Jeśli ktoś myślał, że w kolejny rok wejdziemy bez ogólnopolskiej awantury, to okazał się zbytnim optymistą. Oto cały noworoczny weekend opinia publiczna żyła „zaszczepieniem się bez kolejki polskich celebrytów”.
Spróbujmy zrekonstruować chronologię wydarzeń. Na stronie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego 30 grudnia 2020 roku pojawiła się informacja o tym, że z puli dodatkowych dawek zaszczepionych przeciw COVID-19 zostało m.in. 18 znanych osób ze świata kultury, które zgodziły się zostać ambasadorami akcji szczepień. Bardziej szczegółowych informacji udzielono dzień później, co nie wywołało żadnych kontrowersji, a informacja została nawet powtórzona przez portal Do Rzeczy, o którym trudno powiedzieć, żeby był antypisowskiej opozycji przychylny. Tuż po Nowym Roku okazało się, że zaszczepiona na WUM została Krystyna Janda, czym pochwaliła się sama na fejsbuku. Potem, że zaszczepiony został jej były mąż Andrzej Seweryn oraz ich córka – Maria Seweryn. Wreszcie okazało się, że zaszczepiona została Anna Cieślak z teatru Krystyny Jandy oraz jej narzeczony… Edward Miszczak z TVN.
Dla opinii publicznej to było już za dużo, zwłaszcza że aktorzy zaczęli w tej sprawie kręcić. Zaczęto pytać o dowody akcji promocyjnej, maile, spoty i umowy oraz o nazwiska wszystkich ambasadorów. „Wprost” dotarło nawet do maila fundacji Krystyny Jandy, która, owszem, zbierała dane o chęci szczepień, tyle że nie wspominała o żadnym ambasadorstwie. Dla wielu jest to dowód na kłamstwo o akcji ambasadorów i z góry zaplanowany szwindel elit. Dla innych, skoro o akcji promocyjnej od kilku dni trąbi rząd – jak choćby minister Dworczyk w wielu wywiadach – a informacje o ambasadorach pojawiły się na stronie WUM, oznacza to, że aktorzy zostali przez rząd wpuszczeni w „bolszewicką prowokację”.
czytaj także
Tymczasem najciekawszy głos pada ze strony Matyldy Damięckiej, która ujawniła, że otrzymała propozycję „szczepionki w zamian za zdjęcie na insta”, ale z niej nie skorzystała. Jeśli więc Damięcka mówi prawdę, z całej historii wyłania się obraz robionej tanim kosztem, amatorsko i na gębę akcji promocyjnej, która w pewnym momencie zmieniła się w szczepienia z łapanki wśród znanych osób z telewizji i, co gorsza, ich rodzin. Akcja „niech się znajomi aktorzy zaszczepią za fotę w soszialach” skończyła się wpychaniem aktorskich rodzin do kolejki. Trudno bowiem uznać, żeby Edward Miszczak był na tyle rozpoznawalny, by móc zostać czegokolwiek ambasadorem.
Problemem nie jest sam fakt, że do kolejki wepchnęli się celebryci – wcześniej w ramach umowy z rządem szczepionki promował Cezary Pazura, w błyskach fleszy zaszczepili się też politycy z wykształceniem lekarskim (Grodzki i Karczewski). Nie chodzi więc o to, że zaszczepiła się Janda, ale że zaszczepiła się jej rodzina, jej pracownicy aktorzy i że tylko Janda i tylko jej środowisko znajomych. Słowem – znowu zakwitło kolesiostwo.
Pojawiają się głosy, że to tylko 18 szczepień, że co to za afera. Otóż siłą rażenia tej afery jest symbolika. Podobną symboliką było wjechanie Kaczyńskiego na zamknięty cmentarz i jakoś atakujący Kaczyńskiego nie podnosili, że to tylko jeden grób. Podobną symboliką były podwyżki pensji dla posłów i mało kto przejmował się, że dla budżetu to małe kwoty. Za każdym razem osoby uprzywilejowane wpisywały się bowiem w obraz „elit gardzących maluczkimi”.
Dlatego ta afera jest tak politycznie nośna i dlatego PiS od razu wyrzucił własnego starostę, który również miał się zaszczepić bez kolejki. I dlatego też nie rozumie tego wierchuszka Platformy, która zamiast milczeć, idzie momentami we wręcz pogardliwą retorykę obrony elit niczym Kidawa-Błońska we wzrost sondażowy. W Polsce panuje obecnie klimat antyelitarny – kolejne skandale wychodzą na jaw i wzbudzają oburzenie, a za elitarne wywyższanie się można dostać bęcki. Radykalna krytyka uprzywilejowania w mainstreamie czy chociażby wysyp książek o ludowej historii Polski są na to dowodem.
I gdy wydawało się, że w pewnym momencie opozycja liberalna i SLD to zrozumiały, atakując PiS właśnie od tej strony podczas kampanii, afera szczepionkowa (i obrona zaszczepionego Leszka Millera) pokazały, że wciąż długa droga przed nimi.
Mało kto zwraca także uwagę na rodzący się spór pokoleniowy między młodymi lekarzami (a nawet jeszcze studentami) a lekarską starszyzną, albowiem to ci pierwsi nagłośnili całą akcję z aktorami na WUM. Środowisko lekarskie postrzegane jest często jako jednolite, a wcale takie nie jest: ci młodsi wychowani są już w innej kulturze i klimatu bezkolejkowego załatwiania wszystkiego po prostu nienawidzą.
Tyle że my dopiero zobaczymy, czym jest bezkolejkowe załatwianie. Afery o dostęp do szczepionek dopiero się zaczną. Dyrektorzy szpitali dostaną bowiem do dystrybucji dobro rzadkie, pożądane i nietrwałe. Owszem, część szczepień zostanie skierowana na „grupę 0” czy grupy kolejne, ale co, jeśli z tych grup się nie zbierze odpowiednia liczba pacjentów? Wtedy w szybkim czasie, bo szczepionki się zmarnują, dyspozytor będzie musiał zaszczepić innych. A najszybciej, bez dodatkowych kosztów, zrobi to właśnie poprzez własny network. Czyli uruchomi sieć kontaktów. A że sieć kontaktów dyrektora szpitala obejmuje osoby o podobnym do niego statusie, to dopiero się zacznie. Zaszczepieni będą nie tylko lekarze i ich rodziny, i znajomi ich rodzin, ale cała lokalna elita, od polityków, radnych, komisarza policji po księdza proboszcza.
Oczywiście, po całej Jandagate nie będą się oni do tego oficjalnie przyznawać, ale im więcej osób będzie w kręgu zaszczepionych znajomych i im mniejsza miejscowość, tym szybciej się pewnie wyda. Odróżnienie, na ile jest to „ratowanie szczepionki przed wylaniem”, a na ile zwykłe kolesiostwo, będzie niemożliwe, zwłaszcza że system ochrony zdrowia działa tak przecież od lat. Wie to niemal każdy pacjent, że owszem, są kolejki oficjalne, ale też są nieoficjalne, prawda?
Wymagająca szybkiej i mądrej logistyki dystrybucja szczepionek zostanie obsłużona przez system bazujący od lat na nieformalnych układach i przywileju klasowym. Oznacza to rozdawanie po uważaniu, czego przedsmak mieliśmy właśnie w aferze aktorskiej. I takich afer będzie prawdopodobnie więcej, bo przecież nikt nie wybierze systemu izraelskiego, w którym, zdaniem świadków, szczepi się niemal każdego jak leci.
Another reason for the swift execution is the Israeli attitude of "organized chaos". I visited two vaccine centers. The process focuses on speed rather than bureaucracy. Arrived early? Good. If there is a gap they will try to squeeze you in. End of the day? They will announce
— Yaniv Erlich (@erlichya) December 31, 2020