Jakie zapisy prawa zmuszają niedofinansowane szpitale, w których brakuje pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek i salowych, a na zabiegi i operacje czeka się czasem latami, do zatrudniania na etatach katolickich księży i przerabiania sal szpitalnych na kaplice?! – pyta Agata Diduszko-Zyglewska.
„To jest chore, oni nawet nie pukają do sal. Niedawno leżałam na neurologii – covid, obostrzenia, a dwóch jednocześnie księży łaziło po oddziałach. Nie tylko nie pukają do sal (kilkakrotnie zwracałam im na to uwagę), to jeszcze nagabują, niczym akwizytorzy. Gotowało się we mnie. Tu rodzina nie może podać choremu szczoteczki do zębów (musi odleżeć w magazynie), a ksiądz w tej samej kiecce wszędzie i bez maseczki. Konsekrowane – k*wa – ręce”.
Powyższe słowa słusznie oburzonej internautki to tylko jeden z bardzo wielu komentarzy pod moim postem w mediach społecznościowych, w którym opisywałam swoją interpelację dotyczącą problemu stałej, bo etatowej, namolnej i nieuzasadnionej obecności katolickich księży w szpitalach.
Problem opisywało już wiele mediów. Skarżą się pacjentki z różnych miast i oddziałów, w różnym wieku. Wszystkie bezskutecznie. Państwo jak zawsze, kiedy w grę wchodzi interes Kościoła, pozostaje absolutnie głuche na głos suwerena. A zwłaszcza suwerenki.
czytaj także
„Moje dziecko walczyło o życie na OIOM-ie, każda minuta i sekunda, drżenie ze strachu, czy da radę, czy uratują, jaka będzie… Leżę, popłakuję z bezsilności i wchodzi on! Bez pukania ładuje się do sali. Taka wola boża, powiada… Nie wytrzymałam, użyłam hasła dzisiejszych protestów. Wypierdalaj! Dość cicho, bo byłam słaba, ale posłuchał. Pielęgniarkom powiedziałam, że nie życzę sobie odwiedzin tego pana więcej. Nie przyszedł”.
„Nie zapomnę wizyty księdza na ginekologii do końca życia… Zero intymności i szacunku do chorych… Chodzą po oddziale jak u siebie – etat, ale jak się wzywa do ostatniej posługi w środku nocy, to ciężko im wstać spod pierzyny. I potrafią skasować człowieka podwójnie. Za mszę żałobną i jeszcze kościelny »przeleci« się z tacą, bo kościół pełny na pogrzebie jak w święta… Hańba!”
„Rodziłam we wrześniu na Żelaznej, któregoś dnia wparował do nas ksiądz, pytając »czy któraś z pań chciałaby przyjąć komunię świętą«, odpowiedziałyśmy znad piersi, że dziękujemy. To było tak absurdalne, że razem z drugą dziewczyną, z którą byłam w pokoju, zareagowałyśmy spazmatycznym śmiechem i długo nie mogłyśmy przestać się śmiać mimo bólu krocza. Właściwie potem oczekiwałam już tylko kogoś, kto wejdzie, pytając, czy chcę kupić komplet garnków. Albo hiszpańskiej inkwizycji. Poza tym faktycznie jest kaplica katolicka i krzyże nad drzwiami, trochę miałam wrażenie, że trafiłam do szpitala przykościelnego”.
„Trzeba z tym zrobić porządek! Byłam nachalnie nagabywana przez księdza na oddziale aseptycznym. Wchodził do sal jak do siebie, a żadnego psychologa nie widziałam ani razu”.
„Przylazł do mojej sali, bez pukania, i śmierdział potem, od wieków niepranym ubraniem. Stanął i widząc mój brak zainteresowania, powiedział »niech się dusza rusza«, co pewnie miało być dowcipne. Postał chwilę i wyszedł”.
„Co to w ogóle jest?! Obcy facet włazi do szpitalnej sali jak do obory. Ma gdzieś, że tam są kobiety, ma gdzieś, czy one sobie życzą wizyty księdza. Skądinąd wiem, że na takich szpitalnych kapelanów kierowani bywają księża, którzy nawalili, nieformalnie żonaci, dziecioroby. Do cholery, jest w szpitalu kaplica. Można też dowiedzieć się w ankiecie na wejściu czy dany pacjent, jeśli będzie leżał, życzy sobie kontaktu z księdzem. A nie codzienne wizytacje pokoi przez księdza”.
Za etat kapelana płaci szpital
Kolejne komentarze utwierdzają mnie w przekonaniu, że sięganie do funduszy niedofinansowanej ochrony zdrowia to kolejne kościelne nadużycie realizowane za przyzwoleniem państwa, ale kompletnie wbrew woli społeczeństwa. I to realizowane w skali ogólnokrajowej, bo jak czytam na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej: „większość z około 600 szpitali w Polsce korzysta z posługi kapelana. Najczęściej są oni zatrudniani na ćwierć, pół czy trzy czwarte etatu lub pracują jako wolontariusze”. Ta ostatnia opcja nie jest oczywiście nadużywana.
Sprawdziłam to na przykładzie Warszawy. W odpowiedzi na moją interpelację dostałam następującą informację:
„W Szpitalu Bielańskim SPZOZ zatrudniony jest kapelan katolicki w pełnym wymiarze godzin, w Szpitalu Specjalistycznym św. Rodziny – kapelan katolicki (pół etatu), w Szpitalu Specjalistycznym „Inflancka” SPZOZ kapelan katolicki (jedna czwarta etatu), w Szpitalu Wolskim SPZOZ – dwóch kapelanów: jeden katolicki w wymiarze całego etatu, a drugi prawosławny w wymiarze jednej czwartej etatu. Wynagrodzenia dla kapelanów pokrywane są ze środków własnych szpitali. W Warszawskim Szpitalu dla Dzieci SPZOZ posługa duszpasterska realizowana jest w ramach wolontariatu. Spółki prowadzące działalność leczniczą, których udziałowcem albo akcjonariuszem jest m.st. Warszawa, tj.: Stołeczne Centrum Opiekuńczo-Lecznicze sp. z o.o., Szpital Praski sp. z o.o., Szpital Czerniakowski sp. z o.o., Szpital Solec sp. z o.o., Szpital Grochowski Sp. z o.o. oraz Centrum Medyczne Żelazna sp. z o.o., zatrudniają po jednym kapelanie, w tym: trzy spółki na podstawie umowy o pracę w pełnym wymiarze, trzy spółki na podstawie umowy-zlecenie oraz jedna spółka zatrudnia dodatkowo kapelana prawosławnego, w wymiarze pracy jednej czwartej etatu. Miesięczne wynagrodzenie kapelanów w całości jest opłacane ze środków własnych spółek”.
czytaj także
Jak widać, na 11 wymienionych jednostek tylko w jednej duchowny pracuje na zasadzie wolontariatu. Zresztą „wolontariat” to jednak niewłaściwe słowo. Opieka duszpasterska to główny obowiązek księży, czyli to, za co płaci im ich pracodawca, a więc Kościół. Z jakiegoś powodu przyjęto, że w zależności od tego, kto i gdzie owej opiece podlega, opłaty można pobierać podwójnie. Kościół jak zwykle dba o swój budżet, państwo gorzej. Choć jak to w Polsce bywa, kiedy w grę wchodzi Kościół i publiczne pieniądze, nikt nie prowadzi zbiorczych statystyk i nie wiemy, ile dokładnie pieniędzy co roku przepływa z ochrony zdrowia do Kościoła katolickiego w formie wynagrodzeń dla kapelanów ani ile kosztuje szpitale udostępnienie Kościołowi za darmo sal na kaplice.
Kluczowe pytanie brzmi: jakie zapisy prawa zmuszają niedofinansowane szpitale, w których brakuje pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek i salowych, na zabiegi i operacje czeka się miesiącami (to szczęściarze) lub latami, nierzadko w łóżku na korytarzu, a ze ścian odpada farba (zabytek z PRL-u), do zatrudniania na etatach katolickich księży i przerabiania sal szpitalnych na kaplice?!
Odpowiedź, która może was nieco zaskoczyć, brzmi: żadne!
czytaj także
Szpitale, które zatrudniają na etatach katolickich kapelanów, powołują się na rozdział 10 Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta opisujący prawo pacjenta do opieki duszpasterskiej. Czytam uważnie rozdział 10, w którym zapisano wprost, na czym to prawo polega. Otóż po prostu „w sytuacji pogorszenia się stanu zdrowia lub zagrożenia życia szpital jest obowiązany umożliwić pacjentowi kontakt z duchownym JEGO WYZNANIA” – i ponieść koszty realizacji tego prawa.
Umożliwienie kontaktu na życzenie pacjenta! A nie umożliwianie stałej, niechcianej akwizycji i nawracania duchownym jednego wyznania – bez względu na życzenia pacjentów!
No i ani słowa o zatrudnianiu księży na etat. Wręcz przeciwnie, w kontekście zapisów ustawy zatrudnianie wyłącznie katolickich księży to dyskryminacja pacjentów wszystkich innych wyznań, a także tych bezwyznaniowych – i przy okazji łamanie konstytucji, a dokładnie art. 32 o równym traktowaniu, a także art. 53 o wolności religii i sumienia, która przysługuje przecież, przynajmniej według tego aktu prawnego, nie tylko katolikom.
Co na to prawnicy
Postanawiam sprawdzić, czy czegoś nie przeoczyłam, choć zapisy prawa wydają się nietrudne do zrozumienia nawet dla laika, i pytam o zdanie prawniczki.
Prof. Monika Płatek nie ma wątpliwości: „ustawa o prawach pacjenta mówi tylko i wyłącznie o »prawie do opieki duszpasterskiej« i o »umożliwieniu kontaktu z duchownym jego wyznania«. Szpitalna praktyka zatrudniania na etatach, które powinny służyć personelowi szpitala, księży katolickich – i to zwykle wyłącznie katolickich – to groteskowa nadinterpretacja ustawy i działanie dyskryminujące wobec różnych grup pacjentek. A w obecnym kontekście wsparcia Kościoła katolickiego dla barbarzyńskiego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, jest to wręcz działanie, które dla wielu ciężarnych pacjentek może być odczuwane jako opresja”.
czytaj także
Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, również uważa, że „art. 36 ustawy nie wymaga formy zatrudnienia kapelana na etat w szpitalu. Jest to wręcz rozwiązanie nieefektywne, ponieważ nie wiadomo, kiedy będzie zapotrzebowanie na spotkanie z duchownym i jakiego wyznania. Zatrudnienie z kolei duszpasterzy wszystkich wyznań może okazać się zupełnie nieekonomiczne i nieproporcjonalnie do potrzeb i nadszarpnąć budżet szpitala. Szpital jest miejscem, w którym musi panować szczególny reżim sanitarny, a więc należy ograniczać do niezbędnego minimum stały pobyt osób spoza personelu medycznego. Charakter działalności duchownego powinien pozwalać na elastyczność i przybycie do szpitala na wezwanie lub prośbę zależną od zapotrzebowania pacjentów. Obecna praktyka zatrudniania kapelanów w publicznych szpitalach w Polsce pokazuje, że ich stały pobyt w placówkach, nieskorelowany z realnym zapotrzebowaniem na świadczoną przez nich posługę, może działać krępująco na pacjentów lub pacjentki, w szczególności nieidentyfikujące się z żadnym wyznaniem. Według doniesień medialnych kapelanom zdarza się wchodzić do sal, również na newralgicznych oddziałach, takich jak ginekologiczno-położnicze, bez pytania o zgodę. Prowadzi to do naruszenia innych praw pacjenckich z wymienionej ustawy, tj. art. 20 ust. 1, czyli prawa do poszanowania intymności i godności. Prawidłowe wykonanie obowiązku zapewnienia opieki duszpasterskiej powinno polegać na umieszczeniu w widocznym miejscu w podmiocie leczniczym informacji o przysługującym prawie, możliwości oraz sposobie zgłaszania zapotrzebowania na kontakt z duchownym, a następnie zorganizowaniu takiej wizyty z poszanowaniem szpitalnego reżimu sanitarnego i prywatności oraz spokoju innych pacjentów lub pacjentek”.
Czas wrócić do przestrzegania prawa
Jak widać, księża biegający bez ograniczeń po szpitalach, nagabujący pacjentki i zwiększający zagrożenie epidemiologiczne nie stanowią ilustracji źle ustanowionego prawa, stanowią natomiast przykład systemowego ignorowania zapisów prawnych i deformowania ich w taki sposób, żeby służyły jako kolejne źródło finansowania funkcjonariuszy potężnej uprzywilejowanej i splecionej z władzami państwa instytucji.
Księża szwendający się po oddziałach ginekologiczno-położniczych i patologii ciąży w czasie, kiedy na życzenie i ku uciesze Episkopatu zalegalizowano w Polsce torturowanie ciężarnych kobiet, to okrucieństwo i systemowa aberracja.
czytaj także
Nie ma powodu, żebyśmy się na to zgadzali. A do tego jesteśmy w specyficznym momencie, kiedy na skutek wyjątkowo ohydnych działań Kościoła katolickiego pękło tabu wymuszonego milczenia i sporo ludzi w Polsce obudziło się z długoletniej hipnozy. Po tym, kiedy na życzenie Episkopatu zalegalizowano w Polsce tortury ciężarnych, a w mediach powróciła sprawa tuszowania pedofilii przez Dziwisza i Jana Pawła II (wszędzie poza Polską wiedza powszechna), ruszyła fala apostazji, Ogólnopolski Strajk Kobiet wprost wskazał Episkopatowi pożądany przez społeczeństwo kierunek, a wielu rodziców zrozumiało, że pranie mózgu podczas katechezy nie służy dobrze ich dzieciom, i wypisuje je z tych zajęć. Skończyła się epoka, w której Kościół katolicki szantażował i kneblował polskie społeczeństwo. Tak, ten koniec będzie trwał długo, ale lawina już ruszyła i nie da się jej zatrzymać.
Niezasłużone przywileje Kościoła, nadużycia kleru i jego bezkarność przestały być przezroczyste. Ludzie otwierają oczy, a sprawujący władzę na różnych szczeblach zaczynają dostrzegać zmianę nastroju wśród wyborców, zwłaszcza wśród wyborczyń. I dlatego warto, nie czekając, głośno poprosić o natychmiastowe uregulowanie podstawowych spraw i powrót do normalności w takich kwestiach jak przeniesienie nieobowiązkowej katechezy na czas wolny po lekcjach i zapewnienie równego traktowania pacjentom bez względu na wyznanie.
czytaj także
W mojej interpelacji zaproponowałam władzom Warszawy proste rozwiązanie: telefony do duchownych wszystkich wyznań na szpitalnej tablicy informacyjnej i na życzenie pacjenta telefon pielęgniarki do wskazanego duchownego, za którego wizytę szpital zapłaci według stawki z góry ustalonej przez organizatora pracy szpitali (jak np. urząd miasta lub wojewody). A za zaoszczędzone pieniądze warto zatrudnić psychoterapeutę, który posłuży pomocą wszystkim pacjentom, a nie tylko wyznawcom konkretnej religii.
Mam nadzieję, że władze Warszawy przychylnie odniosą się do tego pomysłu – z korzyścią dla wszystkich pacjentów.
Sprawę właściwej realizacji prawa pacjenta do opieki duszpasterskiej biorą też na warsztat moje koleżanki i koledzy z Lewicy, więc oczekujcie zmiany – i żądajcie jej – nie tylko w stolicy.