Przywódcy Rosji mówią o wojnie atomowej tak, jak gdyby mieli ją bez szwanku przetrwać.

Przywódcy Rosji mówią o wojnie atomowej tak, jak gdyby mieli ją bez szwanku przetrwać.
Nie wystarczy po prostu okazać sympatię czy wyrazić solidarność z irańskimi protestującymi, jak gdyby należały one do jakiejś odległej, egzotycznej kultury. Wszystkie te relatywistyczne dyrdymały na temat kulturowej odrębności i wrażliwości nie mają teraz sensu.
Niestety, mowa Zełenskiego w Knesecie nie była pojedynczym epizodem: Ukraina regularnie zajmuje publiczne stanowiska wspierające izraelską okupację.
Moje najsmutniejsze związane z Gorbaczowem wspomnienie to plotka, która krążyła w latach 90. w Niemczech – kto wie, czy prawdziwa, ale nawet jeśli nie, to jest to dobra historia.
Byłoby tragedią, gdyby Ukraina pokonała rosyjski neoimperializm tylko po to, by przyjąć jarzmo zachodniego neoliberalizmu.
Ideologia, która pozwala ludziom podążać za ich najgorszymi popędami, potrafi mobilizować miliony.
Oto kłamstwo, które pozwala populistycznej altprawicy przedstawiać siebie jako tych, którzy bronią „zwykłych” ludzi.
Gdy lud się buntuje, wtedy wyraźnie widać, jak głęboka solidarność łączy rządzących na całym świecie. To nie jest miejsce dla lewicy.
Europa traci właśnie wyjątkową szansę połączenia niemilitarnej presji na Rosję ze zrobieniem czegoś dobrego dla naszego środowiska.
Od Angeli Markel i Emmanuela Macrona po nowego premiera Słowenii „neutralni i skuteczni” technokraci odzierają politykę z tego, co w niej najważniejsze.
Rewolucja kończy wojny. Ale rewolucji nie będzie.
Podróż Kaczyńskiego i Morawieckiego do Kijowa była misją skierowaną przeciwko zjednoczonej Europie.