„Autorytaryzm to jeszcze nie totalitaryzm” – przekonywał Jarosław Kaczyński w wywiadzie, którego udzielił Polskiemu Radiu 24. Mówił też o Unii, która jest jak Rosja, choć nawet Rosja nie chciała przejąć kontroli nad polskimi lasami, o Ukraińcach, którzy okazali się gorsi nawet od Niemców, i o kobietach, których cierpienie pod rządami PiS to „rzeczywistość urojona”.
„Autorytaryzm jest, kiedy władza jest odporna na to, co wynika z woli społeczeństwa, bo jest wobec społeczeństwa autonomiczna, nie podlega procesom wyborczym, ale to nie oznacza, że w państwie autorytarnym nie może być względnie niezależnego życia społeczeństwa” – uspokajał Kaczyński. Dał przykład miękkiego autorytaryzmu, jaki panował w Polsce przed drugą wojną światową, gdzie była opozycja, opozycyjna prasa i stowarzyszenia. Dodał, że istnieją twardsze sposoby budowania takiego ustroju, a liberalizm nigdy się u nas tak naprawdę nie przyjął.
Jak odsunąć PiS od władzy, nie zmarnować głosu i nie musieć wybierać „mniejszego zła”
czytaj także
„Zmianą ustroju” Kaczyński nazwał niedawno dokonania PiS po 2015 roku. Komentatorzy stwierdzili, że prezes mówi prawdę, bo Polski nie można już nazwać demokracją: nie ma trójpodziału władzy, notorycznie łamana jest konstytucja, a na jej straży nie stoi już Trybunał Konstytucyjny, tylko Trybunał Julii Przyłębskiej – wydmuszka po instytucji, wydająca wyroki zgodne z wolą prezesa. Sądy wciąż są polem walki, a wolność słowa to wolność do wypowiadania takich słów, jakie podobają się władzy. Dobrym przykładem był piątkowy wywiad w Polskim Radiu: „Zgadzam się z panem, panie prezesie”; „Oczywiście, panie prezesie” – powtarzał Jerzy Jachowicz, podsuwając wątki, ale nie próbując kontrować, dopytywać.
Liberałowie to „bieda, nędza, głodne dzieci”
W niedzielę w Połajewie, podczas Pikniku Rodzinnego 800 plus, Jarosław Kaczyński zapewnił, że wybory odbędą się w terminie, a wkrótce przedstawi program na kolejne osiem lat i dłużej. Program „odzyskiwania Polski” zrujnowanej przez komunizm, wojny, a także rządy liberałów, które przyniosły „biedę, nędzę, głodne dzieci, wielkie, wielkie nieszczęścia”.
Dlatego za swoje największe osiągnięcie PiS uznał zmianę gospodarczą, która niweluje różnice między miastami i wsią, czyli powrót do gry państwa, gwarantującego równe szanse i sprawiedliwy podział dóbr. Liberałowie przynieśli głód, prawica gwarantuje dobrobyt, dotuje, rozdaje, dopłaca, by poziom życia mieszkańców Polski był podobny do zachodniego.
Pikniki takie jak ten w Połajewie to nieoficjalna część kampanii wyborczej. Jak podaje „Rzeczpospolita”, fundowane są z budżetu, między innymi przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Poseł Radosław Fogiel tłumaczył w telewizji Trwam, że pikniki są jedynie promocją programu 800 plus, a także okazją do spotkań lokalnych społeczności na świeżym powietrzu. Jarosław Kaczyński nie widzi jednak nic niestosownego w finansowaniu kampanii z pieniędzy rozmaitych resortów i mówi wprost, że pikniki służą przybliżaniu wyborcom pomysłu PiS na Polskę.
Ma być zatem wolna od niebezpiecznej wielokulturowości, ale zasobna jak państwa zachodnie.
Bogata, ale otoczona przez wrogów: Unię Europejską (jest jak komuniści, tylko metody ma inne), która chce przejąć kontrolę nad polskimi lasami, a także czarnoziemy Ukrainy, która nie rozumie, że Polska musi bronić własnych interesów i nie może dopuścić do zapaści polskiego rolnictwa. Zdaniem Kaczyńskiego Ukraińcy okazali się gorsi nawet od Niemców – to w kontekście rocznicy rzezi wołyńskiej. Niebezpieczni są migranci i niebezpieczni wagnerowcy, których obecność na Białorusi PiS traktuje „bardzo poważnie”.
Paternalizm, nie socjalizm. Ile jest propracowniczej lewicy w PiS-ie?
czytaj także
Czy Polacy wreszcie dorośli do demokracji?
Konserwatyści różnych frakcji politycznych i różnych epok zawsze ostrzegali społeczeństwo przed ruchami demokratyzującymi. Również polityczne wybory Polaków bywały w ten właśnie sposób komentowane – że nie dorośli do demokracji, że potrzebują „silnej ręki”, że „przydałby się drugi Piłsudski”. To przekonanie pobrzmiewa w wypowiedziach Kaczyńskiego. Władza wie, co dobre dla ludzi, ludzie są zaledwie przedmiotem gry. Biednym, bezradnym, niedorosłym. A Polacy już raz wybrali źle, decydując się na liberalną demokrację.
Tak samo mówili obrońcy pańszczyzny, powołujący się na obronę tradycji, straszący anihilacją polskości, a w rzeczywistości broniący swojego przywileju – o czym pisze Adam Leszczyński w książce Obrońcy pańszczyzny. Chłopi mieli być dziecinni, dobroduszni, niewinni, ale gwałtowni i nieprzewidywalni, leniwi, nieodpowiedzialni. Dlatego potrzebowali pana i plebana.
To przecież ten sam dyskurs, który słyszymy i dzisiaj w wypowiedziach posłów Zjednoczonej Prawicy: władza wie, co dobre dla ludu, ludowi władza jest potrzebna, bo przepadnie, a z nim tradycja, polskość, wszelkie wartości rozpuszczą się w zachodnim świecie jak złoto w lawie.
Im większej dezinformacji poddany będzie lud, im bardziej sfrustrowany i przestraszony, tym wdzięczniej przyjmie obiecanki władzy, że zostanie otoczony opieką. Dlatego władza autorytarna woli rozdawać dopłaty rolnikom na zdestabilizowanym rynku, niż zapewnić stabilność i zorganizować tranzyt ukraińskiego zboża. Dlatego woli obiecać 800 plus, niż zbudować solidne usługi publiczne. Dlatego jedną z pierwszych reform PiS-u była reforma edukacji, która sprawiła, że w szkole dzieci przechodzą trening pokory, przyzwyczajane do znoszenia zmęczenia i frustracji. Dlatego prawo kobiet do zdrowia i życia zostało podważone – ważniejsza niż ich życie jest ideologia.
I dlatego stabilność obiecanego dobrobytu będzie krucha. 500 plus zmniejszyło skalę ubóstwa, która jednak od dwóch lat znowu rośnie. Ale przecież o to chodzi, żeby władza miała co robić. Będzie spychać na skraj przepaści, by jeszcze raz wyciągnąć rękę i pokazać się jako wybawiciel. A w międzyczasie kierować gniew społeczeństwa przeciw swym wrogom. „Na biedę nic nie poradzimy, ale gniew społeczny możemy wykorzystać politycznie” – mówił Kaczyński już w 1989 roku.