Kraj

Koniec „człowieka, który odkrył lek na raka”?

Czy FDA powstrzyma Stanisława Burzyńskiego, który za gigantyczne pieniądze oferuje niepotwierdzone w żadnych badaniach terapie „antynowotworowe”?

„Człowiek, który odkrył lek na raka” – w ten sposób przedstawił się Stanisław Burzyński w Dzień Dobry TVN w grudniu 2011 roku. Z programu, w którym gościł ten mieszkający od kilkudziesięciu lat w USA polski lekarz i biochemik, dowiedzieć się można było między innymi, że choć Amerykańska Agencji do spraw Żywności i Leków (FDA) prowadziła przeciwko niemu, w porozumieniu z koncernami farmaceutycznymi oczywiście, długą i krwiożerczą batalię, odniósł ostatecznie zwycięstwo. FDA zaaprobowała „jego lek” – a stąd już tylko krok do chwały i Nagrody Nobla w medycynie.

O historii Burzyńskiego – który prowadzi w Houston wielką klinikę oferującą chorym na nowotwory „nowatorską, eksperymentalną terapię” i czerpie z tego gigantyczne korzyści – pisałem szczegółowo przed rokiem na łamach „Newsweeka”. Streszczając: Burzyński żadnego „leku na raka” nie odkrył. Podaje swoim pacjentom substancje, które zidentyfikował w ludzkim moczu i które nazwał „antyneoplastonami” (w żadnej medycznej encyklopedii nie znajdziecie tego terminu). Robi to od czterdziestu lat, ale nie opublikował ani jednego poważnego badania w recenzowanym czasopiśmie naukowym, które potwierdzałoby jakąkolwiek skuteczność tej kuracji.

Fakt zaś, że w ogóle prowadzi jakąkolwiek praktykę medyczną, wynika z jego niewątpliwego sprytu: rozpoczyna mianowicie kolejne „kliniczne testy” (na stronie www.clinicaltrials.gov jest ich aktualnie sześćdziesiąt – wyników żadnego nigdy nie opublikowano), co pozwala mu rekrutować pacjentów i podawać im preparaty zawierające „antyneoplastony”. W odróżnieniu jednak od firm farmaceutycznych, które nie pobierają opłat od chorych za udział w niepotwierdzonych klinicznie terapiach (odwrotnie, to one często płacą za to pacjentom), Burzyński każe sobie płacić ogromne pieniądze. Skutki jego działalności są – jak nietrudno się domyślić – opłakane, a rzekomy „lek, który zatwierdziło FDA” to preparat już od wielu lat istniejący na rynku, na którego produkcję firma farmaceutyczna powiązana z Burzyńskim otrzymała od FDA pozwolenie.

Nie pisałbym o Burzyńskim znowu, gdyby nie dwie okoliczności. Po pierwsze, w Polsce cały czas niesie się echo jego pamiętnego występu w TVN. Zdesperowani rodzice dzieci chorych na nowotwory mózgu (bo to jest „specjalność” Burzyńskiego – o niektórych historiach jego pacjentów możecie przeczytać na stronie http://theotherburzynskipatientgroup.wordpress.com) wciąż poszukują kontaktu z jego kliniką i żyją nadzieją, że „człowiek, który odkrył lek na raka” pomoże uratować ich dziecko. Po drugie, wygląda na to, że FDA, która mimo kilku prób nie zdołała zablokować działalności Burzyńskiego, wreszcie znalazła jakieś sensowne rozwiązanie.

Wspomina o tym na swoim blogu David H. Gorski – amerykański profesor onkologii, jeden z filarów grupy lekarzy-sceptyków skupionych wokół strony www.sciencebasedmedicine.org. Otóż ze strony kliniki Burzyńskiego zniknęły ostatnio wszystkie wzmianki o „antyneoplastonach”. Gorski, przytaczając opinię anonimowego rodzica, którego dziecko uczestniczy w „terapeutycznym programie” Burzyńskiego, przypuszcza, że FDA przeprowadza właśnie w klinice solidną kontrolę. Być może ma ona związek ze śmiercią jednego z młodych pacjentów, u którego wykryto hipernatremię (czyli wielokrotnie przekroczony poziom sodu w organizmie) – to częsty skutek uboczny podawania „antyneoplastonów”, przedstawianych wszakże przez Burzyńskiego jako „pozbawione jakichkolwiek negatywnych skutków”. Już w listopadzie 2012 roku FDA wysłała do Burzyńskiego list ostrzegawczy, w którym zarzuciła mu reklamowanie i sprzedawanie „antyneoplastonów” jako „leku na raka”, gdy tymczasem są to substancje, których skuteczność nie została potwierdzona żadnymi testami klinicznymi.

Wiele wskazuje jednak na to, że nawet jeśli Burzyński dostanie zakaz stosowania swoich „antyneoplastonów”, jego klinika będzie nadal funkcjonować w najlepsze. W ostatnich latach rozszerzył on bowiem ofertę o programy terapeutyczne, które określa mianem „celowanej terapii genowej”, i wykorzystuje w niej leki oficjalnie dopuszczone w Stanach Zjednoczonych do obrotu. Wszyscy onkolodzy, którzy wiedzą cokolwiek o tego rodzaju terapii, łapią się jednak za głowę, widząc, w jaki sposób Burzyński te leki stosuje.

Trudno na pierwszy rzut oka zrozumieć, dlaczego Stanisław Burzyński wciąż skutecznie namawia ludzi w skrajnej desperacji do dziwacznych terapii. Na pewno swoją rolę odgrywa sztab zatrudnionych przez niego sprytnych prawników, ale istotny jest też kult, jaki Burzyński stworzył wokół siebie. Niewiele w gruncie rzeczy różni się on od kultu, jakim otaczano Sai Babę, Osho czy innych wątpliwej jakości guru, obiecujących swoim wyznawcom wyzwolenie, uleczenie albo zbawienie. Magiczne „antyneoplastony” mają bowiem stanowić lek na całe zło trapiące ludzkość – pod inną postacią Burzyński sprzedaje je jako środki zapewniające długowieczność czy kosmetyki opóźniające procesy starzenia (skądinąd analogia z alchemią nasuwa się sama – wyjściowym substratem alchemicznym często bywają ekskrementy).

Nie ma zaś nic prostszego, niż kusić Świętym Graalem tych, którym medycyna konwencjonalna (albo po prostu „kondycja ludzka”) nie daje większych szans na wyzdrowienie albo wieczną młodość. Ten interes kręcił się od zawsze – niemal od początków ludzkości – i będzie się kręcił jeszcze długo. Dziwne tylko, że FDA przez tyle lat nie udało się Burzyńskiego powstrzymać. Miejmy nadzieję, że tym razem się uda.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij