Nie wystarczy przeprosić za Brauna. Trzeba karać każdy antysemicki wybryk.

Nie wystarczy przeprosić za Brauna. Trzeba karać każdy antysemicki wybryk.
Te rządy to nie będzie leczenie dżumy cholerą, ale godzenie wody z ogniem już trochę tak – tezy i język exposé pokazują to bardzo wyraźnie.
Donald Tusk w swoim exposé przytoczył najnowsze wyniki sondażu CBOS. Mówią one, że po wyborach 15 października najwięcej osób w historii badań pracowni, czyli od 1992 roku, ma poczucie obywatelskości.
Wbrew obawom pojawiającym się również na części lewicy nowy rząd nie obejmuje władzy, obiecując „końca rozdawnictwa”, nie czyni cnoty z „zaciskania pasa” i „oszczędności”, jak często w przeszłości robił to obóz liberalny.
Kandydatura Donalda Tuska na premiera została w poniedziałek przegłosowana 248 głosami „za” do 201 „przeciw”.
Sejm nie udzielił wotum zaufania rządowi Mateusza Morawieckiego. Za było 190 posłanek i posłów, przeciw 266. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Dyskusję w sejmie śledziła Katarzyna Przyborska.
Gdyby PiS chciało na poważnie odegrać tę szopkę, mogło wystawić na premiera kogoś jeszcze nieskompromitowanego. Tylko kogo, skoro wybór był tak niewielki, że po wpadce Dworczyka z sensownych osób został tam już chyba tylko Marcin Przydacz.
Myśl, że uniwersytet powinien być dostępny i otwarty, brzmi w neoliberalnym kapitalizmie wywrotowo i utopijnie.
Hasła o likwidacji luki płacowej czy systemowej dyskryminacji w miejscu pracy przeszły przez usta premiera zaskakująco gładko, biorąc pod uwagę, że to w jego rządzie jeszcze dwa lata temu więcej było Michałów niż kobiet.
„Polska to wielka siła duchowa i to nie my ją wybieramy, to ona wybiera nas” – zaczął exposé Mateusz Morawiecki.
17 milionów pracowników w pocie czoła wytwarzających PKB to raczej coś w rodzaju mrówek niż ludzi. Przedmioty biznesu, a nie podmioty pracy.
To symptomatyczne, że wolnorynkowcy zaczynają się troszczyć o uboższych dopiero wtedy, gdy mowa jest o restrykcjach dotyczących pojazdów osobowych. Lepiej rzadko niż wcale.