„Twitterowy książę bez ziemi” zbiera swoje lajki głównie od zwolenników dobrej zmiany, więc jego transfer nie jest żadną „wartością dodaną”, a jedynie przelewaniem z jednego naczynia do drugiego.

„Twitterowy książę bez ziemi” zbiera swoje lajki głównie od zwolenników dobrej zmiany, więc jego transfer nie jest żadną „wartością dodaną”, a jedynie przelewaniem z jednego naczynia do drugiego.
Mebel roku – pomnik ofiar tragedii smoleńskiej, czyli schodki bez barierek prowadzące na skraj przepaści. Trudno o coś, co lepiej symbolizuje całą tę katastrofę.
Ukraińska skrajna prawica jest słaba, bo jej dyskurs został zeskłotowany przez polityczny mainstream – czyli zdarzyło się mniej więcej to samo, co w Polsce z PiS-em i ONR-em.
Kiedy byłam dzieckiem, lubiłam publicznie śpiewać piosenki, recytować wierszyki i wypowiadać się na każdy temat. Jako nastolatka zamilkłam i tak mi już zostało.
Coraz bardziej PiS przypomina schyłkową Platformę z roku 2014.
Od jakiegoś czasu ukraińska władza próbuje nie tylko naprawić swoje stosunki z prezydentem USA, ale też dołączyć do jego populistycznej międzynarodówki – nieważne, jak wiele by to kosztowało.
Kapitalizm, kapitalizm, kapitalizm – a gdzie w tym wszystkim patriarchat? Może więc lepszą nazwą niż antropocen jest androcen.
Dlaczego w roku 2018 serwuje się nam starą, skompromitowaną prawdę, że jedyna dostępna kobiecie obrona to szaleństwo, fuga dysocjacyjna, ucieczka histeryczna?
Przy okazji spraw KNF i SKOK-ów rykoszetem trafiony może zostać nie tylko rząd, ale także Lech Kaczyński we własnej osobie.
Hybrydowy stan wojenny w Ukrainie przebiega dosyć spokojnie, czego nie da się powiedzieć o hybrydowym stanie wyjątkowym, w którym pogrąża się reszta kontynentu.
Czy to jeszcze szczyt klimatyczny, czy zjazd fanów górnictwa? Trudno powiedzieć, ale na otwarciu grała orkiestra górnicza.
Biedroń idzie drogą polityka, choć niełatwo w to uwierzyć w czasach, kiedy większość polityków faktycznie zdążyła już pójść drogą celebrytów i więcej czasu spędza w telewizji niż na rozmowie z ludźmi, których rzekomo chcą reprezentować.