Nie każdy mężczyzna jest wargiem, ale uderz w stół, a na pewno któryś zawyje.
Pamiętacie Tolkiena? Trochę się zestarzał, ale wciąż działa na wyobraźnię. Na przykład tacy wargowie, wielkie wilki, może wilkory? Albo wilkołaki. Obdarzone inteligencją, a niektóre nawet świadomością. Środek transportu orków z Isengardu. Jak wiadomo, wargowie są sługami Saurona, Tolkien jednak zapomniał o jednej z ich chrakterystyk, może dlatego, że jest to literatura dość patriarchalna. A może dlatego szczegół ten uległ przeoczeniu, bo to tylko wierzchowce, a my raczej zwracamy uwgę na jeźdźców?
Otóż wargowie są mizoginami. Czasem wypuszczaja się samopas, by zasadzić się na hobbity, ale najczęściej skrywają gdzieś w cieniu. Właściwie udają, że ich nie ma – jednak wciąż istnieją i czują się dobrze. Czekają na jakiś pretekst, żeby zaatakować. Polują parami albo w większym stadzie. Twierdzą, że lubią kobiety, skądże, nic do nich nie mają, a nawet może są feministami – ale ta jedna przecież sama się prosiła. Powinęła jej się noga, kto wie, może naprawdę popełniła jakiś błąd, powiedziła coś nie całkiem mądrze albo po prostu czegoś chciała.
To jest zupełnie niewybaczalne, bo, jak wiadomo, kobiety stworzone są do zaspokajania cudzych potrzeb, a nie własnych. Wtedy już nie ma przebacz, pojdą w ruch zęby i pazury.
Warg swobodny ugania się za obiektami seksualnymi. Te, które ulegną, to dziwki, które się nie zgodzą – szmaty. Te, na które nie ma ochoty – ohydne pasztety. Te, które miałyby ochotę, ale one go nie chcą – perwersyjne, lubieżne suki.
Jeśli warg z jakąś się jednak zwiąże, pojawią się kolejne problemy. Taka wciąż chce o czymś rozmawiać, nie wiadomo po co. Coś ustalać albo wyjasniać. Wciąż potrzebuje słodkich słówek, jakichś cium-cium sms-ów. To naprawdę wkurza warga, który przecież jest zajety sobą i nie będzie zawracał sobie głowy babskimi fumami.
Warg, jeśli zostanie mężem, szybko uzna, że żona już nie taka chętna i w papilotach. Zabawić się nie można, bo łapie za rękaw i jęczy: nie pij tyle, nie pij tyle… Przydałby się nowszy model.
Wszytkim tym złym kobietom – „bo to zła kobieta była” – patronuje potwór nad potworami. Matka.
Obrzydliwe babsko. Za bardzo kochała, oblepiała, sutek w buzię wpychała. Albo nie dość kochała, egoistka jedna. Tak czy inaczej była toksyczna i tym można wyjaśnić wszystkie problemy warga.
Jest jeszcze wiele innych powodów, dla których kobiety tak strasznie irytują wargów. Ma inne zdanie? Jakieś poglady? Debilka! Najlepiej niech sobie w łeb palnie. Ma dzieci? Mleczarnia i bezczelna wózkowa – roszczeniowa krowa. Nie ma? Jest sama? Bezpłodne kanapiszcze, nikt jej nie chciał przelecieć.
Z czego to się bierze? Ze strachu. Z mitycznego lęku przed czarownicą, Hekate, pajęczycą Szelobą. Szeloba siedzi gdzieś w półmroku cuchnącej, brudnej jaskini i snuje swoje sieci. Rzuca czar na młodzieńców, udając piękną i dobrą, ale tylko po to, by posiąść ich dusze i ciała. Posiąść i wyssać. Kobiety tylko symulują słabość, a w istocie wszystkie – tak wydaje się wargom – są groźnymi potworami. I z tego pierwotnego męskiego lęku rodzi się agresja wargów. I pogarda wobec kobiety i przemoc, i okrucieństwo.
Nie każdy mężczyzna jest wargiem, ale uderz w stół, a na pewno któryś zawyje.