Kraj

Można strzelać, czyli kara śmierci za wykroczenie i pogromowy język w Sejmie

Po co są zasady? Popularna odpowiedź na to pytanie brzmi: „żeby je łamać”. Tak właśnie postąpił Sejm, który w piątek 12 lipca postanowił, że użycie broni z naruszeniem przepisów na granicy nie będzie przestępstwem.

W ramach usprawniania działań policji, wojska i służb na granicy polsko-białoruskiej Sejm wprowadził zmiany w przepisach. Skonstruował „kontratyp przestępstwa”, który mówi, iż użycie broni niezgodne z zasadami nie będzie przestępstwem, jeśli żołnierz czy funkcjonariusz stwierdzi, że czuje się zagrożony i że zagrożona jest granica (te przesłanki muszą wystąpić razem). A także gdy osoba, którą żołnierz czy funkcjonariusz wzywa do rzucenia broni czy niebezpiecznego przedmiotu, nie robi tego, również w sytuacji zagrożenia granicy. To doprecyzowanie i zawężenie geograficzne wynikło z obawy, którą przedstawiali prawnicy, że przepis może być wykorzystany na terenie całej Polski, również przeciw jej obywatelom. Podnosiła ten problem w czasie dyskusji w Sejmie Anna Maria Żukowska, ostrzegając, że interpretacja przepisu będzie zależała w przyszłości od innych rządów niż obecny i może zostać wykorzystana na przykład do tłumienia demonstracji.

Przepis sprzeczny z konstytucją

Pełne brzmienie przepisu jest następujące: „Nie popełnia przestępstwa żołnierz, funkcjonariusz Policji lub Straży Granicznej, który z naruszeniem zasad stosowania środków przymusu bezpośredniego lub użycia broni lub innego uzbrojenia albo użycia lub wykorzystania środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej, wydaje rozkaz ich zastosowania, użycia lub wykorzystania albo je stosuje, wykorzystuje lub ich używa, w związku z wykonywaniem czynności lub zadań służbowych, w celu:

Nowa władza kontynuuje łamanie prawa. Robi na granicy to samo co PiS [rozmowa]

1) odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność tego żołnierza, funkcjonariusza Policji lub Straży Granicznej lub innej osoby, podejmowanego w przypadku bezpośredniego i bezprawnego zamachu na nienaruszalność granicy państwowej, lub

2) przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do zamachu na życie, zdrowie lub wolność tego żołnierza, funkcjonariusza Policji lub Straży Granicznej lub innej osoby, w przypadku bezpośredniego i bezprawnego zamachu na nienaruszalność granicy państwowej, lub

3) konieczności przeciwstawienia się osobie niepodporządkowującej się wezwaniu do natychmiastowego porzucenia broni, materiału wybuchowego lub innego niebezpiecznego przedmiotu, którego użycie może zagrozić życiu, zdrowiu lub wolności tego żołnierza, funkcjonariusza Policji lub Straży Granicznej lub innej osoby, lub która usiłuje bezprawnie odebrać broń żołnierzowi, funkcjonariuszowi Policji lub Straży Granicznej lub innej osobie uprawnionej do jej posiadania, w przypadku bezpośredniego i bezprawnego zamachu na nienaruszalność granicy państwowej – jeżeli okoliczności wymagają natychmiastowego działania”.

Cały naród broni swojej granicy, nie brakuje mu strzelb ani gnojowicy

Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaopiniowała przepis negatywnie, podobnie jak Krakowski Instytut Prawa Karnego. „Wyłączenie bezprawności niektórych działań funkcjonariuszy służb i żołnierzy może prowadzić do naruszenia przez Polskę nakazu ochrony życia i zakazu tortur oraz nieludzkiego traktowania. […] Zgodnie z jego założeniami w określonych przypadkach, np. w wypadku niepodporządkowania się do porzucenia niebezpiecznego przedmiotu, funkcjonariusz nie będzie odpowiadał karnie, za naruszenie reguł użycia broni palnej, «o ile okoliczności, w jakich dopuścił się danego zachowania, wymagały od niego natychmiastowego działania»” – pisze HFPC.

W opinii HFPC presja migracyjna nie jest wystarczającą przesłanką do zmiany przepisów i depenalizacji działań z nimi niezgodnych. Przeciwnie: w opinii prawników wobec faktu, że przez granicę przechodzą osoby cywilne, w różnym wieku i stanie zdrowia – wrażliwość na nienadużywanie przepisów powinna być jeszcze większa. Deregulacja dekryminalizująca nadużywanie broni i środków przymusu nie poprawi sytuacji żołnierzy, którym już istniejące prawo w pełni umożliwia działanie we własnej obronie. Prawnik HTPC Marcin Wolny pisze: „Już obecnie funkcjonujące przepisy pozwalają, w sytuacjach związanych z zagrożeniem życia lub zdrowia, na odstępstwo od określonych regulacji dotyczących użycia broni lub środków przymusu bezpośredniego. Stanowią one podstawę do działania funkcjonariuszy państwa, uchylając bezprawność takich działań. Pod względem skutków działają więc one tak samo jak projektowane regulacje”.

Ikonowicz: Szli na zachód osadnicy

KIPK ostrzegał, że przepisy naruszają artykuły: 2, 7, 31. ust 3, art. 30 i art. 42 ust. 1 Konstytucji i pozostają „w oczywistej sprzeczności z regułami i wartościami demokratycznego państwa prawa”. W opinii karnistów uchwalone przepisy nie podniosą, ale zdecydowanie obniżą poziom bezpieczeństwa migrujących, osób niosących pomoc humanitarną oraz samych funkcjonariuszy.

Na te opinie powoływały się posłanki i posłowie Lewicy, proponując, by użycie broni niezgodne z przepisami było niekarane, ale pozostało przestępstwem. Przeważająca większość komisji, która pracowała nad projektem, jak i Sejmu, odrzuciła ten pomysł, uważając go za zbyt cwany – wszak funkcjonariusz, który popełni przestępstwo, nie może kontynuować służby.

Oczywiście pierwszy pomysł, który umożliwiał strzelanie do każdego, w ostatecznej wersji ograniczono tylko do osób, które przechodząc przez granicę, stwarzają zagrożenie. Jednak kto będzie oceniał decyzje podejmowane przez żołnierza? Żandarmeria Wojskowa, która została ostatnio zbesztana przez polityków? Funkcjonariusze innych służb? Czy sam strzelający? Kolejni posłowie przekonywali, że musimy żołnierzom i funkcjonariuszom po prostu zaufać.

Mowa pogromowa w Sejmie

Prócz dekryminalizacji niezgodnego z przepisami użycia broni i innych środków przymusu ustawa wprowadza termin „operacji wojskowej w czasie pokoju”. To nowy rodzaj stanu wyjątkowego, który według posłów ma odpowiedzieć na wyzwania wojny hybrydowej oraz na działania wojsk NATO, gdy „okoliczności wymagają natychmiastowego działania”, a siły własne są niewystarczające.

Do tego żołnierzom będzie przysługiwał obrońca z urzędu, jeśli nie mają własnego, a Żandarmeria Wojskowa ma być czuła na „honor żołnierza” i nie zakuwać go w kajdanki.

Prócz 14 posłanek i posłów Lewicy, przeciw przyjęciu przepisów głosowała Klaudia Jachira, Franek Sterczewski i Małgorzata Tracz. Konfederaci wstrzymali się, pozostali głosowali za, chociaż posłowie Polski 2050 w dyskusji wyrażali wiele wątpliwości.

Poseł Piotr Strach pytał, czego strzeżemy na granicy i czy są to wartości demokratyczne i chroniące prawa człowieka. Powtarzał slogan Polski 2050 o tym, że obrona bezpieczeństwa nie stoi w sprzeczności z wartościami. Posłowie tej partii zagłosowali za, bo przeszła proponowana przez nich poprawka nakazująca raportowanie co 30 dni przed parlamentem, jak działa „stan nadzwyczajny”.

Kolejna ofiara postrzału na granicy. Kto pociągnął za spust?

Posłowie Konfederacji pozostali nieusatysfakcjonowani – dlatego wstrzymali się od głosowania. Podobnie jak posłowie PiS, chcieli oni wprowadzić broń soniczną, która zadaje ból przy pomocy dźwięków, oraz żeby można było strzelać za samo przekraczanie granicy.

Poseł Berkowicz wołał: „Wystarczyłby jeden skuteczny strzał, raniący albo zabijający strzał, żeby nie mieć problemu. Jeden prosty sygnał, że nie przekracza się polskiej granicy, bo się dostaje kulkę!”. Organizacje humanitarne nazwał zbrodniczymi, finansowanymi z zagranicy.

Prowadząca obrady Monika Wielichowska z PO nie odebrała mu głosu, nie wyłączyła mikrofonu. Pozwoliła na swobodną wypowiedź, w której nawoływał do karania śmiercią za wykroczenie – bo nieuregulowane przekroczenie granicy nie jest nawet przestępstwem – a kary śmierci w Polsce nie ma.

Czemu nie wyłączyła mu mikrofonu? Może dlatego, że wypowiedź Berkowicza nie była o wiele drastyczniejsza niż inne, w tym posłów Koalicji Obywatelskiej. W tej narracji cywili, w każdym razie od czasu dźgnięcia nożem żołnierza, nie ma. Są bandy, hordy, nachodźcy, najemnicy Łukaszenki, bojówkarze i szkolone oddziały, które mają „dzidy w fekaliach” i „strzelają z procy”. Poseł Szewiński konieczność strzelania do migrantów uzasadniał zbrodniami Rosjan w Ukrainie. Tak jakby migranci to byli rosyjscy żołnierze, a nasi walczyli właśnie z nimi, broniąc nas przed torturami i gwałtami.

Ukraina na wojnie, Polska na wojnie

czytaj także

Politycy nie jeżdżą na granicę, więc mogą sobie wyobrażać, co chcą, na temat osób, które pod granicę podchodzą, ale służby, żeby nie zobaczyć cywili, musiałyby stać tam z zamkniętymi oczami.

Poseł Zembaczyński, niesłychanie napalony, gestykulując, wrzeszczał: „Wybór jest prosty, nie ma półśrodków. […] Albo jest pan, panie Zandberg, lojalny wobec polskiej konstytucji i polskich obywateli i ich bezpieczeństwa, albo jest pan lojalny wobec reżimu Łukaszenki”.

Również Cezary Tomczyk dekryminalizację niezgodnego z zasadami strzelania uznał za bezalternatywną. Bo PiS pozostawił po sobie „dziurawy płot, brak koordynacji, braki w sprzęcie”, zaś nowy rząd – chwalił się – „skierował dodatkowy sprzęt i doświadczonych żołnierzy, rosomaki, żandarmerię wojskową, prewencję policji, pułk desantowy”. Stwierdził też, że „jak ktoś przekracza pięciometrowy płot – jest przestępcą”. Czy to, co mówił wiceminister obrony narodowej, bardzo różni się od treści przemówienia Berkowicza? Nie. Tomczyk również uznaje, że wobec kogoś, kto ma w ręku gałąź czy procę, można użyć broni palnej. Rosomaki na proce mogą wydawać się żartem, ale sytuacja jest po prostu groźna.

Murem za mundurem? Nie tak zostałem wychowany

Te wypowiedzi polityków w Sejmie idą w świat właśnie teraz, kiedy ośmieleni przez antymigrancki język i działania demokratycznego rządu, który miał stać na straży praworządności, krajowi faszyści zbierają się, żeby „patrolować” lasy na granicy, „wspierając działania służb”, i przekazują sobie w mediach społecznościowych zdjęcia zrobione prawdopodobnie jeszcze w zeszłym roku przez funkcjonariuszy polskiego państwa, którzy kazali migrantom – bezbronnym, wycieńczonym i spragnionym – pozować z palcami przy uszach, udając zwierzęta.

Język przemocy i strachu wszedł do mainstreamu. Rząd dopuścił do rzeczy ogromnie niebezpiecznej, a zrobił to, by przykryć brak kompetencji służb wobec skomplikowanej sytuacji na granicy. Dla „sprawności służb” poświęcił praworządność, prawa człowieka, przyzwoitość. Otworzył drogę do przemocy, która będzie się tylko nakręcać. To populistyczna, doraźna polityka, która w dłuższej perspektywie nie przyniesie nam żadnych korzyści.

Białorusini będą kręcić filmiki o tym, jak Polska traktuje bezbronnych ludzi. Wyobrażam sobie, że będą je przesyłać Moskwie, a Moskwa ludziom w krajach, do których sięgają jej interesy, pokazując, jaka naprawdę jest Europa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij