Po stworzeniu listy przestępców seksualnych (minus księża) minister środowiska Michał Woś postanowił zabrać się za tworzenie rejestru organizacji pozarządowych, które otrzymują finansowanie z zagranicy. Oczywiście można się śmiać, że minister powinien zacząć od wpisania na listę własnego resortu. Bez wsparcia unijnych programów ochrona środowiska w Polsce byłaby na znacznie gorszym poziomie.
Minister środowiska Michał Woś to niewątpliwie człowiek licznych talentów. Zapewne dzięki temu zaledwie w wieku 24 lat został doradcą Zbigniewa Ziobry, który już w 2016 roku powierzył mu stanowisko szefa swojego gabinetu politycznego. Ucząc się od najlepszych, Woś szybko awansował. Już w 2017 roku nadzorował ambitne zadanie stworzenia rejestru przestępców seksualnych. Zadanie niełatwe, bo rejestr trzeba było przygotować tak, żeby nie znalazło się w nim zbyt wielu księży, ale złoty chłopak Ziobry najwyraźniej podołał. Dzięki czemu awansował dalej i spokojnie może udzielać godzinnych wywiadów dla Telewizji Trwam.
czytaj także
Być może obłuda i cynizm są największym talentami Wosia, który dochrapał się obecnie stanowiska ministra środowiska. Co prawda nic mi nie wiadomo, żeby ten absolwent prawa i studiów menadżerskich kiedykolwiek interesował się ochroną przyrody, ale to oczywiście nie jest wymagane, żeby zostać ministrem tego resortu w rządzie PiS-u. W braku kierunkowego wykształcenia Wosia można było pokładać nawet pewne nadzieje, pamiętając, co się działo, gdy tym resortem kierował człowiek związany z polskimi lasami i zamieszkującymi je zwierzętami, czyli profesor Jan Szyszko. Ostatecznie chyba każdy, czyja miłość do zwierząt nie polega na tym, żeby do nich strzelać, a do lasów – wycinać, byłby lepszy. Przynajmniej tak się wcześniej wydawało.
Chciałoby się wierzyć ministrowi, gdy mówi: „Inne państwa nie mają tak pięknych krajobrazów, nie mają tak pięknych okoliczności przyrody, więc musimy je chronić najlepiej jak to możliwe”. Trudno poważnie traktować tę wypowiedź polityka. Nie tylko dlatego, że cytuje Rejs, bo można zrozumieć, że biegając z teczką za Ziobrą i robiąc karierę w PiS-ie nie miał czasu na oglądanie Davida Attenborough. Co oczywiście bym ministrowi polecał, bo z cyklu Nasza planeta mógłby się nauczyć więcej o środowisku niż podczas licznych spotkań z pracownikami Lasów Państwowych. A przecież wiemy, że Woś potrafi się szybko uczyć.
Obawiam się jednak, że to nie brak wykształcenia każe ministrowi środowiska w tym samym programie w Telewizji Trwam mówić, że musimy chronić przyrodę, a jednocześnie bronić przekopu Mierzei Wiślanej. Z pewnością nie jest tak głupi, by nie wiedzieć, że inwestycja ta doprowadzi do zniszczenia nie tylko pięknych krajobrazów i okoliczności przyrody, ale również siedlisk ptaków chronionych obszarem Natura 2000. Michał Woś wszak nie jest idiotą. Kim zatem jest, że jedna jego ręka nie widzi, co czyni druga? Kontrowersyjnym teologiem? Zapewne musi na tyle dobrze znać Biblię, żeby wiedzieć, że w tym cytacie nie chodzi o pochwałę obłudy, tylko pokorę przy dawaniu jałmużny. Woś niewątpliwie jest pokorny, ale z pewnością nie wobec Pana Boga, lecz swoich PiS-owskich mocodawców.
Jak bardzo uwewnętrznioną trzeba mieć obłudę i hipokryzję, żeby swoją kadencję w Ministerstwie Środowiska zacząć od ułatwień dla górnictwa? Jeszcze zanim Woś został formalnie powołany na stanowisko, zdążył zapowiedzieć: „Koncesje są kluczowe dla przedsiębiorstw, dla polskiej energetyki i dla funkcjonowania polskich kopalni. (…) niezbędne jest sprawne wydawanie koncesji po to, żebyśmy zyskali czas na ewentualne przekształcenie naszej gospodarki do tych różnych ambitnych pomysłów Brukseli”.
Przypomnijmy, że przyszły minister środowiska mówi to w kraju, w którym koncesje dla kopalni nierzadko wydawane są z pogwałceniem zasad ochrony środowiska, a góry wydobytego węgla, którego nikt nie chce kupować, stały się tak wielkie, że aż trzeba było stworzyć dla nich specjalny centralny magazyn. Warto zauważyć, że naszemu złotoustemu politykowi udało się w tej samej wypowiedzi nie tylko wesprzeć niszczenie polskiej przyrody, ale też zdystansować wobec unijnych i ogólnoświatowych planów ochrony klimatu. Po co niszczyć tylko polskie środowisko, skoro możemy doprowadzić do upadku całą ludzką cywilizację? Czy wspomniałem już, że Michał Woś to wyjątkowo ambitny młody człowiek?
Popkiewicz: Polska musi przestać trzymać się zębami węglowej futryny
czytaj także
Praca u boku Ziobry najwyraźniej była dla niego źródłem inspiracji. Po stworzeniu listy przestępców seksualnych (minus księża) minister środowiska postanowił zabrać się za tworzenie rejestru organizacji pozarządowych, które otrzymują finansowanie z zagranicy. Oczywiście można się śmiać, że minister powinien zacząć od wpisania na listę własnego resortu. Bez wsparcia unijnych programów ochrona środowiska w Polsce byłaby na znacznie gorszym poziomie. Można też argumentować, że taki rejestr jest niepotrzebny, bo w świetle istniejącego prawa organizacje muszą informować Urząd Skarbowy i opinię publiczną o darowiznach, których wartość przekracza 15 tysięcy złotych.
Wiadomo jednak, że tak naprawdę nie chodzi o rzetelne informowanie obywateli, tylko o nagonkę na organizacje, które mają czelność nie zgadzać się z rządową polityką. Jak mówi sam Woś: „Polacy mają prawo wiedzieć, czy ci, którzy mocno protestują przy jakiejś inwestycji, przy Mierzei Wiślanej, czy te organizacje działają w interesie Polaków, na prośbę Polaków, ze składek Polaków, czy też działają tam zagraniczne organizacje, które powodują, że niektórzy dostają nawet wynagrodzenie, żeby w tym konkretnym miejscu protestować. Trwa przekop Mierzei Wiślanej, część organizacji wyraża z tego powodu głębokie niezadowolenie. Niektórzy mówią, że ekspertyzy, które pokazują, że ten przekop nie powinien mieć miejsca, pierwotnie były pisane – nie wiem, to jest do sprawdzenia – cyrylicą”. Na szczęście PiS tak pięknie działa w interesie Polaków, że gdy okazało się, że przekop Mierzei Wiślanej będzie tak drogi, że nigdy się nie zwróci, a tylko zniszczy polską przyrodę, zrobił z niego inwestycję obronną.
Tyle słońca w całym mieście i tak mało wody. Nierówna walka samorządów z suszą
czytaj także
Warto docenić talent człowieka, który w tej jednej wypowiedzi wzywa do rzetelnego informowania, a jednocześnie powiela insynuacje. Gdyby rzeczywiście Wosiowi zależało na rzetelnym informowaniu Polaków i Polek, to nie powoływałby się na insynuacje, które należałoby sprawdzić, tylko je sprawdził. Ale po co sprawdzać fakty, skoro można szkalować aktywistów, nie przedstawiając żadnych dowodów. Warto przypomnieć, że krytycznie o przekopie wypowiadali się nie tylko polscy naukowcy czy okoliczni mieszkańcy (zapewne również sprowadzani z Rosji), ale nawet Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku. Krótko potem jej szefowa straciła stanowisko. Być może też nie działała w interesie Polaków i wydawała opinie cyrylicą.
Jak bardzo uwewnętrznioną trzeba mieć obłudę i hipokryzję, żeby kadencję w Ministerstwie Środowiska zacząć od ułatwień dla górnictwa?
Równie obrzydliwe są insynuacje o finansowaniu aktywistów, którzy rzekomo mają dostawać wynagrodzenie za protestowanie. Jeśli minister Woś zna takie przypadki, to prosiłbym o podanie mi nazw i adresów tych zagranicznych organizacji, bo niestety ich nie znam, choć środowiskiem zajmuję się trochę dłużej niż nasz minister środowiska. Dzięki temu znam sporo aktywistek i aktywistów, którzy wpadli w długi, zajmując się walką o ochronę przyrody, a pewnie chętnie by sobie zarobili na tym, co i tak robią z potrzeby serca. Nie trzeba być wybitnym specjalistą od finansów, żeby wiedzieć, że osoby zatrudnione z politycznego nadania w państwowych kopalniach i spółkach energetycznych często w miesiąc zarabiają więcej niż większość działających w Polsce aktywistów i aktywistek przez cały rok.
Cynizm i hipokryzja ministra Wosia są jednak tak wielkie, że nie widzi w Polsce lobbystów koncernów energetycznych. Ale jak miałby ich widzieć, gdy sam jest w pewnym sensie jednym z nich? Ostatecznie tak wiele spółek węglowych i energetycznych jest w posiadaniu państwa, że węglowymi lobbystami są sami politycy i urzędujący ministrowie środowiska. Promowanie węgla jest im na rękę, bo mogą zarządy spółek obsadzić swoimi ludźmi. A że potem tego węgla nikt nie chce kupować? Mniejsza z tym. Zawsze można stworzyć Centralny Magazyn Węgla i dać posadę jakiemuś kolejnemu koledze.
czytaj także
Gdyby Michał Woś chciał być uczciwym i przejrzyście działającym człowiekiem, powinien w każdy poniedziałek ubierać się w strój górnika, bo pewne jest, że nie działa w interesie Polek i Polaków, tylko lobby energetycznego. We wtorki mógłby zakładać strój leśnika, bo lobbuje również na rzecz prowadzonej przez Lasy Państwowe „gospodarki leśnej”, która z ochroną przyrody niewiele ma wspólnego. W środy widzę ministra środowiska w masce Jarosława Kaczyńskiego, a w czwartki – w przebraniu Zbigniewa Ziobry, bo przecież nie wymyślił sam tej polityki, jest jedynie zdolną i ambitną marionetką w rękach swych mocodawców. W piątki minister mógłby przestać udawać i ubierać się po prostu jak marionetka. Albo klaun, bo to prawie zabawne, że widzi wszędzie obcych agentów, samemu działając na szkodę Polski bardziej niż obce służby.
Ile jeszcze pożarów będziemy musieli gasić przez zrzutka.pl?
czytaj także
Jest to szczególnie przykre, że taki zdolny, wykształcony i ambitny człowiek, który sam współpracował z licznymi organizacjami pozarządowymi, a nawet jakieś zakładał, teraz postanowił je tak prostacko atakować. I bez tego w Polsce jest bardzo kiepsko z zaangażowaniem społecznym, więc pomysł, żeby ludzi, którzy ciągle chcą robić coś, w co wierzą, sprowadzać do roli agentów wpływu zagranicy, wydaje się wyjątkowo okrutny. Ale cóż, może Michał Woś ocenia innych po sobie i stąd ta obecna niechęć do ludzi, którzy robią rzeczy zgodne ze swoimi przekonaniami, a nie tylko dyrektywami partii i podszeptami lobbystów.