Wbrew obawom pojawiającym się również na części lewicy nowy rząd nie obejmuje władzy, obiecując „końca rozdawnictwa”, nie czyni cnoty z „zaciskania pasa” i „oszczędności”, jak często w przeszłości robił to obóz liberalny.

Wbrew obawom pojawiającym się również na części lewicy nowy rząd nie obejmuje władzy, obiecując „końca rozdawnictwa”, nie czyni cnoty z „zaciskania pasa” i „oszczędności”, jak często w przeszłości robił to obóz liberalny.
Kandydatura Donalda Tuska na premiera została w poniedziałek przegłosowana 248 głosami „za” do 201 „przeciw”.
Sejm nie udzielił wotum zaufania rządowi Mateusza Morawieckiego. Za było 190 posłanek i posłów, przeciw 266. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Dyskusję w sejmie śledziła Katarzyna Przyborska.
Gdyby PiS chciało na poważnie odegrać tę szopkę, mogło wystawić na premiera kogoś jeszcze nieskompromitowanego. Tylko kogo, skoro wybór był tak niewielki, że po wpadce Dworczyka z sensownych osób został tam już chyba tylko Marcin Przydacz.
Myśl, że uniwersytet powinien być dostępny i otwarty, brzmi w neoliberalnym kapitalizmie wywrotowo i utopijnie.
Hasła o likwidacji luki płacowej czy systemowej dyskryminacji w miejscu pracy przeszły przez usta premiera zaskakująco gładko, biorąc pod uwagę, że to w jego rządzie jeszcze dwa lata temu więcej było Michałów niż kobiet.
„Polska to wielka siła duchowa i to nie my ją wybieramy, to ona wybiera nas” – zaczął exposé Mateusz Morawiecki.
17 milionów pracowników w pocie czoła wytwarzających PKB to raczej coś w rodzaju mrówek niż ludzi. Przedmioty biznesu, a nie podmioty pracy.
To symptomatyczne, że wolnorynkowcy zaczynają się troszczyć o uboższych dopiero wtedy, gdy mowa jest o restrykcjach dotyczących pojazdów osobowych. Lepiej rzadko niż wcale.
Jako feministki nie musimy, ale możemy pomóc nastawionym równościowo mężczyznom przecierać szlaki – mamy już doświadczenie w walce z terrorem stereotypów płciowych.
Wygląda więc na to, że wśród dawnej opozycji, a lada moment nowej władzy, wciąż nie została odrobiona lekcja z tego, dlaczego PiS wygrywał i dlaczego przegrał. A wygrywał dzięki temu, że spełnił swoje obietnice.
Polityka PiS zmieniła oczekiwania obywateli wobec państwa – i byłoby fatalnie, gdyby państwo miało się z tej umowy wycofać.