Nie chcemy referendum w sprawie aborcji, chcemy dostępu do aborcji. W ostatnich latach Polki i Polacy jasno pokazali swoje stanowisko w sprawie dostępu do aborcji w Polsce, wychodząc na ulice miast czy mobilizując się do udziału w wyborach w 2023 roku. Dlatego teraz jasno mówimy politykom i polityczkom – chcemy dostępu do aborcji, nie referendum.
Amnesty International i kolektyw Legalna Aborcja przygotowały w tej sprawie petycję do przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. Apelujemy w niej o niepopieranie idei referendum. Dołącz do apelu, podpisz petycję i powiedz jasno, że chcesz swojego bezpieczeństwa i zdrowia, nie referendum!
Dlaczego referendum to zły pomysł?
Mamy poważne obawy co do przeprowadzenia pomysłu związanego z referendum w sprawie aborcji i prezentujemy je poniżej:
- Jedynym wiążącym „referendum aborcyjnym” jest to nad pozytywnym testem ciążowym przeprowadzane przez osoby, których dotyczy.
- Znacząca liczba specjalistek_ów prawnych uznaje prawo do aborcji za prawo człowieka, jest więc ryzyko, że przeprowadzenie referendum złamie zasady demokracji.
- Możliwość przerwania ciąży to kwestia autonomii cielesnej, która w wyniku referendum może zostać odebrana osobom potrzebującym aborcji.
- Ogół obywateli nie może decydować w kwestii autonomii cielesnej jednostki.
- Prawo do aborcji jest kwestią życia i zdrowia – i tylko to powinno być w centrum zainteresowania, referendum jest odwróceniem uwagi od tej fundamentalnej kwestii.
- Referendum to (wciąż) zrzucanie odpowiedzialności na inne kraje Unii Europejskiej w kwestii świadczenia opieki medycznej Polkom.
- Referendum to zrzucanie odpowiedzialności za to, że kobiety umierają w szpitalach, z polityków na społeczeństwo. Aby kobiety czuły się bezpieczne, idąc do szpitala, potrzebujemy dekryminalizacji aborcji, liberalizacji prawa i zmiany postaw lekarzy, a nie referendum.
- Dostęp do aborcji to dostęp do ochrony zdrowia, czyli prawo człowieka. Tu nie ma nad czym głosować.
- Głosowanie referendalne nad prawem do aborcji byłoby głosowaniem nad prawem do wolności od tortur i nieludzkiego traktowania oraz nad prawem do zdrowia fizycznego i psychicznego.
- Referendum na temat aborcji to niebezpieczne narzędzie polityczne, które posłuży do manipulowania opinią publiczną i zmniejszenia uwagi poświęcanej dostępności aborcji.
- Referendum w Polsce nie jest instytucją służącą do uchwalania ustaw, więc projekt i tak musi przejść całą drogę parlamentarną. A tutaj uprawnieniem prezydenta jest weto, czyli tak naprawdę przekazanie ustawy do Sejmu z umotywowanym wnioskiem do ponownego rozpatrzenia.
- Prerogatywa Prezydenta RP z art. 144 ust 3 pkt 6 Konstytucji RP (dająca podstawę do podpisania lub odmowy podpisania ustawy) nie jest ograniczona wynikiem referendum.
- Przeprowadzenie referendum nie wyłącza kompetencji prezydenta do skierowania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.
- W polskim porządku prawnym referendum to wyłącznie dodanie kolejnego etapu do procesu zmiany ustawy, a nie wybór innej, potencjalnie szybszej ścieżki.
- Do zmiany prawa aborcyjnego w Polsce nie jest potrzebne referendum. Zakaz aborcji jest ustawowy i do jego zniesienia wymagana jest tylko zmiana ustawy.
- Wynik referendum nie oznacza łatwej drogi legislacyjnej dla danej ustawy.
- Referendum aborcyjne to ostateczność wykorzystywana, gdy na drodze do ustawy leży przeszkoda. Nie uważamy, że są nią różnice w postrzeganiu aborcji przewodniczących Trzeciej Drogi.
Z „kompromisem” i referendum aborcyjnym Trzecia Droga gra na osłabienie Lewicy
czytaj także
- Według badań to głównie cismężczyźni optują za przeprowadzeniem referendum.
- Referendum wzmocni przekonanie, że aborcja to sprawa światopoglądowa, a nie doświadczenie milionów Polek.
- Tylko 18 proc. osób mających możliwość wzięcia udziału w referendum to kobiety w wieku reprodukcyjnym.
- Referendum będzie dyskryminować dziewczyny w wieku 15–17 lat, które nie będą miały prawa wziąć w nim udziału, mimo że głosowanie będzie dotyczyć ich samych.
- Głosowanie nt. aborcji w referendum umacnia przekonanie, że inni ludzie mają prawo decydować o naszych ciałach.
- Referendum aborcyjne to badanie opinii przypadkowych osób, nie osobistych doświadczeń.
- Mężczyźni będą głosować w referendum nt. praw kobiet, co łamie prawa kobiet/osób w ciąży do samostanowienia.
- KO i Lewica obiecały wyborcom aborcję do 12. tygodnia i nie wspominały o referendum. Przeprowadzenie referendum to realizacja obietnicy wyborczej wyłącznie Trzeciej Drogi, a nie całej koalicji rządzącej.
- Referendum nie ma w umowie koalicyjnej.
- Elektorat Trzeciej Drogi w większości popiera liberalizację aborcji. Dlaczego więc Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak Kamysz nie chcą go posłuchać? Czy referendum to zasłona dymna dla ich poglądów przeciwko aborcji i ściągnięcie z siebie odpowiedzialności?
- Tylko 24 proc. elektoratu Trzeciej Drogi popiera pomysł referendum.
- Trzecia Droga nie zadeklarowała powszechnie, że po pozytywnym wyniku referendum całość PSL i Polski 2050 poprze w Sejmie ustawę o legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży, w tej sprawie nie ma żadnego wiążącego zobowiązania, a to tylko ci posłowie i posłanki są hamulcowymi zmiany po wyborach 15 października.
Nie ma pokolenia 15 października, jest pokolenie Strajku Kobiet
czytaj także
- Polska 2050 i PSL uzasadniają potrzebę referendum nieprawdziwym założeniem, że w polskim społeczeństwie istnieje zasadniczy spór o legalizację aborcji. Tymczasem sondaże z ostatnich dwóch lat pokazują, że zdecydowana większość społeczeństwa polskiego legalną aborcję popiera. Dlatego referendum jako badanie opinii publicznej jest zbędne.
- Jak uczy dotychczasowe doświadczenie polskich publicznych debat o aborcji, używane w kampaniach referendalnych argumenty najprawdopodobniej odbiorą podmiotowość kobietom, ustawiając w centrum debaty płód.
- Po to wybieramy w wyborach powszechnych polityków i polityczki, aby nas reprezentowali/ły i przyjmowali/ły dobre prawo, zgodne z rzeczywistością, wiedzą naukową i oczekiwaniami społeczeństwa.
- Autorem pomysłu referendum jest przewodniczący Trzeciej Drogi Szymon Hołownia, który zastosował ten zabieg jako rodzaj przykrywki przed epatowaniem swoimi antyaborcyjnymi poglądami.
- Referendum nie rozwiązuje kwestii klauzuli sumienia.
- Referendum nie odpowiada na najważniejszy postulat środowisk kobiecych i lekarskich, czyli dekryminalizację aborcji (usunięcie art. 152 k.k.).
- Przeprowadzenie referendum to ogromny wydatek 72 milionów złotych ze środków publicznych. To będzie najdroższy sondaż opinii publicznej w demokratycznej Polsce.
- Koszt referendum to koszt podobny do wyborów kopertowych, którego poniesienie było i jest powszechnie kwestionowane, a w sprawie których obecnie pracuje komisja śledcza.
- Jeśli propozycja referendum wynika z tego, że Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz chcą dowiedzieć się czegoś o aborcji, organizacje proaborcyjne są gotowe podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem w tym zakresie. To tańsze i skuteczniejsze wyjście niż referendum.
- Nie ma pewności, czy w referendum zostanie osiągnięta wymagana frekwencja 50 proc. uprawnionych do głosowania.
- Najważniejsze referendum, które w Polsce skończyło się sukcesem, to referendum o przystąpieniu do Unii Europejskiej. Dotyczyło ono całego społeczeństwa i jak wiadomo, było koniecznym warunkiem do przystąpienia do wspólnoty UE.
- Referendum dotyczące przystąpienia do UE było przeprowadzone po tym, gdy Kościół katolicki w zamian za obietnicę braku liberalizacji prawa aborcyjnego, poparł i rozpoczął agitację za przystąpieniem Polski do UE. Jako że Kościół ma jednoznaczne stanowisko w sprawie aborcji, byłoby niesprawiedliwe, gdyby ponownie doszło do takiej agitacji z ich strony.
- Referendum aborcyjne w Polsce to pomysł równie nieodpowiedzialny jak ten w sprawie brexitu. Brytyjczycy postanowili zerwać z Unią Europejską, a na drugi dzień masowo pytali Google o to, czym ona właściwie jest i z czym wiąże się wystąpienie. Przed referendum brak było edukacji i rzetelnych danych dotyczących skutku referendum. Decyzji Brytyjczycy nie mogli już cofnąć.
- Instytucja referendum w takiej formule została skompromitowana przez referendum 15 października 2023 roku. Tamto wydarzenie pokazało, jak łatwo politycy mogą zmanipulować i tendencyjnie sformułować pytania oraz wykreować w mediach publicznych kłamliwy przekaz nt. referendum. Nie było debaty, była demagogia.
- Społeczeństwo polskie nie jest przywiązane do idei referendum. Na pięć odbytych referendów w III Rzeczypospolitej, cztery nie osiągnęły frekwencji 50 proc.
- Nawet przy wiążącym wyniku referendum nie ma gwarancji, kiedy i jak postulaty zostaną zrealizowane.
- Kluczową rolę odegra sformułowanie pytań referendalnych, które mogą stać się narzędziem manipulacji.
- W polskiej rzeczywistości politycznej niemożliwe jest stworzenie uniwersalnego pytania referendalnego.
- Jednym z pomysłów na pytanie referendalne jest zawarcie w nim również propozycji dalszego zaostrzania prawa aborcyjnego. Tak skrajny pogląd wyraża jednak bardzo mały odsetek społeczeństwa.
- Nie wiadomo, kto miałby ułożyć pytanie referendalne. Z ostatnich doniesień wynika, że pytanie wymyśli Szymon Hołownia, a nie – jak wcześniej zapowiadał – panel obywatelski.
- Partię Szymona Hołowni reprezentuje w rządzie ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego (wiceszefowa partii), która miałaby odpowiadać za przeprowadzanie referendum, współpracę z NGO i panele obywatelskie, a także finansowanie tych obszarów. Agnieszka Buczyńska jest natomiast, tak samo jak Szymon Hołownia, jawną przeciwniczką aborcji na żądanie.
czytaj także
- Referendum nie jest gwarancją wprowadzenia zmian. Prezydent nawet po referendum może zawetować ustawę o legalnej aborcji. Nie ma żadnych przepisów prawa, które by zobowiązywały prezydenta do podpisania ustawy będącej wynikiem referendum.
- Trzecia Droga, forsując pomysł referendum, podważa rolę Sejmu jako organu demokracji przedstawicielskiej i wyborów jako święta demokracji, twierdząc, że przyjęcie ustawy przez Sejm będzie „narzuceniem jej przez polityków”. I robi to Marszałek Sejmu!
- W ostatnich wyborach wzięło udział prawie 75 proc. osób w Polsce, więc tyle opowiada się za rodzajem pośrednim demokracji przedstawicielskiej. Za referendum, czyli za demokracją bezpośrednią, opowiada się raptem 16 proc. społeczeństwa.
- 64 proc. wyborców/czyń Trzeciej Drogi popiera ustawy liberalizujące prawo do aborcji do 12. tygodnia. TD obiecywała w kampanii słuchać obywateli/lek, a nie słucha nawet własnego elektoratu.
- Na podstawie art. 125 Konstytucji referendum przeprowadza się w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa. Aborcja to doświadczenie jednostki, nie kwestia wagi państwowej.
- Zajmowanie się referendum zabiera czas, który można wykorzystać na pracę nad zwiększeniem dostępności dla osób potrzebujących aborcji – np. na edukowanie lekarzy, którzy nie potrafią robić aborcji.
- Pomysł, by dawać prawo do decydowania w kwestii aborcji społeczeństwu, któremu od ponad trzydziestu lat sączono do głów antyaborcyjną narrację (zgodnie z którą płodom przyznaje się więcej podmiotowości niż osobom w ciąży), jest niesprawiedliwy. Polskie społeczeństwo nie ma rzetelnej wiedzy opartej na faktach, wiele osób opiera swoje przekonania na clickbaitach, fake newsach i treściach propagandowych.
- Posłanki i posłowie mają narzędzia (praca w komisjach sejmowych, wysłuchania publiczne, praca zespołów parlamentarnych, spotkania z organizacjami kobiecymi) do tego, by podjąć decyzję na podstawie danych, faktów oraz badań. Tej możliwości nie ma natomiast społeczeństwo. Niestety, z tych narzędzi nie korzystają osoby z Trzeciej Drogi. Szymon Hołownia nie zgodził się na osobiste spotkanie z organizacjami #proabo.
- Na podstawie doświadczeń z poprzednich kampanii możemy wnioskować, że kampania będzie pełna oszczerstw, fake newsów, utrwalania stereotypów, stygmy i uprzedzeń na temat aborcji.
To one wybrały nową władzę. Ale nie obudziły się w nowej, lepszej Polsce
czytaj także
- Głównym argumentem strony antyaborcyjnej jest mityczny syndrom poaborcyjny, który według współczesnej wiedzy psychologicznej nie istnieje – z badań wynika, że najczęstszym uczuciem po aborcji jest ulga.
- Referendum będzie zakłamywać rzeczywistość aborcyjną – w tym momencie w Polsce każdego dnia ok. 100 osób dziennie przerywa ciążę tabletkami (Mifepriston i Misoprostol) w domu. Jest to bezpieczna i rekomendowana przez WHO metoda aborcji. Tabletki można zamówić ze strony womenhelp.org. Wsparcia udziela infolinia #aborcjabezgranic tel. 222 922 597 oraz aktywistki aborcyjne i organizacje pozarządowe.
- Najbardziej prawdopodobny kształt kampanii referendalnej zaowocowałby krzywdą, stygmatyzacją i uprzedmiotowieniem osób z doświadczeniem aborcji. Nawet jedna trzecia Polek miała przynajmniej jedną aborcję.
- Polskie dzieci będą narażone na kampanijną ekspozycję krwawych oraz makabrycznych zdjęć i treści w przestrzeni publicznej, z których znane są pikiety antyaborcyjne, np. fundacji Kai Godek. Osoby korzystające z przestrzeni publicznej będą zmuszone do kontaktu z treściami skrajnie drastycznymi, w dodatku kłamliwymi i niezgodnymi z obecnym stanem wiedzy.
- Kampanie referendalne doprowadzą do pogłębienia polaryzacji i skłócenia Polek i Polaków. Społeczeństwo nie potrzebuje rozstrzygania sporu, którego nie ma, potrzebuje dostępu do legalnej i bezpiecznej aborcji.
- Organizacje antyaborcyjne dysponujące ogromnymi pieniędzmi, na czele z Ordo Iuris, rozpoczną zmasowaną akcję propagandową. Dojdzie do kampanii dezinformacyjnej stulecia.
- Aktywistki proabo, które większość pracy wykonują wolontaryjnie, po godzinach, zamiast skupić się na zapewnianiu konkretnym osobom dostępu do aborcji, zostaną wciągnięte w nierówną walkę, w której druga strona nie zawaha się zastosować chwytów poniżej pasa.
Referendum w Irlandii – fakty:
- Politycy i polityczki powołujący się na przykład irlandzkiego referendum w sprawie aborcji ignorują różnice ustrojowe.
- Zakaz aborcji w Irlandii był wprowadzony na poziomie Konstytucji i mógł być zniesiony tylko na drodze referendum.
- Referendum w Irlandii dotyczyło zapisu w Konstytucji, a nie praw człowieka.
- Referendum nie dotyczyło konkretnych zmian w prawie, a jedynie usunięcia zapisu Konstytucji, który uniemożliwiał liberalizację przepisów dotyczących aborcji.
- Ósma poprawka do Konstytucji w Irlandii zrównywała życie osoby w ciąży z życiem płodu. Usunięcie jej było jedyną możliwą drogą do zmiany, a zgodnie z irlandzkim prawem można to było zrobić wyłącznie w drodze referendum.
- W referendum NIE zapytano jednak o to, czy przerywanie ciąży powinno być dozwolone i w jakim stopniu. Pytanie brzmiało: „Czy jesteś za tym, by 8. poprawka do Konstytucji została wykreślona?”.
- Pomysł na referendum aborcyjne Trzeciej Drogi ma charakter wyłącznie opiniodawczy. W Irlandii przed głosowaniem nad usunięciem 8 poprawki do Konstytucji znana była treść ustawy liberalizującej prawo aborcyjne, jeśli wynik referendum okazałby się pozytywny.
- Intensywna kampania informacyjna rozpoczęła się sześć lat przed referendum, w którym Irlandki i Irlandczycy zdecydowali, że z Konstytucji usunięty zostanie artykuł uniemożliwiający złagodzenie przepisów.
- Ogólne przygotowanie do referendum w Irlandii trwało kilkanaście lat. Czy w sytuacji, gdy w polskich szpitalach umierają kobiety, gdy prokuratura wypompowuje szambo, bo podejrzewa aborcję, albo policja stawia się w domu kobiety na to hasło, mamy czas na debatę, trwającą kilka czy kilkanaście lat?
W związku z powyższymi argumentami oczekujemy od Donalda Tuska, jako przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, niezwłocznych działań i oficjalnej deklaracji o braku poparcia jego klubu nt. referendum aborcyjnego.
Petycję Amnesty International i kolektywu Legalna Aborcja możesz podpisać tutaj.