą przecież ani zaciągnąć kredytu, ani zawrzeć np. umowy abonenckiej. Mimo to świetnie funkcjonują. Prowadzą firmy, wyjeżdżają na wakacje, jeżdżą luksusowymi samochodami, kupują domy i mieszkania.
Jak to robią?
Działa cała sieć wsparcia. Członek honorowy naszego stowarzyszenia, komornik Robert Damski, nazwał to „zorganizowaną grupą wspierającą dłużnika alimentacyjnego”. Rodzina, znajomi, nowe partnerki, którzy na swoje nazwisko zakładają firmy, biorą kredyty itp. Taki nieuczciwy rodzic nigdy nie jest sam. Podkreślić należy, że gdyby dłużnik alimentacyjny był osamotniony, nie zdołałby udźwignąć tego ciężaru.
A im się świetnie w naszym kraju żyje. Gdy przyjdzie policjant − znamy takie przypadki − dłużnik mówi: wie pan, przestępstwem jest to, że jakiś dziad ukradł mi samochód z parkingu i to jego powinniście ścigać, a nie mnie za jakieś alimenty. To jest moja prywatna, rodzinna sprawa.
W ramach „pakietu alimentacyjnego” znowelizowano również artykuł 209 Kodeksu karnego. Do wiosny 2017 roku przestępstwo niealimentacji karane było karą do dwóch lat więzienia w przypadku uporczywego niepłacenia, które naraża dziecko na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. W znowelizowanym artykule uporczywość zastąpiono brakiem alimentacji przez trzy miesiące. Rozumiem, że teraz jest lepiej, bo tych spraw z artykułu 209 kk wszczęto 90 tysięcy w 2019 roku, stwierdzonych przestępstw w 2018 było 39 tysięcy, a w 2017 – tylko nieco ponad pięć tysięcy.
Tak naprawdę tylko w pierwszym półroczu po wejściu nowelizacji artykułu 209 kk dało się zauważyć zmiany w spłacaniu zadłużenia. Docierały do nas informacje, że nawet uporczywi, wieloletni dłużnicy próbują się kontaktować w sprawie spłaty, część nawet spłacała. Na naszą prośbę w Ministerstwie Sprawiedliwości pokazano nam statystyki − bardzo dużo wszczętych postępowań.
czytaj także
Tymczasem do stowarzyszenia docierają informacje, że prokuratorzy albo zawieszają postępowanie, albo je umarzają lub też źle interpretują ten przepis. Niewłaściwie, niezgodnie z obowiązującym zapisem łączą zadłużenie z ostatnich kilku miesięcy (po nowelizacji) z zadłużeniem wcześniejszym, traktując je jako jedno przestępstwo i uznając je za popełnione przed zmianą, dlatego stosują artykuł 209 kk sprzed nowelizacji.
Wierzycielki, wiedząc o zmianie, zgłaszały się do prokuratury, by złożyć zawiadomienie tylko za okres ostatnich trzech miesięcy. Prokurator pytał, jak długo ojciec nie płaci. Otrzymywał informację, że od 2016 roku, i wpisywał ten rok, a następnie umarzał postępowanie z powodu braku przesłanki uporczywości oraz pozostawania dziecka w niedostatku. Albo stwierdzał, że „przecież dłużnik zabawki kupił ostatnio, a w ogóle tylko trzy miesiące, niech pani da chłopu spokój”.
Czy wasze stowarzyszenie informowało o tych nieprawidłowościach?
Tak. Wysłałyśmy do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry informację, prośbę o kontrolę, o szkolenia dla prokuratorów, wysłałyśmy przykłady konkretnych umorzeń w naszym przekonaniu niezgodnych z prawem. W odpowiedzi otrzymałyśmy informację, że nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości, natomiast z posiadanych przez Prokuraturę Generalną informacji wynika, że wpływa bardzo wiele wniosków, co znaczy, że artykuł 209 kk działa.
czytaj także
Gdy pytano nas o spostrzeżenia związane z funkcjonowaniem tej nowelizacji, wskazałyśmy między innymi na użycie sformułowania „uchyla się”, które pozostawia przestrzeń dla dość swobodnej interpretacji. Wcześniej problematycznym sformułowaniem było „uporczywie”, które udało się wycofać. Bardzo wiele zależy od tego, jakie prokurator ma osobiste przekonanie i nastawienie, czy uzna, że jeżeli dłużnik zapłaci 50 zł, to się uchyla czy nie? Czy matce, która nie dostaje 500 zł alimentów, nie zasugeruje, żeby nie przesadzała, bo co to jest 500 zł? Najczęstsze stanowisko prokuratorów, oparte na własnym przekonaniu, brzmi: wprowadzili jakieś „durne” przestępstwo niealimentacji i teraz niczym innym się nie zajmujemy.
Najczęstsze stanowisko prokuratorów, oparte na własnym przekonaniu, brzmi: wprowadzili jakieś „durne” przestępstwo niealimentacji i teraz niczym innym się nie zajmujemy.
Prokuratura i policja nie były przygotowane na taką liczbę zawiadomień, które zaczęły lawinowo spływać. Niealimentacja nadal jest traktowana jako przestępstwo o niskiej szkodliwości społecznej. Podobnie sytuacja ma się z sądami, gdzie bardzo często, jeśli już sprawa trafi na wokandę, sędziowie zasądzają prace społeczne lub karę grzywny. To niestety nie skutkuje tym, że dziecko odzyska swoje pieniądze.
Liczba zgłoszeń świadczy jednak o tym, że nowelizacja była potrzebna.
Oczywiście, że tak. Jednak największe nadzieje pokładałyśmy we wprowadzeniu dozoru elektronicznego. Głośno było o tym, że w końcu nastąpi przełom. Niestety, kara dozoru elektronicznego jest karą więzienia wykonywaną w warunkach wolnościowych – dlatego jest zasądzana sporadycznie. Tymczasem nasze stowarzyszenie postuluje, aby kara dozoru elektronicznego znalazła się w katalogu kar ograniczenia wolności, co będzie z korzyścią dla wszystkich – i dla dłużnika alimentacyjnego, którego nie trzeba będzie wsadzać do więzienia, i dla jego dzieci.
Żeby udowodnić szkodliwość, kobieta musiałaby doprowadzić do tego, żeby dziecko żyło w niedostatku.
W poprzednim brzmieniu art. 209 kk tak było. I to jest kuriozum, że teraz, pomimo zmian, wielu prokuratorów nadal tego oczekuje. Matka musi udowodnić, że dziecko żyje w niedostatku, ale kiedy to udowodni, grozi jej interwencja opieki społecznej, bo zostanie uznana za niewydolną wychowawczo. Pamiętam moją rozmowę z jednym z senatorów na komisji podczas uchwalania nowelizacji artykułu 209 kk − występowałam tam jako strona społeczna − który bardzo się oburzył, gdy powiedziałam, że polscy ojcowie nie boją się więzienia. Grzmiał, że pierwszy raz na tej sali padły słowa, że w Polsce ktoś nie boi się więzienia.
A ja tłumaczyłam, że w Polsce żadna matka świadomie nie dopuści do tego, by jej dzieci żyły w takim niedostatku, żeby dłużnikowi groziło więzienie. Więc ojcowie się nie boją.
Matki się boją?
Tak, często. Samodzielna matka boi się różnych rzeczy, ale zazwyczaj obawia się oceny, nazwania jej złą matką, bo nie jest w stanie utrzymać dziecka. Boi się innych kobiet, które oceniają to, jak wychowuje dziecko. Boi się instytucji, które będą się nad nią znęcać. Boi się, że nie otrzyma pieniędzy. I wreszcie boi się, że sobie nie poradzi, że jej dziecko będzie miało gorszy start przez to, że nie stać jej na zaspokojenie jego uzasadnionych potrzeb.
Mamy pod opieką bardzo wiele kobiet, które same są objęte egzekucją komorniczą, mają niespłacone kredyty, często nawet zaciągnięte przez byłego już męża, które pracują legalnie i z ich dochodów komornik zabiera połowę pensji. Nie dostają alimentów i na dodatek nie spełniają kryteriów do otrzymania świadczeń z funduszu alimentacyjnego. Żeby utrzymać dziecko, te matki pracują na kilku etatach. Taka kobieta ma prawo być u kresu sił i może się zdarzyć, że dziecko pójdzie do przedszkola z za długimi paznokciami albo z gumą wklejoną we włosy, bo matka po nocnej zmianie nie dopatrzyła tego. A w przedszkolu nikogo to nie obchodzi. Często nauczyciele komentują bezrefleksyjnie kompetencje wychowawcze takiej kobiety, a nawet zawiadamiają opiekę społeczną. Nikt nie widzi też tego, że gdyby ojciec uczestniczył w wychowaniu dziecka, uczesał, ubrał, pojechał do fryzjera, do lekarza, wykupił leki, zapłacił alimenty – nie byłoby takiego problemu. Ale to kobiety są oceniane i uznawane za winne. Winne również tego, że ojciec nie chce się tym dzieckiem zająć.
W ubiegłym roku i w tym także były prowadzone niezależne badania – jedno przeze mnie wspomniane, prowadzone przez nasze stowarzyszenie, i drugie prowadzone przez BIG Info Monitor, z których wynika, że blisko 80% rodziców niealimentujących porzuca dziecko nie tylko ekonomicznie, ale również emocjonalnie i fizycznie. To nie jest tak, że kobiety nie chcą dzielić się opieką. Podzieliłyby się, tylko nie mają z kim.
Bieda to decyzja polityczna. Jak działa polityka zaciskania pasa
czytaj także
Mówimy więc nie tylko o alimentacji, ale także o odpowiedzialności rodzicielskiej ze strony mężczyzn. Mamy kryzys męskości i mamy kryzys ojcostwa. A przecież sądy tylko w 40% przyznają matkom całkowitą opiekę. W 60% opieka przyznawana jest albo obojgu rodzicom, albo ojcom. A realnie i tak opiekę sprawuje głównie kobieta – dlatego że ojciec albo sam z własnej woli i wyboru porzuca dziecko, albo jest niewydolny wychowawczo, albo jest sprawcą przemocy i nie chodzi mu o dziecko, ale o możliwość dalszego sprawowania kontroli nad byłą żoną czy partnerką.
Jaka jest skala niealimentacji wynikającej ze złej woli? Bo powodów niepłacenia może być kilka: ktoś podupadł na zdrowiu, jest niedbały albo niefrasobliwy.
Z badań wynika, że blisko 80% uporczywie niepłacących stanowią rodzice, którzy mogą alimenty płacić. Tak deklarowały wierzycielki w naszym badaniu. Wśród zbadanych niepłacących ojców 75% deklarowało, że nie płacą, chociaż mogliby.
Jaka część alimentów jest płacona regularnie?
Nie znam dokładnych danych. Podobno od 10 do 20%.
Wśród zbadanych niepłacących ojców 75% deklarowało, że nie płacą, chociaż mogliby.
Odsetek osób, które nie płacą z przyczyn losowych, chorują, nie mogą znaleźć pracy, jest niewielki. Przypomnieć należy, że obecnie bezrobocie w Polsce wynosi 6%. Zakładamy, że większość osób zobowiązanych do alimentów jednak pracuje.
Jakie są teraz wasze cele?
Celem głównym wciąż jest urealnienie progu dochodowego uprawniającego do uzyskania świadczenia z funduszu alimentacyjnego bądź całkowite jego zniesienie. Oprócz tego mamy teraz dwa projekty: jednym z nich jest zmiana świadomości w kwestii niealimentacji w Polsce i świadomości przemocy ekonomicznej, drugim jest zwiększanie egzekucji alimentów z zagranicy. Totalnie nieobecny problem, zarówno w naszym prawodawstwie, jak i w mediach, jako że wchodzi tu w grę polityka międzynarodowa. A to jest około 20% wszystkich bezskutecznych egzekucji alimentów według naszych statystyk.
**
Justyna Żukowska-Gołębiewska jest psycholożką, terapeutką, mediatorką w sprawach rodzinnych i prezeską Stowarzyszenia Poprawy Spraw Alimentacyjnych Dla Naszych Dzieci. Społecznie wspiera samodzielnych rodziców. Jest członkinią Zespołu Ekspertów do Spraw Alimentów przy Rzeczniku Praw Obywatelskich i Rzeczniku Praw Dziecka. Na Kongresie Kobiet w 2018 r. była prelegentką i prowadzącą panel o ojcostwie. Jako aktywistka i rzeczniczka Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów reprezentuje OZZP w kontaktach z mediami i politykami.