Kaja Puto

To są efekty interwencji!

To właśnie blokady miesięcznic stały się miejscem, w którym opozycja najchętniej pozuje do zdjęć. Nasuwa się pytanie: po co?

Media społecznościowe obiegło zdjęcie Władysława Frasyniuka wynoszonego z blokady miesięcznicy smoleńskiej. Dla liberalnej opozycji, szczególnie tej starszego pokolenia, w kilka godzin stało się symbolem walki z bezprawiem państwa PiS: trendowało w grupach powiązanych z KOD, opatrywało laurki pisane Frasyniukowi przez liberalnych dziennikarzy, trafiło również do ważnych mediów zagranicznych.

Trudno się dziwić: Frasyniuk to ikona solidarnościowej opozycji i jego zdjęcie w objęciach policji wywołuje jednoznaczne skojarzenia. Jednak kiedy sam Frasyniuk opowiada mediom, że czuł się w tych objęciach jak w stanie wojennym, a w stanie wojennym, jak opowiadał kiedyś „Newsweekowi”, miał „wywalony bark, wykręcane genitalia i połamane żebra”, skojarzenia te przekształcają się w klasyczne już dla liberalnej opozycji samozaoranie, którego symbolem stał się Mateusz Kijowski.

Niech nas wynoszą. A my będziemy wracać

Histeria wokół interwencji policji na blokadach miesięcznic smoleńskich to woda na młyn dla prawicowych gadzinówek, które dostają w prezencie kolejną okazję, by powtórzyć, że establishment uwłaszczony na transformacji broni prawa do sikania na polskie znicze. Oraz dla samych uczestników miesięcznic, bo zanim zaczęto je blokować, ich blask przygasał już nawet w oczach prawicy, a memy na ich temat stały się tak wiekowe, że dorobiły się na youtubie komentarzy „kto ogląda w 2017?”.

 

Nawet jeśli dekonstrukcja zbudowanego przez PiS mitu smoleńskiego jest możliwa, to z pewnością nie poprzez najazd na ostatnich mohikanów odprawiających (legalne) gusła pod Pałacem Prezydenckim. A jednak to właśnie blokady miesięcznic stały się miejscem, w którym opozycja najchętniej pozuje do zdjęć. Nasuwa się pytanie: po co?

Najważniejszym argumentem uczestników blokady jest sprzeciw wobec naruszenia konstytucyjnej wolności zgromadzeń poprzez nowelizację Prawa o zgromadzeniach (znaną także jako „ustawę miesięcznicową”). Co do tego pełna zgoda, ale skoro tak, czy kącik ze smoleńską cepelią to naprawdę największy problem, jeśli chodzi o praworządność w Polsce? Dlaczego przedstawiciele liberalnej opozycji nie kąpią się w blasku fleszy, kiedy Szyszko wyrzyna Puszczę Białowieską, Straż Graniczna olewa decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Ministerstwo Zdrowia przywraca recepty na tabletki po, a ofiary reprywatyzacji są eksmitowane z użyciem przemocy, by wymienić przykłady tylko z ostatniego tygodnia?

Nie tnijcie puszczy! [rozmowa i zdjęcia]

I, co być może ważniejsze: gdzie byli, kiedy obowiązujące w Polsce prawo było łamane i naginane na niekorzyść obywateli za poprzedniego rządu i czy to przypadkiem nie z szeregów pokrzywdzonych przez sądy, policje i urzędy obywateli wyłoniła się sekta smoleńska?

Jak ujął to Przemysław Witkowski: „Żeby dziennikarze, politycy i publicyści dali się tak wynosić bagietom z blokad w obronie zwalnianych związkowców, aresztowanych obrońców lokatorów i skatowanych na komendach sebixów, jak w imię poprzeszkadzania grupie sekciarskich nekrofili, to byśmy żadnego PiSu w tym kraju nie mieli”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij