Nikt przy zdrowych zmysłach nie wymaga od Tuska, żeby przez 100 dni codziennie rozwiązywał jeden problem. Ale jeśli PiS ma nie wrócić do władzy, transfery socjalne nie mogą być likwidowane. A wszystkie rozwiązania muszą opierać się na rzetelnym dialogu społecznym.
Pani w kiosku trzymała kciuki za zwycięstwo opozycji, ale martwiła się, że jej zabiorą wolne niedziele. Co widzi po wyborach? Czego może się spodziewać?
Najpierw przygotowanie artyleryjskie, czyli bombardowanie informacjami o złej sytuacji budżetu. A potem przyjdzie właściwy cios: cięcia. Spełnienie obietnic wyborczych trzeba będzie niestety odłożyć w czasie, bo PiS za dużo porozdawał. A więc – koniec rozdawnictwa! Uwolnione ceny energii i żadnych tarcz, zero osłon. Przeciętny obywatel stanie teraz oko w oko z realiami gospodarczymi.
Pomysł, żeby podnieść trochę podatki tym, którzy obłowili się na tarczach covidowych i inflacji, raczej nie przejdzie. Rekordowo niski podatek od firm pozostanie rekordowo niski. Dziurę budżetową będą łatać biedni, zwłaszcza że to przecież oni głosowali na PiS. No, tak się złożyło.
czytaj także
Wraca polityka trudnego pieniądza Leszka Balcerowicza. Transfery socjalne będą wygaszane, 500+ tylko dla pracujących, a 13. i 14. emerytura do likwidacji. Pozostaną ewentualnie ulgi podatkowe, z których korzystają jedynie najzamożniejsi, bo zarabiają na tyle dużo, że ulga robi im znaczącą różnicę.
Jeśli ta ponura wizja się ziści, lewica nie będzie miała wiele do powiedzenia w koalicji. PO wróci do swojej polityki z przeszłości, bo niczego się nie nauczyła, a jej zaplecze eksperckie to uczniowie Balcerowicza. Nie nastrajają pozytywnie enuncjacje Trzeciej Drogi, która wieszczy nie tylko neoliberalną, antyspołeczną zmianę, ale nawet w sprawach związanych z prawami kobiet zapowiada brak zgody na spełnienie społecznych oczekiwań.
Włodzimierz Czarzasty, upojony sukcesem polegającym na utracie połowy miejsc w Sejmie, krzyczał z entuzjazmem, że będzie współrządził. A kiedy Zandberg mówił coś o grupach czekających na pozytywne zmiany, szef Nowej Lewicy i jej współprzewodniczący Biedroń patrzyli na niego jak na raroga. Pohukiwania Anny Marii Żukowskiej w kwestii praw kobiet koledzy z partii kwitują pełnym protekcjonalizmu stwierdzeniem, że „nad Anią nie da się zapanować”.
czytaj także
Ale spokojna głowa! Zapanują. Ewentualni radykałowie, głównie z partii Razem, są zbyt nieliczni, by coś wywalczyć. Da się ułożyć rząd i jego parlamentarne zaplecze z pominięciem tych, którzy by chcieli na przykład budować mieszkania pod wynajem. W końcu to nie lokatorzy, a deweloperzy sypią kasą na kampanię.
Idée fixe zrównoważonego budżetu państwa poskutkuje deficytem gospodarstw domowych, które znów ustawią się w kolejce po lichwiarskie kredyty. Takie, żeby przeżyć do pierwszego i zapłacić za prąd. Ci, którzy nie wpadną w pętlę zadłużenia, mogą mieć wyłączony prąd, który od nowego roku zdrożeje ponoć o 70 proc.
Polska jest krajem o największym rozwarstwieniu w Unii Europejskiej. Jest bogatym krajem biednych ludzi, na których pasożytuje finansowa elita. Nawet skromny transfer socjalny uruchomiony po raz pierwszy od 1989 roku przez PiS nie zapobiegł bogaceniu się bogatych i biednieniu biednych. Teraz nie będzie już tego wąskiego, cieknącego z góry na dół strumyczka pieniędzy – będzie już tylko szeroka rzeka pieniędzy pompowanych z dołu do góry. W bajońskich czynszach i nędznych śmieciowych umowach pozwalających do woli wyzyskiwać słabszych.
czytaj także
Premierowi Donaldowi Tuskowi nie przyjdzie nawet do głowy gonić Rumunię, która umowy śmieciowe zlikwidowała. Bo co dobre dla pracodawców, jest dobre dla gospodarki, a o pracowników nikt nie dba i dbać nie będzie. Do rangi symbolu urasta plan zagonienia do pracy w niedziele pracowników handlu.
Jeszcze dogasa radość z odwołania PiS. Ale za chwilę przyjdą realia. Brak waloryzacji progów dochodowych uprawniających do korzystania z pomocy społecznej. Za poprzednich rządów PO tych progów nie waloryzowano przez siedem lat. A kiedy wytknąłem to Tuskowi, oświadczył, że nie złamał ustawy o pomocy społecznej, tylko „jej nie zastosował”. Demontaż tych niewielkich zrębów państwa dobrobytu, które PiS nieśmiało zaczął budować.
Trzynastki i czternastki były jakimś pomysłem na zrekompensowanie skutków inflacji ubogim emerytom, którzy musieli rezygnować z kupna leków, żeby opłacić rachunki – kiedy Trybunał Konstytucyjny zabronił waloryzacji kwotowej.
Ograniczenie transferów socjalnych do minimum pozwoli PiS-owi się w miarę szybko odbudować. Skuteczne zwalanie wszystkiego na poprzedników nie trwa zwykle dłużej niż rok. Jeżeli więc nie chcemy powrotu Czarnka, Błaszczaka i Kamińskiego, by wspomnieć tylko tych najbardziej obrzydliwych, musimy zbudować prawdziwie lewicową alternatywę dla powracającego z zaświatów Leszka Balcerowicza. Alternatywę, która zaoferuje młodemu pokoleniu tanie mieszkania na wynajem i godną pracę z umową na czas niekreślony, a kobietom ich prawa, z prawem do aborcji na czele.
Im bardziej rządy dotychczasowej opozycji zbliżą się do moich prognoz, tym łatwiej i szybciej zbudujemy prawdziwą lewicę, która przesunie Polskę w stronę zachodnioeuropejskich standardów socjalnych. Tymczasem mam kilka rad dla nowego rządu. Jak chcecie uzdrowić finanse publiczne, to nie sięgajcie do kieszeni zwykłych ludzi, tylko do kieszeni bogatych – i obetnijcie absurdalnie wysokie wydatki zbrojeniowe. Chyba nie chcecie wzorem PiS-u zabiegać o poparcie poprzez szerzenie histerii wojennej?
Proponuję też pilne spotkanie rządu z Grupą Granica i wspólne oświadczenie, że nie dopuścimy już do tego, by ludzie umierali w lasach i na bagnach, wypychani tam przez straż graniczną. Dalej – podniesienie pensji nauczycielom, żeby powstrzymać proces uciekania z zawodu ludzi zdolnych i tych, których nie stać, by uczyć dla idei. Koniecznie trzeba podnieść zasiłek stały dla osób trwale niezdolnych do pracy z 719 do 2000 zł.
czytaj także
Nikt przy zdrowych zmysłach nie wymaga od Tuska, żeby przez 100 dni codziennie rozwiązywał jeden problem społeczny czy gospodarczy. Oczekujemy jednak, że ewentualne rozwiązania będą poprzedzone rzetelnym dialogiem społecznym. Bo przecież Tusk nie zamierza chyba rządzić dekretami? Niech wprowadzona przez PiS szybka ścieżka legislacyjna stanie się tylko przykrym wspomnieniem.
Skoro trudno w tym kraju liczyć na socjal, niech chociaż wrócą elementarne standardy demokracji. Niech.