13 wyjaśnień, dlaczego PiS ma aż tak duże poparcie.
Nie wiem, czy najbardziej dręczącym nas w tym roku pytaniem – chociaż w zeszłym również, ale wtedy jeszcze pocieszano się, że ten trend niedługo się odwróci – było: dlaczego PiS ma aż tak duże poparcie, mimo… I tu można przedstawić długą listę grzechów i zażaleń, która zostanie w podsumowaniach roku niewątpliwie szczegółowo spisana. Spisane będą czyny i brak rozmów. I większa część z tych zarzutów dla nas wydaje się być niepodważalna, skąd więc te wciąż oscylujące wokół 40 procent słupki sondażowe? Plus poparcie dla Kukiza, który też nie lepszy. Spróbujmy zatem zebrać rozmaite odpowiedzi, które miały nie tylko wyjaśniać, ale także podpowiadać, jak, korzystając z tej wiedzy, opozycja mogłaby jednak część pisowskiego czy populistycznego elektoratu odwojować. Albo, korzystając z nauki, jak zdobywa się i utrzymuje poparcie, zmobilizować dotąd nie zmobilizowanych.
1. Kasa
Zazwyczaj zaczyna się od kasy. 500+, podniesienie płacy minimalnej, niskie bezrobocie – nieważne, że to także efekt demografii. Gospodarka jakoś się kręci, więc ogólnie jest lepiej. 500+ ma tę zaletę, że nie jest to żadna mniej lub bardziej mglista obietnica, tylko pieniądze do ręki. Do tego dochodzi nieustanna propaganda sukcesu. Poza Nowoczesną nikt nie obiecuje mniej, a lewica nawet więcej. I nawet przeciwnicy 500+ , którzy twierdzą, że ludzi kupiono za głupie 500 zł, w gruncie rzeczy zgadzają się, że zdecydowały kwestie ekonomiczne i socjalne. Gdybyż to było takie proste – kto da więcej! Na początek to zawsze oznacza: kto obieca więcej. Ale czy nie skończy się to na obietnicach? Czy obiecujący mają realną szansę przejąć władzę? Krótko mówiąc – PiS nie tylko obiecał, ale część socjalnych obietnic spełnił.
2. Walka klas
A może nie chodzi jedynie o warunki materialne, ale także o szeroko rozumianą godność? Albo szerzej – tożsamość? Można to uprościć i nazwać walką klasową. Sukces PiS to po prostu konsekwencja podziału na biednych i bogatych; lepszych, cieszących się prestiżem, i tych poniżanych i wykluczonych. I chociaż PiS wygrał w prawie wszystkich warstwach społecznych (poza menagerami), jednak wyraźne zależności istnieją – na PiS częściej głosuje wieś, ludzie gorzej wykształceni, biedniejsi… Nie musimy też klas postrzegać czysto ekonomicznie. To także prestiż, kapitał społeczny i kulturowy. Redystrybucję dóbr materialnych można zwiększyć, redystrybucję kompetencji kulturowych także, ale to praca na lata, a na razie o edukacji decyduje PiS. I prowadzi brutalną walkę o przejęcie kultury. I ma ona odpowiadać właśnie tym mniej wykształconym.
3. Antyelitaryzm
Paliwem, które napędzało wygraną PiS, był także istniejący, ale silnie podsycany, antyelitaryzm. I coraz bardziej rozszerzająca się definicja, kto do tych elit należy. To politycy dawnej formacji, ci od przekrętów i reprywatyzacji oraz ci, których złapano za drogi zegarek lub ośmiorniczki. Byli komuniści i ubecy. Dziennikarze – od tych zarabiających kokosy po popularnych publicystów Zbyt znane feministki. Ludzie kultury nie rozumiejący narodowych potrzeb. Bywalcy warszawskich knajp… Można spojrzeć na antyelitaryzm jako na rodzaj fałszywej świadomości, błędnego podstawienia. Do złej elity nie zalicza się bowiem klasy wyższej, której bogactwo jest dla przeciętnego Polaka niewyobrażalne (i rośnie szybciej niż innych klas). Konsekwencją tego jest łatwa zastępowalność klasowego gniewu związanego ze sprawiedliwością ekonomiczną potępieniem moralnym. Problemem nie są nierówności majątkowe, tylko to, że są one efektem działań nieuczciwych. Możliwość moralnego potępienia innych i tym samym wzmocnienia własnego poczucia moralnej wyższości to także atrakcyjna nagroda w tej grze.
4. Wojna kulturowa
Na to nakłada się wojna kulturowa dotycząca obyczajowości. Chociaż, kiedy patrzymy na codzienne życie i wybory Polaków, okazuje się, że nie jesteśmy społeczeństwem aż tak konserwatywnym, to jednak wciąż jednym z bardziej konserwatywnych w Europie. Wyróżnia nas rytualna ludowa religijność, katolicka monokultura, silna homofobia, panika moralna związana z „seksualizacją” dzieci i młodzieży, konserwatywne podejście do kobiet i wychowania. Tak, był Czarny Protest, rośnie liczna zwolenników liberalizacji przepisów antyaborcyjnych, jednak wciąż najwięcej jest zwolenników konserwatywnego „kompromisu”. Ważnym wymiarem konfliktu jest zatem gender. I nie chodzi tu jedynie o prawa kobiet, ale także stosunek do wszelkich nienormatywnych tożsamości płciowych. Na męskich wyobrażeniach oparty jest nacjonalizm, wraz z fantazją o konieczności obrony cnoty polskich kobiet.
5. Martyrologia
Polski patriotyzm nie wyzbył się upodobania do martyrologicznych opowieści – mit Powstania Warszawskiego, żołnierze wyklęci, zamach smoleński – to także służy wojnie kulturowej. A mesjanizm może prowadzić do absurdalnych misji rechrystianizacji Europy i obrony granic przy pomocy różańca, bo Polak to wciąż katolik. I nawet, jeśli coraz rzadziej odwiedza świątynie, to dzieci na religię oczywiście posyła i z trudem wyobraża sobie życie bez chrztów, pierwszych komunii i pogrzebów.
6. Naród
Poza poczuciem godności klasowej czy indywidualnej nie mniej ważna jest godność narodowa. Wstawanie z kolan, przewodzenie krajom Międzymorza, wyjątkowa pozycja w Europie, która nie ma prawa nas pouczać. Suwerenność zamiast ulegania dyktatowi Brukseli. Odpowiedzią opozycji jest proeuropejskość i lęk przed wyjściem z Unii, ale trudno zapomnieć, jak wielu Polaków jest gotowych na opuszczenie Unii byle tylko nie przyjąć paru tysięcy uchodźców. Ten powszechny lęk przed uchodźcami, który doprowadził do wzrostu rasizmu i rasistowskie przemocy, został częściowo wywołany, ale też, nie oszukujmy się, nie były to nastroje trudne do wywołania. Zabrakło wobec nich przyzwoitej i szeroko wyartykułowanej kontrnarracji, a obecnie zmiana tych nastawień może być jeszcze trudniejsza.
7. Autorytaryzm
Gotowość obrony Polski przed obcymi (a także różnymi odmieńcami) i ekskluzywna wizja polskości tworzy glebę dla zaakceptowania jakiejś wersji rządów autorytarnych. Legitymizują się one tym, że reprezentują większość, która ma prawo nie liczyć się z jakimikolwiek mniejszościami. W tej sytuacji trudno bronić liberalnej demokracji opartej na ochronie praw wszystkich obywateli i na praworządności rozumianej jako podporządkowanie państwa prawu innemu niż wola większości. Przy czym nie musi to być realna większość, wystarczy w jej miejsce podstawić „naród”, który zawsze cierpiał i wciąż musi się bronić. W końcu jednak wstanie z kolan. Konsekwencją tak budowanej tożsamości jest akceptacja autorytaryzmu – władzy nie liczącej się z ograniczeniami.
Neoautorytaryzm, a nie populizm. Skąd się wzięła „dobra zmiana”
czytaj także
8. Siła i sprawczość
Skoro już padło słowo autorytaryzm, to wiązać może się z tym fascynacja władzą, siłą i sprawczością, zaś drugą stroną tego medalu jest pogarda dla innych, gorszych, nie mieszczących się we wspólnocie, nie dość prawdziwych Polaków. A skoro władza ta została przez nas wybrana, to tym lepiej, jest naszą emanacją i mamy swój udział w jej mocy i całe płynące z tego jouissance.
9. Nasi
Duża część społeczeństwa widzi właśnie w PiS reprezentację woli narodu. Nie oznacza to większej partycypacji, tylko to, że wreszcie do władzy doszli ludzie „tacy jak my”. Można ich lubić albo podziwiać bez kompleksów. Symboliczna Beata Szydło, ulubienica nie tylko pisowskiego elektoratu, to w końcu pani, którą możemy spotkać w warzywniaku, z synem księdzem pod pachę. Tu pojawia się na marginesie kwestia trudna do wyartykułowania – estetyczna. My się im nie podobamy, podobnie jak oni nam. Naprawdę nigdy nie słyszeliście komentarza: popatrz, jak oni wyglądają!
czytaj także
10. Kaczyński
Gdzie mieści się w tym wszystkim Jarosław Kaczyński, któremu poświęcamy tyle uwagi? Jest demiurgiem, nieformalnym naczelnikiem, szefem wszystkich szefów, sytuującym się poza systemem prawnym, a więc zajmującym wyjątkową pozycję. Nie trzeba go lubić ani nawet mu ufać, jednak jest moc. Pozwala mu ona wypuszczać na świat demony – np. Macierewicza, anioły zgody np. Morawieckiego albo być królem marionetek takich jak Duda. I to właśnie ludzi do niego przekonuje, nawet jeśli mu nie ufają.
11. Emocje
Podczas gdy proceduralna demokracja liberalna jest zimna i przynajmniej pozornie racjonalna, PiS obsługuje emocje – lęk, nienawiść, złość – i nimi się karmi. Wywołuje je, ale też korzysta z zasobu, który podobno w Polakach jest nie mały, również z powodów historycznych. A emocje negatywne silniej oddziałują na nas niż pozytywne, są lepszym politycznym paliwem.
12. Nowe media
Zmieniła się też sfera publiczna. Media papierowe tracą na znaczeniu i powadze, nie są tak opiniotwórcze, jak niegdyś. Podobnie telewizja. Rządzą media społecznościowe, w których można zamknąć się w swojej bańce informacyjnej i odciąć od innych komunikatów. Napędzane są one przez emocje, bo ruch w nich generowany jest wokół rozmaitych flamów. A za tym to już stoi Bill Gates i reklamodawcy albo sprytni marketingowcy polityczni. Lub obce mocarstwo. Coraz bardziej liczą się wydarzenia i dramaty, fascynujący teatr polityczny, którego jesteśmy obserwatorami lub czasem uczestnikami. Spokojne przedstawienie dobrego projektu dla Polski nie może się równać z fascynacją bohaterami dramatu. Nasi bohaterowie indywidualni wypadają na tym tle raczej bezbarwnie, a bez nich wydarzenia masowe nie mają kontynuacji w codziennej polityce, czyli brakuje nam wyrazistych przywódców.
PiS obsługuje rozmaitych wyborców (punkt 13.)
Takie mniej więcej wyjaśnienia sondażowych sukcesów PiS udało mi się w tym roku przeczytać albo usłyszeć. Nie tworzą one rozłącznych odpowiedzi, chociaż odnoszą się do rozmaitych aspektów życia zbiorowego. Wojna klas, kulturowa, płci, o demokrację? Można uczestniczyć we wszystkich albo wybrać sobie jedną. A może to psychologia zbiorowa? Nowe warunki komunikacji społecznej? Dla każdego coś miłego, bo – i to już ostatni, trzynasty punkt programu – PiS obsługuje rozmaitych wyborców i ich rozmaite interesy, poglądy oraz postawy.
Wypadłoby na koniec napisać coś optymistycznego. Przynajmniej 50 procent społeczeństwa nie popiera PiS-u itepe.