Jak rząd PiS-owi, tak prezydentka Gdyni poprzednikowi? [rozmowa]

Rozmowa z Aleksandrą Kosiorek, prezydentką Gdyni, jedną z założycielek i liderek Gdyńskiego Dialogu.
Aleksandra Kosiorek. Fot. aleksandrakosiorek.pl

Słyszę, że uznają nas za miasto najszczęśliwsze, ale ja tego ani nie czuję, ani nie słyszę, gdy rozmawiam z mieszkańcami. Konieczna jest poprawa zadowolenia gdynian z miasta i tego, jak jest zarządzane.

Bartosz Treder: No właśnie, prezydent czy prezydentka?

Aleksandra Kosiorek: Nie jestem przywiązana do konieczności stosowania feminatywów w każdym momencie. W języku codziennym staram się jednak ich używać.

Doprowadziła pani do politycznego trzęsienia ziemi w Trójmieście. Mija pół roku od zaprzysiężenia i pół roku od czerwonej kartki dla poprzedniego prezydenta. Jak pani uważa, mieszkańcy odbierają ten czas jako pół roku Aleksandry Kosiorek, czy pół roku bez Wojciecha Szczurka?

O to trzeba zapytać mieszkańców. Na pewno było to pół roku ciężkiej pracy i porządkowania rzeczy po poprzednim prezydencie. Jest wiele problemów wynikających z tego, co było, i musimy się z nimi mierzyć na co dzień. Patrząc na działania poprzednich władz, trudno było odczytać jasną wizję rozwoju Gdyni. Taką strategię musimy dopiero zbudować, zdając sobie sprawę, że to praca na całą kadencję. Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć, czy widzimy Gdynię jako miasto turystyczne, czy skupiające się bardziej na biznesie i usługach. Ja dzisiaj tej odpowiedzi nie znam, a jej stworzenie to praca zespołowa. Stąd powoływane przeze mnie rady, które pomogą budować strategie dla różnych obszarów, kluczowych dla funkcjonowania i rozwoju miasta.

Nie martwcie się, mieszkańcy Gdyni. Deweloper zbuduje wam park

Poprzedni prezydent rządził miastem przez 26 lat. Co zastała pani w urzędzie po objęciu władzy?

Postępowania CBA w toku, postępowanie karne w sprawie jednej z działek miejskich, nieprawidłowo wypłacone odprawy dla dwóch wiceprezydentów i rozpoczętą procedurę ich wypłacania dwóm kolejnym zastępcom Wojciecha Szczurka, która została przeze mnie wstrzymana. W ostatnim czasie poznaliśmy również raport z kontroli CBA w sprawie inwestycji na węźle Karwiny. Takich rzeczy jest całkiem sporo i trzeba je uporządkować. Zastałam też pracowników, pełnych niepokoju, nadziei i obaw, czekających na zmiany. Niestety, pozostał także mocno niedoszacowany budżet na obecny rok.

W ostatnim czasie upubliczniła pani w miejskim Biuletynie Informacji Publicznej (BIP) raport CBA dotyczący przebudowy węzła Karwiny, która miała być jedną z najważniejszych inwestycji infrastrukturalnych Gdyni. Termin jej oddania był wielokrotnie przedłużany, przez co mieszkańcy stali w gigantycznych korkach. Służby zarzucają poprzedniej władzy m.in. niegospodarność. Czy po objęciu urzędu zamierza pani podjąć kroki w tej sprawie, poza tymi, które podjęło CBA?

Podpisałam raport CBA bez zastrzeżeń. Czekamy na złożenie zawiadomienia do prokuratury przez służby, ponieważ to one prowadziły postępowanie, gromadząc dokumenty w tej sprawie. Po stronie CBA leży decyzja, czy będą kierować zawiadomienie. W takim postępowaniu Gdynia jako miasto będzie miało status pokrzywdzonego. Jeśli przejdziemy do etapu postępowania karnego przed sądem, to będziemy działać jako oskarżyciel posiłkowy.

Postanowiłam, że całe to zagadnienie przeanalizuje zewnętrzna kancelaria prawna. Do rozważenia i wyboru, które środki będziemy stosować, są kwestie żądania zwrotu pieniędzy tytułem odszkodowania lub zwrotu wynagrodzenia od osób i podmiotów zaangażowanych w inwestycję przy węźle Karwiny. Wyników tych analiz jeszcze nie mamy. To poważna praca kancelarii, która musi przeanalizować wiele lat i aktów wydawanych przez urząd, żeby można było dojść do tego, jakie roszczenia i przeciwko komu będą kierowane.

Koalicja 15 października wzięła sobie za cel rozliczenie PiS-u. Mam wrażenie, że Gdynia robi podobnie w odniesieniu do poprzedniego włodarza.

Raporty z audytów nie mają być aktami oskarżenia, tylko wytycznymi na najbliższy czas: co robić inaczej, racjonalniej i skuteczniej. Moim celem nie jest szukanie odwetu. Obiecywałam mieszkańcom, że jeżeli wykryję nieprawidłowości, to o nich opowiem. Tak było m.in. z odprawami byłych wiceprezydentów. Mogą pojawić się również kolejne raporty z kontroli CBA, ponieważ toczy się drugie postępowanie, które nie jest jeszcze tak zaawansowane. Zależy mi, aby mieszkańcy wiedzieli, dlaczego Gdynia znajduje się w tym miejscu. Rozliczenie nie jest celem, po prostu musimy wiedzieć, co jest źródłem wielu niedomagań.

Jednym z postulatów Gdyńskiego Dialogu była walka z długiem publicznym. W zeszłym roku wyniósł on niecały miliard złotych, podczas gdy 10 lat wcześniej wynosił 556 tys. W jaki sposób zostanie on zredukowany, jakie działania zostaną podjęte? Czy będzie to tzw. polityka zaciskania pasa?

Nominalnie ten dług nie odpowiadał wartościom, które są realne. Do tego dochodzą spółki miejskie, w tym komunikacyjne, które są w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Jeśli weźmiemy pod uwagę każdy aspekt, to może wyjść, że dług jest jeszcze większy.

Nie lubię określenia „zaciskanie pasa”, ponieważ sugeruje, że będziemy coś odbierać. Chcemy mądrze inwestować i gospodarować, a takie działania już są wdrażane. Od lat np. nie było w Gdyni zespołu kontrolującego szkoły niepubliczne, do których dopłacamy. Nie wiemy, czy te zajęcia się odbywają i czy mają tylu słuchaczy, ile mamy deklaracji. Taki zespół będzie kontrolował dotacje, żeby sprawdzić, czy nie ma miejsc, gdzie te pieniądze wyciekają. To pokazuje, jak bardzo ten temat był do tej pory niedopilnowany.

„Jedno było tu luksusowe – komorne”. Sytuacja mieszkaniowa w młodej Gdyni

Drugim przykładem są dławiki mocy biernej, które powodują, że możemy płacić mniejsze koszty za tzw. elektryczną moc bierną. W budynku, w którym teraz siedzimy, roczny koszt mocy biernej to ok. 150 tys. zł. Instalacja dławika za ok. 23 tys. zł będzie powodowała oszczędność. Jeżeli przemnożymy to przez ponad 80 naszych placówek oświatowych, wychodzą olbrzymie pieniądze, które moglibyśmy oszczędzać, gdybyśmy mądrze zainwestowali.

Ważnym sektorem jest również współpraca z przedsiębiorcami, aby chcieli w Gdyni inwestować i odprowadzać tutaj swoje podatki. Niedawno powołana została Rada ds. Dialogu Gospodarczego, która otwiera rozmowy dotyczące potrzeb przedsiębiorców.

Poprzednia władza przeznaczała rekordową sumę pieniędzy na promocję własnych działań. Przed ogłoszeniem wyborów do samorządu, w Gdyni na przystankach i autobusach pojawiły się reklamy 100-lecia miasta z wizerunkiem prezydenta, na trzy lata przed faktycznymi obchodami. Ówczesna opozycja i mieszkańcy zarzucali władzy kampanię za publiczne pieniądze. Jak by się do tego pani odniosła?

Też to wtedy krytykowałam. To spowodowało, że mamy problemy z wypracowaniem strategii reklamowania obchodów 100-lecia miasta. Podbicie sprawy wizerunkiem prezydenta w momencie kampanii spowodowało ogromny niesmak. Poprosiłam mój zespół ds. przygotowania wydarzenia, aby kolejna strategia tego nie obejmowała. To święto należy do mieszkańców, a nie urzędników. Jeśli chodzi o wydatki poprzedników na promocję, to prawda. Poprzednia władza kupowała również bardzo dużo nagród, za wiele tytułów płaciliśmy. Od pierwszego dnia, gdy weszłam do urzędu, zabroniłam startowania w konkursach, w których udział jest płatny.

Jaki pani ma plan na promocję 100-lecia?

Jest zespół oraz komitet, które zajmują się przygotowaniami. Sprawdzamy, co było już wypracowane, ponieważ niektóre rzeczy zostały już poddane konsultacjom. Nowy komitet przedstawia również szereg pomysłów związanych z wydarzeniami kulturalnymi, sportowymi, edukacyjnymi. Jest pomysł wspólnego posiłku mieszkańców w przestrzeni miejskiej, przy którym chcemy pobić rekord Guinnessa największej liczby osób przy stole.

Airbnb w Trójmieście: przekleństwo wiecznych wakacji

Bardzo dużo podmiotów chce się włączyć w obchody 100-lecia miasta i tę wspólnotowość postrzegam jako największą wartość. To ma być święto nas wszystkich, nikt nie ma prawa go zawłaszczać. W ostatniej rozmowie Polskie Linie Oceaniczne podzieliły się pomysłem, by z tej okazji pokazać na wystawie wyjątkowe obrazy, które przechowują, stanowiące elementy wyposażenia statku MS Batory. Takich pomysłów pojawia się wiele każdego dnia, uruchamia się dobra energia. Liczymy, że we wspólne świętowanie włączą się także władze państwowe i regionu. 100-lecie Gdyni to powinna być ważna rocznica dla Polski.

W czasie kampanii razem z pani kontrkandydatem Tadeuszem Szemiotem z KO deklarowali państwo współpracę po wyborach. Jednak nikt z koalicji KORMiL (Koalicja Obywatelska, Ruchy Miejskie, Lewica), będącej największym klubem radnych, nie został wiceprezydentem, a pani ugrupowanie (Gdyński Dialog) ma siedmiu reprezentantów w 28-osobowej radzie. Słychać też o coraz częstszych konfliktach między ugrupowaniami. Trochę jest pani zmuszona do współpracy, a co za tym idzie, do ustępstw.

Programy Gdyńskiego Dialogu i KORMiL-u były zbieżne w wielu punktach, więc gdy przyjmujemy pewne uchwały, to należy oczekiwać, że nie trzeba nikogo do niczego zmuszać. Jeśli chcemy realizować program wyborczy, to po prostu głosujemy zgodnie z tym, co obiecaliśmy.

Gdynia – mit kapitalistyczno-zamordystyczny czy postępowy? [rozmowa z Grzegorzem Piątkiem]

Ze zmianami w Strefie Płatnego Parkowania się nie udało. Projekt Gdyńskiego Dialogu w tej sprawie został odrzucony głównie głosami radnych z KORMiL-u.

Zespoły powołane z przedstawicieli wszystkich komitetów pracują nad nowym kształtem uchwały o Strefie Płatnego Parkowania. Celowo nie powołałam jeszcze czwartego wiceprezydenta, ponieważ deklarowałam, że to miejsce jest zarezerwowane dla przedstawiciela komitetu obejmującego m.in. Koalicję Obywatelską. Czekam, choć przyznam, że czekanie jest trudne, ponieważ pracy jest dużo. Kiedyś będę musiała przestać czekać.

Czyli toczą się rozmowy, aby zbudować koalicję?

Rozmowy są zawieszone. Stanowisko KORMiL-u jest jasne – żądają więcej niż moja deklaracja z kampanii wyborczej, chcą dwóch wiceprezydentów zamiast jednego. Gdy szłam do wyborów, byłam już umówiona z trzema wiceprezydentami. Nie chciałabym postawić nikogo w sytuacji, że komuś odmówię, ponieważ przygotowywali się oni do zmiany swojego życia i pozamykali sprawy zawodowe w tamtym okresie.

Jak układa się współpraca z prezydentkami Gdańska i Sopotu? W końcu obie panie trzymały kciuki za pani kontrkandydata w drugiej turze.

To prawda, ale ja się nie obrażam. Rozumiem realia polityki. Uważam, że współpraca i serdeczność kontaktów są zauważalne. Pani wojewoda Beata Rutkiewicz również bardzo życzliwie przyjęła mnie na pokładzie. Myślę, że będzie niewiele rys w przyszłej współpracy i damy radę pociągnąć region dzięki sile kobiet. Męscy włodarze z Rumi, Redy i Wejherowa również przyjęli mnie w bardzo serdeczny sposób.

Dokąd zabierze mnie nadjeżdżający autobus? Nie wiem, niedowidzę

We trzy wzięły panie również udział w Trójmiejskim Marszu Równości. To pierwszy raz w historii, gdy władze wszystkich trzech miast szły na czele wydarzenia. Wcześniej deklarowała pani wsparcie dla mniejszości seksualnych, ale mówiła, że nie wzięłaby udziału w marszu. Co się zmieniło?

Od 2016 roku współorganizowałam wszystkie marsze kobiet, które przeszły przez Gdynię. Brałam udział również w marszach równości. Zawsze jako współorganizatorka miałam przeświadczenie, że jak pojawiają się politycy na tych wydarzeniach, to odwracają uwagę mediów od uczestników i tego, co chcą powiedzieć. Niektórzy z polityków przyjeżdżali pobłyszczeć na tle protestujących, a potem swoimi działaniami nie robili nic, aby spełnić podnoszone postulaty.

Wcześniej jako prawniczka angażowałam się na zasadach pro bono w pomoc kobietom oraz wszystkim mniejszościom w obronie ich praw. Reprezentowałam przed sądami osoby, które były pokrzywdzone działaniami ówczesnej władzy. Dla osób, które przechodziły tranzycję, wydawałam opinie prawne z zakresu prawa medycznego, ponieważ czasem personel medyczny gubi się w obwarowaniach prawnych dotyczących tego procesu. Moje wsparcie dla tego środowiska było i jest bardzo duże.

Odpowiadając na pytanie, czy poszłabym na czele marszu równości, miałam na myśli swój pogląd, że nie powinno być tam przedstawicieli władzy. Usłyszałam jednak, że niektórym osobom na tej obecności zależy, ponieważ maszerując ramię w ramię, czują większe wsparcie. Po konsultacjach z przedstawicielami mniejszości stwierdziłam, że rozumiem ten pogląd, co zweryfikowało moje doświadczenia jako współorganizatorki. Stąd taka decyzja.

Osoby ze środowiska LGBT+ podnoszą również, że deklaracja wsparcia i udział w marszu to trochę mało, biorąc pod uwagę możliwości samorządów. W Gdańsku funkcjonuje chociażby Gdańska Rada ds. Równego Traktowania. Jakie pani ma propozycje?

W Gdyni pierwszy raz w historii mamy pełnomocnika ds. równości. To jest ewolucja koncepcji z Gdyńskiej Rady ds. Kobiet. Stwierdziłyśmy razem z wiceprezydentką Oktawią Gorzeńską, że musimy mówić o włączeniu wszystkich środowisk, które są dyskryminowane. To bardzo ważny dla mnie aspekt w kontekście moich doświadczeń zawodowych. Dobierana do tego będzie również rada, ale to jest w procesie. Pierwsze kroki za nami.

Żyją w najszczęśliwszym mieście w Polsce, a narzekają

Gdynia znów została najszczęśliwszym miastem w Polsce. Przyczyniły się do tego m.in. warunki środowiskowe miasta. Mieszkańcy jednak skarżą się na brak zieleni w centrum. Zaniedbane skwerki nie są rewitalizowane, tylko wycinane kosztem bloków, jak ten na ul. Władysława IV. Jaki ma pani pomysł na zazielenienie centrum? W końcu był to jeden z postulatów Gdyńskiego Dialogu.

Przeznaczanie przez poprzedników miejsc pod zabudowę w wielu miejscach odbyło się w przypadkowy, nieprzemyślany sposób. Na ul. Władysława IV plac nie jest skwerem zielonym, a mógł być. Pytaniem nie jest, czy budować, tylko jak organizować tę przestrzeń. Mamy pozgłaszane różne miejsca do tzw. programu Feniks, którego jednym z elementów jest przywracanie zielonej struktury miasta. Niedługo powinniśmy widzieć efekty pracy zespołu inwestycyjnego na placu Konstytucji w centrum Gdyni, gdzie zieleń ma wrócić. W tym samym programie zgłoszony jest remont Polanki Redłowskiej, która zostanie miejscem zielonym, ale częściowo uporządkowanym. Wyodrębnione zostaną miejsca na ogniska, aby przywrócić tam estetykę, a także park sensoryczny, punkt widokowy i scena z trybunami, gdzie czas będą mogły spędzać dzieci.

Jest pani prezydentka marzycielką?

Zależy, w jakiej kwestii. Jestem marzycielką, ale przez 14 lat wykonywałam zawód prawniczki, więc marzenia zawsze filtruję przez realia.

A największe marzenie do końca kadencji?

Chciałabym, aby miasto zaczęło się rozwijać, ponieważ dzisiaj zdecydowanie tak nie jest. Słyszę, że uznają nas za miasto najszczęśliwsze, ale ja tego ani nie czuję, ani nie słyszę, gdy rozmawiam z mieszkańcami. Konieczna jest poprawa zadowolenia gdynian z miasta i tego, jak jest zarządzane.

Gdańsk. Lewicowo-prawicowa koalicja przeciwko obecnej prezydentce

Moim największym marzeniem jest, aby Śródmieście zaczęło pełnić funkcję reprezentacyjną, do której się przyzwyczailiśmy. Chcę również, aby inne dzielnice doczekały się inwestycji, na które czekają od lat. Mieszkańcy jednej z nich proszą nas o oświetlenie na trakcie pieszych, ponieważ dzieci chodzą tamtędy do szkoły. Nie możemy rozmawiać o dużych inwestycjach, gdy tak małe, ale kluczowe sprawy są zaniedbane. Będę bardzo szczęśliwa, gdy za 4,5 roku uda się zrealizować część postulatów, a pozostałe inwestycje będą w toku.

**

Aleksandra Kosiorek – prezydentka Gdyni, jedna z założycielek i liderek Gdyńskiego Dialogu, porozumienia osób oraz organizacji, które wspólnie opracowały i zaproponowały plan zmian w gdyńskim samorządzie. Do objęcia funkcji prezydentki Gdyni w 2024 roku współwłaścicielka kancelarii radcy prawnego. Jako aktywistka była jedną z organizatorek protestów pod sądami i liderką Strajku Kobiet.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Bartosz Treder
Bartosz Treder
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz psychologii na Uniwersytecie Gdańskim. Członek Działu Krajowego Lokalnego w Projekcie Spięcie.
Zamknij