Kraj

Janina Goss nie poszła do Orlenu tylko dzięki kumoterstwu

Jak wiadomo, wszyscy na libkowej stronie są bardzo tolerancyjni i brzydzą się hejtowaniem wyglądu, bo to takie nienowoczesne i prawicowe. No chyba że to kobieta z PiS, to wtedy można Kępę, Szydło czy Goss upodlić komentarzami o ich wyglądzie tak, że aż chce się zwymiotować.

Z jednej strony trudno o lepszy przykład politycznego kumoterstwa. Oto Janina Goss, na tyle bliska znajoma Jarosława Kaczyńskiego, że swego czasu pożyczyła mu 200 tys. zł, dostaje w zależnym od PiS Orlenie stanowisko członkini rady nadzorczej. Jeśli to nie jest podręcznikowy przykład łamania standardów, to nic nim nie jest. Gdzie te czasy, że skandalem miało być mianowanie PR-owca Tuska ledwie dyrektorem PR-u w Orlenie. PiS kumoterstwem i nepotyzmem przebił prawdopodobnie wszystkich poprzedników razem wziętych.

Jak mądrze straszyć PiS-em i nie przegrzać

W sieci zawrzało, że kolejny skandal. Że znowu chodzi o to, żeby się nachapać. Być może, w końcu zarobki są milionowe. Rzecz jasna libkowi arbitrzy elegancji znowu nie mogli się powstrzymać, by Janinie Goss wyciągnąć nie tylko wiek, ale także urodę, sposób ubierania się, niekorzystne zdjęcia. Jak wiadomo, wszyscy na libkowej stronie są bardzo tolerancyjni i brzydzą się hejtowaniem wyglądu, bo to takie nienowoczesne i prawicowe. No chyba że to kobieta z PiS-u, to wtedy można Kępę, Szydło czy Goss upodlić komentarzami o ich wyglądzie tak, że aż chce się zwymiotować.

Z awansem Janiny Goss jest jednak jeszcze małe „ale”, na które zwracają uwagę niektórzy komentatorzy. Otóż wbrew libkowym kłamstwom i przemilczeniom Janina Goss ma wiedzę i doświadczenie. To nie kazus Kurskiego w Banku Światowym. Janina Goss jest radczynią prawną i przez kilkanaście lat zasiadała w rozmaitych radach nadzorczych wielkich polskich spółek. Zaryzykowałbym więc twierdzenie, że o polskich korporacjach wie więcej niż znakomita większość jej krytyków, z posłami PO na czele.

Dodatkowo cieszy się zaufaniem władz politycznych, a to kluczowy argument w jej nominacji. Tak, wiem, że teoretycznie powinno być tak, że członkowie rady nadzorczej są niezależnymi, niepowiązanymi fachowcami. Ale ten liberalny fetysz merytoryczności zwykle nie wytrzymuje zderzenia z faktyczną potrzebą prawidłowego nadzoru, to jest zaufaniem politycznym i siłą przebicia. Osobom z zewnątrz się po prostu nie ufa, a nawet jeśli ufa, to nie mają one takiego przebicia politycznego jak wieloletnia przyjaciółka najważniejszej osoby w obozie władzy. Mając wybór między kimś niezależnym, merytorycznym, ale niezaufanym i bez siły przebicia, a zależnym, ale zaufanym, każda władza, nie tylko PiS, wybiera to drugie. Czasami robi to po prostu bardziej subtelnie.

Pytanie brzmi więc: po co Janina Goss miałaby być awansowana w Orlenie? Owszem, pieniądze to ważna sprawa, ale do tego można dać kilka innych, mniejszych i politycznie bezpieczniejszych spółeczek.

Myślę, że przede wszystkim Janina Goss poszła do rady nadzorczej Orlenu, żeby prześwietlić, jak rzeczywiście było z tą fuzją z Lotosem. Jako członkini rady nadzorczej może bowiem sobie zapewnić dostęp do wszelkich dokumentów, a jak nie może, to i tak jej udostępnią. A to oznacza, że czas samowoli Obajtka się skończył i właśnie dostał najbardziej zaufaną osobę do nadzoru ze strony Kaczyńskiego.

Obajtek wybucha PiS-owi w rękach

Niektórzy twierdzą, że może też chodzić o przypilnowanie, kto i jakie dostanie wsparcie od Orlenu na kampanię wyborczą, i co ważniejsze, kto jej nie dostanie (ziobryści). Patrząc na to, jak i komu PiS poprzez spółki daje pieniądze, zorganizowanie wsparcia jest dość łatwe. Wreszcie najważniejsze: być może to tylko przygrywka do odwołania Obajtka tuż przed wyborami. Zrzucenie go z sań na pożarcie wilkom, po uprzednim zabezpieczeniu odpowiednich kwitów, by czasem po zwolnieniu nie zaczęło mu się coś przypominać – to klasyka zarządzania politycznego. Słowem, może być naprawdę ciekawie i jest co śledzić, ale przecież oświecona opozycja widzi tylko wysoką pensję i 80-letnią kobietę, która nie spełnia wygórowanych estetycznie wymogów liberalnego elektoratu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij