Nie wiem, czy nie za wcześnie na nazywanie PO „masą upadłościową”. Agnieszka Wiśniewska polemizuje z Adamem Leszczyńskim.
„Lewico, oszczędzaj […] siły. Platforma już przegrała. W tej chwili partia Schetyny to masa upadłościowa w poszukiwaniu syndyka. Nie kop przegranych − tym bardziej, że nie ma innych sojuszników w walce o demokratyczną Polskę. To PiS jest tu prawdziwym wrogiem” − pisze Adam Leszczyński. Wygląda to tak, jakby po epitafiach dla Razem i Wiosny przyszedł czas na epitafium dla PO. No nie wiem, Adam, czy jednak nie za wcześnie na nazywanie PO „masą upadłościową”? (Zresztą i na tamte epitafia było chyba zbyt wcześnie).
Leszczyński: Lewico, oszczędzaj siły do walki z PiS. Platforma za moment zapadnie się sama
czytaj także
Pozwalam sobie zwracać się do Adama bezpośrednio i pośrednio jednocześnie, bo przez stronę KP, dlatego że się znamy, kolegujemy, gadamy o polityce, ile razy się zobaczymy. Czasem się zgadzamy ze sobą, czasem nie. Czytelnicy też czasem teksty Adama Leszczyńskiego lubią, czasem ich nie znoszą. Tak będzie zapewne i tym razem.
Jasne, że KO to nie lewica
Doskonale rozumiem, że konwencja programowa Koalicji Obywatelskiej rozczarowała Adama Leszczyńskiego. Mnie też, o czym pisałam.
„O Boże, zapomniałam o in vitro”, czyli konwencja Koalicji Obywatelskiej
czytaj także
I mnie też ręce opadają, gdy czytam wywiad z Leszkiem Balcerowiczem w „Newsweeku”. Balcerowicz w tym wywiadzie nazywa studentów mijanych na swojej uczelni „leniwymi” (świetny pedagog, nie ma co), opowiada z dumą, jak to pouczał młodzież, że nie ma co się zajmować katastrofą klimatyczną, i twierdzi, że młodzi się nie organizują i nie umieją zebrać żadnej grupki (o Młodzieżowym Strajku Klimatycznym pewno pan profesor nie słyszał, o Strajku Kobiet czy Dziewuchach też nie).
Rozumiem, że oferta PO nie jest ani dla Adama, ani dla mnie. Jest jednak dla kogoś, kto może być koalicjantem lewicy.
Kiedy słyszę członków Koalicji Obywatelskiej skandujących: „Wygramy!”, myślę, że chyba jednak są zbyt optymistyczni. Ale to nie znaczy wcale, że PO znika. Zresztą Adam sam to pisze: „Mamy więc partię konserwatywno-liberalną zmierzającą dziarsko w stronę kilkuprocentowego − naturalnego dla niej w polskich warunkach − poziomu społecznego poparcia”. Polemizowałabym z tym, że w Polsce dziś jest jedynie kilka procent obywateli o poglądach konserwatywno-liberalnych. Jest ich więcej i dlatego m.in. KO ma nadal jakieś 20 proc. poparcia, mimo że – jak Adam sam pisze – nie prowadzi mistrzowskiej kampanii. Trzeba uczciwie powiedzieć – PO traci poparcie, ale ta formacja nie znika.
czytaj także
Jeszcze PO nie zginęła
Adam Leszczyński pisze też: „Zabawnie i przyjemnie jest wdeptywać w ziemię przegrywających liberałów. Lewica jednak powinna zachować siły na prawdziwego przeciwnika w tych wyborach – PiS”. Warto jeszcze raz powiedzieć: PO przegrywa z PiS w sondażach, ale sztandaru jeszcze nie wyprowadza.
PO ma struktury, pieniądze. A poparcie dla Kidawy-Błońskiej jest niemałe. W ostatnich dniach sondaże pokazały, że jest ona dobrze przyjmowana i wielu widziałoby ją w roli premierki. Z sondażu zrobionego dla „Rzeczpospolitej” wynika, że MKB ma w elektoracie KO „91 proc. wskazań pozytywnych”, w elektoracie Lewicy – 87. „A i Koalicja Polska (PSL i Kukiz’15) ma do niej stosunek wręcz entuzjastyczny – 97 proc. badanych wyborców tej koalicji ocenia dobrze lub bardzo dobrze kandydatkę KO” – pisze Zuzanna Dąbrowska. To, że w elektoracie Zjednoczonej Prawicy pozytywną ocenę Kidawy-Błońskiej deklaruje tylko 5 proc. pytanych, nie jest specjalnie zaskakujące.
W sondażu zrobionym dla „Super Expressu” pytano, kto powinien zostać premierem, gdyby opozycja wygrała wybory. Kidawa-Błońska dostała 43 proc., Robert Biedroń 13, a Władysław Kosiniak-Kamysz 12 proc. Liczby te nie pokrywają się z poparciem dla partii. KO ma w sondażach mniej niż 43 proc., a więc jest tu jakaś premia akurat dla tej kandydatki.
„W kraju urządzonym według marzeń prezesa PiS nie będzie więcej miejsca dla Adriana Zandberga niż dla Grzegorza Schetyny. I lewica, i liberałowie będą skazani na polityczny niebyt” – pisze Leszczyński. Pewno tak będzie. Ale na razie w tym kraju ludzie lubią Kidawę-Błońską, mimo że się zacina, czytając z telepromptera. Lubią też Roberta Biedronia; choć w naszej bańce może się wydawać, że na ulicy pytają go tylko o to, kiedy odda mandat, to prawda jest taka, że pytają go głównie, czy mogą sobie z nim zrobić zdjęcie.
czytaj także
W zasadzie do jakiej lewicy mówimy?
Kiedy Adam Leszczyński pisze „lewico, oszczędzaj siły do walki z PiS. Platforma za moment zapadnie się sama”, nie do końca też wiem, do kogo to mówi. Do środowiska lewicy czy do przedstawicieli partii politycznych, które tworzą komitet startujący w wyborach pod szyldem ewicy? Chyba to drugie, raczej nie jest to apel do środowiska, bo i autor, i medium, w którym tekst się ukazuje, są tego środowiska częścią. (Inna sprawa, że do medium nie powinno się nawet apelować o to, żeby było dla kogoś miłe czy niemiłe, bo nie taka jest rola mediów). Tak czy inaczej apel o nieagresję względem PO podlany sosem uszczypliwości względem tej partii brzmi trochę niepoważnie.
A może tu wcale nie chodzi o apel o nieagresję? Może w rzeczywistości tekst Adama to kolejna okazja, żeby dowalić liberałom? Żeby się po wyżywać, że konwencja programowa KO to „widowisko boleśnie żałosne”, a wywiad z MKB to „beczka śmiechu”?
Nie widzę problemu w tym, że publicyści krytycznie oceniają polityków, ale może nie trzeba przy tym się czarować, że to tylko tak przy okazji wygłaszania apelu o nieatakowanie liberałów. Kaman.
Drodzy liberalni rodzice, wasza nostalgia już nigdy nie wygra z PiS
czytaj także
A może jednak lewica powinna krytykować liberałów?
Zgadzam się Adamem, że lewica powinna oszczędzać siły do walki z PiS, bo zapowiada się, że walka ta jeszcze kilka lat potrwa. Nie obstawiałabym natomiast, że „Platforma za moment zapadnie się sama”, bo nic na to na razie nie wskazuje. I nie wiem, czy jednak nie warto, żeby lewica konserwatywno-liberalną formację czasem krytykowała, szczególnie w kwestiach praw kobiet, równości, poszanowania różnorodności. Czy to nie poszturchiwanie z lewej strony sprawiło, że liberałowie z PO stali się bardziej… liberalni, tym razem nie w sensie gospodarczym? Bo przecież to nie żaden skręt w lewo, jak chciałyby różne media.
Czy to nie liberałom lewica powinna przypominać, że redystrybucja i różne socjaldemokratyczne wynalazki to nic złego? Jeśli liberałowie to zrozumieją, to może im się nawet przydać w walce z PiS. A lewicy może się przydać, kiedy przyjdzie czas na serio zabrać się za problemy usług publicznych. Lepiej, żeby do tego czasu liberałom wywietrzały z głowy takie pomysły jak prywatyzacja. Dla dobra nas wszystkich.
Centryzm to nie zdrowy rozsądek, lecz obrona konserwatywnego status quo