Arcybiskup Głódź za tuszowanie sprawy gwałtu przenoszeniem z parafii do parafii został ukarany przeniesieniem z pałacu… do pałacu.
W 2011 roku ksiądz Michał L. dwukrotnie zgwałcił siedemnastoletnią Agnieszkę na plebanii kościoła pw. Matki Bożej Bolesnej w Gdyni, za co został w 2020 roku prawomocnie skazany przez sąd okręgowy w Gdyni. Ofiara wraz z rodziną o swoim dramacie od początku informowała kurię. W końcu udało się dotrzeć do abp. Sławoja Leszka Głódzia, który po wysłuchaniu zeznań ofiary nie tylko nie poinformował o tym Watykanu, chociaż miał taki obowiązek, ale księdza oskarżonego o gwałt po prostu… wysłał do rodzinnej parafii. A tam ksiądz gwałciciel spokojnie organizował pielgrzymki i zajęcia z młodzieżą. Sprawę opisało m.in. OKO.press.
Watykan wszczął postępowanie, zwłaszcza że dodatkowo na Głódzia za mobbing, molestowanie psychiczne i łapówkarstwo skarżyli się księża, co zostało pokazane chociażby w programie Czarno na białym. Listy pełne oburzenia słali parafianie.
W poniedziałek dostaliśmy wyrok watykański na Głódzia. Surowy i bezlitosny, jak cała walka Kościoła katolickiego z pedofilią. Wyrok, który winę w oczach Watykanu musi potwierdzać, bo przecież niewinnych się nie karze, prawda?
No więc jak został ukarany abp Głódź? Ano, po pierwsze: „Stolica Apostolska – w następstwie formalnych zgłoszeń – przeprowadziła postępowanie dotyczące sygnalizowanych zaniedbań abp. Sławoja Leszka Głódzia w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec osób małoletnich oraz innych kwestii związanych z zarządzaniem archidiecezją. W wyniku zakończonego dochodzenia Stolica Apostolska podjęła w stosunku do niego następujące decyzje: 1. Nakaz zamieszkania poza archidiecezją gdańską”.
Tak, drodzy państwo, abp Głódź za tuszowanie sprawy gwałtu przenoszeniem z parafii do parafii został ukarany przeniesieniem z pałacu… do pałacu. Albowiem na Podlasiu, w Bobrówce abp Głódź wybudował sobie pałac z własną hodowlą m.in. danieli. Trzeba przyznać, że aż łzy mogą ciec po policzkach, gdy sobie człowiek uzmysłowi okrucieństwo tej kary.
Ksiądz Andrzej był przez dzieci i ministrantów przezywany „Kobra”
czytaj także
Bezlitosnych szykan jeszcze nie koniec, gdyż abp Głódź otrzymał także, to punkt drugi dokumentu, „zakaz uczestniczenia w jakichkolwiek publicznych celebracjach religijnych lub spotkaniach świeckich na terenie archidiecezji gdańskiej”. Oznacza to więc, że abp Głódź, mimo tuszowania gwałtu i oskarżeń o mobbing, może odprawiać mszę świętą w Białymstoku, Warszawie, Krakowie, a nawet Watykanie. Ba, może odprawiać mszę świętą w ogromnej większości kościołów w Polsce. Trzeba przyznać, że po takich „watykańskich obostrzeniach” trudno mu się będzie pozbierać.
Wreszcie, jest też punkt trzeci wyroku, wedle którego abp Głódź ma „nakaz wpłaty z osobistych funduszy odpowiedniej sumy na rzecz Fundacji św. Józefa, z przeznaczeniem na działalność prewencyjną i pomoc ofiarom nadużyć”. Tak, dobrze państwo czytają, abp Głódź ma wpłacić DOWOLNĄ kwotę, i to nawet nie ofiarom, ale fundacji… Episkopatu. Won do pałacu i daj piątaka na Episkopat – chciałoby się podsumować ten żenujący wyrok samego papieża.
czytaj także
Powie ktoś, że przecież Głódź mógł nie wierzyć w winę księdza gwałciciela, dopóki nie było wyroku, i że dostał łagodniejszy wyrok ze względu na stan zdrowia. Tyle że dokładnie taki sam wyrok dostał bp Janiak, który chronił o wiele większą liczbę osób, w tym także pedofilów. Wyrok Watykanu nie jest więc żadnym indywidualnym, ulgowym traktowaniem Głódzia, ale, jak widać, po prostu przyjętą przez Watykan linią orzeczniczą wobec biskupów kryjących gwałcicieli i pedofilów. Biskupi dostają właśnie jasny sygnał. Czy jesteś Głódziem, czy Janiakiem, czy jakimkolwiek innym biskupem, grozi ci co najwyżej przeniesienie z parafii do parafii. I tyle. Żadnych innych kar, żadnej degradacji, żadnego obowiązku zadośćuczynienia ofiarom.
Bezkarność zostaje więc przyklepana kpiną z prawa i poczucia sprawiedliwości. Biskupi otrzymują parasol i zapewnienie, że nic się im de facto nie stanie, poza drobnym dyskomfortem małej przeprowadzki. Doprawdy, trudno o lepszy dowód, że nic za bardzo się nie zmienia. Że ręka rękę myje, że cała ta walka to jedna wielka ściema dla naiwnych.
I pomyśleć, że wszystko to w czasach antyelitarnych, gdzie społeczeństwo, także polskie, coraz bardziej wyczulone jest na przywileje. Także na przywilej otwarcia kościołów w czasach pandemii, czy właśnie na bezkarność w kryciu gwałcicieli i pedofilów. A potem będzie płacz i kolejne konferencje z obradami, dlaczego, oj, dlaczego to społeczeństwo się odwraca od Kościoła i błyskawicznie się laicyzuje. No cóż, może także dlatego, że jest święcie przekonane, że jak ksiądz zgwałci dziecko, to prędzej się ziemia zapadnie, niż jakikolwiek biskup w kurii poniesie prawdziwe konsekwencje.