Kraj

Czy Zbigniew Ziobro zostanie kandydatem PiS na prezydenta?

Fot. Adrian Grycuk/Wikimedia Commons

Zbigniew Ziobro spędził rok na oucie polskiej polityki. Teraz wraca – już bez swojej partii i ze skromnym kapitałem startowym, ale potężnymi ambicjami, bezwzględnością, zdolnością do manipulacji, intryg i zdrady. Co jeszcze zrobi były minister lider Suwerennej Polski, by ziściły się jego sny o potędze?

Zbigniew Ziobro podniósł się z choroby i wrócił do polityki, demonstrując witalność i wolę walki. Choroba pozwoliła mu zniknąć na cały rok, usunęła go z drogi pierwszego impetu rozliczeń i komisji. Ręce sprawiedliwości sięgają jednak po kolejne osoby z jego najbliższego otoczenia, których nazwiska wypływają po zeznaniach Tomasza Mraza.

Lista zarzutów wobec Zbigniewa Ziobry może być długa, bo obciążają go nie tylko ustawiane konkursy z Funduszu Sprawiedliwości, nie tylko sponsorowanie kampanii politycznych z budżetu, nie tylko uwłaszczenie się Solidarnej Polski na Lasach Państwowych i pompowanie pieniędzy ze sprzedaży drewna w kampanie polityczne, prawicową prasę, Kościół i zbytki, co ujawnia świeży raport NIK.

Lasy Państwowe robią nas na łyso

Ziobrę obciąża nadużywanie władzy do celów całkowicie prywatnych, jak na przykład zmiany przepisów, najścia służb, wpływanie na proces lekarzy, których Zbigniew Ziobro oskarżył o przyczynienie się do śmierci jego ojca. Dokumenty tej sprawy nielegalnie przechowywał w swoim domu, gdzie znalazła je prokuratura w czasie przeszukania w marcu tego roku.

Ale najcięższy zarzut, jaki na nim ciąży, to ten dotyczący zamachu na ustrój państwa oparty na trójpodziale władzy. To Zbigniew Ziobro najpierw połączył funkcje prokuratora generalnego z ministrem sprawiedliwości, a potem rozpoczął proces podporządkowywania sądów władzy politycznej – swojej władzy. I to wszelkimi metodami. To pod jego skrzydłami rozwinęła się afera hejterska, mająca zmusić niepokornych sędziów do współpracy i zastraszyć pozostałych – czyli pomówienia, szczucie w mediach społecznościowych, groźby, przenoszenie na placówki dalekie od miejsca zamieszkania. Ostatnim akordem tej afery była ucieczka do Białorusi byłego już sędziego Tomasza Szmydta.

Ty jesteś od Ruska. Nie, to ci od Tuska!

To Ziobry nazwisko (oraz Michała Wosia) widnieje pod decyzją o zakupie systemu szpiegującego Pegasus, którego używano i dla ochrony państwa, i dla ochrony władzy Zjednoczonej Prawicy, nielegalnie instalując go w telefonach polityków opozycji i dziennikarzy.

To wreszcie Ziobro chciał stworzyć własne służby specjalne, nadając coraz szersze uprawnienia śledcze, operacyjne, podsłuchowe funkcjonariuszom Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej.

Te jego działania demolowały praworządność i wyprowadzały Polskę poza nawias państw demokratycznych. Doprowadziły do wstrzymania wypłaty środków z KPO, a Mateusza Morawieckiego zmuszały do wolt i wykrętnego tłumaczenia, że Polakom „unijne pieniądze wcale nie są potrzebne”.

Zbigniew jak Jan – bez Ziemi

Solidarna, a potem Suwerenna Polska była dla PiS-u partnerem trudnym i nieobliczalnym. Gromadzone narzędzia Ziobro mógł wykorzystać przeciwko społeczeństwu, politykom opozycji, prywatnym wrogom, ale i przeciw kolegom z szeregów Zjednoczonej Prawicy.

Przez rok nieobecności Ziobry politycy z nim związani ciągani byli po sądach i komisjach i pozbawiani dopływu pieniędzy, a wreszcie zostali osłabieni tak, że pozwolili się wchłonąć PiS-owi, a „ugodę” podpisał w zastępstwie szefa Patryk Jaki. Choć widać, że to PiS, który długo starał się pozostawać w centrum, zszedł w końcu na stronę Suwerennej Polski – ostro antyunijnej, retorycznie „suwerennej”, drapieżnej, leżący w szpitalu Ziobro, musiał na wieść o inkorporacji zgrzytać zębami. W dodatku pod nieobecność Ziobry wyrośli Przemysław Czarnek, Dominik Tarczyński i inni radykalni i brutalni, gotowi przejąć jego polityczny wizerunek. Zjednoczona Prawica całkiem dobrze sobie bez Ziobry radziła.

Elegia dla najbardziej szkodliwego środowiska politycznego w Polsce XXI wieku

Teraz Ziobro powraca jak dwunastowieczny Jan bez Ziemi – z niewielkim kapitałem startowym, ale potężnymi ambicjami, bezwzględnością, zdolnością do manipulacji, intryg i zdrady. No i walczący o przetrwanie. Bo być może tym razem demokraci nie okażą się „fujarami” i postawią go przed Trybunałem Stanu. Ma zatem Ziobro trzy bardzo silne źródła motywacji: poczucie siły po zwalczeniu groźnej choroby i świadomość, że walczy o wszystko i pragnienie odzyskania politycznej pozycji.

Zbigniew Ziobro nie cieszy się sympatią społeczną, choć przez ostatni rok ludzie zdążyli nieco zapomnieć o jego drapieżności i przewinach, a widząc obrazki ze szpitali, znajdowali dla niego współczucie. Widać jednak, że nie współczuciem Ziobro zamierza grać. Czy ma jakieś kozery, które sprawią, że będzie mógł wystawić rachunek za inkorporację Suwerennej Polski i domagać się wsparcia polityków PiS-u? Czy ma „papiery”? Czy jego aroganckie zachowanie na komisji regulaminowej, groźby „będziecie siedzieć” – rzucane w stronę polityków Koalicji 15 października to blef? Czy też demonstracja siły na użytek wyborców prawicy i szeregu klientów, których lojalność kupował za pieniądze z desek i funduszy?

Spróbujmy na chwilę założyć, że ma niejednego asa w rękawie, że nie stracił wszystkich wpływów, że zna sprawy, które Jarosław Kaczyński wolałby zataić. Załóżmy, że tak jak teraz będzie się uchylał od stanięcia przed komisją badającą używanie Pegasusa, że wyciągnie w samą porę kolejne zwolnienie lekarskie, a nawet jeśli w końcu przed komisją stanie, to gremium okaże się wobec niego bezradne, jak przy przesłuchaniu Jarosława Kaczyńskiego. I, być może, patrząc po przykładach innych polityków, których wciąż jeszcze nie udało się przed oblicze sądu doprowadzić, będzie tak Ziobro manewrować do wiosny, skupiając na sobie uwagę mediów, które pomogą zagłuszyć pamięć o jego draństwach, relacjonując codzienne zwroty akcji, aż najwytrwalszym zacznie się mieszać, kto tu jest tą „zorganizowaną grupą przestępczą”. Tak będzie Ziobro budował rozpoznawalność i popularność, odbierając zagarniętą przez PiS narrację o suwerennej Polsce, która opiera się dzielnie przed inwazją z zepsutego Zachodu.

Czy kandydat obywatelski Nawrocki dotrwa do stycznia?

Kim przy nim okaże się ten skromny IPN-owski urzędnik, o nazwisku – jakim to? Aha, Karol Nawrocki – mało medialny, nieprzebojowy, przed kamerami sztywny, aż za nadto skromny i robotniczy? Atutem Nawrockiego jest to, że może na razie udawać niezależnego. Ale to Ziobro ma drapieżność, żądzę władzy, wie, jak działa system, i wie, o co toczy się walka. Jako kandydat może być dla PiS-u mniej szkodliwy niż jako polityk wyrzucony na out i dyszący zemstą. W dodatku, jak Nawrocki, nie jest z PiS-u. Jeśli w najbliższych wyborach przegra, PiS na tym nie straci, ochroni swoje tajemnice przynajmniej na jakiś czas, a Ziobrze pozwoli zbudować wokół siebie nową siłę polityczną.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij