Prawica z pewnością będzie miała duże pole do beki, jeśli sięgnie po pozycję „12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat”. Ale państwo pewnie i tak nie wchodzą na te oszołomskie portaliki dla piewców steków, którzy kochają wdychać zapach spalin o poranku w korku. Opowiem zatem w skrócie, czego się dowiedziałem.
Nie wiem, jak wam, ale mnie czasem chce już się rzygać całą tą ekologią. Owszem, kocham przyrodę jak własną matkę. Lubię też zdobywać wiedzę o tym, jak żyć, aby mniej szkodzić środowisku. Jednak gdy czytam pozycje takie jak 12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat, szybko zaczynam się zastanawiać, czy da się zrobić taki recykling z moich starych ubrań, żeby ukręcić z nich sznur na szubienicę.
Rodzice dla Klimatu piszą do Morawieckiego: Premierze, chcemy ambitnej polityki klimatycznej teraz!
czytaj także
Tym bardziej mi przykro, że książkę firmują eksperci z brytyjskiego WWF, jednej z największych organizacji zajmujących się ochroną środowiska. O WWF miałem raczej dobrą opinię. W końcu zajmują się walką z degradacją przyrody, więc nic, tylko przyklaskiwać. Kiedyś nawet chciałem adoptować morświna, bo WWF Polska oferuje również taką opcję. Jednak w końcu się nie zdecydowałem, bo trochę nie wiedziałem, gdzie miałbym go trzymać w mojej kawalerce.
Oczywiście walka na rzecz środowiska to rzecz chwalebna. Skoro walczymy o tę samą sprawę, to lepiej się wspierać, niż atakować. No, ale jak dostaję książkę do recenzji, to przeważnie nie mówię nie. Czasem nawet przeczytam. Może nawet lepiej, że przeczytam ja, a nie jacyś klimatyczni ignoranci, którzy widząc żółwia duszącego się plastikową słomką, będą ci tłumaczyli, że na pewno lubi BDSM.
Prawica z pewnością będzie miała duże pole do beki, jeśli sięgnie po 12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat. Ale państwo pewnie i tak nie wchodzą na te oszołomskie portaliki dla piewców steków, którzy kochają wdychać zapach spalin o poranku w korku. Opowiem zatem w skrócie, czego się dowiedziałem. Ostatecznie nikt tak dobrze nie skopie dupy lewakowi jak inny lewak. W przypadku ekologów chyba działa ta sama zasada.
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 1: Nie przełączaj sprzętu w tryb czuwania; odłącz go od źródła zasilania i zabij wampira energii
Czyli zostań control freakiem
Czy przed pójściem spać sprawdziliście, czy wszystkie sprzęty, jakie macie w domu, są wyłączone z kontaktu? A może któryś został w trybie stand by? Jeśli tak, jesteście złymi, złymi ludźmi, a codziennie gdzieś na świecie ginie przez was (tak, właśnie przez ciebie!) jakaś mała panda.
Jak możecie pozwalać, by po waszym domu grasowała „ciżba małych wampirów wysysających i zużywających prąd oraz zwiększających twoje rachunki za elektryczność w ogóle bez żadnego pożytku”? Wstydźcie się! I nie wychodźcie więcej z domu bez zmierzenia amperomierzem wszystkich kontaktów.
(Hej, a może jakiś apel do producentów, żeby produkowali sprzęty, które da się wyłączyć bez konieczności wyciągania kabla z kontaktu? Kto wie, ile kontaktów zostało przy tym uszkodzonych i trzeba je było wymienić na nowe. Policzcie wytworzony przy tym ślad węglowy).
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 2: Zbłękitniej, żeby pozostać zielonym: oszczędzaj na co dzień wodę przy myciu zębów i zmywaniu naczyń
Czyli płacz nad każdą rozlaną kroplą wody
Jeśli jesteście osobami, które zaczynają mycie zębów od odkręcenia kranu, a potem pozwalają wodzie lecieć do zlewu przez trzy minuty, aż nie umyjecie dokładnie wszystkich ząbków, prawdopodobnie jest to lektura dla was. Dowiecie się, że nie należy tak robić. Marnuje się w ten sposób wodę. Proponowałbym wam jednak, żebyście skończyli lekturę po kilku pierwszych akapitach każdego rozdziału.
W innym przypadku możecie dowiedzieć się różnych nieprzyjemnych rzeczy, które z pewnością nie poprawią waszego samopoczucia, a może nawet przestaniecie czuć się tacy sprytni, że sięgnęliście po tę pozycję. Jak czytamy, „szacuje się, że do 2030 roku prawie połowa całej populacji świata będzie żyła w rejonach, w których wody po prostu nie wystarczy”.
Martwicie się, że może się tak stać, niezależnie od tego, czy będziecie zakręcać kran, czy nie? Cóż, macie rację. Niestety autorzy nie powiedzą wam, jak uniknąć tego globalnego kryzysu (pewnie zresztą sami nie wiedzą), więc zamiast tego dostaniecie radę, że „wielu z was prawdopodobnie zachowuje higienę większą niż to konieczne”. Cóż, na pewno nie w mojej dzielnicy.
Świat musi ugrząźć w bagnie. I to dosłownie, bo inaczej zabraknie nam wody
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 3: Zieleń to nowa czerń: przedłuż życie swojej garderobie
Czyli zostań projektantem mody z recyklingu
„Być może nie myślisz, że każda sztuka odzieży pozostawia swój ślad składający się z wody, energii, gleby oraz innych zasobów zużytych do jej wytworzenia, a także zanieczyszczenia środowiska”. Być może wierzysz, że ubrania powstają z pary wodnej, a przynosi je zaczarowana wróżka Zalando, machając dzielnie skrzydełkami, co nie powoduje żadnych emisji CO2. Być może nikt ci jeszcze nie powiedział, że Święty Mikołaj nie istnieje. Jeśli to właśnie byłem ja, to przepraszam.
czytaj także
Na szczęście autorzy książki mają sprytne pomysły, jak rozwiązać palące problemy przemysłu odzieżowego i ciągle zmieniającej się mody. Zamiast kupować sobie nową broszkę, ze skrawków starych ciuchów można łatwo zrobić bukiecik przypinany do odzieży. Zamiast wydawać pieniądze na gumki do włosów, możecie związywać je skrawkami pociętych rajstop, w których puściło oczko. Zielony to nowy czarny, więc nie dość, że będzie najmodniejsi na planecie, to jeszcze świat zostanie uratowany.
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 4: Na rower: maszeruj, jedź lub biegaj
Czyli przyjeżdżaj do pracy spocony
Gdybym był Łukaszem Warzechą, napisałbym pewnie jakoś tak: niech wiedzą i czują, jacy jesteście twardzi i pachnący po przejechaniu kilkunastu kilometrów na rowerze. Deszcz, śnieg, zawierucha? Nie ma sprawy. Prawdziwy mężczyzna, a tym bardziej dzielna matka Polka, przeszkód się nie boją. Nie macie w pracy prysznica? Nic straconego. W Warszawie są dwie publicznie dostępne łaźnie miejskie. Rocznie korzysta z nich kilkanaście tysięcy bezdomnych, to wy chyba też możecie.
Naprawdę nie wiem, czemu wszyscy jeszcze nie przesiedli się z samochodów na rowery. Ostatecznie dzieci do szkoły można odwozić wózkiem przyczepionym do bagażnika. Martwicie się, że wasze dziecko będzie miało twarz na wysokości rury wydechowej? Nie martwcie się, na coś trzeba umrzeć, a ludzi na świecie i tak jest już za dużo. Gdy wasze dziecko umrze, zawsze możecie adoptować sobie jakieś inne, z krajów, gdzie nie będzie dało się już żyć. Może nawet będzie z tego więcej pożytku, bo nie będzie takim rozpieszczonym bachorem jak wasza przywykła do luksusów pociecha.
A mówiąc poważnie: sam jeżdżę do pracy na rowerze. Zresztą nie tylko do pracy, ale prawie wszędzie, dokąd się da. Kiedy tylko mogę, wybieram pociąg zamiast auta czy samolotu. Nie da się jednak ukryć, że jeżdżenie rowerem w miastach zdominowanych przez samochody jest zwyczajnie niebezpieczne i nie ma co się łudzić: dopóki nie zostanie stworzona odpowiednia ku temu infrastruktura, ludzie nie zaczną masowo tego robić. Wyobrażacie sobie drogę, która nagle się kończy i zaczyna sto metrów dalej? Gdyby tak budowano drogi dla samochodów, byłoby wielkie oburzenie, tymczasem w przypadku dróg rowerowych nie jest to nic niezwykłego.
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 5: Papier nie rośnie na drzewach: zmniejsz jego codzienne zużycie
Czyli kolekcjonuj papierowe śmieci
Przychodzą do was czasem listy? Zamiast je wyrzucać, używajcie kopert do sporządzania notatek. Większość notatek robicie na komputerze albo smartfonie? Pamiętajcie, że ceny energii rosną, a któregoś dnia może nastąpić blackout. Będziecie wtedy z siebie dumni, że zgromadziliście tyle papierowych śmieci, na których będziecie mogli spisywać notatki z umierającego świata.
Nie wszyscy byli tacy mądrzy, więc pamięć po nich zaginie. Tymczasem wy, ze stertami ulotek, folderów, czasopism, wydrukowanych jednostronnie maili, będziecie mieli masę miejsca, by spisać wszystkie swoje cierpienia. Ludzie nieinteresujący się ekologią będą wam mogli tylko pozazdrościć.
Krótszy prysznic i gaszenie światła nie uratują nas przed katastrofą [rozmowa z Iloną Jędrasik]
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 6: Dąż do wegetarianizmu: zmniejszaj spożycie mięsa i zastąp je warzywami
Czyli coś, co akurat rzeczywiście ma sens
Co prawda badania pokazują, że większą niechęć niż weganie wzbudzają tylko narkomani, Aale nie musisz od razu obnosić się ze swoimi przekonaniami. W wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach można udawać, że ma się uczulenie i prosić o listę alergenów. Na szczęście warzywa są dostępne raczej wszędzie. Choć ciągle istnieją restauracje, gdzie jedyną wegańską opcją są frytki. No ale kto nie lubi frytek?
Co nie zmienia faktu, że już najwyższy czas, aby zacząć lobbować za wstrzymaniem dotowania produkcji mięsa, zamiast mówić ludziom, że jak zjedzą jednego kotleta mniej, uczyni to ogromną różnicę. Bo nie czyni wystarczającej, choć jest krokiem w dobrym kierunku.
Już wkrótce nastąpi nieuchronny upadek przemysłowej produkcji zwierząt
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 7: Użyj ponownie, wypłucz i powtórz to jeszcze raz: ogranicz codzienne zużycie plastiku
Czyli noś ze sobą bidon, torbę na zakupy, kubek na kawę, sztućce, talerze, wielorazową słomkę i pieluchę
Oczywiście możecie być też jak pan Jacek Bartyzel: kupić sobie na Allegro pięć tysięcy plastikowych słomek i przynosić ze sobą własną słomkę przy codziennej wizycie w McDonaldzie, ale przecież nie chcecie być takim dzbanem.
Na szczęście jest na to prosty sposób. Wychodząc z domu, bierzcie ze sobą całą stołową zastawę i zestaw piknikowy. Ostatecznie nigdy nie wiadomo, co się może przydać. A nuż będzie wam się chciało kupę w metrze? Lepiej mieć pieluchę i sobie ulżyć od razu, zamiast szukać publicznych toalet, których jest jak na lekarstwo.
Oczywiście trochę żartuję, bo rzeczywiście warto korzystać z bidonu, zamiast kupować kolejne plastikowe butelki. Ale pewnie nie tylko ja pamiętam, że kiedyś butelki do napojów były wymienne. I komu to przeszkadzało? Ekonomia cyrkularna jest możliwa. Tylko przestańmy zwalać wszystko na konsumentów, bo to korporacje powinny wprowadzić obieg zamknięty swoich produktów.
Zamiast dać się wmanewrować w poczucie winy lepiej porządnie się wkurzyć [rozmowa]
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 8: Racjonalne zakupy: solidnie się zastanów przed nabyciem luksusowych rzeczy
Czyli pomyśl dwa razy, zanim kupisz biżuterię od Swarovskiego
I niech cię nie zwiedzie fakt, że dyrektor generalny WWF International, Marco Lambertini, robi sobie zdjęcia z CEO Nadją Swarovski na ściance z logo słynnego producenta biżuterii. Oni to robią, żeby promować odpowiedzialną konsumpcję i lokalne rozwiązania globalnych problemów. A że przy okazji reklamują markę? Cóż, przynajmniej dobrze, że nie zbrodniczy komunizm.
Jednocześnie w książce czytamy, że zanim coś sobie kupimy, pierwszy pytanie powinno brzmieć: „Czy tego potrzebuję?”. Odpowiedź wydaje się oczywista. Nikt tak naprawdę nie potrzebuje biżuterii od Swarovskiego. Więc nie ma się nawet nad czym zastanawiać. Trzeba opodatkowywać.
czytaj także
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 9: Potencjał w doniczce: oczyszczaj powietrze w domu i w pracy za pomocą roślin doniczkowych
Czyli serio: oczyszczaj powietrze za pomocą roślin doniczkowych
Co tam smog? Przecież jeśli macie wystarczająco duży parapet, możecie na nim uprawiać całą masę roślin. Nie dość, że powietrze stanie się czystsze, to na dodatek będziecie mogli regularnie zbierać ziemniaki, pomidory czy zioło (największy przyrost masy zielonej z hektara). Marihuana niestety wciąż pozostaje nielegalna, więc będziecie musieli zadowolić się meliską. Ale zawsze lepsza własna z parapetu niż w tabletkach ze sklepu. Tylko pamiętajcie: rośliny są super, jednak wiara, że oczyszczają powietrze z pyłów zawieszonych, jest pozbawiona podstaw.
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 10: Ekoślady na piasku: ogranicz ślady związane z urlopem
Bo przecież wiadomo, że w pracy trzeba się trochę pobrudzić
Zamiast drogich, luksusowych wakacji pojedź na wolontariat. Cały świat tylko czeka, aż przyjadą im pomagać mądrzy, biali, bogaci ludzie. Nie możecie ich zawieść! Z pewnością przez trzy tygodnie urlopu uda ci się naprawić to, co psujesz przez 50 tygodni pracy. No, chyba że nie.
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 11: Zobowiązanie na przyszłość: uczyń z emerytury inwestycję w planetę
Albo przynajmniej zorganizuj pikietę pod ZUS-em
Ta rada szczególnie podoba mi się w Polsce, gdzie tylko 10% spośród obywateli i obywatelek deklaruje, że oszczędza na emeryturę, a trzeba dodać, że to 10% z 30% Polaków i Polek, którzy zdołali w ogóle cokolwiek zaoszczędzić. Nie masz emerytury? Ani nawet prawa do emerytury? Tym lepiej. Przynajmniej nikt jej nie zainwestuje w brudne paliwa kopalne.
SPRYTNY SPOSÓB NUMER 12: Nie zadzieraj ze światem: przestań śmiecić i pokieruj akcją sprzątania w swojej społeczności
Oraz miej wyrzuty sumienia za każdym razem, gdy nie podniesiesz leżącego na ulicy śmiecia
Zapewne zdarzyło się wam iść po pięknej piaszczystej plaży brzegiem morza i cieszyć się tą uroczą chwilą, gdy nagle wasz spokój zaburzył porzucony tam śmieć? Dlaczego by go nie posprzątać? Bierzesz plastikową butelkę do torby, którą masz przygotowaną na taką okazję, i przez chwilę jesteś zadowolony z siebie. Niestety, po chwili pojawia się kolejny śmieć, a po nim następny.
Po półgodzinie jesteś już obładowany workiem pełnym porzuconych odpadów, a na plecach niesiesz dwie wyrzucone na plażę opony. Ledwo dajesz radę to wszystko udźwignąć, ale się nie poddajesz. Ostatecznie czy może być coś prostszego niż podniesienie śmiecia i zaniesienie go do pobliskiego kosza z odpadami? Fakt, że najbliższy śmietnik znajduje się pół godziny drogi od rajskiego zakątka plaży, na który właśnie dotarliście, nie powinien was zniechęcać. Że niby czytaliście w książce, że uratowanie świata będzie łatwe? Cóż, chyba ktoś was okłamał.
czytaj także
Epilog, a nawet epitafium
Być może nie ma prostych rozwiązań skomplikowanych problemów. Z pewnością łatwiej wzbudzić poczucie winy wśród konsumentów, niż zmienić politykę państw czy korporacji.
Ale mamy rok 2020, a kryzys klimatyczny jest faktem. Płoną kolejne bezcenne lasy, topnieją lodowce, szaleją powodzie i huragany, rafa koralowa jest już właściwie skazana na zagładę, a nawet szarańcza staje się zagrożeniem, które może sprowadzić stan klęski żywiołowej na całe kraje. Tymczasem eksperci jednej z największych i najważniejszych organizacji walczących o ochronę środowiska mają dla nas takie, a nie lepsze „sprytne pomysły”. Czy to aby nie oznacza, że już nie ma dla nas ratunku?
Piszemy o kryzysie klimatycznym