Polska 2050 jak Legion samobójców, który okrada NFZ

Tak bezczelnej manipulacji, jaką zaprezentował Szymon Hołownia i jego wspólnicy, w polskiej polityce chyba jeszcze nie było.
Kadr z filmu „Legion samobójców”. Fot. Warner Bros, Ryszard Petru. Fot. Polska 2050, ed. KP

Hołownia stosuje szantaż emocjonalny, szara eminencja Suchoń używa zakulisowego lobbingu oraz publicznych wymuszeń, natomiast harcownik Petru sieje zamęt i tworzy atmosferę obcowania z ludźmi gotowymi na wszystko. To nowa jakość w polskiej polityce.

Polska 2050 nie ustaje w próbach kradzieży miliardów złotych z Narodowego Funduszu Zdrowia i przekazania ich bogatym, co powoli zdaje się wyrastać na najważniejsze zadanie partii w tej kadencji. W ostatnim czasie jej członkowie przestali się już nawet specjalnie krygować i otwartym tekstem informują o celach swoich działań.

Politycy partii są w tym tak przerysowani, że wyglądają jak zbiór czarnych charakterów z jakiegoś komiksu o superbohaterach. Gdyby Andrzej Saramonowicz nakręcił Legion samobójców z uniwersum DC, wyszłoby mniej więcej coś takiego.

Peacemaker Hołownia

Lider tej grupy, Szymon Hołownia, to doskonały aktor, który potrafi wcielić się w niemal każdą rolę, zależnie od sytuacji. Na potrzeby poprawy swojego wizerunku przed ewentualnym kandydowaniem na prezydenta gra twardego przywódcę, który przeprowadzi Polskę przez niejedną zawieruchę. Jednak gdy przychodzi do rabowania NFZ, Hołownia wraca do znanej roli roztrzęsionego ministranta, który próbuje całą rodzinę wziąć na litość.

 „Ona nie leczy niczyjego zdrowia. Ona zabija polskie firmy, polskie małe firemki, przedsiębiorstwa, jednoosobowych przedsiębiorców” – powiedział o składce zdrowotnej Hołownia podczas konferencji prasowej w sejmie.

Tak bezczelnej manipulacji, jaką zaprezentował lider grupy Polska 2050, w polskiej polityce nie było już dawno. W celu obrabowania NFZ jeden z czołowych polskich polityków dokonał personifikacji mikroprzedsiębiorstw, próbując kiczowatym zdrobnieniem wywołać w słuchaczach wrażenie, że mowa o jakichś małych, bezbronnych pieskach.

Państwo pod wezwaniem. Kto w Polsce może rozliczać członków Opus Dei?

Oczywiście wrażliwość Hołowni jest całkowicie udawana i zaplanowana. Przecież gdyby szef Polski 2050 miał cień empatii, to nie mówiłby o „firemkach”, tylko o małych polskich dzieciaczkach cierpiących na dolegliwości psychiczne, którym nie ma kto pomóc, bo publiczna psychiatria dziecięca jest w stanie agonalnym, albo polskich babuniach, dla których nie ma miejsca na geriatrii, więc powoli usychają w domu – w samotności i bez żadnej opieki.

Chłopiec cierpiący na chorobę dwubiegunową, przerażony i zdezorientowany tym, co się z nim dzieje, nie dostanie pomocy od publicznej ochrony zdrowia, ponieważ Szymon Hołownia postanowił rozczulić się nad firemkami.

Hołownia oficjalnie przekonuje, że robi to dla dobra Polek i Polaków. Trochę jak Peacemaker, antybohater z uniwersum DC, który siał pokój za wszelką cenę – potrafił przy tym także mordować i torturować, choć oczywiście robił to dla wyższego celu, czyli dobra ludzkości.

Szymon „Peacemaker” Hołownia zachowuje się właściwie podobnie, chociaż nie jest aż tak brutalny pod względem czystej, fizycznej przemocy. Może jeszcze rozwinie skrzydła.

Pingwin Suchoń

Szarą eminencją w tej grupie jest Mirosław Suchoń, który nie rzuca się w oczy i działa w cieniu jako szeregowy członek Komisji Finansów Publicznych, ale po jakimś czasie okazuje się, że jest przynajmniej po części architektem wielu procesów intelektualnych zachodzących w Polsce 2050.

Suchoń działa więc trochę jak Pingwin z Batmana. To on jako jeden z pierwszych narzucił narrację o tym, że składka zdrowotna rzekomo zabija polskie firmy – mówił w ten sposób już pod koniec zimy.

Gdy Polska 2050 oficjalnie obwieściła społeczeństwu, że wylobbowała w Ministerstwie Finansów obniżenie składek zdrowotnych dla przedsiębiorców („Mamy to! Wywalczyliśmy pieniądze!” – niebywałe…), Suchoń oczywiście tam był. Gdy Barbara Oliwiecka gratulowała kolegom z grupy zakulisowego wylobbowania obniżki składki, na pierwszym miejscu wymieniła właśnie Suchonia.

To człowiek niezwykle sprytny, gdyż równocześnie jest przewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Stwardnienia Rozsianego, żeby móc przekonywać, że zależy mu na zdrowiu publicznym – ten skok na kasę NFZ to tylko tak przy okazji. Można przypuszczać, że Pingwin w jego sytuacji robiłby podobnie, przecież to jeden z najbardziej przebiegłych antagonistów z uniwersum DC.

Massive Attack i Sławomir, czyli Trzecia Droga donikąd

Gdy jednak trzeba, Suchoń potrafi wyjść z cienia i pokazać swoje bezwzględne oblicze. Aż trudno w to uwierzyć, ale ten człowiek na mównicy sejmowej podczas obrad wymusił na ministrze finansów przyrzeczenie, że odda pieniądze obywateli.

„Chcę zapytać pana ministra finansów o to, czy fakt, że znalazły się środki na rentę wdowią, oznacza panie ministrze, że również wystarczy ich na składkę zdrowotną?” – grzmiał Suchoń podczas obrad Sejmu, wzywając do tablicy ministra polskiego rządu.

„Chciałbym dzisiaj jednoznacznie poinformować, że zapewnimy finansowanie zmian w zakresie ograniczenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców” – odpowiedział z mównicy sejmowej skruszony Andrzej Domański, niczym uczniak tłumaczący się ze swoich wybryków w szkole.

Harley Petru

Polska 2050 w celu obrabowania NFZ stosuje więc wymuszenia, zakulisowy lobbing oraz udawane branie publiczności na litość. Posuwają się jednak jeszcze dalej – odgrywają też czyste szaleństwo.

Ryszard Petru to Harley Quinn Polski 2050, a nawet całej polskiej polityki. Potrafi powiedzieć lub napisać najbardziej bezczelne i wstrętne rzeczy, nie tracąc przy tym dobrego humoru. Jest oczywiste, że robi to celowo, przecież nie jest niepoczytalny, chociaż czasem takiego udaje. Wchodzenie w rolę ma na celu zastraszenie społeczeństwa – patrzcie, powiemy wam w twarz, że chcemy was okraść, i nic nam nie zrobicie, ponieważ jesteśmy bezwzględni i gotowi na wszystko.

Petru wprost informuje więc, że dzięki działaniom jego grupy zyskają najzamożniejsi, kwitując to tekstem: „No tak, ale przecież to im Polski Ład najwięcej zabrał! Oddajemy to, co niesłusznie zostało zabrane”. Gdy jego wpis spotkał się z oburzeniem wielu, Petru zaczął kompulsywnie odpisywać hasłami w stylu: „Im najbardziej przywalono”; „Przecież tym najlepiej zarabiającym najbardziej składkę podniesiono”; „Ciężar Polskiego Ładu spadł na przedsiębiorców”.

Harley Quinn polskiej polityki w swoim szalonym tańcu nie może przecież odpuścić nikomu, nawet gdyby odpowiedź miała się sprowadzać do krótkiego „nie”.

To było jeszcze nic, przecież Petru wprost poinformował również, że najzamożniejsi, których interesy reprezentuje, na potęgę optymalizują podatki i ukrywają dochody. Co więcej, zrobił z tego argument za tym, żeby jeszcze im obniżyć składkę. „Najbogatsi nie płacą niestety od lat podatków w Polsce” – stwierdził beztrosko Petru w reakcji na uwagę, że w wyniku działań jego grupy „Ludzie na minimalnej będą dokładać do służby zdrowia, żeby bogaci biznesmeni nie musieli płacić tyle co oni”.

Dla Petru to wciąż było jednak mało. Postanowił jeszcze publicznie pokazać, jak wielkie przywileje zamierza odzyskać dla swoich popleczników. „Polski Ład uderzył głównie w polskich przedsiębiorców. W 2022 roku, średnia składka płacona przez przedsiębiorcę, który wybrał podatek liniowy, wzrosła ponad trzy razy” – napisał Petru.

Inaczej mówiąc, liniowcy przed Polskim Ładem mieli przywilej płacenia przeciętnie kilkukrotnie niższej składki od pozostałych. Nawet więcej niż trzykrotnie, gdyż w Polskim Ładzie zapewnili sobie prawie dwukrotnie niższą składkę od etatowców i przedsiębiorców na skali. I Petru oficjalnie informuje, że chce to odzyskać.

Posuwa się w tym nawet do… cytowania Jarosława Kaczyńskiego. A także innych członków PiS, którzy pod naporem wściekłości wyższej klasy średniej podwinęli ogon i zaczęli się „przyznawać do błędu” – między innymi Mateusza Morawieckiego i Marka Suskiego.

Trzeba przyznać, że przywoływania poglądów Kaczyńskiego, Morawieckiego i Suskiego jako argumentów na poparcie swoich działań po członkach nowej koalicji chyba nikt się nie spodziewał. Przecież pisowcy to podobno diabły wcielone, więc jak można robić z ich słów koronne argumenty?

Logiki nie ma w tym żadnej, ale Harley Quinn nigdy nie przejmowała się takimi błahostkami. Modus operandi jej działania było tworzenie zamętu i wprowadzanie w dezorientację. Chaos i tworzenie wrażenia, że ma się do czynienia z osobą zdolną do wszystkiego – dokładnie w taki sposób działa też Ryszard Petru.

On wie, że nie przekona swoich przeciwników – celem tego pozornie szaleńczego działania jest dezorientacja osób postronnych i niezaangażowanych. Gdy ma się do czynienia z kimś, kto z niezwykłą pewnością siebie opowiada jawne głupoty, to człowiek sam zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem to nie on tkwi w błędzie. Nabiera przekonania, że to on czegoś nie rozumie, pewnie czegoś nie widzi.

Ten odwrócony Robin Hood nie musi ukrywać swoich działań, bo jego modus operandi jest zupełnie inne. Lider grupy stosuje szantaż emocjonalny, szara eminencja Suchoń używa zakulisowego lobbingu oraz publicznych wymuszeń, natomiast harcownik Petru sieje zamęt i tworzy atmosferę obcowania z ludźmi gotowymi na wszystko. Czegoś tak bezczelnego i przebiegłego w polskiej polityce chyba jeszcze nie było.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij