Po koncercie Maksa Korża Polska deportuje młodych Ukraińców i Białorusinów. Rząd Tuska, zamiast zajmować się bezpieczeństwem obywateli, serwuje Polakom antymigranckie spektakle.
Widzieliście podsumowanie długiego weekendu na polskich drogach? W 360 wypadkach drogowych zginęło 41 osób, a 430 zostało rannych. To niemal dwa razy więcej niż w ubiegłym roku, kiedy w tym samym czasie doszło do 230 wypadków, w których śmierć poniosło 21 osób, a 265 zostało rannych. Te statystyki porównywalne są do liczby cywilnych ofiar kilku ostrzałów rakietowych w ogarniętej wojną Ukrainie. A słyszeliście może, żeby wypowiadali się na ten temat premier czy minister spraw wewnętrznych? Czy padły zapowiedzi zdecydowanych działań, informacje o szybkich wyrokach sądów dla piratów drogowych?
Ciężko było za to nie zauważyć paniki moralnej, którą wywołało w Polsce zachowanie kilkudziesięciorga (spośród 70-tysięcznej publiczności) białoruskich i ukraińskich fanów podczas koncertu rapera Maksa Korża na Stadionie Narodowym 9 sierpnia. 63 osoby – 57 z Ukrainy i 6 z Białorusi – zostały zatrzymane za nieuprawnione wejście na płytę stadionu, przepychanki z ochroną czy niszczenie mienia. W ekspresowym tempie otrzymały od sądów wyroki za chuligaństwo i nakaz grzywny, a po niespełna dwóch tygodniach są deportowani z Polski. Jak zapowiadał już dwa dni po koncercie premier Tusk.
Samospełniająca się przepowiednia. Jak Polska sabotuje integrację migrantów
czytaj także
Ekspresowe deportacje za pogo na stadionie
Prawnicy byli sceptyczni wobec tego, że te deportacje odbędą się szybko – Tomasz Seniow z Instytutu Państwa Prawa przypominał na Facebooku, że po wyroku sądowym nakazującym deportację oskarżonym przysługuje prawo do odwołania, na posiedzenie sądu drugiej instancji czasem trzeba czekać nawet przez lata, więc „jeśli rząd nie będzie chciał z tych spraw zrobić pokazówki, to bez jakiegokolwiek przedłużania z naszej [prawników – przyp. red.] strony, procedury skończą się już po kolejnych wyborach parlamentarnych, a może nawet prezydenckich…”
Jednak rząd zdecydował się na pokazówkę: w piątek dowiedzieliśmy się z „Gazety Wyborczej”, że przynajmniej jedna osoba – 18-letnia Angelina – została o szóstej rano 20 sierpnia wywieziona przez Straż Graniczną z domu w Pruszkowie do Ukrainy. To, jak szybko potoczyła się akcja, może sugerować że Ukrainka została zmuszona do wyjazdu nie w skutek wyroku sądowego, tylko wpisania do Wykazu osób niepożądanych na terenie kraju, co administracja może robić na własną rękę. Angelina ma się udać do rodzinnego Dniepra, regularnie ostrzeliwanego przez rosyjskie rakiety i drony. Od ponad trzech lat nie ma tam nic, podczas gdy w Polsce ma babcię, studia i pracę. W rozmowie z dziennikarzem GW Angelina mówi, że ukraińska Straż Graniczna w jej obecności wspomniała, że to nie pierwsza deportacja z Polski po koncercie Korża.
Oczywistym wydaje się pytanie o humanitarny wymiar deportowania kogoś z UE do Ukrainy, gdzie toczy się wojna, lub Białorusi, gdzie osobom nawet luźnie związanym z Polską może grozić więzienie i tortury (a pracownicy bezpieki dopytają ich o szczegóły życia w Polsce, polską infrastrukturę itd.). Ale nie jest to w tej sprawie najważniejsze.
O wiele istotniejszym wątkiem jest zachowanie procedur w obliczu naruszenia prawa oraz proporcjonalność reakcji państwa w odpowiedzi na to naruszenie. Innymi słowy, nie chodzi tu nawet o los konkretnych osób, lecz o zasady działania państwa prawa – których obecnie rządząca koalicja obiecywała solennie bronić.
„Nie jesteśmy tacy jak oni”. Dlaczego potomkowie migrantów nie lubią migrantów?
czytaj także
Prawo swoje, rząd swoje
Zgodnie z prawem cudzoziemca z Polski można deportować, jeżeli on zagraża bezpieczeństwu państwa, porządku publicznemu, obronności lub ochronie bezpieczeństwa państwa. Czy doszło do naruszenia tych bez dwóch zdań ważnych wartości – w sytuacji rutynowej decyduje sąd. Jeżeli zagrożenie jest szczególnie duże, może nastąpić wpis do Wykazu osób niepożądanych lub Systemu Informacyjnego Schengen bez wyroku sądu, i deportacja/ niewpuszczenie do kraju odbywa się na tej podstawie. Podobny screening bezpieczeństwa też odbywa się w ramach wszystkich procedur pobytowych oraz w trakcie uznania za obywatela Polski. Akty prawne słabo precyzują, jak owe zagrożenia miałyby wyglądać; odpowiedź możemy poznać z licznych orzeczeń sądów administracyjnych i odpowiedzi MSWiA na interpelacje poselskie. Otóż mają to być działania wagi ciężkiej, które niosą istotne zagrożenie bezpieczeństwu Polaków, jak np. handel ludźmi, narkotykami, pozbawienie kogoś życia. MSWiA twierdzi, że ułożenie pełnego katalogu przykładowych działań nie jest możliwe, a ocena zagrożenia bezpieczeństwa zawsze ma charakter uznaniowy. Sądy przy tym dodają: owszem, lecz uznaniowość nie oznacza dowolności.
Tyle teoria, a co z praktyką? Śledząc od lat sprawy cudzoziemskie, widziałam różne decyzje administracyjne: odmowę uznania za obywatela polskiego migranta, który był sprawcą wypadku drogowego bez ofiar śmiertelnych, uznanie za obywatela polskiego migranta z otwartą Niebieską Kartą za znęcanie się nad żoną, deportację i zakaz wjazdu do Strefy Schengen na trzy lata dla migranta, który pracował na czarno. Jak widać nawet z tego zestawienia, odpowiedź państwa mocno zależy od konkretnego urzędnika: dla jednego przekroczenie prędkości to już za dużo, dla drugiego przemoc domowa to nic takiego.
Polska nie ma obecnie problemu z masową migrancką przestępczością – w 2024 roku za przestępstwa z kodeksu karnego zostało zatrzymanych 9,7 tysięcy obywateli Ukrainy, czyli ok. 0,65 proc. ukraińskiej populacji w Polsce. To wskaźnik dwa razy niższy niż dla rdzennych Polaków. Nie oznacza to, że należy lekceważyć przestępstwa popełniane przez migrantów, szczególnie te, które mają charakter zorganizowany i transnarodowy. Jednak zorganizowane przed wyborami prezydenckimi widowiskowe deportacje obywateli Gruzji dotyczyły głównie kierowców Ubera przekraczających prędkość i drobnych złodziejaszków, a nie tuzów kryminalnego świata.
czytaj także
Tak, wspomniana Angelina naruszyła polskie prawo, dopuściła się wykroczenia (na razie nie wiemy nic o tym, by jej albo innym uczestnikom koncertu zostały postawione zarzuty karne). Ale czy szybka deportacja, bez możliwości apelacji i zakaz wjazdu do Polski na 5 lat to adekwatna reakcja na pogo z udziałem Ukraińców i Białorusinów na stadionie? Czym np. Portugalczykom czy Grekom grozi nieuprawnione przełażenie przez barierkę podczas koncertu w Warszawie?
Tak, cudzoziemcy, którzy nie opłacili w terminie mandatu za brak biletu w komunikacji miejskiej lub parkowanie powinni się zmierzyć się ze skutkami swych decyzji (bądź zaniedbania). Ale czy tym skutkiem naprawdę ma być nakaz opuszczenia kraju?
Od miesięcy obserwujemy wznoszącą się fale ksenofobii. A jednak to nie ciężar czynu popełnionego przez cudzoziemca decyduje o szybkości deportacji z Polski. Zdecyduje o tym jego kapitał społeczny i finansowy – czy ma wiedzę i/lub kasę na prawnika, czy dowie się, że może ubiegać się o status uchodźcy tu albo w innym kraju UE, co zahamuje cały proces co najmniej na kilka miesięcy – oraz czy wykroczenie przez niego popełnione stało się powodem do paniki moralnej.
Dlaczego rząd Tuska zachowuje się jak Konfederacja?
Koalicja 15 października nie dała Polakom liberalizacji praw reprodukcyjnych czy legalizacji związków partnerskich. Daje trwający chaos w sądownictwie, aferę KPO i ciągłe „nie da się”. W temacie migracji wchodzi premier Tusk cały na biało i obieca roztrzęsionym rodakom deportacje – więc są i deportacje. Państwo polskie znów jest sprawcze, jak dekadę temu, gdy zamiast za mieszkalnictwo, ochronę zdrowia i skuteczną redystrybucję „wzięło się” za kiboli.
Co z tego, że polskiego przedstawiciela nie było ostatnio w Białym Domu? W zamian obywatele dostają pushbacki do Białorusi i deportacje do Ukrainy. Oto, co stało się dziś miarą sukcesu polskich polityków.
Na początku lutego, kiedy w ramach kampanii prezydenckiej wałkowano temat zabrania 800+ niepracującym w Polsce ukraińskim uchodźczyniom, rozmawiałam z rozpoznawalnym politykiem KO. Przekonywał, że środowiska migranckie powinny zaprzestać krytykowania tego pomysłu, bo jeśli nie dokonamy teraz ustępstw wobec zmęczonych migrantami Polaków, do władzy dojdzie za chwilę Konfederacja.
Gdybyśmy rozmawiali dziś, powiedziałby pewnie, że zmęczonym Polakom należy się kilka deportacji, bo w przeciwnym razie w wyborach 2027 roku zwycięży prawica. Kłopot w tym, że jeśli przyjrzymy się sposobowi działania obecnego rządu w sprawach migracji, dojdziemy do wniosku, że nie ma to żadnego znaczenia. Konfederacja i tak już nami rządzi.